Wybierz swój język

Zjazd katolików w Taszkiencie

 

Pierwszy "zjazd katolikow" w Taszkiencie odbyl sie chyba w 2001-ym roku, bo teraz mamy 9-ty zjazd. Mamy okolo 600 katolikow w calym kraju z tego polowa w stolicy, wiec mozna powiedziec,  ze z pozostalych 300-tu co trzeci wybiera sie w droge raz do roku, by zapoznac sie z tymi katolikami co mieszkaja w stolicy i z tymi, ktorzy przyjada z odleglych okolic. Nawiasem mowiac jest to niemiecki zwyczaj i u Niemcow sie nazywa "Katholikentag". Ojcowie Franciszkanie wkladaja wiele serca w organizacje tego zjazdu, ktory rowniez w jakims sensie przypomina i pielgrzymke i zlot mlodziezy. W tym roku honorowym gosciem byl abp Peta z Astany (Kazachstan), byly Kazachstanskie i wspolsiostry z Afganistanu, Pakistanu i Tadzykistanu. Ja na tym zjezdzie bylem zwyklem uczestnikiem i obserwatorem ale dzieki zyczliwosci braci moglem chwilami byc pozyteczny co mnie bardzo cieszy. Zwykle odbywa sie to w sobote gdy ludzie maja wolne. W tym roku zbieglo sie to z "Dniem Zwyciestwa", ktory wyjatkowo uroczyscie jest obchodzony jako "dzien zmarlych na wojnach".

 

1. Nasze delegacje

 

W Uzbekistanie jest 5 legalnych i kilka nierejestrowanych wspolnot. Ja mam 2 nierejestrowane i sposrod 20-tu parafian (tyle mam realnie na duze swieta w kapliczce - w zwykle niedziele maksimum 10) 13 osob przywiozlem na uroczystosci. 5 osob z oddalonej miejscowosci angren jechalo razem ze mna zwyklymrejsowym busikiem, gdysmy juz byli w Taszkiencie to wzialem taksowke, bo mialem w grupie dwie babcie i jedna mlodziutka mame z dwuletnim dzieckiem.To bylo wzruszajace. Upal byl straszny i wszyscy wygladali klapnieci po podrozy, ja natomiast mialem poryw emocji wiec zabralem u mamy spiace dziecko i wyprzedziwszy wszystkich pierwszy wkroczylem na plac koscielny. Zadnych delegacji powitalnych nie bylo. Bylismy pierwsi mimo to czulem jak Pan Jezus sie cieszy widzac mnie z tym dzieciakiem na rekach. On przeciez powiedzial "pozwolcie dzieciom przychodzic do mnie" i to bylo haslo na moim obrazku prymicyjnym. Ludzi rozmiescilismy w trzech roznych najtanszych hotelach w okolicy, karmilismy na podworku koscielnym pod sztucznym dachem z plandeki. Posilki przyrzadzala jakas uzbecka rodzina i byl tro glownie plow czyli ryz z baranim miesem i duzo przeroznych salatek, bo juz dawno w ogrodach jest full zieleni w tym rzodkiewka, ogorki etc. Pogoda nam sie kilkakroc psula. Caly maj mamy ulewne deszcze, tym niemniej to pomoglo zatrzymac ludzi w kosciele. Inaczej wielu by sie naszych "wiesniakow" rozbieglo ogladac stolice zamiast sleczec w kosciele na modlitwach. Wielu przyjechalo pociagami z miast oddalonych ponad 1000 km np. z Urgencza. inni 700km Buchara, najblizej maja Samarkanda i Fergana po 300km no i pozostala czesc mojej grupy, ktora jechala z drugiego podgorskiego miasteczka Almalyk 70 km.

