Wybierz swój język


Część pierwsza:

Ziemia Zawkrzańska

Zieluń 1588


1. Historia

Pośrodku Osady stały dwa miecze
Podobne do tamtych grunwaldzkich
Tedy szły wojska na Szczytno, Nidzice
Olsztynek i na Lubawę

Ze wszystkich sukcesów jakie dal Grunwald
Dwie niewielkie zdobycze
Ziemia Chełmińska i Ziemia Zawkrzańska
Wrócily na łono Ojczyzny

Tak sie złożyło przedziwnie dla mnie
Na pograniczu „podarków grunwaldzkich”
Toczyło sie moje „bogate” dzieciństwo
Ziemia Chełmińska, Zawkrze, Dobrzyńskie.

Zieluń mieścina na rzece Wkrze
Wiele widziała wydarzeń
To sie wyczuwa: ogromny rynek
Niezwykły brukowany...

Sporo w Zieluniu mieszkało Żydów
Wiec handel kwitł  tu zapewne
Pierwsza wzmianka o tej osadzie
To Batorego czasy królewskie.

Ostatnio miecz jeden zniknął niestety
Ksiądz Proboszcz komentuje smutno,
Ze chyba tak być miało, skoro te miecze
Miały być chytrym komunistów kłamstwem

W czasach wojennych powieszono dwudziestu
Całkiem niewinnych tutejszych Polakow
Krzyż postawiono, gdzie szubienica
A miecze juz potem i trochę dalej.

Jest niedomówień do dzisiaj sporo
W każdej malutkiej polskiej wiosce
Tak samo jak w dalekiej Hiszpanii
Tam temat tabu Wojna Domowa.

Domowa Wojna w Zieluniu i wszędzie
To konfrontacja z bezbożnikami
W każdej maleńkiej polskiej wiosce
Do dziś sie wspomina, stalinowskich katów.

Dręczyli po troszku, systematycznie
Szubienic po wioskach nie było tak wiele
Lecz krew powoli pili u chłopów
Rzecz jasna nie widać ich było w kościele.

Kogo miał na myśli dobry proboszcz
Pisać nie będę, bo to boli dalej
Wspomniałem tylko, bo takie rozmowy
W czasie pobytu w Zieluniu miałem.

Miałem spotkanie po latach czterdziestu
Pol klasy przyszło, by sie ze mną spotkać
Zdjęcia robiliśmy, telefony, adresy
Zbierałem, by był stały kontakt.

W szkole na cmentarzu dużo emocji
Jeszcze więcej w środku kościoła
Nie ma śladu w podworcu starego baraku
Co był szkołą najpierw a potem przedszkolem.

2. Rzęsa

Moje dzieciństwo w agronomówce
Było beztroskim i dobrym czasem
Najpierw mieliśmy niańkę Grochowską
Gdy, zmarła Krysię, starszą pannę

Bywała u nas ciocia Ziutka
Zaledwie lat siedem ode mnie starsza
Bawiła sie z nami rysując w zeszycie
Nie znane mi całkiem rosyjskie bukwy.

3. Kaczki

Tato miał kaczki, no bo agronom
Jest parę zdjęć i widać je na nich
Za szopka pole z ziemniakami
Przed domem troszeczkę kwiatów

Tato miał również drewniane grabie
I z nimi jeździł łowić rzęsę w stawie
Karmił nią kaczki i kury w podwórku
Mieliśmy jak wszyscy zoo malutkie

Kolekcja zwierząt była jeszcze w książkach
Tato miał ich wiele bo był agronomem
Atlas drobiu był moją „biblia dziecięca”
Atlas i stara książka o dinozaurach.

Do zabaw zaliczę gumowe zajączki
Ich uszy gryzłem, bo były smaczne
Lalki siostrzyczki ze szklanymi oczyma
I plastykowe auta z silniczkiem

Lubiłem rysować żołnierzyków
Tato mi kiedyś wystrugał samolot
Nauczył tez robić z gałązek gwizdawki
I zbierać grzyby oraz... jagody

4. Miętusy

Wkra wiła sie obok agronomówki
Weterynaria i duży młyn stary
Pogrążając sie w jego huku i pyle...
Wewnątrz ciekawsko zaglądałem

Ogromne z góry drewniane skrzynie
A do nich worki mocowane z dołu
Szybko jak na rozkaz z nieba
Bialutka zapełniały sie mąką.

Za młynem trawiasta mała plaża,
I zbiegowisko dzieciaków latem
Chłopcy na rzece łowili miętusy
Zamiast wędki widelce i palce...

5. Ptaszki na skarpie

Skarpa tam była cala ze żwiru
A na niej gniazda ptaków przelotnych
Widziałem żółte pyszczki ich dzieci
Do nich rodzice kładli robaczki

Sitowie pamiętam i rwący nurt rzeki
Kamienne dno i żółty piasek
W wodzie kaczeńce żółtego koloru
Nad woda wielobarwne wazki

6. Muszelki

Dalej był most wysoki drewniany
Za jakiś czas zbudowano z betonu
Obok zbierałem na plaży muszelki
Słuchając szepty w uchu jak nad morzem

7. Przedszkole

Przedszkole na podworcu stało kościelnym
Zrobione było ze zwykłego baraku
Dwa pokoje mieliśmy dla zabaw
W trzecim urzędowały panie kucharki

Wszystkie kobiety zwaliśmy ciociami
Jedna, najchudsza mi sie podobała
Żona organisty kierowniczką była
Może sie mylę tak mi sie zdawało

Córka organisty chyba Marzena
Syn Witek, ich dom był za kościołem
Ulica Świętokrzyska, tak sie nazywała
Nie rozumiejąc lubiłem te nazwę

Nasz dom ostatni na Jagiellońskiej
Ma ściany żółte, wtedy był szary
Dach był pokryty eternitem
Plot betonowy z wąskimi szparami.

Pamiętam rynny, pod nimi garnki
Mama zbierała wodę dla kwiatów
Naprzeciw nas mieszkali Olszewscy
U nich pies pogryzł młodszego brata

Sąsiad Zdunkiewicz był weterynarzem
Widziałem kastracje małych świniaków
Psy podbiegały i zjadały skrwawione
Cząsteczki ciała od prosiaczków.

Sołtysem był Soter miał córkę Basie
I syna Heńka starszego ode mnie
Obok sołtysa Pani Wojciechowska,
Której sie zmarło w tym czasie niestety.

Na młynie mieszkał Bodenschatz stary
Nos miał czerwony i długi od wódki
Potem na czas jakiś u nas zamieszkał
Bo sie spaliła drewniana część wioski...

Pamiętam ten domek Bodenschatza
Naprzeciw sołtysa cały drewniany
Pokryty zewsząd trawa wysoką
Skrzywiony jak w dżungli chatka pigmejów

Jeden raz do środka zaszedłem z głupoty
Widząc, ze tato z chłopami tam siedzi
I po raz pierwszy widziałem pijaków
Rechocząc zagryzali wódkę śledziem

8. Wspomnienia z Rypina

Nawiasem mówiąc z opowieści mamy
Gdyśmy mieszkali jeszcze w Rypinie
A ja miałem roczek chodzić nie umiałem
Gdy siedli w parku znikłem na chwile.

Chodziłem dotąd tylko na czworaka
Lecz w krzakach siedzieli mężczyźni
Gdy mnie ujrzeli pokazując butelkę
Do swej kryjówki zwali skutecznie

Tato nie pojął co sie ze mną stało
Lecz kiedy ujrzał, ze sam chodzę
No to sie wcale nie gniewał na pijaków
Cieszył, z pierwszych moich kroków.

9.Pierwszy maja

Bardzo lubiłem pierwszego maja
Bo sie nasz Zieluń wtedy dekorował
Lubiłem też miecze grunwaldzkie
I piękny niewielki park nieopodal

Lubiłem w parku dzikie róże
Jabłuszka dzikie, bo malutkie
I drzewa, z liśćmi białymi od spodu
Jak piołun pachnące, lubiłem je wąchać...


10.Tunele

Przed domem był płytki rów trawiasty
Chodziło się po mostku z betonowej rury
Gdy byłem mały to do niej wchodziłem
To były moje dziecięce przygody

Były tunele również ze śniegu
Rok sześćdziesiąty dziewiąty
Ogromne zaspy a my w nich jak krety
Bawiliśmy sie w pancernych w czołgu...

11.Młyn

Podobna rura była koło młyna
Można się było czołgać pod ulicą
Lubiłem w tych czasach patrzeć na niebo
I słuchać jak slupy „padają” i bzyczą

12.Sosny i maślaki

Za Olszewskimi był lasek niewielki
Sosny co każdy rok miały gałęzie
Nowe na czubku i niewiele większe
Od przedszkolaka czyli ode mnie

Tam zbieraliśmy z tatą maślaki
Czasami kurki można było znaleźć
Trafiały się rydze chociaż dużo rzadziej
Królicza kapustka i listki szczawiu.

13.Nasz las

Dalej gdy idziesz na Lubowidz
Był las dużo wyższy z jagodami
My mieszkaliśmy najbliżej tego lasu
Wiec on był „nasz”, tak go zwałem.

14.Rowerek

W przeddzień Komunii dostałem rowerek
Składak malutki więc na nim „latałem”
Gdy powracałem z góry lubowidzkiej
To mnie chrabąszcze w twarz uderzały

15.Klucze

Za młynem tez było wysypisko
Na nim znalazłem kiedyś portmonetkę
I inne skarby nieocenione
Dobrze, ze było to moim sekretem

Obok przystanku w starych drewnianych
Domkach co miały korytarz na wylot
Spotkałem skrzynie z setkami kluczy
Nie wiem po co komu, taka wielka ilość.

Jakiś kolega mi to pokazał
Mieliśmy kluczy pełne kieszenie
Rodzice widząc takie zabawy
Lubili sobie na nas pokrzyczeć

Inne zabawy to w chowanego
Każdy to dzieciak zna niewątpliwie
To za firankę, to za wersalkę
Lub do innego całkiem pokoju

Lubiłem też bawić sie w przebierance
Wyciągaliśmy rodziców ubrania
I tańczyliśmy włączając płyty
Przedpotopowy adapter z radiem.

