Wybierz swój język

"Puste ręce wnoszę Przed Twój Nieba Tron

Mannę z nieba ześlij w duszę mą!"

 

Niedawno napisałem krótki tekst " Znoszony kapłan". Tytuł oddaje całą pustkę mego wnętrza i wyglądu zewnętrznego. Owszem jedno i drugie mi do twarzy i pewnie niejednego z Was wzruszyłby mój sierotowaty wygląd i styl, jakiego nikt nie spodziewa się spotkać ani w Polsce ani tym bardziej w "Rodzimej Europie". Już nawet w Charkowie pewien nowy kapłan ujrzawszy mnie załamał ręce. "I to ma być Wiśniewski?" – zawołał. Zdawało mu się, że moje "cięte” teksty wychodzą spod pióra Schwarzenegera czy Stallone. Nie tak. Zaszczute zwierzętko też gryzie i pokazuje pazury, a prawda jest taka, że ja niosąc swój 4 krzyżyk ledwie zipię i wkrótce naprawdę nie będę miał co w gębę włożyć, choć kto mnie zna bliżej wie, że jadam mało.

 

 

Od ponad miesiąca utrzymuję się jedynie z "karty visa" i mam zamiar wyliczyć moje wydatki aby tym samym podziękować każdemu Białostoczaninowi i innym przyjaciołom w kraju i zagranicą za wsparcie mojej skromnej misji na Wschodniej Ukrainie na Donbasie.

Mój rozkład dnia jest taki:

codziennie dwie msze

9.00 Makiejewka

15.00 w parafiach dojazdowych.

 

 

  1. Babcie Polki.

Raniutko o siódmej jako pierwsza do kaplicy w Makiejewce zjawia się pani Wanda. Ma prawie 80 lat, ale trzyma się dzielnie.Syna jedynaka zabiła milicja w wieku 28 lat za odmową pracy w agenturze. Od tej pory Wanda słabo słyszy i prócz polskich modlitw mało co pamięta i rozumie w nowym świecie. Msza jest o 9.00 ale jej to nie przeszkadza ma bezpłatny przejazd trolejbusem, więc siada o takiej porze, kiedy mały tłok i duza częstotliwość jazdy. Potem zjawia się pani Cezia . Sucha jak wiórek. Prócz kościoła nie cieszy Ja żadna rzecz na świecie. Gdy chorowała, woziłem jej Pana Jezusa do domu.Wtedy płakała jak dziecko: "Ja chcę do kościoła" . Cezia jest gdzieś z Chmielnickiego tak jak większość parafian albo z Winnicy ( wspomniana Wanda z Białorusi), jeszcze dwie siostry Irina i Maria z Grodzieńszczyzny, podobne z wyglądu i światopoglądu do Cezi takie sobie "zasuszone tercjarki" …Ze Lwowszczyzny pochodzi pani Jadwiga , ona najlepiej zna polski język i musi się zjawiać o ósmej piętnaście bowiem ona właśnie prowadzi różaniec. Krótko po niej zjawia się pani Józia - sierota. Chwali się , że oboje rodzice zginęli podczas represji lat 30-tych. Miała wtedy roczek i jak zwierzatko tułała się z miejsca na miejsce.Dziwi się ,że zachowała życie i nieustannie za to dziękuje Bogu. Jest biedna jak wszystkie przedtem wymienione panie, więc cieszy się , że blisko domu jest przystanek trolejbusowy i może codziennie być w kościele bezpłatnie.

W tym awangardowym klubie jest też pani Wiera czyli Wieronika. Mieszka w Doniecku ale do znaku Makiejewka ma 100 metrów bo miasta na Donbasie są posklejane tak jak w Polsce na Śląsku . Weronika zna większość polskich tradycyjnych pieśni kościelnych , koronki, litanie i modlitwy na pamięć ! I nie potrafi czytać ani jednego polskiego słowa. Uczyła się z broszurek zbiorowych po polsku ale Cyrylicą, bez niej nie udałobysię żadne śpiewanie … ma talent. Wstaje codziennie o czwartej rano , z godzinę czyta po kolei wszystkie wspomniane broszurki , o szóstej pije herbatę i siada na trolejbus by zjawić się razem z Wandą.Jej funkcja w parafii to... kosz na śmieci, nie pozwala mi tego robic, do dziś nie wiem gdzie się je wyrzuca . Wanda zamiata podwórko , Józia maluje płot, Jadwiga pielęgnuje kwiaty w ogrodzie. Każdy od lat wie, czym tu się zająć i która ławeczka w kaplicy do niego należy.

