Wybierz swój język

PROTESTANCI NA DONBASIE

 

Jest obiegowa opinia, ze dominujaca konfesja na Zachodniej Ukrainie jest greko-katolickie wyznanie, w centralnej Ukrainie odziwo: rzymsko-katolickie a na Wschodzie Ukrainy tzn. tez i na Donbasie dominuja Protestanci. O Prawosławnych jakby się milczy, bowiem choiaz i sa wszedzie w duzej ilosci, to na obraz realny zycia nie wplywaja.

Obcujac z protestantami na Donbasie slyszalem często z ich ust, ze w ich rozumieniu prawoslawie to obrzedowosc czyli religia a protestantyzm to osobiste obcowanie z zywym Bogiem czyli wiara. Pierwszy raz zetknalem się z takim roznicowaniem i mowiac szczerze w jakies mierze maja oni racje.

Z drugiej strony w ostatnich instrukcjach Benedykta 16-tego mowi się wyraznie o tym, ze tytul kosciol można stosowac w odniesieniu do Prawoslawia a protestantyzm to raczej wspolnoty koscielne czy tylko wspolnoty wiary. Innymi slowami wypowiedziano z Watykanu podobne rozroznienie.

Co do ogolnego obrazu z lotu ptaka to wydaje mi się, ze na Donbasie rozkwitaja wspolnoty charyzmatyczne.

Poprzez odnowienie spowodowane wizytami Ulf Eksona wielka masa zielonoswiatkowcow wybrala te droge pod kierownictwem rdzennego mieszkanca Donbasu Gennadija Paduna i szybko rozgalezia się n a terenie 15-tu wschodnich i centralnych obwodow Ukrainy.

Wiele wspolnot a jednak w glebokim kryzysie maja tradycyjne dla postsowieckich krajow wspolnoty baptystow.

Slyszalem opinie, ze najwieksza protestancka wspolnota Europy tzw. Kosciol Sundaya, ma siedzibe w Kijowie.

Echa jego dzialalnosci docieraja i do nas.

Nie osiagnely rozglosu prezbiterianie popularni na Dalekim Wschodzie Rosji, bez rozmachu w pelnej stagnacji znajduje się wspolnota luteranska. Na Wschodniej Ukrainie reprezentuje ten najbardziej tradycyjny odlam protestantyzmu zaledwie 5 wspolnot i jeden pastor, który przyjezdza na Donbas raz w kwartal z Niemiec i kierowany jest tylko jednym Biskupem z Odessy.

 

 

 

 

1.    Luteranie

 

Najwiecej parafii na Ukrainie posiadaja Luteranie w okolicach Odessy totez nic dziwnego, ze wlasnie w Odessie rezyduje jedyny Luteranski Biskup, który jest rodem z Bawarii i ma powierzchownosc bardzo podobna do Papieza Benedykta 16-go.

Widzialem ladny kosciolek Luteranski w Dniepropietrowsku niedaleko dworca kolejowego na ulicy Marksa. Staralem się tez o porozumienie w sprawie kirchy w Kramatorsku, która zajelo towarzystwo Lowieckie. Niestety miesjcowi luteranie nie przejawiaja zbytniego zainteresowanioa zwrotem swoich kosciolow. Podobno pewien biznesmen niemieckiego pochodzenia zalozyl i zarejestrowal luteranska parafie, w jalcie na Krymie, nie konsultujac z zadnym pastorem ani wladza zwierzchnia. Zrobil to jedynie w tym celu, by zagarnac wielkich rozmiarow budynek w centrum kurortu i inkasowac wielkie dochody od cennej  nieruchomosci.

 

Bochumskie centrum w Doniecku

 

Pewnego razu na poczatku 2005 roku zaproszono mnie do buchumskiego Centrum w Doniecku, prowadzonego przez miejscowa kobiete niemieckiego pochodzenia.

Miasto Bochum jest miastem pobratymczym Doniecka i wiele projektow popierajacych wspolnote katolicka i luteranska realizowane sa w sposób paralelny, te same delegacje z Niemiec zagladaja i do Luteran i do Katolikow.

Luteranom wykupiono budynek przedszkola niedaleko, doslownie kilka przystankow od kosciola. Opowiadalem o istocie ekumenizmu i o swoich doswiadczeniach spotkan z Luteranami w Polsce, Rosji i w Niemczech. Było doslownie kilka osob, może z dziesiec ale atmosfera była bardzo przyjazna. Spotkanie odbywalo się na pierwszym pietrz przedszkola. Tam była poieknie urzadzona sala spotkan i nie mniej sympatyczna kaplica.

 

Sąsiedzi z Makiejewki

 

Na wielknoc 2007-go roku dostalem zaproszenie od Gerda, pastora misjonarza, który od lat spedza na donbasie każdy kwartal. W przeszlosci spedzil 15 lat na Papua Nowa Gwinea. Opowiadal mi o tym jak trudne do oswojenia sa liczne jezyki papuasow i ze ich ilosc dochodzi do kilkuset. Kazda wioska mowi inaczej i nawet angielski pidgin jest trudny do oswjenia.

Gerd obsluguje 5 parafii we Wschodniej ukrainie: Donieck, Makiejewka i Mariupol na Dobasie oraz Berdiansk i Zaporoze.

Na uroczystosc poswiecenia luteranskiej kaplicy, która z nami sasiaduje przez plot udalismy się procesyjnie prawie cala wspolnota w pelnym skladzie. Było nas wiecej niż Luteran, którzy na ten dziej zjechali się z wielu miejsc, miedzy innymi z Mariupola, Doniecka i Zaporoza.

Gerd był zdziwiony ale wyraznie zadowolony. Również Biskup odesski, zaraz po uroczystosci odwiedzil katolicka kaplice i zrobil w niej sobie kilka zdjec z malzonka!

Pewnego dnia goscil w moim domu metropolita Jurczyk z kolezenska wizyta i ja zaprowadzilem go na spotkanie z Gerdem. Wynikla dziwna rozmowa. Gerd przyznal się, ze czuje się zagubiony, bo faktycznie wiekszosc jego parafian marzy o wyjezdzie do Niemiec na stale i wkrotce nie będzie komu chodzic na modlitwe do kaplic i kosciolow, które się zachowaly na Ukrainie.

Ja argumentowalem, ze na m iejsce tych co wyjechali przyjda nowi, jak to się często dzieje w katolickich wspolnotach w Kazachstanie a poza tym samo istnienie wspolnoty w naszym miescie dodaje skrzydel wielu inym protestantom, którzy swe poczatki identyfikuja z Martinem Lutrem i potrzebuja czasami moralnego wsparcia dla dalszych dzialan. W kraju, gdzie tak wiele się mowi o tradycyjnosci i ciaglosci istnienia pewnych konfesji na terenie Ukrainy, warto mieć pod reka takiego kolege jak Gerd. Luteranie pojawili się na Ukrainie jeszcze za zycia tworcy tego wyznania. Mam takie wrazenie, bo przynajmniej w Polsce, w Czechach i na Wegrzech, sprawy tak się mialy.

Sluchal uwaznie i musial być niezle zdziwiony moimi argumentami.

 

2.    Baptyści

 

Krazy opinia, ze baptysci sa podzieleni wedle stanowiska wobec przemian ustrojowych. Czesc Baptystow w czasach sowieckich wiele wycierpiala i z tamtych czasow wyniosla ortodoksyjnosc i zakrytosc. Sa tez baptysci progresywni. Na ich zborach pojawiaja się krzyze ida na kontakt z innymi konfesjami, choc ogolnie rzecz biorac nielekko kogokolwiek z nich wyciagnac na dialog ekumeniczny.

 

Jenakiewo

 

W jenakiewskiej parafii miałem sytuacje niezwykle ciekawa: babcia i matka, katoliczki, wnuczka baptystka. Na prosbe babci zorganizowala wstepne rozmowy na temat zwrotu kosciola z wladzami miejscowej huty. Pertraktacje były na tyle skuteczne, ze kosciol w przeciagu 3 miesiecy był oficjalnie przekazany stronie katolickiej.

Pastor miejscowej wspolnoty był spowinowacony ze wspomniana wnuczka o imieniu Inna.

Zona Pastora i maz Inny, rodzeni to brat i siostra.

Osmielony takimi zwiazkami, probowalem w tygodniu modlitw o jednosci chrzescijan nawiazac kontakt. Nie uprzedzilem o wizycie. Po prostu przyjechalem do miejscowego zboru, zabrawszy ze soba organiste. Czekalem ponad godzine. Czas wykorzystalem na rozmowe ze strozem i przypadkowymi parafianami. Pastor, czlowiek bywaly w USA i nie biedny, podjechal pod sam basenik chrzcielny rozmieszczony przed drzwiami swiatyni. Z drzwi wielkiej czarnej Wolgi, wylalo się jego obfite cialo. Popatrzyl na mnie jak na sciane martwym wzrokiem i na wiadomosc, ze przyszedlem się poznajomic i zaprzyjaznic, bo taka jest praktyka na swiecie, odpowiedzial mi, ze może w innych kosciolach tak ale u nas (baptystow) niekoniecznie. Nie zdawalem broni i zapytalem, czy wobec tego możemy zajsc do srodka i się pomodlic. Udobruchany nieco odparl, ze swiatynia otwarta jest dla wszystkich i na tym skonczyla się rozmowa. Za pare minut rozpoczela się modlitwa. Nikt się nami nie zajal, nikt nie przywital ani nie wspomnial, ze sa goscie innego wyznania i ze przyszli z pokojowa misja. Naodwrot, miałem wrazenie, ze wszystkie trzy kazania, były delikatnie ale zdecydowanie wymierzone w innowiercow czyli w nas.

 

Wizyta u pastora z Gwardiejki

 

Calkiem inne było spotkanie w Makiejewce w okresie wielkanocnym 2007-go roku.

Pastor Wladimir Iljicz otrzymawszy moje kolejne gratulacje  swiateczne, zadzwonil i w cieplych slowach odwzajemnil moje grzecznosci. Zapraszal w goscine do siebie.

Zapraszal tym serdeczniej, ze dobrze zapamietal spotkanie sprzed lat jakie zorganizowal mój imiennik ks. Jaroslaw Gizycki.

Przyjechalem z nieoficjalna wizyta umowiwszy się telefoniocznie. Chcialem skorzystac z okazji, ze do Doniecka przyjechal z biblijnymi wykladami znajomy mu ks. Jaroslaw, którego pastor Iljicz znal i tak bardzo cenil. Niestety ks. Jarek z Mikolajewa zapomnial tego Pastora a nawet zapomnial swe dawne starania ekumeniczne i odmowil mojej prosbie, by zlozyc chocby kilkuminutowa wizyte kurtuazyjna.

Pastor, który nie był zorientowany w personalnych przesunieciach w Makiejewce z poczatku zdziwil się, ze bardzo się zmienilem od ostatniego spotkania sprzed 13 lat. Byłem zmuszony go rozczarowac.

