Wybierz swój język

2 tygodnie nie dzialal serwer w Kurii wiec mialem wymuszona abstynencje. Nie robilem z tego tragedii, choc pae spraw zdawalo sie pilnych do zalatwienia. Swiat sie nie zawalil.

Za tydzien jade na oaze i mam straszna treme. Nie prowadzilem oazy nigdy jako moderator choc wielokroc bywalem animatorem jako kleryk i eksperymentowalem jako diakon i neoprezbiter na Bialorusi... Potem byla pauza calych 18 lat.

Przez te ostatnie 2 tygodnie zdarzylo sie i duzo i nic. Bylo sporo gosci i nadal jest ale krazy ta cala rzeczywistosc gdzies wokol mnie wcale mnie nie dotykajac. Jestem doskonale obojetny na wszystko. Bedzie mnie ciezko z tego stanu wydobyc...

Najwazniejsze co chce wspomniec i czego nie moge ominac myslami to brutalna proba zabojstwa mego 15-letniego parafianina Korenczyka Pawla Ming. Zaatakowal go 20-latek Rosjanin w jego wlasnym domu. Wdarl sie on przez okno korzystajac z rusztowan jekie staly na zewnatrz budynku. Probowal ukrasc komputer i jakies drobiazgi. Pawel wlasnie odmawial poranne pacierze gdy niespodzianie wdarl sie zlodziej, ktory widac przemyslal plan i nie oczekiwal, ze kogokolwiek zastanie w domu. Byl uzbrojony w noz. Dzieciak jest wysoki i bronil sie dzielnie. Otrzymal gleboka rane w pluca powyzej serca na szyi z prawa i z lewa dwie brzydkie szramy, mniej grozne ciecia pod broda i wiele ran na rekach i dloniach...

Cudem odglosy walki uslyszala gosposia, ktora zamiast wpasc w panike z zimna krwia zadzwonila do Banku, gdzie pracuje ojciec chlopca Klemens i ten rowniez z zimna krwia nie trwozac "diabla wartej" policji sam zorganizowal ekipe security z Banku i pojmal zloczynce oraz dowiozl dziecko w agonii do szpitala.

Pawel jest bardzo poboznym chlopcem. W przeddzien zdarzenia czytal jako lektor niedzielne czytanie. Gdy go znaleziono nie stracil przytomnosci i ladnie sie usmiechal. Ten sam usmiech zastalem na jego twarzy gdy przybylem do szpitala by go namascic olejem chorych. Tak samo wygladal wczoraj gdy go wypisywano ze szpitala.

Doktor Mansura, uzbeczka z miejscowego szpitala pod egida ONZ, opowiedziala mi, ze duza plama krwi na lewej czesci pluc zniknela nagle i ze inne rany zablizniaja sie blyskawicznie. Po roku mozna bedzie zrobic operacje plastyczna na szyi...

Bylem zaszokowany spotkawszy w szpitalu te znajoma mi kobiete. Kilka dni wczesniej przypadkowo poznajomil mnie z nia moj "kleryk milioner" w kawiarni. Mialem mu towarzyszyc jako "security" w trakcie trudnych rozmow ze starymi kolegami z biznesu.

Widzialem jak sie bal tego "powrotu do blota" i sam zaproponowalem, ze bede mu towarzyszyl na spotkaniu. On uprzedzil, ze to ciemne miejsce o nazwie "Smokers". Odpowiedzialem, ze sie nie boje, wiec poszlismy wieczorem we dwoje.

Rozmowy byly trudne i nudne a rozmowcy mocno pijani. Jeden z nich prawnik o imieniu Timur postanowil ze mnie zazartowac i powiedzial, ze siedzaca naprzeciw smutna kobieta to katoliczka. Sprowokowal spotkanioe, ktore zakonczylo sie zaproszeniem do kosciola. Kobieta ze lzami w oczach napisala na karteczce intencje i obiecywala, ze przyjdzie w ciagu tygodnia na Msze swieta. Uzbeczki rzadko odwiedzaja swiatynie, nawet muzulmanskie. Nie maja tam nic do roboty. W kulturze islamu to glownie mezczyzni odwiedzaja meczety. Czesc naszej rozmowy byla na ten temat. Intencja i powod rozmowy nie nadaje sie do publikacji. Tym nie miej w ten wieczor i po kilku dniach zrozumialem dobitnie dlaczego Pan Jezus odwiedzal takie miejsca i powolywal apostolow z grona bardzo zwyklych i grzesznych ludzi.

Kleryk sie mocno zmeczyl a ja naodwrot... Juz po spotkaniu kleryk opowiedzial mi, ze pozostali dwaj koledzy Karen i Aziz to "ludzie Salima", najwiekszego oligarchy w Uzbekistanie. Oni wlasnie maja przejac czesc biznesu z ktorym zegna sienasz kleryczek, by rozpoczac nowa droge. Niewiele rozumiem w tym "wielkim swiecie" ale widac jasno, ze nawet w takich ciemnych zakatkach mozna znalezc rozmowcow. Pamietam historie pewnego francuskiego misjonarza, ktory na Shinagawa w Tokio otworzyl kawiarenke i sam obslugiwal klientow. Wszyscy wiedzieli, ze jest kaplanemi nawet nazywali go Obakasan, czyli "blazen". Rzeczywiscie, trzeba byc blaznem, by pozostajac ksiedzem prowadzic taki biznes. Tym niemniej jak wyznal w wywiadzie, jego koledzy kaplani, ktorzy prowadza regularne duszpasterstwo w kosciolach chrzcza po kilka osob w rok, on tym czasem poprzez swoja posluge w knajpie znajduje po kilkuset kandydatow do chrztu rocznie. To ryzykowna metoda tym niemniej przyszla mi na mysl w tym ostatnim czasie.

Pewien koreanski misjonarz o nazwisko Go Sok dzun skwitowal moje wysilki takimi slowami: "ty Jaroslaw nigdy nic nie osiagniesz w Rosji, bo jestes abstynent". Tym razem zdaje sie, ze jego slowa nie trafily w cel. Gdyby ja byl pijany tego wiczoru, nie mialbym trzezwej rozmowy z lekarzem, w ktorego rekach lezal los mojego parafianina. Mansura naprawde zrobila co tylko mogla, by chlopiec wstal na nogi w ekspresowym tempie.