16.Maciejewski

Pan Maciejewski w centrum wioski
Chudy łysawy i w okularach
Uczył mnie grac na akordeonie
I miał pianino w swoich pokojach

Czasami zabierał mnie on do szkoly
By mi pokazać jak chór śpiewa piosenki
Jeszcze wciąż byłem przedszkolakiem
A już do szkoły zaglądałem chętnie

I zazdrościłem starszym od siebie
Oni sie uczą a ja wciąż w przedszkolu
Lubiłem pana Maciejewskiego
Nie polubiłem ja akordeonu

17.Cmentarz

Z okna szkolnego cmentarz widoczny
Osnuty legenda, miał kilka pieczar
Ze jest na  rynek stamtąd przejście
Zmyślali koledzy baśnie o tunelu

Takie podziemne i rzeczywiście
Na starym i przestronnym rynku
Był jakiś domek zadaszony
Który jakoby na cmentarz wiódł

18.Figurka

Był klomb w Zieluniu a na nim figurka
Tak postawiona bardzo ciekawie
Że cały plac zdominowała
Jakby królowa naszej Osady

Gdzieś w lesie w Nowym Zieluniu,
Była jakaś kapliczka z obrazem
Nigdy nie widziałem, lecz opowiadali
Że jest cudowny, bo Maryja płacze.

19.Pieniądze

Tam właśnie obok figurki z Osady
Na skraju chodnika kolo przedszkola
Dostrzegłem leżące 20 złotych
Najpierw podniosłem, odniosłem z powrotem

Myślałem sobie, że je ktoś położył
I zaraz wróci, żeby sobie zabrać
Na wszelki wypadek o swoim odkryciu
Pobiegłem powiedzieć zadziwionej mamie

20.Krysia i pasjanse

Pamiętam wysoki domek na górce
Taka przedwojenna sobie kamienica
A obok niej prywatna piekarnia
I smaczne bulki posypane cukrem

Pani Ładewska staruszka krawcowa
Była nasza niańka, gdyśmy byli mali
Pamiętam gorący piecyk  z metalu
Singera maszynę z miękkim pedałem.

Krysia kulawa stawiała pasjanse
Jej mama pobożną czytała książeczkę
Krysia zgryźliwa i zła jak osa
Jej mama dobra i cicha jak myszka...

Porządek w tym domu był wzorcowy
Pamiętam zapach ich sypialni
Obrazy Jezusa nieznane mi z domu
Stare książeczki, czerwona lampka.

21.Całuję rączki

Tam naprzeciwko na górce pan mieszkał
Okrągłe okulary, nazwisko nieznane
Mą mame staroświecko natrętnie zaczepiał
„Całuję raczki” w ślad za nią mawiał

22.Górka

Z tej górki już widać było nasz domek
Chodziłem ulicą sam do szkoły
Smutek pamiętam, opuszczenie
Rodzice jacyś wyobcowani.

Jeden rok zanim poszedłem do szkoły
Mama zrodziła nam brata Czarka
Kłopotów przybyło chyba w tym czasie
Może juz były pijaństwa, draki

Ja nie pamiętam dlaczego poczułem
Pierwszy raz, jakby dom nasz wystygł
Potem pojąłem że tato zazdrosny
O byle kogo do mamy sie czepiał.

23.Komunia

Komunia była piękna, pamiętam
Mówiłem jakieś wierszyki z pamięci
A mówiąc dokładniej jąkałem się strasznie
Bo zapomniałem dużą część tekstu

24.Spowiedz

Gdy była spowiedź, to pioruny biły
Ja pojechałem na dużym rowerze
Chciałem powiedzieć księdzu szczegóły
A cos ważnego zapomniałem z wrażenia

Ta ważna sprawa to była gumka
Na lekcji z religii ja pożyczyłem
Podobała mi sie oddawać zwlekałem
Gdy zwrócić chciałem, to się wstydziłem.

25.Tonę

Mogłem utonąć we Wkrze razy kilka
Pamiętam siedziałem jak w łódce podwodnej
Wokół w zwolnionym tempie wodorośle
I rybki pływały jakbym byl w akwarium

Wyciągnął mnie Witek syn organisty
Innym razem zima sam wyszedłem z przerębla
Kilka dni potem z tata stojąc na moście
Patrzyliśmy w dół na ten straszny otwór  

Tamten przerębel, zrobili rybacy
By ryby łowić i by dać im powietrze
Ja tylko pamiętam, ze bardzo płakałem
Ze ktoś sie dowie i ze sie rozzłości

Tymczasem ojciec był dla mnie dobry
I bardzo czuły jak nigdy przedtem
Ten dzień coś dla mnie do dzisiaj znaczy
Walki o życie przypadek pamiętny.

26.Trucizna na szufelce

Tato miał jakieś swoje problemy
Kiedy czasem na kogoś sie złościł
Z krzykiem zasiadał na duży rower
I późno wracał chyba nietrzeźwy

Kiedyś wysypał obiad na szufelkę
A najpierw polał jakimś preparatem
Groził ze to zje, lecz nie mówił po co
Mama twierdziła, ze to była trucizna.

Pamiętam także przewrócone meble
Pobite wszystkie naczynia na kuchni
Oraz jak skrobiąc ziemniaki mój tato
Sam do siebie szeptał: „niusia”, ”córuś”, ”synku”,

27. Praga

Przez nasza wioskę szły czołgi na Pragę
Miałem pięć latek rok sześćdziesiąt osiem
Szły zabijać ludzi, lecz ja im machałem
Ogłupiony filmem o czterech pancernych.

28. Księżyc

Gdy Armstrong lądował na księżycu,
Nowy telewizor mieliśmy w domu
Rodzice wieczorami oglądali koncerty
Z Kołobrzegu, Sopotu i z Opola

Rozbudził mnie tato podekscytowany
Lato było chyba, bo spal bez pidżamy
Wleciał do pokoju mojego, rozbudził
Krzycząc, że człowiek ląduje właśnie...

Z programów jakie pokazywano
Pamiętam „Duch Hopkirka” i Mikulskiego
Stawka co większa jest niż życie
I mnóstwo innych głupawych programów.

Co mądre było to pewnie Grechuta
I Magda Umer z „przeprosinami”
Skaldowie, i wiecznie Czerwone Gitary
Lecz najfajniejsza Ewa Demarczyk.

Było prócz tego kino we wiosce
Takie na kółkach, siedzieliśmy w środku
O czym był film już nie pamiętam
Ale śpiewali o „wierzbach płaczących”.

Był tez z piosenek znany motyw
O kosmonautce i Gagarinie
I refren pamiętam o Walentynie
I w okularach... starym księżycu

Z dziecięcych bajek Koral-gola
Bardzo pamiętam i Puchatka
Ale najlepszy mi sie wydawał
Niemiecki dziadek z białą bródką.

Refren był: „Dziadku drogi dziadku
Nie chcemy jeszcze spać...”
Tak śpiewał głos w ekranie
Do snu polskie dzieci kładł...

29.Żabka w szaliczku

Wtedy tez, dziwne miałem widzenia
Czy raczej dziecięca grała fantazja
Widziałem jak żaba łazi po pościeli
I ze ma na szyi niebieski szalik

Inne widzenia związane z komunią
Boga szukałem w każdym cieniu w oknie
Książeczkę bialutka od deski do deski
Czytałem codziennie bardzo pobożnie

Były widzenia zmarłych z okolicy
Mama mnie brała na różne pogrzeby
Pierwszy, gdy zmarła ciocia Kossowska
Pamiętam z Zielunia kilku nieboszczyków

30.Grochowska

Pani Witkowskiej pamiętam grobowiec
I słowa mamy, ze „dzieci lubiła”
Obok jej domu chodziłem po mleko
Wiec, bym sie nie bal tak mi mówiła...

W tych czasach zmarł stary weterynarz
Widziałem jak leżał bez trumny na stole
Miał zawiązaną chustka szczękę
Oraz bezwładnie leżące dłonie

Zmarła zona Karola, mężczyzny grubego
Córkę pamiętam chyba z przedszkola
Zmarła również młodo Józia Grochowska
Moja opiekunka z rak swojego ojca.

Jak było naprawdę trudno dziś zgadnąć
Czy warto wierzyć legendom i plotkom
Mówili, ze mocno ja tato uderzył
A ona dostała wylewu do mózgu

31.Szkola

Chyliński na drugim końcu Zielunia
Jakiś miał wypadek i wklęsłe czoło
Milutka miał żonę a synek ich Janusz
Był moim najlepszym kolega w szkole

Krzyś Rzeszotarski, pamiętam wysoki
I jeszcze pamiętam smutna Renatę
Miała troszkę piegów i bladą cerę
Blond włosy całkiem inne niż mama

Pani Sokołowską pamiętam ze szkoły
Naworskich naszych częstych gości
Obu kapłanów, Pani Remiszewska
Jej syna pamiętam podwórko i dom

Mile wspomnienia mam ze spektaklu
Pokazywano nam teatr kukiełek
Dobrze pamiętam to był Pinokio
I strugający dziadek Dżepetto

Potem był film „Pan Wołodyjowski
W Sali gimnastycznej na dole
Z zapartym tchem patrzyłem siedząc
Na materacu, w kucki na podłodze.

Moja klasa była na piętrze
Naprzeciw był sklepik z bułkami
W drugiej klasie zmieniliśmy salę
Ławki były z kałamarzami.

32.Kościół

Że to parafia Nepomucena
Długo pamiętałem, bo słyszałem często
Opowieść o spowiedniku wiernym
Co umrzeć wolał, nie zdradził sekretu

Kościół miał tytuł Przemienienia
Jakoś umknęło to mojej uwadze
Pamiętam freski kościelne dokładnie
Chrzest Pański, Ostatnia wieczerza

Wielki połów w zakrystii po lewo
Wejście na ambonę, balkoniki na wejsciem
Ołtarze boczne a także ten dzień pamiętny
Gdy wprowadzono soborowy ołtarz

Pamiętam ławkę z lewej strony
Trzecia od końca w niej siedziała mama
Kaplan stal jeszcze plecami do ludzi
Ministranci wtórowali mu dzwoneczkami

Dym kadzidlany się unosił
Słońce padało na ołtarz przez okna
Obraz przedstawiał rzekę Wełtawę
I długi ceglany most króla Karola

Pamiętam dobrze, jakżebym zapomniał
Dzieciństwo moje takie niezwykle
I tych sąsiadów bardzo pobożnych:
Anie Zdunkiewicz z bialutkim warkoczykiem.