On przyjal spokojnie moje wyjasnienie i nie przestal odnosic się jak do zyczliwego czlowieka. Opowiedzial niektóre historie ze swej biografii, zwlaszcza przygody z Armii, gdzie pomimo odmowy zlozenia przysiegi dosluzyl się odpowiedzielnej funkcji zaopatrzeniowca na kuchni. Wszyscy jego tytulowani poprzednicy kradli, korzystajac z okazji. Dowodztwo dowierzajac mu tak odpowiedzialne zadanie slusznie pokladalo nadzieje na to ze „baptysta krasc nie będzie”.

Przy okazji opowiedzial mi zart na temat pewnego mera miasta, który sympatyzowal baptystom i gdy pytali go dlaczego on odpowiadal, ze kiedys odwiedzil wiezienie i zapytal skazanych jakiego sa wyznania i wszyscy chetnie odpowiedziel, ze…PRAWOSLAWNI. Tymczasem dla pewnosci zapytal dodatkowa: „nie ma wśród was zadnego baptysty?” i uslyszal odpowiedz zadowolonych przestepcow : „Oczywiście, ze nie”!

Za jakis czas zaproszono mnie z kazaniem, na które zabralem parafianke Janine, była tez obecna profeska urszulanek. Mowilem do ludzi zebranych na sobotniej modlitwie o koniecznosci wspolnych dzialan, bo nasze wewnetrzne klotnie miedzy chrzescijanami sa na reke tylko ateistom i ludziom obojetnym.

W swoim kazaniu pastor podtrzymal moja pozycje o[powiadajac ludziom historie z zycia zalozyciela metodystow, pana o nazwisku zdaje się Wesley. Nie miał on zbyt wielu swiatyn ale miał ciekawa maniere gloszenia. Jezdzil od miasta do miasta na koniu i mimo podeszlego wieku zawsze znajdowal sobie sluchaczy na jakims z placow. Glosil Chrystusa nie schodzac z siodla.

Ponoc miał on kiedys sen o tym, ze trafil do wiecznosci i jakis aniol pokazywal mu pieklo. Pytal on z ciekawoscia, czy sa tam anglikanie i z zadowoleniem uslyszal odpowiedz ze wielu. Za zycia anglikanie często mu dokuczali, wiec sadzil, ze za to slusznie niosa kary. Potem zapytal czy sa tam katolicy i odpowiedz była podobna. Dla pewnosci zapytal czy sa tam metodysci i choc pytal z nadzieja, ze otrzyma negatywna odpowiedz, rozczarowal się jednak bowiem odpowiedz i na ten raz brzmiala jednakowo: wielu!

Potem aniol zaprowadzil go do nieba i pytal o to samo.

Z zadowoleniem uslyszal, ze nie ma w niebie ani jednego anglikanina, katolikow tez tam nie było, a gdy zapytal o metodystow to musial się znowu rozczarowac, bo również ich tam tez nie było. Zbulwersowany wykrzyknal:”kim wiec sa ci wszyscy ludzie których widze w niebie?”.

To sa bracia i siostry w Chrystusie, otrzymal prosta i jasna odpowiedz. Tam nie było już zadnych podzialow religijnych, bo one potrzebne sa tylko w piekle!!!

 

Diakon Sasza

 

Po jakims czasie poprosilem o rewizyte i wypadla ona na Corpus Cristi.

Pastor Wladimir sam nie mogl przybyc ale odprawil diakona Aleksandra i spiewajaca mlodziez.

Mowil kazanie od oltarza a po Mszy swietej uczestniczyl w procesji Eucharystycznej. Mysmy spiewali trzy piesni a czwarta mlodziez z bratniej wspolnoty baptystow.

 

Watykańskie kondolencje

 

Z doza wzruszenia wspominam dzien gdy ogloszono na Ukrainie zalobe z powodu smierci Papieza Jana Pawla II. Na nastepny dzien podszedl do naszej kaplicy pastor z sasiedniej parafii „Swiet Ewangelia” z ortodoksyjnej denominacji baptystow. Kilkakroc przychodzili tez do nas ludzie, którzy szukajac katolikow pomylkowo przychodzili do tej wspolnoty. Informowano ich zyczliwie, ze po sasiedzku. Jakis czas pewna Baptystka z tej parafii, z pochodzenia Niemka, uczeszczala na lekcje jezyka polskiego przy naszej parafii i z checia przygladala się jak wyglada katolicka Msza sw.

 

Dobry Pasterz - Micheev

 

Nasi sasiedzi baptysci prowadza na Zielonym Osiedlu „Dom Dobrego Pasterza”, przez który przewinelo się wielu chlopcow i dziewczat, bezdomnych, którzy przychodza prosić cos do jedzenia. Okazuje się, ze te dzieci znaja biblie i modlitwe Panska. Gdy pytalem skad znaja odpowiadali, ze z Dobrego pasterza.

 

Plechanowski zbor

 

W 2005 roku odnioslem osobiscie list gratulacyjny do Baptystow na ulicy Plechanowa i tam, gdysmy się rozmowili, jeden z wykladowcow miejscowego kolegium, zachecal by nasi parafianie do niego uczeszczali, gdy odpowiedzialem ze mam jedna malutka parafie i 40 starych ludzi, on odpowiedzial ze będzie się modlil, bym wkrotce miał 4 parafie w Makiejewce i 4000 parafian. Nie znam imienia ani nazwiska tego pastora ale jestem mu za zyczliwe slowa bardzo wdzieczny. Zapraszal mnie z moim parafianinem z Gorlowki, Andrzejem, bysmy zostali na obiad jednak mysmy się bardzo spieszyli, by zdarzyc do innych swiatyn.

 

Zbor na deputatskiej

 

Najstarsza swiatynia Baptystow w Makiejewce zdaje się być zbor na ulicy Deputatskiej.

Wyglada na stara i solidna budowle. Wielokroc przjezdzalem mimo ale nigdy nie miałem okazji zachodzic do srodka totez nie wiem, kto tam pracu8je i jakiej denominacji sa ci baptysci.

 

Zbor w Ilowajsku

 

W Iłowajsku na jednej z ostatnich ulic miasteczka niedaleko cmentarza baptysci bezposrednio sasiaduja z Prawoslawnymi. Zachodzilem do srodka i zatrzymalem się prawie na pol godziny. Pewna kobieta z grona starszych parafianek opowiadala mi jak jej dzieciom było ciezko w szkole z powodu przynaleznosci do tej konfesji. Swiatynhia na zewnatrz niewielkich rozmiarow, gdy się wejdzie do srodka okazuje się, ze kilkakroc była poszerzana do takich rozmiarow, ze 150 osob może spokojnie się modlic siedzac na miekkich krzeslach. Z rozmowy wynikalo, ze wprawdzie to najstarszy zbor w miescie ale obecnie jest ich kilka.

 

Szachtiorsk - Wielkanoc

 

Najbardziej udane spotkanie wielkanocne mialo miejsce w 2007 roku w Szachtiorsku. Zbor tradycyjnie zajmuje strategiczne miejsce na najbardziej odleglej uliczce miasta. Nazewnatrz bardzo zadbany w klasycznym stylu z okraglymi okiennicami, mam wrazenie, ze powstal w polowie lat osiemdziesiatych. Obok duzych rozmiarow szkola.

Dlugo probowalem się dodzwonic do posesji obok swiatyni ale nikt nie otwieral. Przypadkowo przechodzacy mezczyzna powiadomil mnie ze wielkanocna modlitwa odbedzie się o 17.00 i serdecznie zapraszal. Ja miałem Msze sw. W Torezie o 15.00 a wiec była realna szansa ze zdarze.

Podobnie jak u prawoslawnych był ze mna Franek, miejscowy parafianin. On pokazywal mi droge do miejscowych swiatyn.

Do srodka zaprowadzil nas jeden ze starszych pastorow ichoc miałem zamiar tak jak w Jenakiewo posiedziec krotko w ostatnim rzedzie zapchnieto na zyczliwymi prosbami az na pierwsze rzedy miekkich lawek.

On również powstrzymal mnie przed pragnieniem wyjscia gdy po poltoragodzinnym przedstawieniu wielkanocnym skladajacym się z piesni i wierszy zdalo mi się ze już pozno i pora wychodzic. Za chwile wiodocy nabozenstwo pastor oglosil niespodzianie, ze sa obecni na modlitwie przedstawiciele innych wyznan i ze jeśli maja cos do powiedzenia to niech przekaza zapiski do ambony. Ja napisalem olowkiem pozdrowienia najkrotsze z możliwych: katolicy  pozdrwiaja Babtystow z okazji Wilekanocnych swiat.

Za pol godziny zaproszono mnie do podium i choc nie miałem mikrofonu to ponad 300 osobowa audytoria uslyszala 5 minutowe kazanie Paschalne.

Po zakonczeniu modlitwy żaden z Pastorow nie podszedl do mnie. Nie wiem z jakiego powodu, może byli zbyt zajeci a bardziej możliwe, ze się krepowali tego pierwszego spotkania.

Tymczasem do mnie i do Franka zaczeli podchodzic ludzie, którzy z radoscia mowili nam, ze pochodza z okolic Chmielnicka i dobrze znaja tamtejsze koscioly. Nalezalo się tylko domyslac, ze byli lub sa jeszcze katolikami. Jedna para otwarcie o tym nam powiedziala i zaprosila do siebie na kolacje. Choc było bardzo pozno udalismy się do nich. To byli mieszkajacy po sasiedzku panstwo Derkacze greko-katolicy, którzy obiecali nam pomagac przy poszukiwaniu pomieszczenia dla kapliczki i w rejestracji wspolnoty. Mieli się tez skontaktowac z greko-katolikami z Zugresa. Proponowali pomoc dla ks. Igora przy budowie jego kapliczki.

Za jakis czas dowiedzialem się, ze jeden z pastorow obrazil się na pare, za to ze zabrali nas do siebie. Wynikalo z tego, ze oczekiwano od nich, ze skoro przyszli po raz pierwszy na wielkanocne nabozenstwo, to będą chodzic zawsze a ja swoim pojawieniem pomieszalem szyki tym nadziejom.

 

Chrzescijanski Uniwersytet

 

Zupelnie inny duch panuje w Chrzescijanskim Uniwersytecie, który sklada się z kilku 3 pietrowych kamienich na obwodowej trasie miedzy Makiejewka a Donieckiem. Ilosc studentow podobna jak w moim bialostockim seminarium nie wiecej sta osob. Sa procz sal wykladowych w oddzielnym budynku mieszkania dla profesury i trzeci blok to bursa dla studentow.

W bursie tej tradycyjnie odbywaja się rekolekcje dla greko-katolikow za niewielka oplata.

Wiem z opowiesci pastora lEonida prezbiterianina, który goscil w tej uczelni, ze boryka się ona z wieloma problemami ale, Bogu dzieki, ze jest taka szkola w naszej okolicy, to i nas mobilizuje by myslec o czyms wyzszym w sferze oswiaty dla naszych liderow i katechetow.