 

2. Dzien sobotni - poczatek

 

Dzien sie zaczal psalmami, ktore prowadzilem ja. Zaczalem od smiesznej opowiesci o jednym synku, ktorego mama nie mogla sie dobudzic do kosciola. On jej mowil blagalnym tonem: "nie pojde mamo, bo tam nikt mnie nie lubi. To banda faryzeuszy, nikt mnie tam nie slucha i nie rozumie." "Musisz isc synku mimo wszystko" sprzeciwiala sie mama. Powiedz mi choc jeden powod dla ktorego mialbym pojsc pyta uparte chlopaczysko i mama odpowiada: JESTES PRZECIEZ KSIEDZEM I NIKT NIE ODPRAWI MSZY SW. ZA CIEBIE... Po tym wstepie, ktory rozbawil zniechecone do modlitwy twarze szybciutko siegnelismy po specjalnie na ten dzien wydrukowane modlitewniki... Jutrznia trwala zaledwie 15 minut po czym biskup ze swym kolega arcybiskupem z kazachstanu zajeli miejsce prezydialne kolo oltarza i zaczeli egzaminowac 5   dwuosobowych druzym z 5-ciu parafii.

Zaczynal sie konkurs wiedzy biblijnej o sw. Pawle. W miedzyczasie lal deszcz wiec wszyscy sluchali uwaznie. W wiekszosci startowala mlodziez i tylko z Taszkientu startowala pani po 60-tce i jej kolega 30-to latek. Oni zwyciezyli choc sympatie byly oczywiscie na stronie mlodziezy. Boj trwal dwie godziny poczym byla przerwa i medialna prezentacja o sw. Pawle. Podobalo mi sie zwlaszcza zdjecie sporzadzone wedle opisow biblijnych i byc moze czaszki sw. przez kryminologow. Wyszedl lysawy jegomosc z krotka kozia brodka i pociagla twarza. Dalej byl obiad glownie na stojaco w korytarzach podziemnej czesci kosciola czyli w krypcie. Tam nareszcie mozna bylo sobie pogadac ze znajomymi z calego kraju. Mialem na jesieni rekolekcje w Urgenczu oraz wizyte w Ferganie, wiosna rekolekcje w Bucharze i krotka wizyte w Samarkandzie, totez znajomi sa wszedzie.

 

3. Popoludnie


Po poludniu byla koronka do Jezusa Milosiernego i Litania. Te rzeczy prowadzili inni ksieza, ktorych jak wspominalem mamy w Uzbekistanie 10-ciu oni tez przyjechali ze swymi parafianami. Byla adoracja a potem przygotowanie do Mszy sw. Tutaj niespodzianie dostalem robote. Przybylo sporo siostr zakonnych z Pakistanu i Afganistanu, ktore nie znaja rosyjskiego wiec kazanie abp Tomasza Pety z Astany tlumaczylem dla nich. Arcybiskup mowil ladnie i niespodzianie krotko. Zaczal od tego co powiedzial Jezus apostolowi Filipowi, ze kto widzial Go widzial Ojca, totez temat byl o "kontemplacji twarzy Pana Jezusa", podobno najlepiej to robic odmawiajac rozaniec. Mowil biskup o jakiejs wystawie o "swietosci zycia" w stolicy Uzbekistanu w trakcie, ktorej pewien publicysta z Polski opowiadal o swej karierze jako ojca rodziny i dlugo przepraszal, ze ma tylko 3 dzieci ale zaledwie 6 lat malzenstwa i obiecywal, ze sie poprawi. Biskup wspomnial, ze kontemplujac twarz Jezusa i kochajac Go zaczynamy bardziej kochac innych i nawet obcych ludzi. Wspomnial nawet, ze pewnie zaden z obecnych ksiezy czy siostr nie mogl sie kiedys domyslec, ze pokochawszy Jezusa bedzie musial pokochac daleki kraj o nazwie Uzbekistan.
Tak wiec jak widac kazanie bylo na tyle ciekawe, ze mozna je cytowac z pamieci i ja nie mialem klopotu, by gdy biskup usiadl zrobic streszczenie calosci jego wypowiedzi po angielsku.

