Wybierz swój język

Sachalin to największa wyspa Dalekiego Wschodu w granicach Rosji. Województwo Sachalin obejmuje jeszcze 50 innych wysp, zwłaszcza Kurylskie, a obszar województwa obejmuje z północy na południe 1000km, ze wschodu na zachód 30-200km. Teren jest sejsmiczny i wulkaniczny. Najtragiczniejszy dla Sachalinu był rok 1995, kiedy to w trzytysięcznym Nieftiegorsku zginęło 2000 osób. Północna część Sachalinu jest słabo zaludniona, ale bogata w złoża naftowe i gaz. Tam też zaczyna się historia katorgi i katolicyzmu. Więźniowie pierwsi eksploatowali węgiel, który ma unikalne walory na tym terenie i wydobywa się go metodą odkrywkową. Symbolem Sachalinu dla miejscowych Aborygenów jest niedźwiedź - obiekt kultu.

Rdzennymi mieszkańcami Sachalinu byli Ajnowie, których sowiecka władza usunęła w latach 40-tych XX w. i przesiedliła na Hokkaido. Spośród państw kolonialnych pierwsi na Sachalin przybyli Chińczycy i Japończycy. Japońska nazwa Sachalinu – Karafuto - znaczy ,,Chiński ląd”. Mandżurska nazwa Sachalin znaczy ,,Czarny ląd”. Na tych terenach bywali też kupcy z Europy, a także różni odkrywcy.

 

”Katolicki Sachalin”

 

Parafia katolicka na Sachalinie ma swe początki w czasach katorgi. Pierwszy kościół powstał w 1897 r. w starej stolicy Sachalinu, Aleksandrowsku, kolejny kościółek wzniesiono na prywatnej posesji francuskiego misjonarza w Korsakowie w latach 20-tych XX w. Jużno-Sachalińsk, nowa stolica Sachalinu Południowego, doczekał się nowego dwupiętrowego budynku w 1932 roku, wzniesionego dzięki wysiłkom krakowskich bernardynów. W tymże roku Sachalin otrzymał status missio sui iuris. Czwarty kościółek Sachalinu wzniesiono również w latach 30-tych w Chołmsku i jest to jedyny ocalały budynek kościelny z czasów japońskich. W 1938 roku Sachalin otrzymał tytuł prefektury apostolskiej Karafuto.

W 1948 r. ostatnich misjonarzy deportowano do Polski. Prefekt apostolski zmarł w 1956, a kościoły w Korsakowie i Jużno-Sachalińsku zamieniono na obiekty publiczne, jak szpital i biblioteka. Nowi gospodarze nie dbali o budynki i , jak większość budowli przypominających ,,czasy japońskie”, uległy one zrujnowaniu pod koniec lat 60-tych. Kościół w Aleksandrowsku dotrwał jako kino ,,Majak” do końca lat 70-tych.

 

Odrodzenie przyszło z Korei

 

Ludzie przechowywali w swych sercach wiarę i pamięć o misjonarzach. Pragnienie posiadania kościoła wzbudzili w nich młodzi misjonarze z Korei: o. Jakub, o. Alfons, o. Laurencio. Wznieśli oni malutką plebanię na obrzeżach miasta i urządzili w niej kapliczkę dla parafian, którzy przyjeżdżali tu raz w tygodniu autobusem parafialnym na niedzielną Mszę św. Pragnienie posiadania własnej świątyni w centrum miasta wzmagało się zwłaszcza w miarę, jak zaczęły pojawiać się liczne zbory protestanckie oraz katedra prawosławna.

Księża zwrócili się w 1995 roku do autora projektu prawosławnej świątyni z prośbą o zaprojektowanie również kościoła katolickiego. Jednak władze miejskie nieoczekiwanie odmówiły przyznania obiecanej działki tłumacząc, że tam powstanie japoński konsulat. Inny plac wymagał wysiedlenia wielu ludzi; byłaby to zbyt kosztowna operacja. Temat wrócił dopiero po 3 latach, tzn. po odjeździe misjonarzy z Korei.