 

3.    Charyzmatycy

 

Ulf Ekman – tam gdzieś się modlą

 

Slyszalem nagranie kilku kazan a raczej swiadectwo o podrozach Pastora Ekmana ze Szwecji do Singapuru. Owszem, malo mily tembr glosu i argumentuje w sposób biblijny. Jego gotowosc zmieniac plany elastycznie wedle potrzeb i glosu Ducha Swietego imponuja mi. Z tego co dobrze rozumiem Ekman bywa w Rosji i na Ukrainie. Jego koscioly rosna jak grzyby po deszczu, należy się tylko spodziewac, ze nie znikna ze zmiana pogody, co dla kosciolow charyzmatycznych pozostaje stala i realna perspektywa.

Takie obawy slyszalem z ust prezbiterianskiego pastora Leonida, mojego sasiada z Makiejewki.

 

Kun Hi – Singapurski cud

 

Pastor Kun Hi to najskuteczniejszy charyzmatyk na Dalekim Wschodzie. Moi rozmowcy opowiadali, ze w bardzo bliskich z nim kontaktach pozostaje pastor Gennadij Padun, glowna postac na Ukrainie w ruchu charyzmatycznym.

 

Karl Gustaw- „Naród, który zawładnął moim sercem“

 

O Karlu Gustawie opowiadal mi mój parafianin Wiktor. Na poczatku perestrojki nasi ukrainscy zielonoswiatkowcy zorganizowali mu serie spotkan a potem ku swemu przerazeniu zauwazyli, ze koscioly tradycyjne pustoszeja a na ich miejsce rosnie dynamicznie kosciol Slowo Zycia.

Inna moja parafianka Janina osobiscie była na tych masowych wystapieniach i potwierdza, ze była zadziwiona wielka iloscia ludzi, którzy w czasie nabozenstwa na stadionie czy to w jakims wielkim pomieszczeniu, podchodzili do improwizowanego oltarza i za zacheta kaznodzieji czynila pokute.

 

Matsula – Norweg w Moskwie

 

Podobne akcje w Rosji ponoc przeprowadzal skutecznie Norweg Matsula.

Mam wrazenie, ze w moich czasach ci ludzie tzn „Slowo Zycia” docierali do Czity i do Sachalina. Trudno mi mowic z cala pewnoscia, w kazdym bądź razie prawoslawni bardzo denerwowali się w takich sytuacjach. Slychac było zewszad zlowieszczy krzyk [powtarzany przez prostych ludzi i w adres katolikow: „ponajechali”!

 

Sałmacha Genadij Gawriłowicz

 

Genadij Salmacha zielonoswiatkowiec, ofiara przesladowan religijnych. W ostatnich latach epoki Brezniewa przebywal 8 lat na zsylce razem z zona i dziecmi. Na fali przebudzenia podjal ewangelizacje w Duchu wspolnoty charyzmatycznej. Obecnie przebywa w USA.

 

Giennadij Padun – Starszy Prezbiter

 

Nie mam zbyt wiele szczescia co do tego pastora.

Widzialem go tylko raz po drugiej stronie ulicy jak wysiadal z modnego jeepa ze swoja mlodziutka malzonka.

Podobno ma talent muzyczny i jest niezlym kaznodzieja.

Duzo podrozowal po Ukrainie i obecnie jego kosciol jest na fali.

Sposrod 25 obwodow Ukrainy w 15-tu obwodach maja swoich misjonarzy. Drukuja się bukleciki i ulotki z mapa kraju na ktorej widac jak przebudzenie charyzmatyczne wedruje sobie z Doniecka na Zachod. To nietypowy kierunek ewangelizacji. Zwykle bywalo tak, ze Zachodnia Ukraina, bardziej pobozna dawala misjonarzy dla wschodnich regionow wlacznie z ogromnym terenem Rosji.

Jest jednym z wielu propagatorow idei, ze Ukraina ma być nie tylko wierna Bogu ale i bardzo bogata. Podobno jest niezlym strategiem i dobrze czuje prawo. Budynek Domu Kultury w Doniecku na ulicy Tkaczenko arendowal z prawem wykupu i pewnego dnia zjawil się tam jegomosc z papierami wlasnosci. Jacys ludzie rzadzacy miastem, chcieli się pozbyc protestantow z prestizowego budynku. Wierzacy się modlili a Gennadij chodzil do sadu i sprawe wygral.

 

 

Biskup Szabanov - spotkanie na schodach

 

Wladimir Pietrowicz 42 lata.

Glowny kaznodzieja Makiejewki, Biskup Donieckiego obwodu mój sasiad. Wlasciciel Domu Kultury Fabryki Rur.

Ogromny budynek ponoc kosztowal 25 tys dolarow w chwili sprzedarzy. Kilka lat temu była swietna koniunktura dla takich transakcji.

W Makiejewce odbywaja się miedzyobwodowe Seminaria-Szkoly Biblijne zdaje się w cyklu dwuletnim.

Poprosilem rok temu zima pastora z Artiomowska by pomogl mi dostac się na audiencje do kogos z Pastorow. Trzeba zaznaczyc, ze Slowo Zycia to wspolnota, do ktorej wystarczy przejsc 200 metrow z mego domu. Mimo tak bliskiego sasiedztwa i wielu prob nawiazania kontaktu zdaje się niedostepna twierdza. Tam często można zauwazyc spory ruch i duzo bogatych samochodow. Czasem mam wrazenie, ze albo ten kosciol glosi kult bogatego czlowieka, albo popraez gloszenie doprowadza ludzi do stabilnosci i dobrobytu.

Kilka lat temu, gdy prosilem o spotkanie z pastorem po raz pierwszy odpowiedzieli mi portierzy, ze ich jest kilku ale, ze wszyscy sa bardzo zajeci.

Zaprzjazniony pastor Dima doprowadzil mnie do Biskupa Szabanowa na odleglosc jednego kroku. Ja staralem się cos wybakac widzac, ze czlowiek pedzi ode mnie na schody jakby bal się zarazic ode mnie zapachem.

Dima potem wyjasnil mi, ze to styl tego pastora, ze on się ciagle gdzies spieszy, ze ma wiele wspolnot na glowie, ze ciagle je odwiedza i ze dowiedziawszy się od Dimy szczegolowo kim ja jestem i czego chcialem, bardzo był niezadowolony, ze zamacilismy jego spokoj, bez uprzedzenia.

Okazuje się, ze krotko przedtem wokół Domu Kultury na przeciagu miesiaca stala jakas prawoslawna bojowka, i ze czasami wśród nerwowo pikietujacych pojawial się prawoslawny ksiadz powierzchownoscia podobny do mnie.

Okazuje się ze miałem pecha.

Pech trafil się jeszcze raz latem, na poczatku sierpnia.

Administratorka wspolnoty ze Slowianska, Pani Lena, pragnac mi pomoc umowila mnie poprzez sekretarke biskupa Szabanowa na spotkanie. Niestety w ostatniej chwili plany się zmienily i trzeba było jechac do Dniepropietrowska na akcje protestu w sprawie zwrotu miejscowego kosciola katolikom. Spotkanie odwolalem sam telefonicznie i wiecej o nie nie prosilem. Jeśli mam być szczery, już mi przepadla ochota uganiac się za czlowiekiem, który jest tak bardzo zajety.

Widzialem jego kazanie na uroczystosci slubnej w Sachtiorsku. Uroczystosc była zarejestrowana na kasecie DVD.

Biskup wykrzykiwal przez mikrofon slogany, które mnie na dlugo zrazily.

Owszem, znana jest mi maniera protestanckich kaznodziejow. Oni krzycza, zgoda do ludzi, cos co wzieli z Biblii. W tym wypadku ja miałem wrazenie, ze on krzyczy na ludzi, również na mloda pare, przyzywajac ich na swiadkow w oczywistej sprawie. Struchlalych malzonkow on wypytywal jak na sali sadowej: „czy to prawda, ze wy urodziliscie się z Ducha  swietego”, i zalekniona para odpowiadala, ze tak.

Widzac to wspomnialem, ze wlasnie z tego zaczela się moja znajomosc z kosciolem Szabanowa. Gdy pierwszy raz na portierni prosilem o spotkanie z pastorem, uslyszalem ze jest ich wielu i wszyscy zajeci a chwile potem uslyszalem pytanie kto ja taki. Gdy odpowiedzialem ze katolik, to pytali dalej, jak na milicji czy ja jestem glowny w swoim kosciele, odpowiedzialem ze tak, ze jestem w Makiejewce proboszczem. Ostatnie pytanie byo rozbrajajace i te same co na wspomnianym slubie. „A czy ty narodziles się z Ducha Swietego”.

Opuscilem rece i poszedlem sobie jak pobity.

Wlasnie tak nie inaczej konczyly się moje pokojowe inicjatywy w stosunku do makiejewskiej wspolnoty Slowo Zycia.

Chce zaznaczyc, ze nie jest to koniec moich przygod.

Pan Bog ma poczucie humoru i kiedy mnie się zdawalo, ze do spotkania nie dojdzie, i biskup Szabanow tez raczej go nie pragnal. Doszlo do niego w calkiem nieoczekiwanych okolicznosciach.

Dwaj bliscy sasiedzi z Makiejewki spotkali się jednak za jednym stolem na uroczystym jubileuszu 14-lecia istnienia wspolnoty Slowo Zycia w Szachtiorsku.

Ponieważ pretekstem do tego spotkania stala się moja znajomosc z synem pastora Mikolaja opowiem o tym dodatkowo w innym miejscu.

 

Administrator Edward

 

Ostatnia proba nawiazania stosunkow z Makiejewska wspolnota Slowo Zycia, na Wielkanoc 2007, była bardziej optymistyczna. Stojac w duzym hallu z administratorem o imieniu Edward powiadomil mnie, ze jeśli mam konkretne propozycje wspolpracy to on może mnie wysluchac i skierowac do konkretnych osob. Mowilem o karmieniu biednych i o tym, ze mam problemy z organizacja spiewu, ze bylbym rad zaprosic ich z koncertem. Owszem w mojej obecnosci Edward zadzwonil do Iriny i nawet ustalil date mojego z nia spotkania. Niestety do spotkania nie doszlo.

Co do karmienia biednych to z wlasnej inicjatywy przyszedl do mego domu na dyzur jeden raz mlody czlowiek, którego znalem już wczesniej. Nakarmil jednego ale był z tego bardzo szczesliwy, niestety nie pojawil się nigdy wiecej.

 

Nadir – gitarzysta

 

Wspomniany mlodzieniec to bialowlosy azerbajdzanski zyd, którego przodkowie pochodzili z Polski. Nadir przyjaznil się z naszym parafianinem i sasiadem Slawikiem Ratusznym totez w 2005 roku przyszedl kilkakroc popatrzec na filmy wideo jakie pokazywala Natalia Kandudina w budowanej wlasnie kaplicy.

Zgodzil się przyjsc jeszcze na Msze sw. I zagrac pare piesni. Zrobil to swietnie. Ostatnio w przeddzien Trojcy Swietej, razem ze Slawikiem i dwoma ministrantami do poznej nocy pomagal mi kleic afisze. Po drodze opowiedzial mi co nieco o sobie. Okazuje się, ze dlugie lata był narkomanem i bandyta i tylko spotkanie z protestantami pozwolilo mu się zatrzymac. Jest budowlancem i niezle zarabia. Ostatnio kupil sobie domek niedaleko Czerwonego Rynku. Po zakonczeniu afiszowania zaprosil mnie ze Slawikiem na filmy DVD. Sadzilem, ze jako nawrocony neofita pokaze nam cos extra religijnego. Niestety, to było zwykle hollywoodzkie kino, tylko w japonskim wariancie, gdzie duzo pogoni samochodami, i mordobicia.