Pamiętam starszego kolegę Mariana,
Rozmowy, ze pójdzie do Seminarium
Młodszego również pamiętam Janusza,
Co jeździł po podwórku na motorku.

Nowe przedszkole w budynku gminy
Pewnego dziadka co miał Parkinsona
Pamiętam domek katechetyczny
Lekcje religii godzinę przed szkołą.

Kanonik Żebrowski brał dzieci na łódkę
To frajda jakiej nie zapomnę nigdy
Ksiądz Jan, co jeździł bardzo nieostrożnie
On mnie zapisał do ministrantów

Przyszedłem razy kilka na zbiórkę
Gdy ministranci łacinę uczyli
Potem zacząłem opuszczać dyżury
Mama mnie za to mocno zganiła.

Odwiedzałem Zieluń w Ogólniaku
Ciągnęło mnie bardzo do znajomych
Gdy jako kleryk czekałem na święcenia
Marzyłem, że tutaj prymicje odprawie.

Marzenie nie zając nie ucieknie
Przywiózł mnie kolega po wielu latach
On mi dopomógł spełnić marzenie
Powstała myśl o rekolekcjach

Ten wiersz pisany jest jako kazanie
By się podzielić z rodakami
Kawałkiem życia spędzonego tutaj
Na skrawku ziemi zabranej Krzyżakom.

Epilog

Leciałem z tym wierszem prawie trzy doby
Z Taszkientu do Pragi samolot sześć godzin
Jakie to było symboliczne,
Przybyłem do Pragi pierwszy raz w zyciu.

Hradczany widziałem i most Karola
Chodziłem po nim wieczorną porą
Wełtawa w dole leniwo płynęła
A ja pełen szczęścia patrzyłem na nią.

Potem po Śląsku jak w latach studenckich
Błąkałem sie z moim kolega Andrzejem,
Który mi sprawił radość niezmierna,
Bo zabrał z lotniska na Śląsk do siebie.

W Chojnowie miałem krotki przystanek
W Świdnicy w kurii spędziłem chwil kilka
Fasadę katedry obejrzałem z zewnątrz
Potem juz była tylko Legnica...

Postój we Wrocławiu, parafia Stanislawa
Nocleg pod Poznaniem u młodszej kuzynki
W Skorzewie wizyta u ziomka ze Skrwilna
Z nim razem podróż do pobliskiej Piły.

Ten tekst sie przydał, rekolekcje były
Zrobiłem kopie dwieście sztuk w Chojnicach
I sie rozeszło, bo jak mówił proboszcz
Parafian zostało w Zieluniu siedemset.

Wielu pracuje teraz w Warszawie
Sporo dorabia na emigracji
Ktoś w polu pracuje a ktoś przepija
Stare tęsknoty i obecny kryzys.

Plebania w tym czasie była mym domem
Ania Zdunkiewicz nam gotowała
Przywiózł mnie z Chojnic w czwartek brat Piotrek
Była godzina juz jedenasta...

Rozdałem ten wierszyk, to niespodzianka,
Naworscy pytali czy to możliwe
Abym tak wiele z dzieciństwa pamiętał
A ja wciąż sądze, ze wspomnień mam więcej.


Część druga

Ziemia Dobrzyńska – Powiat Rypiński


1.Skrwilno 1379

Skrwilno istniało już w szóstym wieku
Pamięta być może czasy Attyli
I chociaż nie ma świadectw pisanych
Wykopaliska, dowody niezbite
 
Wiadomo, że było tutaj grodzisko
Forteca broniąca okolice
Jest moja wioska tak samo wiekowa
Jak Gniezno, Kraków czy Kruszwica

Że żyli tu ludzie nad jeziorem
By się przekonać pójdźmy na „okop”
Na „szwedzkiej górce” znaleziono skarby
Prócz złota i srebra, czy wieś czego warta?

2. Przeprowadzka

Przywieźli nas tutaj rodzice, z Zielunia
Nie mieliśmy odtąd własnego domu
U cudzych ludzi wynajęliśmy piętro
Zajęliśmy na strychu dwa pokoje.

Gospodarzami byli państwo Górscy
Ich starsza córka mieszkała w Warszawie
Młodszy syn Andrzej miał pokój na górze
I z pokoiku sympatyczny balkon.

Nam się dostały dwa pokoiki
Kuchnia malutka z widokiem na kościół
Przez okna pokojów widać milicję
I sklepik nowy u Czachorowskich.

Co się z nami stało, to tylko moje domysły
Tato coś przeskrobał, i bardzo się wstydził
Że teraz nareszcie mieszkamy w „mieście”
Tak wyjaśniali kłamiąc, nam nasi rodzice,


3. Papierosy i bomba

Nie byłem dzieckiem nadzwyczajnym
Owszem pisałem krótkie wiersze
To się trafiło w klasie trzeciej
Sienkiewiczowskie chłonąłem powieści.

Lecz miałem kolegę w jednej ławce
Co mnie namawiał bym z nim pod mostem
Wypalił pierwszego papierosa
I łaził bez celu po manowcach

Inny kolega zabrał na „okop”
Tam puszczał kłębiasty dym uszami
Bomba leżała nie „wybuchnięta”
Myśmy ognisko szykowali.

Bawiliśmy się nią bez sensu
To cud, ze nam nie wybuchła
Pan Bóg miał jakieś plany,
Że złego nie dopuścił.

Jedyne co pamiętam
Że mama w kieszeni znalazła
Pudełko od zapałek
I kilka niedopałków.

Dostałem za to naganę
To poskutkowało
Nie dotykałem tytoniu
Przez całych 10 lat.

4. Cyrki i strzelnica

Na Nowym Rynku cyrk koczował
Strzelnica była po sąsiedzku
Z wiatrówki trafiłem razy kilka
Papierowy kwiat moje skromne trofeum

5. Klub i nasza młodzież

Klub był przy„katoliku”,
W starym parafialnym domu
Co komuniści odebrali księdzu
W nim była kawiarnia, duży stół tenisowy…

Inna rozrywka stadion przy szkole
Mieliśmy klub „Skrwa” Skrwilno, futbolowy
Latem do parku chodzili stadami
Chłopaki grać w siatkę i  piwka popić

Inna rozrywka kąpiele w rzeczce
Lub plażowanie koło basenu
Był tak zrobiony jak zbiornik strażacki
I nieczyszczony zarastał powoli.

6.Krakowiaki

Kółko tancerskie było w szkole
Tańczyć ja wcale nie lubiłem
Nie polubiłem tez partnerki z Mościsk
Miałem w remizie jeden tylko występ

7. Nowy Rynek – remiza

Pierwszego maja lub dziewiątego
Bywały te wiejskie dziecięce występy
Na rynku strażacy mieli ćwiczenia
Gasili na placu opony płonące

8. Sanatorium

Tato wciąż znikał bo mocno chorował
Przywoził z gór nam smaczne syropy
Lubiłem te jego długie wyjazdy
Bo w domu mieliśmy „święty spokój”

Gdy wracał to kaszlał w kółko okropnie
I wymiotował całymi wiadrami
To była ponoć wstrętna gruźlica
Mama w tym czasie cierpiała bardzo

9. Piotrek

Akurat się Piotrek brat najmłodszy zjawił
To była nagroda i niespodzianka
Największe w rodzinie miłe zdarzenie
Najmilsza dla starszych dzieci zabawka.

10. Szpital

Śladem za ojcem ja zaniemogłem
Bolał mnie często nerwowo żołądek
Robiono mi sondy w rypińskim szpitalu
Tam było fajnie jak na koloniach.

Jeden z pacjentów był z domu dziecka
Na imię miał Adrian, mówił kawały
Inny miał nogi bardzo spuchnięte
Jak baloniki grube, straszne.

Lubiłem panie pielęgniarki
Ten szpital to była dziwna przygoda
Zapach pamiętam dziecięcej Sali
A noworodki były tuż obok

Chodziłem sobie niepostrzeżenie
W głowie robiłem dokładne „notatki”
Za parę lat w tym samym szpitalu
Leżał przez miesiąc mój średni brat.

Myślałem o tym do niedawna,
Że brat miał grypę,  ciężki przypadek,
Lecz do młodszego się  ten wygadał,
Że zjadł wtedy dużo tabletek.

Gdy się rodzina wali, nie kocha
To małe brzdące robią głupstwa,
Rodzice o tym mało wiedzą
W swoich pogrążeni kłótniach.

Nie miałem ja wtedy żadnych myśli
Zamknięty w sobie na trzy spusty
Gadałem w środku sam ze sobą
Przyjaźni trwałych nie nawiązałem.

Podobnie też pewnie było z Czarkiem
Był  nadwrażliwy i obrażalski
Łykając tabletki podał nam sygnał,
„Ja tutaj jestem, samotny jak palec”.

Czy takie coś może się zdarzyć w rodzinie
W domu malutkim sześć osób w środku,
Niestety było, bo brat dom nazywał
Nie domem ale przechowalnią.

To piszę tutaj jako memento,
Tak się domyślam, że ten scenariusz
Od nowa niestety ktoś jeszcze
Z uporem maniaka, być może przerabia.

11. Pogrzeb Janka

W tym czasie umarł na Lubiankach
Brat mamy Janek o pięć lat młodszy
Swym zachowaniem być może
Był troszkę podobny do brata Czarka

Wysoki, przystojny, życia ciekawy
Ostry był w słowach, lekceważący
Podobno chciała w nim widzieć księdza
Nasza pobożna położna, prababcia.

Janek się z dziadkiem kłócił bez przerwy
Bo był szalony, lubił zabawy
Miał powodzenie u wielu dziewczyn
Lecz ślub latami odkładał.

Słyszałem opowieść, że z dziadkiem
Kupując motocykl, wybrał najdroższy
Wsiadł nań i odjechał, dziadek zapłacił
Musiał choć był skąpy…

Innego razu w stanie nietrzeźwym
Zaczepiał na drodze jakąś kobietę
Podała chłopaka na milicję
Dziadek znów musiał za to zapłacić.