 

4. Wieczor


Potem byla kolacja. W miedzyczasie sie wypogodzilo i juz bylo wiadomo, ze wieczorny koncert na placu koscielnym powinien sie udac. Najdluzsze wystapienie na festiwalu miala reprezentacja z Fergany, zreszta bylo ich najwiecej bo 30 osob. Oni grali mlodziezowy chrzescijanski rok. Sa to "dzieci ulicy" i naprawde za serce bierze ze juz od lat franciszkanom starcza cierpliwosci ich edukowac i "prowadzic na ludzi", niektore z tych dzieci mieszkaja w klasztorze inne przychodza co dzien by cos zjesc, pobawic sie i pomodlic. Wladze miejscowe moglyby tego zabronic, bo jest takie prawo ale widza, ze to akcja potrzebna wiec sie nie wtracaja na codzien. Od czasu do czasu kontroluja i znow wraca spokoj. Potem wystepy mialy inne dzieci ulicy, podopieczne siostr kalkutek. Mialy zielone i pomaranczowe koszulki i tanczyly afrykanskie kawalki pod melodie tamtamu w wykonaniu samych siostr. Same dzieciaki w wiekszosci uzbeckiego pochodzenia, niektore przyszly z rodzicami i szybko po koncercie rozeszly sie, bo zrobilo sie ciemno i niebezpiecznie dla nich. Z tymi dziecmi tez miewalem zajecia wiec sie serdecznie wysciskalismy a dwie przylepki nawet nie poszly na koncert tylko tulily sie do mnie co mnie troche krepowalo (co ludzie pomysla) ale tez nie sposob bylo przeganiac te polsieroty ze strasznym kompleksem braku ojcowstwa. Wiem od siostr co jest najwiekszym bolem tych dzieci i choc maja swe domy naprawde sa sierotami.
Nie byloby mnie wysciskaliby kogos innego. Dalej wystepowala Buchara i Samarkanda...oni mieli scenki teatralne o "licytacji duszy" i o "pokusach na liturgii" nastepnie dano glos mojej malutkiej rudej parafiance Danusi z Almalyka, ktora opowiedziala o swych przodkach Polakach i jak sie jej rodzina zapoznala ze mna. Powiedziala rzeczy ktore rozbawily tlumy a mnie zazenowaly. Ten 15-letni dzieciak powiedzial, ze ja jestem "dobry" i gdy odjezdzam z ich domu to rodzina przestaje sie klocic. Potem zartowano, ze sam jej ten tekst napisalem. Mowila jednak z glowy i chyba z serca wiec sie na nia nie gniewam. Jeszcze byl finalny wystep taszkienckiego choru i piosenki parafii z Urgencza. Oswietlenie bylo skromne plonely male swieczki na tle starych murow koscielnych. Bardzo romantyczny wieczor. Okolo 21-szej z Biskupem odmowilismy paciez i rozeszlismy sie spac.
Jest co wspominac na caly rok, do nastepnego Zjazdu katolikow. Pan Bog daje radosci parami i chwilami naprawde trudno to wszystko ogarnac co On nam daje.

 

5. Niedziela


W niedziele prowadzilem znowu modlitwy poranne i znowu otwieralem spiochom oczy i usta. Powierzono mi tez adoracje z litania i z rachunkiem sumienia. Inni ksieza w tym czasie spowiadali... Msza zebrala ponad 200 osob, kazanie mowil nasz biskup tym razem o winnej lozie i latoroslach. Wspomnial, ze nasz kontakt z Jezusem powinien byc osobisty podobny do tego jaki mial sw. Pawel gdy sie nawracal pod Damaszkiem. Jemu osobiscie Jezus zrobil wymowke, ze zneca sie nad Nim, choc w rzeczywistosci Pawel nawet nie znal Jezusa i znecal sie tylko nad Chrzescijanami.
Potem Pawla zabral Sylas i Barnaba czyli konkretni ludzie chrzescijanie do Tarsu w rodzinne strony Pawla i byli swiadkami jak ten przesladowca pieknie glosi Chrystusa i potem poprowadzili go do Jerozolimy zeby zapoznac z apostolami. Ten proces zapoznawwania powtarza sie w zyciu kazdego Chrescijanina. Rowniez w Uzbekistanie. Ktos polubil Chrystusa w swej wiosce a potem w miasteczku znalazl wiecej wierzacych a ci go przywiedli na spotkanie katolikow do Taszkientu. Tutaj tez przychodzi lepsze rozumienie co to jest wiara przez wymiane doswiadczen tych co uwierzyli wczesniej i juz zyja zywa wiara. Takie byly slowa naszego Biskupa, zapamietalem je dobrze bo znowu musialem tlumaczyc. Coraz bardziej mi sie ta robota podoba. Ja przez to rowniez coraz blizej poznaja Jezusa, czego wszystkim zycze z calego serca. Pozdrawiam serdecznie i czekam na wiesci.