Zmeczony calodzienno praca za kolkiem szybko zasypialem. Około drugiej w nocy wyszedlem z stamtad na chwiejnych nogach. Pamietam niezwykla pelnie ksiezyca i niesamowite uczucie wedrowki w czasie. Byliśmy w samym srodku tatarskiej dzielnicy. Domki na kurzych lapkach i krete ulice przenosily mnie myslami gdzies daleko za Ural.

 

Dima Bitkow – koncert w kosciele – wielkanoc na placu – feralny zart.

 

Mlody pastor rodem z Doniecka. Przezyl swoje nawrocenie zdaje się zaraz po odbyciu sluzby wojskowej. Pierwsze misyjne proby mialy miejsce w obwodzie rostowskim w stanicy Jegorlyk. Niedoswiadczony misjonarz ledwie uszedl z zyciem od przesladowania miejscowych kozakow.

Zapoznalismy się w Artiomowsku. Tam pastor Dmitrij przyszedl do kosciola z propozycja wspolnych spotkan modlitewnych i akcji socjalnych. Zdarzylismy się spotkac namodlitwie grupy charyzmatycznej z Dniepropietrowska na paschalnym koncercie na glownym placu mista, i na rocznicy zwrocenia kosciola. Biskup był zadowolony gdy zobaczyl jak bardzo jestesmy zaprzyjaznieni i chwalil się, ze w Charkowie maja miejsce podobne akcje.

Po moim wyjezdzie z parafii doszla do skutku wspolna akcja dokarmiania biednych i bezdomnych przy miejscowym kosciele. Przyjazd nowego kaplana ze Slowacji, który glowny akcent skierowal na prace budowlane troche oslabil tempo wspolpracy. Chodzi po miescie niezreczny zart ks. Aleksandra, który na zartobliwa prosbe pastora by przymioerzyc sutanne odpowiedzial mu niby zartem: „ty najpierw musisz się nawrocic, a potem ubierac ten stroj”.

Humorysta Dimitrij takiej odpowiedzi nie oczekiwal, i co mnie troche dziwi powaznie się zagniewal. Od tej pory wspolpraca idzie od dolu. Pastor z ksiedzem się nie kontaktuja.

 

Olga Bitkowa Solomachina– z bandytami na stopie

 

Malzonka Pastora Dimy, dziewczyna z wielkim stazem i silna osobowoscia. Jest corka pastora Solomachy i w dziecinstwie razem z ojcem spedzila 8 lat na zsylce w Syberii. Z jej ust otrzymalem wieksza czesc wiadomosci o strukturze Wspolnoty Slowo Zycia i glownych zalozycielach. Na jej prosbe Lena administratorka wspolnoty ze Slowianska i przyjaciolka z czasow Petersburskich (zetknely się zdaje się na studiach), wlaczyla się aktywnie w akcje pomocy katolikom ze Slowinska i doprowadzila do rejestracji miejscowej wspolnoty.

Wśród wielu opowiesci Olgi zapamietalem historie jaka miala miejsce w Jasinowatej. Na szosie zatrzymal się jeep a w nim kilkoro chlopakow z wygladem zbirow ze stazem. Zaczeli zartowac, ze teraz zawioza ja do lasu i tam się zabawia. Ona w tej samej manierze odpowiedziala im, ze ona w tej chwili zacznie się modlic i ich ladny samochodzic się wywroci i rozleci na kawalki. Nie wiadomo czyje zarty były mocniejsze, skutek jednak był jasny. Bandycie dziewczyne wypuscili i do lasu nie powiezli.

Olga zgodzila się być opiekunka grupy dzieci, które pojechaly na odpoczynek do Polski.

Wiele z nich zupelnie niewierzace, czesc prawoslawnych, kilka m.in. ze Slowianska i Szachtiorska protestanci. Olga przyjela spokojnie warunek, ze jednym z stalych punktow dnia będzie Msza sw. Pewnej opiekunce, która jako prawoslawna, bojkotowala ustalenia, argumentowala, ze taka była umowa i ze tego się trzeba trzymac, bo nikt nikogo nie zmuszal na taki wyjazd. To był dobrowolny wujazd i wszyscy byli poinformowani, ze gospodarzem wakacji będzie katolicki ksiadz. Był nim ks. Grzegorz Bolesta rodem z Dolistowskiej parafii, pracujacy w Dabrowie Bialostockiej.

 

Sergiej Chomienko w Słowiańsku

 

Pastor Chomienko, to mlody czlowiek, który dopiero stawia pierwsze kroki. Był jakis czas diakonem w Kramatorsku i Slowiansk to jego pierwsza samodzielna misja. Zapoznalismy się dzieki Lenie, za filizanka kawy. On sam kupil czekolade, czul się jak gospodarz a mimo to widac było, ze nie pasuje mu rola ekumenisty i ze jest skrepowany. Na spotkaniu była tez Lena, która rozmawiala wiecej z Aleksandrem choc siedzielismy za jednym stolem. To była bardzo intensywna akcja.

Ja opowiadalem pastorowi o swoich przygodach w Rosji, miedzy innymi jak było mi ciezko znalezc prawoslawnego kaplana, ktoryby przyjal moja spowiedz, z powodu wielkich odleglosci miedzy kaplanami.

Gdy zakonczylem, przeprosilem za gadulstwo a ponieważ on milczal i nie wiadomo było czy mu to potrzebne on rozwial moje watpliwosci slowami: „ty mi opowiadales o obrzedach, a nas bardziej interesuje zywa wiara”. Tak, sto procentowo, jemu moje wynurzenia nie były potrzebne. Może tylko na to, by się poczuc troche lepszym od katolikow. Potem Lena opowiadala mi, ze po jej wyjezdzie ze Slowianska do Makiejewki w poszukiwaniu pracy, mlody pastor zajal się organizacja intryg przeciw niej, nie zwazajac na to, ze wlasnie ona te wspolnote wynosila na rekach i zarejestrowala. Leny nie zauwazono na rocznicy powstania wspolnoty.

Tak, mlody pastor jak wielu z nas, nie był w stanie dzieli wladzy i splendoru z nikim.

 

Pastor Stanislaw

 

W ten feralny wieczor, kiedy Dima Bitkow zaprowadzil mnie do Biskupa Szabanowa, przez chwile udalo mi się poobcowac z pastorem Stanislawem. To mlody czlowiek, który jakis czas studiowal w Wilnie i zetknal się z polakami. Powiedzial mi napredce, ze podoba mu się polski jezyk i ze chcialby kiedys ze mna się spotkac i pogawedzic. Wrocilem do tego tematu w telefonicznej rozmowie.

Punktem zaczepienia była pani Ninelli, assyryjka, moja parafianka i jego sasiadka. Ona mu wielokroc po mojej prosbie napomionala, ze Jaroslaw czeka. Doszlo nawet do krotkiego kazania na poczatku lutego 2007, które on wyglosil pod koniec Mszy sw. Kontynuacji jednak nie było i oczekiwane spotkanie kurtuazyjne w 4 oczy nie doszlo do skutku.

 

 

Lena i Mojsze

 

Wspomniana administratorka ze Słowiańska obecnie uczestniczy przy tworzeniu od zera wspólnoty Słowo Życia w obwodowym mieście Dniepropietrowsku. Pastor Sergiej może spać spokojnie.

Lena pochodzi z Krasnego Lucza w obwodzie Ługańskim. Rodzice pochodzenia żydowskiego, czego Lena nie skrywa a raczej przy każdej okazji się tym chwali. W życiu udawało jej się dużo podróżować z dzieciństwa. Rodzice zachęcali ja do tego. Zna Gruzje i Armenie. Studiowała w Petersburgu, gdzie zdaje się zetknęła się z Olga Sołomacha. Bywała we Francji. Przyjęła chrzest wodny w rodzinnych stronach. Wedle jej opowieści, pastor zwlekał z obrzędem a ona nalegała pomimo, ze była mocno przeziębiona. Wszystko miało miejsce na wiosnę w okresie paschalnym a mimo to choroba ustąpiła.

Lena jakiś czas pracowała jako pastor w Krasnym Limanie ale w większości z otwieranych przez nia 7-miu placówek była administratorem.

Ma dwu synów starszego Wiktora, który próbował zajmować się biznesem w Kijowie, lecz jak się przyznał mamie, nie umiał kłamać wiec niczego nie osiągnął. Młodszy Misza a raczej Mojsze ma około 12 lat, uczy się w muzykalnej szkole, gdzie ma pewne sukcesy. Jest trochę leniwy. Bywał w Polsce i na Krymie razem z katolicka młodzieżą. Wszystko to poprzez ekumeniczne kontakty jakie udało mi się skutecznie podtrzymywać latami z pastorem Dimitriem w Artiomowsku.

Lena mieszkając jakiś czas w Makiejewce pomagała mi w rozsyłce świątecznych listów do mieszkańców Makiejewki, Szachtiorska i Toreza. Jeden raz wspólnie z cieśla Wołodia, ulotkowalismy na terenie osiedla Czerwonogwardiejka. Wtedy właśnie Lena poinstruowała mnie jak prawidłowo kleić. Trzeba na każdym przystanku wieszać minimum 6 afiszy i nawet najpracowitszy chuligan nie będzie miał cierpliwości wszystkich zrywać, choćby jeden pozostanie.

Nawiasem mówiąc czytałem w pewnym prawosławnym miesięczniku Prawosławnego Metropolity Kijowa, Moskiewskiej jurysdykcji apel, aby zrywać wszelkie ogłoszenia jakie pochodzą od „sekt”.

 

Anonimowa studentka - Będę tu mieszkać

 

Pewnego dnia po moim powrocie z Chin, zgłosiła się do mnie pewna kobieta po pięćdziesiątce, z propozycja, żeby być gosposia domowa bezpłatnie ale w zamian za nocleg.

Okazało się, ze pochodzi z odległej o 40 km Nowo-Zdanowki i jest studentka kursów biblijnych u Szabanowa. Opowiedziała o sobie, ze jest żydówką i ze jej 16-letni syn tez mieszka w bursie w Makiejewce i uczy się w Technikum budowlanym. Gdy jej wytłumaczyłem, ze parafianie mogą być zgorszeni, to nalegała bym wziął do siebie jej syna, bo w bursie jest narażony na wiele niebezpieczeństw natury moralnej. Poprosiłem by przyszła za tydzień. Obiecałem, ze zapytam u parafian. Pytałem ale i tak bez względu na ich opinie nie miałem ochoty pomagać tej obcej kobiecie. W tym czasie trwały jeszcze remonty na plebanii i ja byłem zbyt zmęczony ciągłym szumem jaki mam miejsce na plebanii. Zachowanie kobiety, styl rozmowy nie leżał mi na duszy.