Poślubił Elżbietę z Piskorczyna
Bardzo ją kochał
Tak sądzę po kilku miłych scenach
Zrodzili dwójkę małych dzieci…

Pił sporo, nogę złamał
Zle się zrastała, cierpiał mocno
Po nocach się szwendał
Późno do domu wracał.

Jest wielką zagadką czemu tak wyszło
Że sobie pętlę powiesił na głowę
Plótł takie głupstwa gdy dziadek umarł,
Że pewnie do niego wkrótce dołączy.

Miała histerię, moja mama
I poprosiła zastrzyk w ośrodku
Nie chciała wierzyć, że on to zrobił
Szukała winnych w osobie wdowy.

Byłem z nią w Lipnie w kostnicy
Miłe z wyglądu widziałem ciało
Włosy kręcone, ciemny blondyn
Zielona koszulka, spodnie czarne.

Na twarzy był uśmiech, żadnej trwogi
Więc się nie bałem wbrew pozorom
Pogrzeb był smutny, babcia wrzeszczała:
„Synku czemuś mnie opuścił?!”

Jan pozostawił wdowę, dwie córki
Potem ich nigdy nie widziałem
Rodzina w smutku tworzyła legendy
Czemu tak młodo życie sobie zabrał.

Czy to pogrążyło mnie w nostalgię
Dość na tym, że miejscem ulubionym
Stawał się oprócz kościoła cmentarz
Chodziłem niemal na wszystkie pogrzeby.


12. Książki

Do książek ciągnęło coraz mocniej
To był dziecięcy mój narkotyk
Że w domu rodzicom nic nie wychodzi...
Nie chciałem przyjąć do wiadomości

13. Ulica Kościelna

Ulica się zwala ładnie: Kościelna
Kościelne wieże widać było z kuchni
I oko w trójkącie z promieńmi, z napisem:
„DOM MÓJ, JEST DOM MODLITWY”

Obok domu placyk, na nim basen strażacki
Tutaj graliśmy w piłkę i troszeczkę w palanta
Tutaj stała jak potem się dowiedziałem
Żydowska synagoga, oto gdzie mieszkałem.

Między kościołem i placem po bożnicy
Naprzeciw był jeszcze posterunek milicji
Komendant Mroczkowski, a potem Słowik
Tu lato spędzały nieszczęsne kuzynki...

Mijaliśmy się pewnie, wiele razy
Może chodziły kąpać się w rzeczce
Tuż za milicją był lat kilka basen
Póki nie zarósł sitowiem i rzęsą.

Na rzeczce była kładka z dwu pali,
Można było przejść za poręcz trzymając
Dosłownie dziesięć minut, i już jestem w szkole
Przed szkołą do kościoła codzień wpadałem.

14. Ministrant

Mama zatroskana, nie dostrzegła zmiany
Jak się wciągnąłem i nawet zła była
Że wciąż poza domem przepadałem
Trwała trzy lata ta „kościelna pasja„.

Ciągnął mnie cmentarz za kościołem
Odwiedzałem pogrzeby, lęku nie czułem
W tym czasie była Komunia Generalna
Z katechizmu powtórka, kolejny egzamin.

Lekcje były po prawo, obok prezbiterium
Naprzeciw zakrystii w pomieszczeniu ciemnym
Uczył nas troszkę kleryk na praktyce
I ksiądz Walesiak, z siwą bujną grzywą.

To dzięki niemu tak pilnie chodziłem
Dzieciom mało trzeba, by kochały Boga
Choć pachniało dziwnie, wiało chłodem
W kościele się jednak czułem jak u siebie,

Lubiłem te starocie: obrazy, rzeźby...
Ławki lubiłem spróchniałe, stare
Intrygowała mnie nawet stęchlizna
Na chór ciągnęło obejrzeć organy

Nie wszystko pojmowałem, jak gdy się tonie
Może tak trzeba, by ta tajemniczość
Wołała do siebie, jak w psalmie się mówi
Głębia choć straszna przywołuje głębię

Lubiłem tę ciszę, chłód i dreszczyk strachu
Potem to zniknęło już w klasie szóstej,
Mieliśmy kolejną przeprowadzkę
Do kościoła daleko, do szkoły tym bardziej.

15. Ulica Targowa

Plus jeden widzę, miałem blisko „okop”
Dom był na Targowej, blisko koński rynek.
Park widać było przez okno tym razem,
W nim wiekowe buki, szlachetne magnolie.

Tuż za nim tartak, z wysokim kominem
Nadleśnictwo i zagadkowy: „pański most”.
Tamtędy czasami do szkoły chodziłem
Mając przed oczyma park, łąki i las.

16. Ulica Bieżuńska

Szkołę powiększono, spędzono wioski
Zamiast dwu aż trzy klasy równoległe
Artysta z Torunia, korytarze upiększył
Z gipsu Mickiewiczowi popiersie wylepił.

Rzeźba wędrowała z piętra na piętro
Na koniec stanęła na samym dole,
W najstarszym szkoły naszej korpusie.
Naprzeciw gabinetu dyrektora.

Czytałem wciąż książek coraz więcej
Bilem tu wszelkie światowe rekordy
Narkotyk wciągał mnie niezmiernie,
Dom na Targowej był bardzo chłodny.

Rodzice wciąż w domu nieobecni,
Każde z innego ważnego powodu
Powoli przywykałem być niepotrzebnym
Od rzeczywistości uciekać w książki.

Kolejne trzy lata strasznego zdrętwienia
I niekończących się domowych sprzeczek
I radość, że wkrótce odejdę na długo
Z domu do Brodnicy do szkoły średniej.

Właśnie w tym czasie polubiłem wioski
Mama chodziła po „gosposiach wiejskich”
Ja jej pomagałem towarzysząc nocami
W tych podróżach, które były jej natchnieniem.


17. Skudzawy – Klepczarnia - Otocznia

Szkoła przy szosie, ostry zakręt
Tuż obok rozwlekła wioska Otocznia
Gdzieś blisko jezioro urszulewskie
I dalej się wije Skrwa nasza malutka.


Klepczarnia wieś dziwna a raczej pustkowie
Pół drogi ze Skudzaw do przepastnych Szuci
Piaszczyste pola, małe sosenki
A także malownicze choć niewielkie brzózki


18. Ruda

Skrwileńskie przedmieścia stąd widać kościół
Wielki plac pośrodku stara remiza i szkoła
Wracając z internatu czasem przejeżdżałem
Z Rypina okrężną, skudzawską drogą

Tutaj w młodości uczyła ma mama
To w jej biografii mało mi znany okres
Jest jedno zdjęcie tam kuzynka Elżunia
Mama i kilka dzieciaków wokół

Jedyne zdjęcie z krótką fryzurą
Potem był zawsze zabawny koczek,
Były też zdjęcia z ogólniaka
Jedno jedyne w gimnastycznych spodniach.

Jak każdy człowiek swe tajemnice
Mama zabrała na zawsze do grobu
Nie wątpię że była ciekawym człowiekiem
Lubiła podróże, i tańce, przygody...

19. Baba

Jest taka wioska co zwie  się Baba
Malutka i całkiem zapomniana
O tym, że jest wspominaliśmy zawsze
Kiedy kolęda się zbliżała

Gdy ksiądz ogłaszał że kolęduje
To czytał z ambony w wielkim pośpiechu
Że pójdzie do Rudy, Baby i Skudzaw
Wzbudzało to zawsze sporo śmiechu

20. Urszulewo

Kempingi piękne, duże jezioro
To jeszcze nasza skrwileńska gmina
Dalej wśród lasów szosa do Sierpca
Drewniany malutki kościółek Wawrzyńca

21. Otocznia

Małe osiedle pośród lasów
Wielu tu żyło niegdyś rolników
Tu z piątej klasy mieszkał kolega
Niestety nie wiem jak się nazywał

22. Zambrzyca

Długa wioseczka na trasie do Blizna
Domki wyłącznie po prawej stronie
Sklep tylko z lewej i figurka
Tam się na Czarnię skręca... na lewo

23. Czarnia

Dwie Czarnie, wioski rozłożyste
Pod lasem śpią ukryte i zapomniane
Duża jest mniejsza tutaj jest szkoła
Mała malowniczo leży nad rzeką

24. Lutocin

Lutocin daleko za lasami
To już cudowne jest Mazowsze
Tutaj szlachectwo otrzymali
I sporo ziemi Tatarzy Krymscy

W drodze na Bieżun do Raciąża
Rowerem tu nieraz docierałem
Niewielki wyczyn, lecz dla mnie to ważne
Nikomu o tym nie opowiadałem.

Zamknięty byłem całymi latami
Teraz otwieram się powolutku
Czy uda się ta wierszowa terapia
Oby tak było, miłej lektury!

25. Chrapoń

Kolejna wioska mazowiecka
Ktoś chrapał pewnie w tych okolicach
Tutaj urodził sie pewien misjonarz
Skowroński Janek Redemptorysta

26. Mościska

W Mościskach wielu mam kolegów
Stańczyki i dwie rodziny Mellerów
Dalej już tylko Rak, tam Błażejewscy
I Mirek Jaroszewski, bardzo poczciwy.

Gdyśmy raz mieli dyskotekę
Ze szkoły wieczorem całą klasą
Odprowadzaliśmy naszych kolegów
Zwłaszcza dziewczęta: Mościska i Rak

Była w tej grupie też powabna Fraszka
Córka samotnej pielęgniarki
Koledzy lubili ja podszczypywać
A potem długo się tym przechwalać.

27. Pietrzyk

W Pietrzyku kaplica a raczej kościółek
Nie wiem czy ma patrona, chyba Jasna Góra
Do tej kaplicy chodziłem na pieszo
Z dzieciarnią na oazie osiem kilometrów

Z tej wioski było jedno powołanie
Chłopiec co spędził długo czasu
W małym seminarium wspólnie z moim bratem
Z dużego odszedł nagle, czym mnie zasmucił

Pan Bóg wybiera kogo zechce
Nie patrząc czy twarz jest ładna
Byle serce w piersiach dobre biło
Uczciwe takie jak u Dawida

To były czasy, że sporo chłopców
Zgłaszało się do księży z naszej parafii
Podobnych kandydatów mieliśmy na pęczki
Wytrwali o dziwo najmniej pewni.