 

 

2. Chaldejka Ninelli

 

Jest kilka osób, które spóżniają się. Mają na to powody. Pani Ninelli Assyryjka, jest obywatelką Gruzji, ale 20 - dolarowa emerytura to za mało by jechać do Kijowa i w konsulacie wyrobić sobie paszport i wrócić do domu. Mieszka tu , bo tu pracował jej mąż , znany stomatolog, dyrektor polikliniki. Ich syna narkomana i boksera zamordowali dilerzy, przed którymi nie rozliczył się w porę, miał 40 lat i był podobny do mnie. Z tej przyczyny pani Ninelli nazywa mnie synem, przynosi mi jego osobiste rzeczy i gotuje ulubione potrawy. Bolą ją stawy, a jednak chodzi prawie codzień . W niedzielę jako ostatnia odmawia Modlitwę Pańską po aramiejsku, bo to ojczysty dialekt assyryjczyków, więc słyszę co tydzień mowę Jezusa tak jak niegdyś w Taganrogu, gdzie również kilku parafian było rodem z Iraku.

 

 

3. Bracia Azerowie

 

Spóżniają się również "Azerbajdżanie". Tak nazywam rodzinę Dżafarowych pomimo , że tylko mąż pani Ludmiły pochodzi z Baku. Dzieci urodziły się tutaj , przyjęły chrzest i inne sakramenty w naszej kaplicy, bo to ich dom od czasu, gdy zaczęli ciężko chorować i szukali ratunku w kościele. Mały 12-letni Ramil ma wrodzoną wadę serca i w każdej chwili może umrzeć , niedawno ciśnienie spadło do zera i utrzymywało się przez tydzień 120:0.Cała parafia się modliła i na dzień Zwiastowania przyszedł sam do kościoła . To mój najleprzy ministrant. Kto przeczyta niechaj się modli.

Starszy 18-letni Rustam jest charyzmatykiem. Od czasu kapucyńskich rekolekcji nie wypuszcza Biblii z ręki i choć dyżuruje na stacji paliwowej, to po nocnej zmianie zamiast do domu, jedzie do kaplicy.

 

 

4. Niemcy, „Grecy”, etc...

 

Jedzie tu również Niemka pani Dozia.

Pewien greko-katolik Zdebski, którego 80 krewnych mieszka w USA. Pani Ania z odległej o 15 km dzielnicy Objedinionnoje. Niemka Ola podobnie jak Rustam charyzmatyczka i podobnie jak on ciężko pracuje , bo pracuje na hucie, też potrafi po nocnej zmianie przyjść do kaplicy "z poślizgiem" a jednak. Mamy tu "małego rycerza" . Pan Mikołaj z "Chłodnej Bałki" – rodem z Przemyśla. Niedawno odszukała naszą kaplicę pani Krystyna rodem z Pabianic. Po sąsiedzku też mieszka pan Ryszard Zieliński charyzmatyczny "wódz Polaków Donbasu" i to by byli wszyscy parafianie , których widzę na codzień w malutkiej (7 na 5) kaplicy w półmilionowym mieście .

 

 

5. Ile kosztuje kaplica...

 

Makiejewka z racji na "rozrzutny styl" budownictwa ma terytorium większe od Warszawy, więc tym bardziej dziwi fakt , że do dziś nie znalazło się tu lepszego i większego kawałka ziemi dla licznych skądinąd katolików drugiego co do wielkości miasta w tym województwie Donieckim. Męczymy się już teraz od duchoty i mały Ramil Dzafarow może "umrzeć z pobożności", jeśli się "coś nie zmieni". Ja sam mam pamiątkę z Rosji "astmową alergię na ambrozję". Nie wiem co się jeszcze może zdarzyć, bo latem upały powyżej 40-tu stopni i gęste powietrze od wyżarów z huty, kopalń i koksowni.

Mamy propozycję wykupić plac z budynkiem rozmieszczony w sercu miasta, ale kosztuje 60.000 dolarów. Tym czasem na moim koncie tyle, co "kot napłakał".Jeszcze nie dawno było 12.000 zł., a teraz już tylko 2.000. W ciągu miesiąca wyczerpałem lwia czesc kapitału, gromadzonego od dobrych ludzi prawie rok czasu. Co się stało ? Brak intencji, brak zastępstwa, by jechać za granicę "na żebry", brak czasu by "siedzieć w internecie" i zsukać sponsorów przyczyńł się do ekstremalnej biedy.

 

 

6. Parafie dojazdowe

 

Wydaje najwiecej na parafie dojazdowe.

W Jenakijewo, gdzie zwrócono kościół, na wstawienie okien poszło 5.000 grzywien czyli ponad 4.000 zł. Trzeba to było zrobić, bo ludzie strasznie marzli zimą i malutka parafia bł. Teresy Kalkuckiej topniała "w oczach" z powodu grypy i innych chorób . Pieniądze dał ks. Biskup choć sam ma nielekko i niedawno powiedzial mi z desperacja, ze „nie ma maszynki do robienia pieniedzy” gdy mu wspomnialem jak wiele wydatkow czeka nas w Jenakiewo. Do dziś nie mamy ławek choć zamówiłem 10 czteroosobowych , one też mają kosztować ok. 4.000 grzywien czyli ponad 3.000 zł. Wyrąb akacji i topoli, które osłabiały fundament i szpeciły podwórko kosztował mnie 2.000 grzywien i to już płaciłem z mego konta. Nowe pokrycie dachu, który cieknie, dla ratowania tynku sypiącego się na głowę - 50.000 grzywien. Skąd brać? NIE WIEM! A przecież to tylko początek wyliczanki. Co miesiąc na benzynę tracę około 800 grzywien. 500 płacę księgowemu, bo Ukraina wprowadza "europejskie wymogi" podatkowe i trzeba się wiele nachodzić , by nie zamknięto i nie nakładano mandatów na moje parafie.