O gosposie dla siebie nigdy nie zabiegałem i nie miałem tego robić i tym razem.

 

Mikołaj i Ludmiła w Szachtiorsku

 

Pewnego razu zauważyłem w mieście parę, męża i żonę, których znalem wcześniej. Oboje przeżyli w małżeństwie dobrych 30 lat a mimo to idąc po ulicy trzymają się za ręce.

Ludmiła pochodzi z okolic Mińska Białoruskiego. Jej przodkowie byli Polacy a jednak wygląda na to, ze jest od dziecka wychowana w wierze zielonoświątkowców.

Mikołaj przyjął ja dopiero w technikum a może nawet później. Biblie po raz pierwszy wziął do rak w wieku 17 lat. Zaintrygowała go. Był ochrzczony w kościele prawosławnym jako chłopiec, ale niczego nie zrozumiał z obrzędu jaki na nim przeprowadzono. Powiada, ze jaki wszedł do cerkwi taki wyszedł. Ma żal do rodziców, ze pomimo iż nazywali się prawosławnymi żadnej wiary go nie nauczyli i sami żyli bezbożnie. Szczególnie tato, który dużo pil i znęcał się nad mama. Taki obraz Prawosławia pozostał w jego sercu i pewnie trudno będzie mu cos w tej sprawie zmienić.

Przyznał się kiedyś, ze moje pojawienie się w jego kościele, może mu w tym dopomóc.

Odwiedziłem go tak jak i Baptystów na Wielkanoc 2007. Sam się dziwie ogromnej ilości pracy i spotkań ekumenicznych jakie z Bożą Pomocą udało mi się przeżyć tego roku w krótkim czasie. Skutki tego odczuwam na sobie do dziś.

Pastora Mikołaja nie było w Domu Kirowa o 2-giej po południu.

Ponieważ było to święto wielkanocne on postanowił nie zatrzymywać długo ludzi  i samego siebie by raczej świętować w domu niż w zborze.

Zastałem tylko Zoje, portierkę, która życzliwie dala mi jego numer i przez telefon umówiliśmy się na spotkanie na następną niedziele. Miałem się zjawić pół do dwunastej.

Przyjechałem zgodnie z umowa, była niedziela miłosierdzia i ja to nad sobą mocno odczułem.

Gdy wchodziłem do sali na piętrze (główna sala widowiskowa wykupionego kinoteatru jeszcze jest w remoncie)zebrany tłumek około 300 osób wstał i zgotowano mi owacje.

Rzecz w tym, ze w przeddzień spotkania ja odwiedziłem pastora w domu i ponad 2 godziny odpowiadałem na krzyżowy ogień pytań. Widać nie znalazł on we mnie żadnej zaczepki, bo zanim pojawiłem się w jego wspólnocie zdążył już zrobić mi reklamę.

Balem się cos zepsuć wiec starałem się być krotki. Zrobiłem ekumeniczny wstęp. Wykorzystałem z klasycznych tekstów 3 (Duch wieje kędy chce może wiać na katolików a jak mu się spodoba to i na charyzmatów) i 15 (aby byli jedno) rozdział z Ewangelii św. Jana. Potwierdziłem, ze żadne wyznanie nie ma pełnego monopolu na prawdę i na odwrót, żadne wyznanie bez próby czasu nie może być posadzone o fałsz (z wystąpienia Gamaliela w Dziejach Apostolskich) i przystąpiłem do listy próśb. Poprosiłem żeby pomodlili się za moje zdrowie, pomogli mi odszukać katolików żyjących w mieście (polskiego pochodzenia etc.) a także pomieszczenia pod kapliczkę po sąsiedzku.

Pierwszy postulat spełniony był zaraz około 5-ciu kaznodziejów położyło mi na głowę ręce i olejem pomazali mnie nie wymagając przechodzenia na swoja wiarę, czy jakichkolwiek kursów członkowskich. Około 300-tu parafian wspierało te modlitwy. Za jakiś czas pastor dla mi 50 grzywien abym zrobił analizy. Ja tak postąpiłem w przeciągu tygodnia i rzeczywiście po raz pierwszy od roku we krwi nie było białka ani śladów obszernej infekcji, która spowodowała zasychanie nerek. Po modlitwie byłem na obiedzie i przy wymianie numerów telefonów komórkowych pastor zauważył, ze mam puste konto. Jego małżonka przyniosła mi kartę na 25 grzywien. Dodam, ze po zakończeniu nabożeństwa kilka osób prywatnie przyniosło mi drobne ofiary i tego nazbierało się ponad 100 grzywien (tyle samo co w moje parafii na Mszy św. Niedzielnej). Gdy kończył się obiad pewna parafianka przyniosła adres domku który sprzedawano tanio w sąsiedztwie.

Tego samego dnia pokazałem go parafianom i choć poszukiwania trwały jeszcze 2 miesiące to aktywnie w nich uczestniczył sam pastor z żoną. Oni osobiście zrywali dla mnie na rynku z tablicy ogłoszeniowej ciekawe warianty, dzwonili ze swoich telefonów i pokazywali mi te domy, które się aktualnie sprzedaj.

Któregoś razu pastor za swe pieniądze dokonał przeglądu technicznego mego samochodu i odwiózł go do umywalni, gdzie znowu z jego kieszeni dwie godziny pucowały go 3 osoby.

Na Zesłanie Ducha św. W kapliczce w Torezie zebrało się 15-tu katolików i ponad dwudziestu członków protestanckiej wspólnoty. Głównie śpiewająca młodzież.

Nauczyli się oni z dysku donieckich katolickich hitów i śpiewali na Mszy św. Kurtuazyjne kazanie wygłosił Mikołaj. Potwierdził w nim radość z ekumenicznego obcowania naszych wspólnot a także podzielił się swoimi wspomnieniami z czasów gdy wiara była w ZSRR prześladowana. Bardzo wzruszający był moment, gdy pastor opowiedział jak go wzywano do urzędu miejskiego na rozmowy wyjaśniające. To były tortury moralne i torturował go miedzy innymi jeden ze współpracujących z nim pastorów obecnych na Mszy św.

W ramach przygotowań do Trójcy Świętej wspólnie ulotkowalismy w Snieżnoje i w Torezie. Jego telefoniczna książka posłużyła mi do poszukiwania nowych katolików. Byłem zaproszony na piknik do „Pańskiego Sadu”. Na urodziny oboje z Ludmiłą przywieźli mi kwiaty i zegar z napisem „Pan Nadchodzi”.

Zapoznał mnie nawet ze swoim staruszkiem ojcem, który twierdził, ze na przymusowych robotach napotkał katolickiego księdza, i ze w jego opinii był nim późniejszy „polski papież”.

Z jego słów wynikało, ze przebywał na terytorium niemieckim ale czy to była okupowana Polska czy Niemcy, nie mogłem z niego wydobyć. Staruszek wyglądał na sklerotyka i bardzo chciał wiele opowiedzieć tymczasem u nas na to nie było czasu i sam Mikołaj przerwał nasze improwizowane interwiew.

Takie grzeczności trwały cale lato do chwili gdy Mikołaj zachorował. Ja w tym czasie miałem już wymarzony domek na kapliczkę a on w depresji leczył swój nos. Trzeba było operować przegródki nosowe. Z odwiedzinami zwlekałem a on miał powody się na to obrażać.

Doczołgałem się do jego szpitala dopiero w przeddzień dnia gdy ze szpitala wychodził. Wyglądał udręczony a może po prostu się obrażał.

Na jesieni Mikołaj odnalazł mnie telefonicznie i kontakty odnowiły się w całości.

Kilkakroć przychodził popatrzeć jak przebiega remont kupionego domku i nawet sam siebie ganił, ze jeszcze mi w niczym jak dotąd nie dopomógł.

Co Pan Bóg dalej podaruje nie wiem ale jedno jest ważne, ze wielkanocny cud trwa i nasza kapliczka po sąsiedzku ze zborem protestanckim jest tego materialnym dowodem.

 

Andrej i Katja – Postrzyżyny Samsona - Donieckie TV

 

Na dwa tygodnie przed 14-rocznica powstania wspólnoty w Szachtiorsku zaprosił mnie do siebie po raz kolejny Pastor z Szachtiorska Mikołaj Andrejewicz. Jedna z przyczyn stały się postrzyżyny. To już kolejny raz korzystałem z usług jego synowej Katji.

Andrzeja jej męża zapoznałem wcześniej w domu Pastora. Okazało się ze ma interesujące hobby. Lubi robić filmy i codziennie podróżuje z Szachtiorska do Doniecka do pracy. Zatrudnił się w miejscowym studio TV, prowadzonym przez doniecka wspólnotę.

Na ulicy Tkaczenko, gdzie umówiliśmy się któregoś wiosennego dnia na wycieczkę po mieście (pokazywałem mu greko-katolickie kaplice i rzymsko-katolicki kościół), kupiłem sobie kilka filmów DVD, miedzy innymi fabularny film o Lutrze oraz kazania Ekmana i Paduna. Tego ostatniego udało mi się właśnie wtedy zobaczyć ukradkiem gdy zaparkował koło zboru razem z małżonką.

Wracając do Katji, chce powiedzieć, ze świetnie strzyże i jest małomówna podobnie jak jej małżonek Andrzej. Wkrótce młoda para oczekuje dziecka, może właśnie dlatego oszczędzała siły i była skoncentrowana na pracy.

Przy pierwszych letnich postrzyżynach oglądaliśmy film z wesela młodej pary i kawałek filmu o polskim papieżu. Andrzej lubi takie rzeczy. W czasie jesiennych postrzyżyn rodzice Andrzeja byli obecni i nie krepowali się gawędzić. Mówili dużo i miedzy innymi rzecz zaszła o nadchodzącym święcie wspólnoty.

Mikołaj Andrejewicz bardzo zachęcał bym przyjechał i jako motyw dodatkowy przytoczył argument: „przyjedź, zobaczysz naszego Biskupa.

 

14-te urodziny Wspólnoty w Szachtiorsku

 

Owszem zobaczyłem i dostrzegłem, ze Biskup się speszył gdy wszedłem, najpierw powitać się w biurze Mikołaja. On tam siedział naprzeciw gospodarza i czytał Biblie. Przedstawiono nas jako sąsiadów z Makiejewki.

Przypomniał sobie, ze umawiała mnie z nim na spotkanie jego sekretarka a ja jeszcze raz wytłumaczyłem powód zerwania audiencji.

Lód tajał powoli, trzeba było przejść na drugie piętro i przygotować adres powitalny i kazanie, wiec Biskup miał czym zajmować swój mózg. Zauważyłem, ze w chwili kiedy na inauguracji uroczystości kilka delegacji wręczało Mikołajowi kwiaty Władimir Pietrowicz mozolnie czegoś szukał w biblii i pewnie nie zauważył o czym mówiłem ja gdy dopuszczono mnie do głosu. Nie umknęło jednak jak sadze jego uwadze to ze ludzie przyjęli moje słowa życzliwie, bo jednak w kazaniu trzykrotnie robił pojednawcze aluzje w stronę katolików.