28. Szczawno

W tych okolicach rzeka wpływa
Tak jak Angara do Bajkału
I z drugiej strony się pojawia
Jezioro Skrwilno rzeka Skrwa,

To tutaj wyspa powstała malutka
Na niej mieszkały sobie bobry
Przywiózł je dla nas nauczyciel
Podobno z dalekiej syberyjskiej Rosji

Stąd do zakonu sie zgłosiła Filipska
Koleżanka z mej klasy niespodzianie
Wzrost niewysoki ładne oczy
Zakonne imię przybrała: Jonasza

29. Szustek

Tak wiele razy wędrowałem
Przez Szustek do domu z Okalewa
Ta wioska to było miejsce radosne
Stamtąd już dobrze widać Skrwilno

Tutaj jeżyna najsmaczniejsza
W szkole sadziliśmy las „na Szustku”
Stąd można szybko dojść na „Okop”
I na czwartkowe Targowisko.

30. Szucie

Wioskowa droga kasztanowa
Wita każdego wędrowca
Tedy przez pola dojdziesz na Budziska
Dotrzesz jak zechcesz do Przywitowa

Tutaj na polach raz jedyny
Z naszej szkoły dzieci pewnej niedzieli
Ganiały z pospiechem lękliwe zające
Do rozstawionych w drugim końcu sieci

Krzyczeliśmy głośno na cale gardło
Z sieci je brali chytrzy myśliwi
Wkładali zwierzątka do dużych klatek
Aby odesłać do lasów we Francji

31. Przywitowo

Szkoła zamknięta niepotrzebna
Ktoś dziś tam pewnie sobie mieszka
Dawniej był wuj co jeździł rowerem
I w rowie na długo porzucał beztrosko

Nie wierzył w Boga ani w diabla
Był jednak bardzo dobrotliwy
Dzieci przez czas jakiś do kościoła
Nie puszczał, aż się wystraszył na serio

Przyszła wśród nocy dobra nieboszczka
Ta u której na stancji parę lat mieszkał
„Masz dzieci jeszcze nieochrzczone”
Upominała go ze święcą w rękach

32. Kotowy

W tej wiosce ponoć odstępcy mieszkali
Jak się to mówiło „kociej wiary”
Ktoś tak tłumaczył, że stąd nazwa wioski
A może to były po prostu żarty

33. Zasady

W Zasadach mieszkał kolega ze szkoły
Na pieszo do niego dotarłem
Taka pielgrzymka do tego człowieka
Mi serce jego na zawsze otwarła.

Rodzice też byli dla mnie dobrzy
Tak jakbym był dla nich krewny
Dziś to odbieram jako natchnienie
Wtedy to był wybryk dziecięcy.

Zbyszek wziął wtedy nóż we dłonie
Całkiem poważnie chciał się skaleczyć
I nasza przyjaźń potwierdzić jak w filmach
Poprzez zmieszanie swej i mojej krwi...

Po latach ze Zbyszkiem miałem spotkanie
Jak się odnalazł w polityce
Objaśnił mi lepiej niż ksiądz by to zrobił
Bardzo namiętnie eschatologicznie.

Zrobił zaocznie studia w Toruniu
Był dyrektorem w swej rodzinnej wiosce
Chcieli go dobrzy ludzie do partii
Zapisać na siłę, a on się bronił.

Jako wioskowy człowiek pomyślał
Że mu pasuje być w PSL-u
Tato był kowal i bardzo chorował
Wysoki urzędnik był na pogrzebie.

Zbyszek nie myślał nawet zapraszać
Pan Pawlak pochodził również spod Płocka
Gdy go w Sadłowie pobliskim w kościele
Ujrzała sensacji wygłodniała wioska

Orzekli, że Zbyszek jest w komitywie
Różni oficjele, zaczęli zabiegać o jego względy
Wybrali go szybko do władz powiatowych
A stamtąd na „Olimp” szybko popchnęli.

Teraz nasz Zbysio jest Panem Ministrem
Pomaga księżom na prawo i lewo
Znany jest w Skrwilnie i w obu powiatach
Lubi go Rypin, kocha Brodnica.

W tej samej wiosce mieszkała Małgosia
Kolejna znajoma z ogólniaka
Gdy się dostałem na wyższe studia
Zajrzałem do niej, by się pochwalić.

Wieczorem tam wpadłem jak Filip z Konopi
Mogli mnie przyjąć za zbira spokojnie
Rodzice dobrzy, chociaż pora późna
Przygotowali nocleg dla mnie.

Przygoda niewinna, naprawdę
Do dziś to wspominam ze zdumieniem
Że mogło być tak właśnie po prostu
Że ktoś mógł na noc przyjąć włóczęgę.

Była sobota więc dnia następnego
Poszedłem z rodziną do kościoła
Tam mnie napotkał inny kolega
I pytał czy ślub planuje z Małgosią?

Na imię miał Olek dziś ważna persona
Podobno w Rypinie Pan Prokurator
Małgosia ma męża pracuje w liceum
Oraz dorosłych przystojnych ma chłopców.

34. Stępowo

W szkole w Stępowie się wzruszyłem
Spotkawszy moja powinowatą
Mego bliskiego kuzyna Arnolda
Żonę, na imię miała Magda...

Dzieciakiem w myślach ją nazwałem
Jak wiele takich istot prostych
Które dobroci nie udają
Co nie ukrywają łzy... radości

35. Sadłowo

W Sadłowie bywałem tak jak w Zasadach
Bez celu i często również z noclegiem
Poznałem w czasach ogólniaka
Jak bardzo do takich spotkań tęsknię.

Tęskniłem za ludźmi życzliwymi
Za rodzinnymi spotkaniami
W domu nie było takiej szansy
Tak więc kolegów odwiedzałem.

Najczęściej bywałem u Krzyśka w domu
On również miał w Skrwilnie dziadków
Na mojej starej ulicy kościelnej
Jeżewscy, krewniacy Łukowskich.

36. Świedziebnia

Ze wsi Świedziebnia sporo było
Kolegów w brodnickim ogólniaku
Tutaj mama miała kuzynkę
Lecz odwiedzała nas bardzo rzadko

Kościół tutejszy świętego Bartka
Tam freski w stylu bizantyjskim
Brat mego belfra Biedrzyckiego
Był wieloletnim tutaj proboszczem.

W sierpniu do niego jeździłem
Raz jeden z naszym kanonikiem
Gdy byłem klerykiem białostockim
Na malowniczy odpust wiejski.

37. Okalewko

Do Okalewka parę razy
Dotarłem jak Kolumb jak zwykle rowerem
Czemu ta jazda zdała się odkryciem
Dziś nie pojmuje ale tak odbieram.

38. Zofiewo

Przez Zofiewo krętymi dróżkami
Też sobie wędrowałem czasem
Czy za to odpust da święta Zofia
Nie wiem a tak bym bardzo pragnął.

39. Czerwonka

Odwiedziny u dziadków ojcowych rodziców
Jedyne sianokosy kończyłem lat może dziesięć
Boże Narodzenie przed wielką przeprowadzką
Jedyne poza domem w czasach dziecięcych.

Do Czerwonki jedziesz z Okalewa
Po trasie, która z Mławy  wiedzie
Można przyjechać też z Brodnicy
Na Okalewko przez Świedziebnię

Kto chce z Lidzbarka dojechać Welskiego,
Też można, przez Zieluń i Lubowidz
Tam musisz na Syberie skręcić,
Troszkę po lesie pobłądzić.

Jest z Okalewka kręty asfalt...
Szedłem tu pieszo medytując wioski.
To były moje młodzieńcze pielgrzymki
Próba pojęcia pogardzanej Polski.

Wspominałem dzieciństwo pośród sosen,
Ciągnie wilka do lasu, stare porzekadło.
Miło jest zbierać grzyby i jagody,
To mi z Czerwonki, z Zielunia zostało,

40. Puszcza

Oprócz Syberii była też Puszcza
W moich rodzinnych skrwileńskich stronach
Mieli fantazję nasi przodkowie
Dalej już tylko wioska Sosnowo.

Najbliższa stacja kolejowa
Pewnie zarosła dziś krzewami
Do Puszczy można było dojechać
Z Łodzi a nawet z Gdyni

Tędy wracałem po sądzie z wojska
Z obojga rodzicami pośród nocy
Drogi miękkie od pyłu latem nas niosły
Wzdłuż drogi majestatyczne topole wysokie.


CZĘŚĆ TRZECIA

LEKCJA Z GEOGRAFII:

„WAKACJE POZA DOMEM”


W wakacje tak jak w Zieluniu
Jeździłem wciąż na kolonie
Troszkę siedziałem w Lubiankach,
Mniej u dziadków na Czerwonce.

Pierwsza kolonia we Zdworzu,
To chyba gdzieś pod Radomiem
Pamiętam hymn harcerski
I pieśń „Morze nasze Morze”

1. Grzmiąca kolo Zdworza

Pamiętam Mazowsze cudne i wieczorne ogniska
Pamiętam jak tato przyjechal, i zniknął bez słowa „żegnaj”
Czułem się oszukany, bo jednak tęskniłem za domem
Dostałem dziesięć złotych, do dziś nie wiem po co.

Wysłałem kilka liścików, o tym jak mi się tu wiodło
Że gramy sobie w piłkę i że chodzimy się kąpać.
Był pałac a obok rzeczka, płyciutka, rwąca i chłodna
Pamiętam na Wawel wycieczkę, kryptę, królewskie groby.

2. Południe

Stamtąd wycieczka była daleka
Do starej polskiej stolicy Krakowa
Widziałem raz pierwszy Planty i Wawel
I oczywiście wawelskiego Smoka.

Podziemia zwiedzałem, trumny królewskie
Walczyłem ze strachem i z ciekawością.
Byliśmy jeszcze potem w Wieliczce
Baranów widziałem i  przepiękny… Łańcut

Góry Świętokrzyskie jakoś z daleka
Późnym wieczorem widziałem przez okno
Sandomierz lepiej mi leży w  pamięci
I Kazimierz Wielki troszkę gorzej

3. Łąck - Płockie

Drugie kolonie w Łącku, pod Płockiem i Gostyninem
Małe domki wśród lasu i w dole piękne jezioro .
Na tych wakacjach był konkurs przebierańców
Wycieczki nad jezioro i plażowanie w słońcu

Tam w Łącku pewna dziewczynkę nazywali Jurek
I mi wmawiały wychowawczynie, że to moja sympatia
Miała krótkie włosy, i chłopięce rysy, stąd pseudo
Chyba troszeczkę ja polubiłem, z posłuszeństwa.