Wymieniłem tylko 2 moje parafii, a przecież jeżdżę jeszcze do Artiomowska i Gorłowki , tam też są spore wydatki, nie zwrócony kościół i plac pod budowę. Artiomowsk to największa kopalnia soli w byłym ZSRR, więc apeluję o pomoc do Bochni i Wieliczki. Gorlowka podpisała umowę o zbrataniu z Gliwicami, więc bpowi Wieczorkowi i świeckim władzom Gliwic sięktmami. Umowę sfinalizował miejscowy biznesmen potomek tatarskiego książeckiego rodu, który marzy, by w Gorłówce powstała mała replika kościoła Mariackiego i aby hejnał tutaj grany był w całości jako znak, że Polska przebaczyła Tatarom ( biznesmen pochodzi z sąsiedniego Krymu) i nie ma już między nami wojny!

Tak oto w "drugie święto" na Wielkanoc padając z nóg … od bieganiny świątecznej , pojąłem całą swoją marność i słabość wobec czekających na mnie wydatków i spraw. Pojąłem, że sam sobie nie poradzę i czas opisać moje troski i przypomnieć numer konta , które za miesiąc najpóźniej dwa będzie zupełnie puste i chcąc nie chcąc jak mówiła moja mama "trzeba będzie iść na kraj świata " jak koziołek matolek z Bajki Makuszyńskiego szukać szczęścia w innych sprawach.

 

 

Ks. Jarek Wisniewski – Donbas – Ukraina Wschodnia

 

 

P.S. Gdy kończyłem pisać rozległ się dzwonek i weszli trzej chłopcy, którzy od lat "stołują się” na parafii. Mój poprzednik ks. Ryszard odnalazł, narmił i wymył kilkunastu nieletnich toksykomanów. Mieszkają po sąsiedzku w lukach , piwnicach lub na strychach . Przychodzą według "swojego grafiku" i on mi też pasuje. W dzień bywam poza miastem a nocą gotuję dla nich zupę z ryżu, kaszy i surówek. Piekę też dla nich małe chlebki w pastetniku. Do środku wkładam rybkę. Ta "nocna jadłodajnia " jest najtańszym projektem. Ryż kosztuje 3 grzywny, tyle samo kasza gryczana , podobną cenę ma groch i ryby, sałatki z papryki, kapusty ,które przynoszą parafianki , 5 kg mąki – 10 grzywien…takich zakupów starcza na tydzień, resztkami żywię się sam. Dzieci powiadają , że gotuję smacznie, ale pewnie mowia tak z grzeczności albo też dlatego, że są naprawdę wygłodniałe i zaszczute.

Na Sachalinie pokochałem aborygenów, narkomani są podobni. Powoli się z nimi utożsamiam. Dziś jak narazie (jest 8 wieczór) odwiedziło mnie 7 osób . O czwartej rano przyszła 19-letnia blondynka z "wilczą wargą" Oksana. Mieszka z bezrobotna mama i ślepą babcia , przyprowadziła 10-letnią Julię z warkoczykiem. Julia była tu po raz pierwszy, ale wiem, że będzie chodzić często. Dałem im po dwie "babki wielkanocne" , 4 jajka i tyle samo jabłek i poszedłem spać dalej. Wieczorem, gdy pisałem, zjawili się trzej chłopcy nieznani mi z imienia. Nie lubię i nie potrafię wypytywać ich cokolwiek. Jeden 15-letni blondyn z rozbitym nosem, drugi ciemnowłosy 18-latek ze spuchniętym policzkiem kuśtykający, na głowie trwałe ubytki włosów, jakby po uderzeniu młotkiem. Bywa trzeci - humorysta , chudy w długawych ubraniach jakby ze starszego brata. Potem dwaj 8-latkowie "Kasper" i "Mikrob" . Wszyscy 7-mioro silnie pachnący klejem. Zimą pomagali mi odśnieżać, teraz pomagają pani Józi malować płot, Jadwidze pomagają w ogrodzie. W Gorłówce zbudowaliśmy wspólnie Golgotę. Więc jest o co się bić.

 

- - - - -

 

Poświęcenie i gorliwość misjonarzy to nie wszystko. Aby ich dzieło misyjne mogło przynosić owoce potrzebne są pieniądze. Dlatego zwracam się z prośbą do wszystkich, którzy wchodzą na tę stronę - wspomóżcie moją pracę misyjną.

Oto numer konta:

79 1500 1344 1113 4010 0139 0000
KREDYT BANK S.A.
II Oddzial KB SA w Białymstoku

Jarosław Wiśniewski
ul. Targowa 10/3
87-510 Skrwilno


Wszystkim ofiarodawcom najserdeczniej dziękuję.
Niech Wam Bóg błogosławi!