Widać było ze głoszenie jest jego ulubionym zajęciem. Tego wieczoru był w miarę zrelaksowany, nie wrzeszczał na nikogo. Dostrzegłem wielka metamorfozę.

Pochwalił się swoimi wspomnieniami z Izraela. Nie omieszkał opisać 8-go jubileuszu wspólnoty z Hajfy. Zaznaczył, ze i tam były delegacje z innych kościołów...

Tematem kazania było: przywiązanie serca do kościoła.

Za przykład dawał biblijnych budowniczych Noego i...Dawida. Budowali albo marzyli o budowie to co mile Bogu, „Arki” i „Świątyni”, a nie to co ludzie światowi wokół.

Na koniec sam otrzymał kwiaty, bombonierę i...kopertę.

Koperta trafiła do portfela. Kwiaty zabrała któraś z kobiet a bombonierę dostałem nieoczekiwanie ja, bo siedziałem obok.

Na uroczystej kolacji Biskup siedział skromnie ale od czasu do czasu zadawał pytania. Gdy Mikołaj powiadomił go o moim wydaleniu z Rosji i pobycie w Japonii, zadał kilka kurtuazyjnych pytań i nagle zauważyłem, ze rozmowie przysłuchuje się kilka par tzn. obecni na bankiecie pastorowie z okolic Szachtiorska i ich żony: potężny wzrostem pastor ze Śnieżnego,

Nie mniej atletyczny pastor z Olchowczyka, pastor Witalij z Davydowki, pastor Sergiej, który jest kimś w rodzaju wikarego w Szachtiorsku i jeszcze jeden pastor z sąsiadującego z Davydowka miasteczka. Razem za stołem mieliśmy sześć par i wszyscy byli mi niezmiernie życzliwi tego wieczoru.

Pan Bóg naprawdę mnie zaskoczył i wynagrodził moja cierpliwość. Obiecali mi, ze przyjadą na otwarcie kaplicy MB Ostrobramskiej, które miało nastąpić w odpustowy dzień 16 listopada 2007.

 

Tatjana Padun

 

Historia życia Tatiany Padun nie jest mi znana aczkolwiek spędziłem z nią i jej mężem dwa dni w ważnym dla niej samej i wspólnoty Słowo Życia momencie. Spotkaliśmy się w Doniecku w okolicach Donieckiej Huty w wynajmowanym przez nich mieszkaniu. Był to czas urlopu w międzyczasie przed przeprowadzka z przygranicznego miasteczka Krasny Lucz do obwodowego miasta Petropawlowsk. Tatiana z Igorem pobrali się niedawno zaledwie sześć lat temu. Oboje na wygląd sporo po czterdziestce, niewątpliwie oboje mieli już wcześniej rodziny i dzieci. Ten kolejny wygląda mi na „kościelny romans”. Z rozmowy wynikało, ze Igor we wspólnocie jest człowiekiem nowym i ze „pastorem” w Krasnym Luczu a obecnie „Biskupem” w Dniepropietrowsku jest właśnie ona, choć podobno w tej wspólnocie małżeństwa działają w parze i tytuł pastora czy biskupa przechodzi automatycznie na partnera.

Obejrzałem u nich w domu trochę zdjęć, z których wynikało, ze wspólnota w Krasnym Luczu posiada swoja gazetę i ewangelizuje w sąsiedniej wiosce Iwanowka. Posłuchałem ich świadectwa o tym jak wiele przeszkód stało na drodze do otwarcia wspólnoty w tej miejscowości. Owszem to jeszcze nie jest podobne do prześladowań Nerona w Rzymie a jednak trudności ci ludzie napotkali wiele. Najbardziej rozpowszechnionym sposobem walki z „sektami” w tych okolicach jest odmowa dzierżawy pomieszczeń, a gdy ewangelizacja odbywa się na placu czy w parku to wtedy zwykle gaśnie elektryczność i przywykli do śpiewania pod syntezator ludzie musza się wysilać „a capella” i głosić bez mikrofonów.

 

 

4.    Protestancki Kościół Ukrainy – charyzmatycy w stylu Lediajewa

 

Częstochowska ikona

 

Na początku 2007 roku na big bardach Doniecka i Makiejewki można było spotkać ogromne fotografie przedstawiające Biskupa Jakowlewa z bródką a la Dzierzynski w towarzystwie Biskupa Jurczyka, propagujące pojednanie kościołów. Rzadki przypadek wizualnej ewangelizacji tego typu. Owszem i wcześniej Prawosławni wieszali różne obrazy na big bardach, lecz była to raczej zachęta do ofiarności na rzecz budujących się cerkwi czy monastyrów.

Pastor Jakowlew często występuje na 27-m kanale opowiadając jakieś proste rzeczy o paleniu papierosów abortach i innych szkodliwych zjawiskach. Pastor ten ma wadę wymowy i niezbyt sympatyczna powierzchowność. Jego dziwny i zaskakujący krok polegał na używaniu sutanny i krzyża. Prawosławni księża na tym ze 27-m kanale niejednokrotnie ośmieszali ten gest.

Mnie samemu trudno ocenić jak bardzo to pomaga czy przeszkadza w prowadzeniu misji.

Na zebrania swoje Biskup Jakowlew przywołuje ludzi potrzebujących wyzdrowienia.

Stara się bywać na wielu miedzy kościelnych zebraniach i kiedyś trafił na końcową uroczystość poświęconą peregrynacji ikony MB Częstochowskiej. Potwierdził tym samym, ze nie ma żadnych kompleksów. Dziwił się tylko, ze nie dopuszczono go do komunii świętej.

Osobiście zetknąłem się z nim trzykrotnie.

Pierwszy raz na spotkaniu z prezydentem Juszczenka w Doniecku, drugi raz w Mariupolu, (wspomniana uroczystość peregrynacyjna) i trzeci raz u pastora Zajcewa, gdzie występowała ze świadectwem - kazaniem, małżonka mera Kijowa Alina Aivazova.

 

Kazanie Aliny

 

Do spotkania u prezydenta jeszcze wrócę, natomiast kazanie Aivazowej chce omowic teraz.

Okazuje się, ze Biskup Jakowlew próbuje zarejestrować samodzielna centralna organizacje protestancka w Kijowie i korzysta z pewnych doświadczeń a być może nawet finansowego wsparcia ze strony mera Czernowieckiego.

Oboje Czernowieccy ściśle współpracują z charyzmatykiem Sunday’em. To Afrykańczyk, któremu udało się zebrać wspólnotę składającą się z 10 tys. parafian. Ponoć drugiej takiej nie ma w Europie.

Kto wie co przyświecało idei zaproszenia Aliny do Doniecka. Zapewne nie małą role miały osobiste ambicje Pastora Jakowlewa. W komitecie organizacyjnym był tez wspomniany Biskup Jurczyk.

Motywem głównym kazania biznesmenki (Alina jest dyrektorem Prawex Banku z kolektywem 100 tys. pracowników), było pragnienie, by kapłani współpracowali i szanowali siebie i by wzajemnie ze strony wiernych otrzymywali oznaki czci. Taki sobie ekumeniczny monolog.

Do dyskusji zaproszono i mnie. Zbór Zajcewa na ulicy Kujbyszewa przypomina stylem nasze polskie modernistyczne kościoły, toteż gdy dano mi mikrofon zacząłem od takiej remarki. Potem pochwaliłem śmiałą kobietę za jej występ i zaprosiłem do siebie do Makiejewki. Na koniec poskarżyłem się na władze które niechętnie dają ziemie pod kościoły, podczas gdy prawosławne cerkwie nie maja z tym problemów. Jako przykład dałem Kramatorsk gdzie mer miał skomentować starania katolików słowami: „Was tu nie było i nie będzie, póki ja żyję”. Gdy zapytałem publiczność retorycznie, (ponad tysiąc ludzi z różnych kościołów), czy mer Kramatorska nie prorokuje czasem swojej rychlej śmierci publiczność wybuchnęła śmiechem i oklaskami. Potem był wspólny obiad dla pastorów i księży. Drobniutka kobietka zmieniła strój w międzyczasie na sportowe ubranie, posiedziała krotko „gruchając z biskupem Jurczykiem i z Jakowlewem, potem swemu ochraniarzowi dala kilka tysięcy grzywien, by za nas zapłacił(jedliśmy w luksusowej kafejce) i pojechała z nim na lotnisko.

Ponieważ na obiad wiózł mnie kuzyn biskupa Jurczyka na jego limuzynie a mój samochód pozostał u pastora Zajcewa poprosiłem Jakowlewa żeby mnie tam podrzucił. Zrobił to chętnie bo miał już w samochodzie greko-katolickiego dziekana, ojca Wasyla Panteluka. Przypadkowo spotkaliśmy Biskupa Menjoka, który z pastorem żartował jak stary kumpel. Okazuje się, ze pastor ma u siebie luksusowa saunę i biskup tam bywał. Porozmawiali o możliwym wystąpieniu greko-katolickiego Biskupa w zborze Jakowlewa i pojechaliśmy dalej.

 

Toksykomania – Jakowlew- Juszczenko

 

Jedna z popularnych akcji jakie wspólnie propaguje Doniecka Rada Kościołów jest walka z rozpowszechnieniem środków para-narkotycznych takich jak tramadol w aptekach i kioskach.

Proceder przybrał skale komercyjna. Jedynym obwodem, który propaguje w sposób legalny uzależnienie toksyczne jest właśnie Donbas i było dość milo patrzeć na skonsolidowane akcje wielu kościołów protestanckich, prawosławnych kijowskiej jurysdykcji i katolików w tej sprawie. Któregoś roku nawet miał miejsce marsz protestu ulicami miasta.

Najsilniej jednak grzmiał w tej sprawie Jakowlew, który nie omieszkał wystąpić na spotkaniu z prezydentem Juszczenka na pamiętnym zebraniu biurokratów wszystkich szczebli z całego obwodu w lipcu 2005-go roku.

 

Nowe Pokolenie - Torez

 

Kościół Jakowlewa ma swoje początki w Torezie.

Największą świątynią tej denominacji jest ciekawie usytuowana niedaleko dworca autobusowego nad stawkami.

Długi i obszerny budynek z niebieskim dachem i marmurowa ściana dla niektórych ludzi asocjuje się raczej z jakąś hurtownia niż kościołem, tym nie mnie w każdą niedziele w samo południe widzę tłumy samochodów zaparkowanych wokół świątyni i wielka ilość parafian, którzy tam uczęszczają.

 

Centrum w Gorłowce

 

Gorłowka ma opinie „świętego miasta”. Nawet w czasach sowieckich istniało tu wiele wspólnot religijnych a obecnie one po prostu kwitną jak grzyby po deszczu. Wspólnota Nowe Pokolenie znalazła sobie jeden z najlepszych lokali w mieście, arendowała kinoteatr Ukraina. Można było często zauważyć ich reklamki na miejscowym kanale telewizyjnym i na big bardach. Trochę informacji  o ich życiu zaczerpnąłem od mego parafianina Andrzeja, który jakiś czas przyjaźnił się z dziewczyna, która była członkiem tej wspólnoty. Andrzej chodził tam regularnie, a gdy mu napomknąłem, ze pora by i ona przyszła do nas choć raz, niczego nie wyszło. Może chłopak się krępował naszej skromnej kapliczki i niemrawych obrzędów, być może po prostu ambitna młoda wspólnota nie daje szans swoim adeptom próbować poznawać inne wyznania.