4. Księte

Trzeci raz na wakacjach przeżyłem obóz harcerski
Rozbiliśmy się koło Księtego w bardzo gęstym lesie
Pół drogi ze Świedziebni do pięknego Górzna
Tam mieli swój pałac biskupi z Płocka.

Pamiętam jak gwoździe wbijałem w deski
Budując siedzenia w polowej stołówce
Namioty pamiętam i coś niezwykłego
Prawdziwe święcące świętojańskie robaczki.

Pamiętam jeszcze taki szczegół głupi,
Jak chłopcu pewnemu z ust wypadła gumka
Która on żuł dość długo w buzi
I nie mógł odnaleźć pośród krzaków

Ja odnalazłem i pierwszy raz w życiu
Włożyłem do ust cudzą zabawkę
Dziś bym tego nie zrobił, były czasy takie
Gumę żuć mogły dzieci bogatsze…

5. Borowy Młyn

Czwarte kolonie kaszubskie we wiosce Borowy Młyn
Jeździliśmy stamtąd do Słupska i zbieraliśmy grzyby.
Był tam tez film indiański, „Ostatni Mohikanin”
W filmie tym jako chłopiec, scenę narodzin widziałem.

Na tych koloniach mieliśmy jak zwykle stare prycze
Rozłożone w malutkich klasach na pierwszym piętrze
Pani była milutka, ściskała dzieci jak mama
Byłem tez mocno zazdrosny, kiedy mnie omijało.

Kościółek w tej wiosce malutki, z kogutkiem na wieży
Pierwszy raz napotkałem, prawdziwy klimat kaszubski,
Wszystkie domki we wiosce, miały czerwone dachy
A na obrzeżach wśród lasu, sowieckie groby z gwiazdami.

Rwący strumyczek pamiętam, woda w nim bardzo chłodna
Żadnej ochoty nie miałem, by w takiej wodzie się kąpać.
Jadąc na te kolonie, dwukrotnie Bydgoszcz widziałem
Chojnice i Koronowo, powoli zapamiętałem.

Po tych koloniach mi przyszedł, pierwszy liścik miłosny
Tata mi zrobił przykrość, bo te kopertę otworzył.
Pisała dziewczyna do której, ja całkiem niczego nie czułem
Była ode mnie starsza i wydawała się gruba.

Owszem taki był nastrój, nikt tego nie kontrolował
Na dyskotekach dziecięcych, parki tworzyły sie często
Ja miałem platoniczne uczucie do pewnej dziewczynki Ulki
Była tu ze swym bratem z Sępólna Krajeńskiego

Nigdy ich nie widziałem choć pamiętałem długo
Lubiłem ukrywać uczucia, nie mogłem o nich mówić.
Bywałem zakochany, lub po prostu w myślach
Opowiadałem różnym dziewczętom, nieznane im uczucia.

6. Kaczory

Piąte kolonie w Kaczorach, od Piły niedaleko
Znowu ujrzałem Bałtyk, lecz tylko z kościelnej wieży.
Byłem zawiedziony, bo powiedziano o sztormie
Malutka była fala, myślałem ze wychowawca kłamie.

Tym razem to raczej obóz był jak to było w Księtym
Mieliśmy harcerskie mundurki, no i mieszkaliśmy w lesie
Szalet był pośród lasu, spaliśmy pod kocami
Wszystko to było piękne, lecz gryzły mocno komary.

7. Żnin

Szóste na Pałukach w pięknym mieście Żninie
Tam wyrośli Śniadeccy, tam jezioro miłe
Małgosia moja siostra, jak cień zawsze obok mnie
Śpiewała w konkursie piosenkę „Hasta Mańana”

Na tych wakacjach pamiętam, piankę śmietankową
Którą na każdym rogu można było kupić zamiast lodów.
I jeszcze pamiętam dość ważną akcję dyplomatyczną
Połączył się wtedy Apollo z rosyjską stacją kosmiczną.

8. Stolica

Siódmy raz była Warszawa, szkoła na Żoliborzu
Ulica Szegedyńska, liczne wycieczki, zabawy.
Wzrost miałem ciągle niski, siostra zdawała się starsza
Mózg jednak był na miejscu, wszystko zapamiętałem.

Przez wszystkie te lata ni razu nie bywałem w kościele
Nie przyszło to nigdy do głowy, naszym wychowawcom
W Warszawie pamiętam wycieczki, na tramwaju do centrum
Widzieliśmy liczne muzea Wilanów, Powązki, Łazienki...

Pamiętam również zawody w piłkę i na rowerach
Przywiozłem z nich jakiś dyplom, no i radości wiele
Osmy raz znowu Warszawa, dziewiąty Wejherowo
Na tym ostatnim dzieci były z Enerdowa

9. Wejherowo

Ja byłem licealista, choć nikt nie dawał wiary
Malutki byłem wzrostem i nadal bardzo nieśmiały.
Była Monika Zumpe, ładna blondynka z Rostocka
To dla niej chciałem sie uczyć, kilku języków obcych

Troszkę liznąłem niemiecki i troszkę angielskiego
Tak pożegnałem me Skrwilno i dziwne dzieciństwo.
Wakacje te same miałem spędzić na Strażymiem
Za rok był „sierpień” samotnie w Polskę szedłem.

10. Góry Stołowe

Mama zabrała mnie również, na kilkudniowa wycieczkę
Zapamiętałem Włocławek, w tym czasie sie stal województwem
Nocleg był pierwszy w Sycowie, troszkę widzieliśmy Wrocław
Potem kurorty Kłodzko, Karpacz, Kudowa Zdrój,

Bierutowice pamiętam, pobliskie również Kowary
Tam był najstarszy kościół z drewna zbudowany
Miał lat już prawie tysiąc, to było dzieło wikingów
Ktoś z niemieckich uczonych rozebrał kościół i wywiózł.

Widziałem tam bobsleje, to również niemiecka pamiątka
I góry widziałem Stołowe, z pięknym szczytem na Śnieżce.
Można było na wyciągu pod sam szczyt pojechać
Kilka osób z lekiem wysokości wolało w dole siedzieć.

Mama nie chciała bym jechał, bała się wyciągu
Ja jednak prosiłem ją bardzo, wiec w końcu dala mi zgodę.
Na górze miałem przeżycie, bo stała tablica graniczna
I nikt nam nie przeszkadzał, do Czech pójść kroków kilka.

W ramach tej samej wycieczki, trwała zapewne z tydzień
Ja byłem jedynym dzieckiem, reszta to mamy koledzy
Kierownik grupy wciąż gadał głupoty przez mikrofon
Kawały sprośne leciały, tak ze rechotał autobus.

Mnie jednak sie podobało, to cośmy oglądali
Najbardziej Jelenia Góra, to najpiękniejsze co znalem
Nigdy przedtem ni potem, tak bardzo mnie nie wzruszały
Zabytki Dolnego Śląska, jak w tym dziecięcym czasie.

11. Ferie Zimowe

Wspomnę, ze jeszcze bywałem dwukrotnie w Kudowie Zdroju
Daleko na końcu świata, to były ferie zimowe
Tam w Kudowej Czermnej pamiętam drewniane organy
Które jakiś artysta wykonał i sam na nich grał.

Kaplice czaszek pamiętam i piesze wycieczki w góry
Malutka szkole do której wiózł nas pan przez Opole.
To było tak bardzo daleko, ze trzeba było nocować
Mieszkaliśmy w Akademiku, rozpoznałem go jako student.

Rozmowy pamiętam dziecięce o zmarłym właśnie Presleyu,
Wszyscy coś o nim wiedzieli a ja zupełnie niczego.
Chodziliśmy też wodę pić słoną i o zapachu jajek
Byliśmy też w kinie na filmie, który zapamiętałem.

Film mówił o miłości, dwojga podlotków Francuzów
W filmie tym padał deszcz wciąż, i jakieś sceny w trumnie.
Ktoś z ich rodziców miał warsztat i oni sie tam spotykali,
Pewne instrukcje miłosne w tym filmie otrzymałem.

12. Włocławek

Jeden raz we Włocławku i tu sie mój film urywa,
Z grupą skrwileńskich dzieciaków w internacie nad Wisłą
I ten internat potem, stał się moim domem
Gdy w klasie maturalnej, się do Włocławka przeniosłem.

Po co te deja vu, związane z pewnymi miejscami
Stworzyło mi samo życie, zrozumieć próbowałem
Gdy się z Brodnicy przeniosłem z ogólniaka
Wróciłem jakby na swoje, na miejsca, gdzie już bywałem.

Miałem tam też na wakacje rok osiemdziesiąt jeden
Grac role wychowawcy, na kolonii w stylu harcerskim.
Tam przeżyłem romans z toruńską studentka Beata.
W dzień pilnowałem dzieci, wieczory z nią spędzałem

Zdawało się, że ciąg dalszy jakoś życie dopisze,
Ona mieszkała w Toruniu, adresu nie zostawiła.
Bardziej niż jakieś romanse, ciągnęła mnie polityka
Spędzałem prawie codziennie w solidarności siedzibie.

I tylko z rzadka do domu zabierała mnie stamtąd mama
Jako Głowna księgowa, często  we Włocławku bywała
Woził ją kierowca służbowo, wiec wygodę miałem
Woziła mama bilans, ja na nią cierpliwie czekałem.

13. Płock

Dużo by pisać o Skrwilnie i różnych wycieczkach do Płocka
Dzięki ci Boże za szkołę za Cegłowskiego Franciszka.
Miał on pomysłów tysiąc i lubił bardzo dzieciaki
To z nim byliśmy w Księtym, na pierwszym obozie harcerskim.

14. Bory Tucholskie

Ten Pan miał zawsze humor i piękne złote włosy
Zabrał mnie raz na wędrówkę po Borach Tucholskich
To była już ósma klasa, więc wcale brać nie musiał
Miał wielu Skrwileniaków, więc mnie dołączył do Skudzaw.