Doświadczenie misyjne i niezwykły talent oraz nieprzezwyciężona wola chorego na raka kości kolejnego kapłana, o. Benedykta Zwebera, zdecydowały o tym, że początek budowy wyznaczono na jesień 1999 roku. Uzgodniono cenę 700 tys. Dolarów - ks. Benedykt zobowiązał się taką sumę wyprosić u amerykańskich sponsorów, zwłaszcza u władz zakonnych. Szacunek dla chorego kapłana, jego poprzednie niezwykłe dzieła w Korei złożyły się na nieoczekiwany w tym zakątku Rosji sukces. Pewną rolę odegrała też obecność wielu obcokrajowców zaangażowanych w projekt eksploatacji naftowego szelfu.

 

Testament Ojca Benedykta

 

Latem 1999 roku choroba ks. Benedykta przybrała ostre formy - udał się on na leczenie do USA. W dziele budowy biskup Mazur pomógł określić wielkość świątyni, poprosił, by dołączono do projektu chór i wieżę, które to elementy amerykańscy misjonarze niezbyt chętnie widzą jako zbędny wydatek. Zwyciężył argument biorący pod uwagę rosyjską mentalność, która wymaga większego szacunku dla tradycji i sztuki, np. pragnienie słuchania muzyki organowej.

Długi pobyt ks. Benedykta na leczeniu, brak odpowiednich pozwoleń i niepewność co do środków finansowych zablokowały możliwość rozpoczęcia budowy w terminie. W maju 2002 r. ks. Benedykt przywiózł z Lourdes kilka kamyków pod kościoły Sachalinu. Budowa ruszyła 6 czerwca.

18 marca 2001 r. budowę zwizytował biskup Jerzy Mazur. Wmurowano kamień węgielny. Telefonicznie ks. Biskup omówił z o. Benedyktem szczegóły wystroju wnętrza, a także spotkał się z zarządem firmy budowlanej i architektem. Ważne też było wystąpienie biskupa Mazura przed kamerami telewizji. Już wtedy istniały obawy, że piękna świątynia może wywołać mieszane reakcje wśród mieszkańców wielowyznaniowego Sachalinu.

Trudności specyficzne dla Sachalinu to przede wszystkim sejsmiczność i izolacja. Na tej wyspie nie ma ani jednej ceglarni, a więc cegły dostarczano przez prom z Chabarowska. Materiał do prezbiterium w taki sam sposób docierał z Korei. Ikony przybyły drogą lotniczą z Moskwy i Irkucka. Tabernakulum - z Krakowa koleją i promem. Budowa nie odbyła się bez przeszkód: w jej trakcie spłonęła część dźwigu budowlanego. Trzy dni po poświęceniu kościoła tajfun, który dokonał zniszczeń we Władywostoku, dotarł na Sachalin i zalał piwnice, narażając na kolejne koszty i opóźnienia prac wykończeniowych.

Poświęcenie kościoła stanowiło dla wielu niespodziankę. Z radością trzeba przyznać, że nikt nawet o tym nie marzył, by uroczystość odbyła się według zamiaru ks. Benedykta w dzień odpustu Wniebowzięcia NMP. Młodzież z Dalekiego Wschodu do godziny trzeciej w nocy myła okna i podłogi, przewoziła i ustawiała ławki z fabryki mebli. Budynek pachniał farbą. Wszędzie panował wielki entuzjazm narodów. Włączyli się w to dzieło dosłownie wszyscy. Trzej klerycy i młody kapłan z Madrytu przygotowalii oprawę liturgiczną. Diakon i akolita z Elbląga pomagali siostrze Robercie organizować śpiew. Do chórzystów dołączyły 3 młode japońskie misjonarki. Koreańskie siostry i kapłani układali kwiaty według sekretów sztuki ikebany.

 

Historia kołem się toczy

 

Historię budowy i poświęcenia zarejestrowała kamerami ekipa z Nowosybirska, a także dwie miejscowe stacje telewizyjne. Wieża kościoła, pokrycie dachu i piwnice zostały ukończone dopiero na Boże Narodzenie i dopiero wówczas można było powiedzieć z radością i bez wstydu, że jest to najpiękniejszy budynek sakralny na tej odległej wyspie. Jeden z misjonarzy niemieckich, który spędził na Sachalinie 20 lat, napisał książkę pod znaczącym tytułem Sachalin wyspa samotników.