 

Dima i Łarysa z Makiejewki

 

Co do chęci współpracy i otwarcia na inne wyznania członków wspólnoty Jakowlewa mogłem się przekonać poprzez obcowanie młodej pary z Toreza. Dima i Łarysa  obecnie mieszkają w Makiejewce. W maju 2007 roku, po kilku nieudanych próbach współpracy z Nadirem i kierownictwem makiejewskiej wspólnoty Słowo Życia otrzymałem od Rodiona, koordynatora Rady Kościołów (reprezentował on wtedy Kościół Boży) kontakt z Dima. Porozmawialiśmy przez telefon a potem spotkaliśmy się w dzień przyjazdu Aliny w zborze pastora Zajcewa. Wymieniwszy kilka zdań ustaliliśmy, ze trzeba się spotkać koniecznie.

Ja akurat kleiłem koperty z zaproszeniami na Trojce Świętą i on mając czas pomagał mi w tej robocie. Tymczasem korzystając z pięknej pogody do mej kapliczki przychodziła duża ilość bezdomnych z prośba o kubek zupy. Dima chętnie się zajął młodymi włóczęgami i nawet kilku ewangelizował. Wrócił z ogromnym pragnieniem podjęcia tych prób na stale i ja tylko go w tym utwierdzałem, bo jak się mu przyznałem byłem w dzieciństwie w tej „grupie ryzyka”. Moglo się tak zdarzyć, ze spróbowawszy alkoholu albo narkotyków nigdy bym się z tej zależności nie wyrwał.

Dimie obcowanie ze mną przypadło do gustu i na moje zaproszenie na święto Piotra i Pawła, co zbiegało się z moimi urodzinami, przyprowadził do naszej kaplicy cala swoja wspólnotę. Jego małżonka Larisa poprowadziła wszystkie śpiewy w ten dzień a Dima głosił kazanie. Ja kierowałem całością tak, by udział gości upiększał Msze święta nie zmieniając ducha liturgii katolickiej. Charyzmatyczne śpiewy sprawiły, ze Msza święta przypominała mi liturgie oazowa. Nawet modlitwę wiernych Dima poprowadził w stylu charyzmatycznym, co jak mi się zdaje i jego parafianom i moim przypadło do gustu. Od tej pory grupa około 6 osób regularnie dyżurowało w ciągu tygodnia od 10-tej do czwartej karmiąc biednych. Dwie osoby w międzyczasie się wykruszyły ale cztery z różną częstotliwością chodzą nadal.

Często przychodzą ze swoim chlebem makaronem i ziemniakami.

Wracając do historii pastora, to mimo młodego wieku, około 30-tu lat, w swojej wspólnocie ma on tytuł Biskupa, co jak sadze trochę inaczej jest rozumiane niż u nas (bez splendoru, tytułów honorowych i zewnętrznych ozdób). Jego wspólnota ma tytuł Piotra i Pawła. Zbierają się w Domu Kultury niedaleko od nas. Ma trójkę dzieci. Za plecami kilka lat nadużywania narkotyków. Głównym motywem jego działalności jest leczenie innych od zależności, w która sam wpadł. Jego zwolennicy to głównie szczerze nawróceni narkomani.

W trakcie kazania zgodnie z moja prośbą próbował uczulić moich parafian na potrzebę służenia takim ludziom, bo w nich tez jest Chrystus i nieśmiertelna dusza. Byłem trochę rozczarowany, bo nie opowiedział niczego z tych osobistych faktów jakie opowiadał mi prywatnie. Może uznał, ze moja publiczność tego nie zrozumie i nie zaakceptuje. Opowiedział historie z czasów gdy mieszkał w Torezie, nie miał pracy i był bardzo biedny. Przeżył w te dni wielka radość ze znalezienia banknoty dwurublowego. Za jedna grzywnie kupił chleb a druga sobie zostawił na potem. Na klatce schodowej tego dnia spal chłopczyk, który poszukiwał krewnych. Był głodny i miał przedziwne oczy wypełnione błękitem. Dima był zdziwiony jak udało się chłopcu przeniknąć poprzez szczelnie zamknięte żelazne drzwi klatki schodowej późnym wieczorem, kiedy są one zamykane. Nie zganił go ani nie wyrzucił. Podzielił się chlebem i odprowadził przybłędę do tej miejscowości, do której ten się wybierał. Serce jego zalała radość z uczynionego dobra, tak jakby sam Jezus zagubiony w świątyni zagościł w jego domu.

To brzmiało jak przypowieść o wielu zagubionych ludziach, którym pomagając sami sobie czynimy dobro.

 

Jurij z Chanżonkowa

 

Jurij był narkomanem z dużym stażem. Na szyi przerywana linia wokoło ma wytatuowany krąg, który kończy się rysunkiem nożyc i napisem: linia rozcięcia. Są tatuaże i na rękach. Widywałem je latem, gdy przychodził lekko ubrany. Opowiadał mi o swoich licznych chorobach i o uzdrowieniu, a także o szoku jaki wywołało jego nawrócenie. Niektórzy sąsiedzi do dziś się go boja, bo był bandyta. Ja natomiast przekonałem się do tego dobrego człowieka na tyle, ze jako jedynemu spośród gości oddałem klucze, które on sam wstawiał, gdy poprzedni zamek się popsuł.

Gdy któregoś razu wspólnie z prawosławnym kapłanem Petrakowem malowaliśmy ikonę MB Ostrobramskiej Jurij wszedł na gore do pracowni i z zadowoleniem patrzył na prace komentując, ze sam to lubi robić.

Mam wrażenie, ze jest jednym z liderów wspólnoty, bo często jeździ w teren po całym obwodzie a czasami nawet na Zachód Ukrainy. Parę razy zdziwiony jego nieobecnością dzwoniłem mu i wtedy on się tłumaczył, ze jest w delegacji, w imieniu wspólnoty. Nie wątpię, ze wykorzystywany jest do składania świadectwa i ze może ono być silnym elementem misyjnych akcji w podróżach pastora Dimy.

 

Georgij

 

Georgij wygląda młodo. Ma posiwiałą gęstą bródkę i trochę sepleni, bo wyleciały mu przednie górne zęby. Niewiele opowiada o swojej przeszłości. Lubi czytać gazety, mieszka obok nas, jest najbardziej punktualny. Lubi też gawędzić i składać świadectwo o swoich byłych chorobach i cudownym wyleczeniu. Jeszcze więcej opowieści snuje o różnych podarkach jakie zesłał mu los, zwłaszcza o meblach jakie mu podarowali znajomi i o wideo. To był szczyt jego marzeń i ktoś ze współbraci mu je podarował, tymczasem ktoś inny marzył o meblach i owszem on oddal mu swoje.

Taka typowa protestancka stylistyka myślenia i mówienia w kategoriach cudu o zwykłych sprawach. Faktem jest ze dostatek, nawet w takich małych rozmiarach jest rozpatrywany w kalwińskiej mentalności jako znak bożego błogosławieństwa.

 

Anna

 

Historia życia Anny podobna nieco do przygód Jurija.

Ona jako pierwsza wolontariuszka zjawiła się w naszej parafii. W międzyczasie znalazła sobie małżonka i odbyła się kościelna ceremonia w Domie Kultury tam gdzie zbierają się protestanci.

Na jakiś czas po ślubie znikła. Nie porzuciła jednak podjętej misji i pewnego razu gdy popsuł nam się zlew przyprowadziła ze sobą męża, który zna się na hydraulice.

Pewnego razu wyznała, ze bardzo jej się podoba dyżurować, bo w naszej parafii jest mila domowa atmosfera i...cisza.

Trochę byłem zaszokowany taka pochwala.

Tym niemniej byłem wdzięczny, ze zauważyła i dodała mi przez to animuszu.

Takie wrażenie miałem ja sam gdy zaczynałem pracować w Makiejewce. Czas przytępił te odczucia. Bogu dzięki ono powraca.

Nie mały udział w tworzeniu tej atmosfery, czy w odtwarzaniu maja moi współbracia charyzmatycy. Ciekawe, ze często widząc jakieś prace w ogródku przy domu chętnie się w nie włączają i Annę widzę na przykład przy pracach porządkowych w kaplicy.

Ona z moimi parafianami zżyła się harmonicznie.

 

5.    Kościół Boży

 

Muszkietowski Cmentarz – Pastor Włodzimierz

 

W zborze Pastora Włodzimierza byłem zaledwie dwukrotnie. Mieści się on nie daleko ronda na tzw. Motelu czyli na granicy Makiejewki i Doniecka. Tam co miesiąc odbywają się spotkania Rady Kościołów województwa donieckiego. Nie mam jeszcze wyrobionej opinii, do jakiej konkretnie denominacji zaliczyć kościół Boży ale z zachowania pastorów wnoszę, ze to również odmiana zielonoświątkowców.

Włodzimierz ma wygląd inteligentnego, umiarkowanego człowieka z lekkim poczuciem humoru, stabilnego znającego miarę. Nie odbiega to od obrazu pastora Kościoła Bożego, którego napotkałem w Artiomowsku.

Świątynia Włodzimierza to wielkich rozmiarów Dom Kultury, który jest w trakcie remontu.

Roboty jak wnoszę z wielkiej ilości materiałów budowlanych w hollu trwają. Kościół niewątpliwie posiada sporo pieniędzy i wedle słów pastora Leonida, prezbiterianina jest to amerykańska denominacja.

 

Bracia w Charcyzsku i w Ilowajsku

 

W ramach „wielkanocnego transu” w 2007-m roku natrafiłem na niewielki lecz bardzo zadbany domek kościoła Bożego w sąsiednim Charcyzsku. Zajęcia prowadził młody diakon, który się bardzo zaciekawił i ucieszył moja wizyta. Dal nawet telefon wspólnoty w Makiejewce i wyjaśnił, ze znajduje się ona w mało widocznym miejscu nad stawkami poniżej stadionu.

Grupa kobiet i dziewcząt około 7 osób byli podobnie nastawieni do mnie i chętnie pokazywali albumy ze zdjęciami, które przedstawiały życie wspólnoty.

Diakon obiecał mi złożyć wkrótce wizytę ale z nieznanych mi przyczyn do niej nie doszło.

Troszkę wcześniej tego samego dnia, poszukując baptystów w Illowajsku natrafiłem na dom modlitwy, który zorganizowano w pomieszczeniu na parterze 4 piętrówki w pobliżu poczty. Dwie osoby sprzątały terytorium wokół domu i tytułując się bratem i siostra krotko pogawędziły ze mną w podwórku.

Gdy zapytałem o imię pastora i kontakt z nim odpowiedziano mi ze przyjeżdża dwa razy w tygodniu z Gorlowki. W poszukiwaniu adresu weszliśmy do środka pomieszczenia, które przypominało raczej klasę lekcyjna. Były tam polki z książkami. Głównie śpiewniki i biblia. Obejrzałem sobie ich literaturę. Pieśni były dwujęzyczne angielsko-rosyjskie. Próbowałem znaleźć znajome motywy ale nie znalazłem.