Szliśmy z Tucholi do Chojnic, a może w kierunku odwrotnym
Pamiętam przystanek w Czersku, i mój niezwykły tupet.
Gdy była chwila wolna, żeby pochodzić po mieście
Ja zachodziłem do domów, prosząc o wody łyczek.

Chętnie mi go dawano i gdy pytano kto jestem
Opowiadałem szczegóły naszej wędrówki harcerskiej
Pamiętam liczne szkoły, wiejskie w przedziwnych miejscach
Gdzie archeologowie znaleźli groby kamienne.

Grobowce starożytne i bardzo zagadkowe,
Kamienie ktoś pięknie wyłożył w formie długich trójkątów.
Pamiętam również że wtedy w każdym wioskowym kiosku
Można było napotkać tanie rosyjskie książki

Również pamiętam, ze wtedy, rok siedemdziesiąty ósmy
Polak i Ukrainiec lecieli razem w kosmos
To było wydarzenie chyba niedocenione
Hermaszewski poleciał, nikt z nas nie wiedział po co?

Jasne było jedynie, że to był znak „naszej przyjaźni”
Z narodem, którego nie lubił nikt wokół naprawdę.
Wieczorne „kawały” dziecięce były tego wyrazem
W nich występował jak zwykle „rusek” i „amerykanin”

Bywały kawały o Niemcach, czasami o Polakach
Rusek wyglądał najgłupszym, w tych naszych dziecięcych żartach.
Może mnie irytował, troszeczkę, bo byłem przewrotny
Wiec kupowałem te tanie rosyjskie gazety i książki.



CZĘŚĆ CZWARTA

SZKOŁA ADAMA MICKIEWICZA


Szkoła za rzeką w dobrzyńskiej wiosce
Jedyny kawałek mej wioski w Mazowszu
Tak na rozdrożu żyło się mnie małemu
Kościół „dobrzyński”, diecezja płocka…

Stara budowla naszej szkoły od strony ulicy
Wiecznie przyćmiona, bo strona północna
Rosły tam tuje, przycięty trawnik
I jakieś dużych rozmiarów głazy.

W ogromnych donicach stały kaktusy
Co miały wygląd jakby stuletnie
Wysokie jak człowiek, zimą w szkole stały
Na powrót wracały w okresie letnim.

Na szkolnych schodach robili nam zdjęcia
Na tle głównego, pięknego wejścia
Do dziś jednak nie wiem z jakich powodów
Nie wolno nam było z tej strony wchodzić.

Wejście z podwórka, żużel czarny na placu
Po środku jakaś dziwna studnia
Szopka drewniana z narzędziami
Obok śmietnik i ubikacja też z drewna.

Na placu zimą lodowisko,
Można tu było wypożyczać łyżwy
I zamontować do swoich butów
Łyżwy spadały, ciężkie zajęcie.

Moja trzecia klasa gdy tu przybyłem
Była na prawo na samym parterze,
Tam gdzie obecnie dyrektorski pokój
Później klasa od geografii na piętrze .

Na każdym z pięter po cztery klasy
Akurat jak trzeba dla ośmioklasówki
Myśmy jednak mieli roczniki podwójne
Wiec nie pojmuje jak się mieściliśmy

Widać uczyliśmy się na dwie zmiany
Ale już tego tak nie pamiętam
Zajęcia z muzyki i polski na piętrze
W południowym szkoły zakątku.

W tej klasie kiedyś rysowałem Lenina
I dwójkę dostałem, bo wyszedł zbyt dobrze
Pani myślała, że mi to rodzice
Narysowali więc ukarała…

Nie lubię Lenina już od trzeciej klasy
Bo mi kłopotu i łez przysparzał.
Był to pamiętny kopernikowski
Rocznica jego 500-lecia

Były konkursy astronomiczne
Malowaliśmy też jego portrety
Na całe życie będę pamiętał
Ten długi nos i grzywę z przedziałkiem

Tymczasem obok trwała budowa
Ogromnej dwupiętrowej szkoły
Latem biegaliśmy po tej budowie
Nad podziw szybko wyrosła.

Tam były piwnice, w piwnicach szatnia
Od piątej klasy po korytarzach
Wszystkie dzieci chodzić musiały
W miękkich bucikach albo w kapciach.

Mieliśmy salę gimnastyczną
Ogromna, wysoka, wszystkie przybory:
Kozioł, materace, ciężkie piłki
W siatkę graliśmy i w kosza…


1. Rak 1939

Wśród miejsc niezwykłych „skrwileński Katyń”
A na nim tysiące niewinnie rozstrzelanych
Grupa harcerzy z Grudziądza, spędzali tu lato
Nauczyciele i kapłani.... leżą w lesie w Raku

Las ten na wyciagnięcie ręki
Tutaj chodziliśmy na 9-ty maja
Salwy strzelali co roku żołnierze
Chłopcy łuski u nóg im zbierali.

W szkole tablica pamiątkowa
Na niej nazwiska poległych belfrów
A przez ulicę kilka grobów
Ekshumowanych specjalnie dla dzieci.

O to się starał ludek boży
By cmentarzyska były wszędzie
Nie mogłem zapomnieć, że była tu wojna
To też taka sobie „szkoła życia”…

2. Nauczyciele moi

Manelska wychowawczyni w trzeciej klasie
Niewysoka palaczka, siwa krotko strzyżona,
Marcinkowski polskiego uczył dość solidnie
I twierdził, ze Polska była niegdyś wolna.

Skonieczny wychowawca w czwartej klasie
Uczył łapać zające i drzewka w lesie sadzić
Ciekawy był ten dzień i niezapomniany
Sadziliśmy topole wzdłuż drogi do Szczawna

Sadziliśmy lasy również na Szustku
Na Okalewie i w Niemcowiźnie
Tam również był cmentarz milicjantów
Co wojowali z partyzantką.

W klasie szóstej Biernacki nas przejął
Wysportowany, sprytny, imponował dzieciakom
Kawały potrafił mówić i się z tym nie chował
Takich dotąd nie znałem, on był „zluzowany„.

Polskiego uczyła Sieradzka, wiele zawdzięczam
Starała się byśmy lubili ją samą i  jej przedmiot
Pani Mrowińska, też dobra, jak i  Tomaszewska
Wszyscy mili byli choć nie wszystkich pamiętam.

Biedrzycki od matematyki, co językiem mlaskał
Co chwile bez powodu mówił słowo: „prawda”,
Państwo Góralscy też młodo trafili do szkoły
Ona miała rosyjski, on wykładał historię

3.Koledzy z klasy

Koledzy z klasy też świetni każdy na swój sposób
Śmieszna wspomniana Fraszka, córka naszej położnej
Dziwaczny Frycek, Waldi Podsiadlikowski
Śmiechem wprowadzał w drżenie w „Katoliku” sufit.

W starej szkole nie było Sali gimnastycznej
Wiec filmy nam wyświetlano w „Domu Katolickim”
Który w czasach sowieckich pełnił role klubu
Tam miałem w przyszłości świętować prymicje

Grzesio Bednarski „Pszczółka” puszczał dym przez uszy
Ten sam, z którym bombę chcieliśmy zdetonować
Jego mama w „Geesie” sprzedawała w Sklepie,
On bez pytania brał baloniki… niesamowicie pyskował

Prymus Błażejewski, też się ze mną uczył...
Zdawał mi się wyniosły i cwany nad miarę
Tym nie mniej w drogę bałem mu się wchodzić
Na dystans z lęku, jednak szanowałem.

Kazik Celebudzki, syn rymarza
Tadek i Bartek Nowakowscy
Oraz najwyższy w naszej klasie sąsiad
Przezwisko „gruby”, Andrzej Ostrowski.

Ula Markowska tez nieźle uczyła się pamiętam
Jej tatę zwali na wiosce „słoneczko”
Miała dwu braci w sąsiednich rocznikach
I bardzo wylękniona zdawała mi się.

Trójka Mellerów z Raku i Mościsk co w lesie
Po sąsiedzku ze sobą jak krewni mieszkali
Adam najmłodszy, Basia trochę starsza.
Trzeci z Mellerów klasę powtarzał

Dwoje z Niemcowizny: Kolasiński, Brodziński
Trzymali się jak bracia, choć całkiem różni z wyglądu
„Kolaś” drobny, rumiany, wysoki był „Broda”
Oni również spóźnieni ale dobrzy w sporcie.

Jeszcze dwoje Pawłowskich i Kossobudzki z Szuci
To cala geografia z tych Skrwileńskich czasów.
Lubomski ze Szczawna i ciche trzy dziewczyny.
Któraś z nich jest w zakonie, wspomniana Jonasza

Teresa Przewdziękowska, dobrze zbudowana
I Zaleska Danka, która dziś mieszka w Austrii
Dwudziestu kilku nas było, każdy to „niezły ptaszek”
Gdybym mocno się starał może wszystkich wyliczę.



3. Podpalacz

We wiosce naszej w moich czasach
Był piękny klomb na Szerokiej
Taki pozostał pewnie do dzisiaj
Czerwone surowe domy wokół

Mówią, że domy te powstały z cegły
Gdy rozbierano po wojnie pałac
Szkoda, ze nie ma tamtego zabytku
Co dekorował nasz piękny park

Pośród dziecięcych wspomnień
Pamiętam że się pojawił podpalacz
Świeczki stawiał w stodołach u chłopów
Znikał nim stóg zapłonął i popatrzeć wracał.

Był również gwałciciel, co naszą koleżankę
Siłą zmuszał do seksu i za kratki trafił
Dostał ponoć dwa lata, zasłużył na więcej
W Parku się wiele działo w lesie jeszcze więcej.



CZĘŚĆ PIĄTA

SYBERYJSKIE LASY


Tynk pobielony, domek spękany ze starości
Studnia i pompa z plastyku co głośno terkocze
Płot zrobiony z patyków splecionych w kwadraty
Orzechy laskowe, stodoła, stawek za nim las

Strych pełen skarbów: Pamiętniki, książki
Cztery prycze na których spali goście latem
Gościnne siano w podwórku w stodole
Uparte i niedobre gryzące komary.