 

Post Scriptum

 

Jesli powyzej wymienialem tylko plusy a nawet superlatywy. To warto spomniec i o minusach. Mam na mysli te dziewczynke, ktora powiedziala, ze jestem dobry i ze po spotkaniu ze mna w rodzinie ustaja klotnie. Musze niestety rozczarowac. Nie wszystko poszlo tak gladko jak na pierwszy rzut oka moglo sie wydac nawet mnie...  Tych zachwytow moja praca nie ma az tak wiele jak by sie wydawalo. Po pierwsze pracuje tu zbyt krotko by sie dac poznac i polubic po drugie ludzie sowieccy sa przyzwyczajeni brac ale dawac nie potrafia stad moje zadziwienie i zaklopotanie raczej niz duma. Owszem napisalem wszystko jak bylo i wspomnialem rowniez o tym. Przemilczalem natomiast co bylo potem. Z 13 osob jakie przywiozlem na zajecie tylko mala Danusia i jej mama pozostali na festiwalu. Pozostale 11 zrobilo mi wielka przykrosc bo nie tylko nie wystapili i nie powiedzieli nic o naszych dwu parafiach jak sie spodziewalem ale po prostu zbojkotowali te finalna czesc dnia i poszli sobie spac do hotelu przed czasem. Zreszta cos podobnego zdarzylo mi sie 9 lat temu w Rzymie kiedy to zabralem z Syberii do Watykanu na spotkanie Jubileuszowe z Papiezem 46 osob BEZPLATNIE. Caly tydzien trwaly przygotowania do spotkania z Ojcem Swietym a gdy nadszedl moment kulminacyjny czylio samo spotkanie polowa grupy bez mojej wiedzy uciekla nad morze sie kapac i na lotnisku do ostatniech chwili na pol godziny przed odlotem brakowalo mi jeszcze dwu spoznialskich. Sowieccy ludzie potrafia zepsuc wszystko co najpiekniejsze. I w tym wypadku gdy sie wszystko skonczylo przyszli do mnie z zaklopotanymi minami gdy juz trzeba bylo wracac do domu, mowiac ze wszystkie pieniadze przewidziane na pobyt juz wydali w tym rowniez to co im dalem na droge powrtona, wiec „prosze nam dac jeszcze”. DOROSLI LUDZIE gdzie u nich mozg i elementarna wdziecznosc. W Polsce nikt by sie nie odwazyl podrozowac po calym kraju na koszt kaplana. Tutaj to sprawa normalna. Ksieza na misjach zawsze doplacali do swej dzialalnosci. Przykro jednak kiedy w kolko maja cie za durnia i jeszcze nie powiedza dziekuje. To podobne do tych 10-ciu tredowatych, ktorzy po wyzdrowieniu tez nie podziekowali, prawda jeden taki byl, ale nawet Jezus zdziwiony zapytal, a gdzie pozostali uzdrowieni?  Obawiam sie ze po prostu w hotelu wieczorkiem koscielne ofiary na ich pobyt „przepili”. Takie mam przykre intuicje i wspomnienia.

x. Jarek
Taszkient