Tymczasem początkowa nieufność stopniowo znikła i po pól godziny obcowania rozstaliśmy się jak dobrzy znajomi. Dali mi nie tylko adres w Gorlowce lecz również w Charcyzsku. To właśnie dzięki tym dwojgu starszych ludzi zapoznałem się z Charcyzska młodzieżą.

 

Sasza w Artiomowsku

 

Dom modlitwy u Saszy na wjeździe do Artiomowska, dobrze usytuowany i gustownie urządzony przypomina zbór w Charcyzku. Tam miało miejsce pastorskie spotkanie w Adwencie 2005-go roku.

Po raz pierwszy i jedyny spotkałem tam Pawła, kaznodzieje Adwentystów.

Tam również zastałem małżonkę Saszy i córkę.

Tego dnie Sasza obiecał mi, ze odwiedzi kościół na Boże Narodzenie i ze przyprowadzi zespół złożony z dzieci.

Swoja obietnice Sasza wypełnił. Ja niestety spóźniłem się. Tego Bożonarodzeniowego wieczoru był trzaskający mróz. Nic dziwnego, ze nie doczekali się mnie.

Potem wielokroć Sasza zapraszał mnie do siebie w gościnę a nawet na nocleg ale nic z tego nie wyszło. Ja ciężko zachorowałem. Leczyłem się do końca 2006-go roku a w tym czasie na moje miejsce przybył ks. Aleksander, który jak już wspominałem ugrzązł całkowicie w pracach budowlanych i temat ekumenizmu ucichł w tym mieście, przynajmniej gdy chodzi o stronę katolicka.

O sobie pewnego razu Sasza opowiedział ze był wykładowcą, ze interesował się trochę religia, zwłaszcza gdy jakiś czas mieszkał na zachodniej Ukrainie. Zdaje się kogoś z dzieci ochrzcił u greko-katolikow a potem znalazł dla siebie nowa misje. Zakończył w Kijowie szkole biblijna i pracuje jako kaznodzieja od kilku lat. Zaczynał zdaje się w Slowiansku i otrzymał te placówkę jako pierwszy projekt misyjny.

 

Rodion

 

Rodion to pastor z jurysdykcji Jakowlewa czyli ruchu Lediajewa.

Byl tzw. Press-sekretarzem tego kosciola jak rowniez Rady Kosciolow. Wywiazywal sie umiejetnie ale gdy tylko jego opinie zaczely wybiegac poza ustalone ramy Jakowlew go zwolnil a Rodion zaczal tworzyc i rejestrowac wlasna wspolnote domowa. Symptomatyczna historia. Zapewne w podobnych okolicznosciach Jakowlew odszedl od Lediajewa. Sa to gorszace poniekad historie ale gdzies tam daleko przypomina mi to powstawanie roznych regol w lonie kosciola katolickiego. Ktos w lonie Zakonu Franciszkanskiego lub Karmelickiego postanowil „zreformowac” zakon i powstawala nowa galaz: Bracia mniejsi, kapucyni, karmelici Bosi. Nasi protestanci przechodzac z jednej denominacji do drugiej rzadko traca swoj charakter i pozostaja wierni pewnym niepisanym dogmatom i schematom.

 

6.    Pięćdziesiątnicy

 

Pastor Solowiow w Słowiansku

Na moje swiateczne pozdrowienia pastorzy reagowali roznie.

Przedziwne listy nadchodzily ze Slowianska. Pewnego razu ze wspolnoty zielonoswiatkowcow przyjechala do Makiejewki cala delegacja. Spedzilismy troche czasu w kaplicy, potem byla herbatka na plebanii. Umowilismy sie ze za jakis czas ja przyjade z rewizyta.

Zabralem ze soba parafianke ze Slowa Zycia, ktora po drodze opowiedziala mi, ze pastor ktory mnie zaprosil jest bardzo szanowany w miescie i bardzo ortodoksyjny. Potwierdzila, ze takie zaproszenie to duze wyroznienie dla czlowieka z innej denominacji. Uprzedzila, bym sie solidnie ubral i sama w ten dzien zrezygnowala z makijazu.

Pol dnia spedzilismy odwiedzajac rozne budynki miedzy innymi centrum rehabilitacji narkomanow i alkoholikow gdzie leczylo sie ponad 20 osob oraz szkole biblijna, ktora choc na przedmiesciach to jednak robila wrazenie. Trzy 3 pietrowe oddzielnie stojace budynki to mial byc sierociniec. Wladze jednak nie daly licencji wiec w budynkach odbywaja sie kursy dla przyszlych pastorow, cos w rodzaju seminarium.

Pastor opowiedzial mi historie swej wspolnoty. Oto 7 braci, ktorzy byli na przymusowych robotach w Niemczech powrociwszy stamtad przekazali miejscowym wiare, o ktorej dowiedzieli sie wlasnie przebywajac na wygnaniu. Nie bylo im latwo. Kazdy kto byl w niewoli byl inwigilowany przez sluzby specjalne tym niemniej z kazdym rokiem grupa wierzacych rosla i budynek, ktory powstal w latach 70-tych robi wrazenie. To dwupietrowy kolos na 400 miejsc siedzacych. Maja swoj autobus ktory przywozi wierzacych z centrum. Na wieczorna modlitwe posrod tygodnia zebraly sie moze dwie setki czyli polowa miejsc byla zajeta.

Zaspiewalem na poczatku po koreansku Ariran i ludzie niespodzianie wstali jakby w tej melodii wyczuwajac podniosly modlitewny ton. Mialem sukces zapewniony. Opowiedzialem kilka historii z misyjneho podworka i wezwalem do tego by sie przyjaznic bez wzgledu na denominacje. To ze mowilem poprawnie moglem sie przekonac, gdy ludzie wychodzac ze zboru podawali mi cieple dlonie w uscisku a nawet wreczali ofiary.

Parafianka ze Slowa Zycia tez mi pogratulowala. Choc zapowiadalo sie niezle do kolejnychspotkan ekumenicznych nie doszlo

 

Nierejestrowani w Szachtiorsku na Moskiewskiej

 

      Najbardziej tradycyjnych zielonoswiatkowcow napotkalem kilkakroc w Szachtiorsku. Rowniez na przedmiesciach. To ludzie, ktorzy uparcie sie nie rejestuja choc nastapily lepsze czasy dla wierzacych. Z opowiesci pastora ze wspolmoty Slowo Zycia wiem, ze do dzis pilnie przetrzegaja kanonow w ubraniu, nie uzywaja koszulek z krotkim rekawkiem, nie maluja powiek warg ani paznokci i bardzo sie obrazaja na tych wspolbraci, ktorzy odeszli do Ulfa Ekmana i sa duzo bardziej liberalni.

 

Zajcew w Doniecku – Chrystusa Zbawiciela

 

Najbardziej imponuje mi rozmiarami i ksztaltem swiatynia zielonoswiatkowcow na ulicy Kujbyszewa w Doniecku. Architektura przypomina polskie kosciolu z lat 80-tych a nazwa prawoslawna katedre w Moskwie. U Pastora Zajcewa odbywa sie wiele miedzykonfesyjnych spotkan zwlaszcza spotkania pastorow. To u niego bylo niegdys spotkanie z „bracmi antiochijskimi” z lona Baptystow, ktorzy zaproponowali, by na Ukrainie stworzyc siec parafialna, ktora by pokrywala kazdy rejon i kazda wies, bez wyszukiwania sytuacji konfliktowych. Wspolnie zbieramy informacje gdzie nie ma jeszcze zadnej wspolnoty i obejmujemu troska pomagajac tym, ktorzy czuja sie na silach by tam pojsc i sluzyc.

Pastor na wyglad 50 latek przystojny szpakowaty z poczuciem humoru. To on rowniez do siebie zaprosil malzonke mera z Kijowa, ktora bardzo grzecznie wypowiadala sie o koniecznosci wspolpracy pastorow miedzy soba.

 

 

 

7.    Kosciol Rema

 

Charyzmatyk Gorbaczow – Kromka Chleba

 

Biskup Gorbaczow, czlowiek wysoki i gruby opowiedzial o sobie, ze pochodzi z zielonoswiatkowcow lecz prowdzi charyzmatyczny ruch w lonie wspolnoty pelnej Ewangelii i jest czlonkiem ruchu Prezbiterianskiego. Troche to mocno zagmatwane jak dla mnie ale takie to juz sa te koscioly protestanckie. Najprzedziwniejsze fuzje roznych denominacji sa tu mozliwe czasem ze wzgledow strayegicznych czasem materialnych. Biskup Gorbaczow ma u siebie kilku narkomanow i prowadzi z pomoca wspolnot z Wielkiej Brytanii akcje „kromka chleba” dla biednych.

Opowiedzial przedziwna historie z dziecinstwa gdy wolano go do tablicy i osmieszano jako wierzacego. Jego mama tez byla osmieszana i sadzana przed sadem kolezenskim. Paradoksalnie publiczny osad dokonywal sie w poteznym budynku Domu Kultury, ktory pastor Gorbaczow wykupil i urzadzil w nim zbor.

Ma w swej jurysdykcji 7-miu pastorow w okolicy. Zgodzil sie wyglosic okolicznosciowa mowe w mojej malej kapliczce na uroczystosc Trojcy Swietej w 2007 roku.

 

8. Armia Zbawienia

 

O istnieniu Armii Zbawienia na Donbasie dowiedzialem sie w trakcie spotkan Rady Kosciolow na ktore regularnie przychodzil pewien „oficer” w mundurze swej wspolnoty. Prowadzil sie bardzo skromnie i byl jakis mocno spiety i zakompleksowany. Probowalem go do siebie zaprosic ale bezskutecznie. Ponoc sa na Donbasie juz ponad 10 lat.

Czym sie zajmuja jakos nie bardzo zrozumialem. Widac bylo, ze maja jakies trudnosci takze natury materialnej.

 

9.    Prezbiterianie

 

Jedyny Prezbiterianin jakiego spotkalem na Donbasie to pastor Leonid. Z zawodu inzynier. Cale dorosle zycie spedzil w Kazachstanie i posmierci rodzicow powrocil do Makiejewki. Probowal w swym mieszkaniu stworzyc wspolnote nawet ja zarejestrowal ale widac bylo wyraznie ze nie ma pomyslu jak spowodowac jej wzrost. Widzac ze mu sie nudzi czesto go zapraszalem na wszelkiego rodzaju parafialne uroczystosci. Chetnie przemawial i gral na gitarze. Niewatpliwie czlowiek utalentowany ale tez zlamany zyciem. Zona jako pretekst do rozwodu oglosila fakt odejscia Leonida Z Prawoslawia. Dzieci pozostaly w Almaty, on sam przyjal role pustelnika.

Mielismy zawsze wspolne tematy. Odjezdzajac pozostawilem mu swoj laptop, bo wiedzialem ze o takim marzyl.