Dziś, po 3 latach pobytu tutaj, mogę potwierdzić, że tak jest. Półmilionowy Sachalin nadal nosi na sobie smutne piętno katorgi. Dziwny monsunowy klimat, śnieżne zimy, bliskość kilku granic i niepewność co do państwowej przynależności prowincji sprawiają, że życie tutaj nie jest łatwe. I dlatego właśnie zadziwia i raduje jak kontrast z historią ten cudowny budynek. Nazwaliśmy go spontanicznie kościołem trzeciego tysiąclecia. Mamy nadzieję, że te tysiąclecie będzie dla Sachalinu lepsze i że ten kościół będzie sprzyjać tworzeniu bardziej ludzkiego oblicza tej dziwnej ziemi.

Teraz, gdy piszę ten tekst, nadal jestem pod wrażeniem „nagonki” na katolików. Zrobiono nam wymówkę, że używamy starego tytułu w nazwie naszej apostolskiej prefektury Karafuto. Piszę w dniu, gdy Kościół wspomina japońskich męczenników Pawła Miki i towarzyszy. Chciałoby się opowiadać tylko dobre rzeczy o Rosji, w której zdarzył się ten „sachaliński cud”, dla sprawiedliwości trzeba wyznać jednak, że gdy w okresie międzywojennym w całej Rosji Kościół „wił się w konwulsjach”, to właśnie dzięki „japońskiej okupacji” kilkudziesięciu kapłanów z Francji, Niemiec i Polski dało podwaliny zdarzeniom, o których piszę. I dla sprawiedliwości należy przypomnieć, że pogańska Japonia dała swój impuls dla katolików Sachalinu, dzieląc się swymi misjonarzami i nie przeszkadzając im. Wyrazem tego była obecność biskupa Piotra Dzinoszi z Saporro na uroczystościach poświęcenia, tego samego biskupa, który zrzekł się tytułu apostolskiego administratora Karafuto na rzecz biskupa Jerzego Mazura parę miesięcy wcześniej. To również cud - w sposób pokojowy hierarchowie kościelni ponad granicami państw osiągnęli pokój między zwaśnionymi stronami na długo wcześniej niż to pragną zrobić politycy.

 

Epilog

 

Tekst jak widać powstał na początku lutego 2002, na 4 dni przed ogłoszeniem nowych diecezji w Rosji. Atmosfera już wtedy wskazywała, że coś wisi w powietrzu, coś się szykuje i że za ten piękny kościółek przyjdzie słono zapłacić. Nie darowano nam też tytułu Karafuto, z powodu którego nazwano sachalińskich katolików „piątą kolumną” a mnie „japońskim szpiegiem”. Biskupowi Mazurowi wypomina się, że użył tytułu Administratora Prefektury Karafuto z pobudek politycznych, angażując się w dysputę do kogo należą Wyspy Kurylskie.

Nie sposób o bardziej pokrętne, koniunkturalne tłumaczenie tej sytuacji. Intencje Biskupa i Watykanu względem Rosji są jak najbardziej przyjazne i mógł do tego stanu doprowadzić tylko Papież Słowianin. Nikomu na Rosji tak przedtem ani potem nie będzie zależeć. Tło jednak konfliktu jest to samo co na Tajwanie. I tam wymaga się zamiast kompromisu poniżającej pogardy wobec enklawy mającej troszkę odmienną historię od reszty Chin. Odmienność Sachalinu jest jawna, tak jak odmienne od reszty Polski są Ziemie Odzyskane i nie ma co się łudzić, że ta tajemnicza wyspa w czymkolwiek przypomina moskiewską Ruś. Tym niemniej nikt z nas nie kwestionował suwerennych praw Rosji do tego terytorium, wręcz przeciwnie. Rosja sama swoim zachowaniem potwierdza, że ma kompleksy i nie czuje się tu pewnie. Nieznajomość historii to cecha bardzo typowa starych i nowych despotów. Módlmy się i nie ustawajmy. Matka Boża Fatimska tak bardzo martwiła się o Rosję. Niech ta troska przeniknie każdego kto te słowa przeczyta.

 

ks. Jarosław Wiśniewski - Sachalin /7.02.2002/, epilog: 16 kwietnia 2003