Tak wkrótce opiszę swe wrażenie z lasu,
Który się ciągnie od Wisły w okolicach Dobrzynia
Poprzez Sierpc, Skrwilno, Mławę i  sławną Nidzicę
Dochodzi do Warmii i Mazur a dalej na Litwę

To las podobny troszeczkę do Borów Tucholskich
Może więcej w nim bagien i niewielkich stawów
Znacznie mniej jezior niżeli na Mazurach
Więcej jagód i grzybów, zagubionych w nim wiosek.

W tych lasach też strzelano, są kule w pniach sosen
Lecz ludzie zostali, do wysyłek nie doszło
Nie uciekali tak licznie jak z Mazur czy z Warmii
Nie podzielił nasz las losu  Kaszubskich lasów.

Wieś w tym lesie Syberia, charakterystyczna
Sąsiaduje z wieloma znanymi z dzieciństwa
Z odwiedzin i z opowieści i z odczuć intymnych
Do tej wsi wracam myślami z uzbeckiego Taszkientu…

Chcę opisać dzieciństwo gdy mi brak tu troszeczkę
Tych klimatów polskich w kraju plemion tureckich
Chce przeniknąć przez słowo do polskiego geniuszu
Czy się kryje w przyrodzie, czy tez w środku w duszy.

Jak pielgrzym chce wejść na szosę podobną do innych
Tym niemniej taka ciepła z trawiastym poboczem
Spękana, na której przez szczeliny kępki trawy rosną
I choć twarda to stąpasz jak po dywanie w domu.

Droga do Okalewa z dziurawym asfaltem.
Tak wiele razy nią wędrowałem omijając wyrwy
Asfalt wystygły, stary, solidnie spękany
Na nim krowie i końskie rozdeptane ślady

Droga prosta a wzdłuż niej rzeczka niżej trochę
Topole i olszyny wzdłuż niewielkiej parowy
Tak cudne we wsi wieczory, gdy się para wznosi
Gdy się słońce chowa pod Skrwilnem powoli

Na rozstaju strażacki basenik nieduży
Skręt w drogę do lasu, koleiny piaszczyste
Rzędem stoją stęsknione drzewa na baczność
Topole znów tym razem wysokie, uroczyste

Czeka domek pod lasem na nielicznych gości
Co z Warszawy przyjadą, z Łodzi lub z Bydgoszczy
Czeka na stęsknionych za lasem wędrowców
Na tych co do Syberii, Zielunia, chcą się dostać traktem

Przyjeżdżałem ja również tutaj w dzieciństwie
Wąchać zapach polan drewnianych i naftowej lampy
W Czerwonce widziałem u dziadka maty ze słomy
I warsztat na którym zimą powstają słomianki

1. Dziadkowie

Słoma i tatarak, szpule z nićmi, wszystko takie proste
Pokój warsztatem zajęty, klej w metalowej puszce
Dziadek miał nos długi jak w bajce o Pinokio
Nie kłamał, bo milczał, gdy zechciał, śpiewał donośnie.

Miał dziadek stary rower, jeździł nim do knajpy
Gdy wracał był cichutki i na łóżko padał
Nie marudził nie stękał, z nikim się nie kłócił
Taki swój dobry, pokojowy, milutki pijaczek.

Przeżył dwie operacje, miał powiększony pępek
Był bardzo chudziutki, kopcił lulkę bez przerwy.
Tę lulkę czyścił kawałkiem papieru i znowu
Brudził ją wtykając bez przerwy kolejne papierosy

Miał delikatna łysinę, po obu bokach czaszki
Tato też się tak czesał odkrywając gniazda.
Uszy miał odstające ale przesympatyczne
Patrzyłem jak przed lustrem goli sie dziadek brzytwą

Ciekawa tez procedura, ostrzenie brzytwy o pasek
Do dziadka był z charakteru podobny wujek Janek
Miał włosy jasne i pejsy, trochę kudłate, rude
Bilem się kiedyś o zakład, ze nosi z wierzchu perukę.

Tego wujka gdy byłem już w ósmej ostatniej klasie
Prąd zabił, bo kabel miał przebicie w betoniarce.
Nie  dotarłem na pogrzeb, bo byłem na Lubiankach
Nie mieli się jak dodzwonić rodzice ze Skrwilna.

Nie byłem tez na ślubie tego wujka, żałuje tego bardzo
Że kiedy doroślałem widywałem go rzadko.
Bywał na Kościelnej, zaczepiał o sufit
Raz nawet glos podniósł, gdy nasz tato się upił.

Sprawiedliwy taki z dobrymi oczami
Był stolarzem z zawodu i grał na gitarze.
On również mnie woził na ramie roweru
Mówił do mnie po przyjacielsku: „Jaruś”

Babcia tez miała nos sterczący, zgarbiony
Lubiła krzyknąć, bo była najważniejsza w domu.
Miała tez glos nosowy, którego juz nie odtworzę.
Ciągnie mnie do Czerwonki, by tam pospacerować.

W uszach, mam głos ten, bo niedawno zmarła.
„Synku kochany” jak do rodzonego mawiała.
Jej postać zgarbiona i dziwne zmęczone ruchy.
Plotła warkocz, jak węża i wiązała w wianuszek.

Na stopach miała palce co skręcił reumatyzm.
Gdyśmy kopali ziemniaki snuła opowieści,
O Żydzie który stękał gdy chłop rąbał drewno
Tym stękaniem pomagał śmieliśmy sie z tego...

Wiedziała o okalewskim dziedzicu i dzieciach,
Którzy byli w Rzymie i wznieśli kaplicę.
Niegdyś ludzie do Prus chodzili piechota
Najmując sie na „saksy” w poszukiwaniu roboty.

Zrodziła dziesiątkę dzieci i przeżyła pożar
Wszystkich w świat odprawiła, doczekała wnuków
Przeżyła trójkę synów, średnią córkę Jadzię
Teraz sama ich szuka na manowcach w raju…

Dziwiłem się gdy odwiedzałem ja w Pałacu,
Że nagle takie miękkie stały się palce strudzone praca...
Jest o czym opowiadać, tu sie jednak zatrzymam
Pomedytujmy troszkę te wioskowa mistykę...

2. Złamany rower

Doszedłem do tego piękna szorstkiego bez retuszu
Wieś to coś wstydliwego myślałem jako dziecko
Duży zapał miałem, by ta mistykę jakoś uszlachetnić,
Coś niepojęte mnie pchało w tę gęstwinę leśną

Posadziłem na rower młodszego brata Piotrka,
By mu to opowiedzieć i pokazać dokładnie
Przejechaliśmy sporo lecz w lesie ten rower
Się złamał nam na polowę, dalej trzeba wędrować.

Może tak być miało, rower został w kawałkach
U babci na podwórku jak niepotrzebny grat
Do późnego wieczora wracaliśmy pieszo
Tata rower zespawał i do domu go przywiózł...

3. Syberia – Św. Jozef – 1912-18.08.39

Jest mi od dziecka znane Słowo Syberia
To ten wielki las co otaczał nasza wioskę Zieluń
Dalej Górzno, Księte, Lidzbark Welski
To są słowa jak pacierz, jak różaniec święte.

W Księtym koło Świedziebni, jest jakąś kaplica
Że to miejsce szczególne poczułem osobiście
Tego lata gdy tutaj latały świętojańskie robaczki
Harcerskie ogniska, rybacy, stada dzikich kaczek.

Kościół w Syberii długo powstawał, stoi wiec solidny,
A poświęcony był w sierpniu na dwa tygodnie przed wojną    
Biskup Wetmański to zrobił... Tuż przed swoją śmiercią
A był to przecież nasz rodak, z okolic tutejszych.

Pochodził z Lubowidza, on też w Zieluniu mieszkał
Chrzczony był w Żurominie a może na odwrót
Życie skończył w obozie w tych czasach wojennych
Kościół wyniósł na ołtarz takich jak on męczenników.


4. Kaleje

Znam słowo Kaleje z opowieści taty
Jakieś strzępy, legendy o spalonym domu
O prababci co leczyła rany pajęczyną
I tajemnicze świadectwo ocalone od ognia.


5. Mleczówka

To nieznany epizod z młodości mej mamy,
Tam uczyła podobno siostry mego taty
Tam się stało coś co rodzicom zepsuło pożycie
Dowiem o tym zapewne na drugim świecie

Tutaj powiem od razu, ze oboje rodzice
Zagadkowi bardzo względem swoich dzieci
Oboje sprzedawali jedynie legendy
O ważnych jednak rzeczach nie wiemy

Nie dzielili się z nami swymi sekretami
Było czym się dzielić jestem przekonany
Popędzili do grobu, zanim wypytałem
Nie każdy się otwiera, widać tak być miało.

6. Okalewo – MB Szkaplerzna 1846 – Ignacy Chełmicki

Okalewo wioska, dziedziców Chełmickich
Gorzelnia ocalała z wysokim kominem
Pałac w którym zmarła babcia niemal stuletnia,
Legenda o cudzie i rzymskiej pielgrzymce.

Stoi kaplica, wotum dla Pani Szkaplerznej za to,
Ze chore dziecko zaczęło chodzić
Dziedzice jeździli podobno do Rzymu,
By na ślub kazirodczy Papież pozwolił!?

Ten co zbudował kaplice Ignacy miał na imię
Stało się to w połowie dziewiętnastego wieku
Ludzie jednak opowiadają, jakby to wczoraj było
Dla mnie jest ważne, ze w Okalewie stoi kaplica.

Ksiądz Jaworski wikariusz skrwileński
Przerobił kaplicę na kościół i tutaj zamieszkał
Następca był z Rypina, ksiądz Janek Gutowski
Trwał w Okalewie długo, wiele głupstw robił

Ksiądz mały wzrostem i trochę dziwny
Miał dyżur jako wikariusz rypiński,
Tego dnia właśnie gdy pierworodnego
Do chrztu nieśli mnie moi rodzice.

Podobno w tych czasach przed soborowych
Był zwyczaj starożytny, że matka zostawała w domu
Czekając aż sie wypełni termin „przewodów”
Po narodzeniu dzień czterdziesty

Opowiadała mama, ze był piątek pół do ósmej rano
Że miałem jakiś czepek na głowie i włosy gęste czarne
Potem do łóżka jej przyniesiono karmić cudzego blondyna
Podniosła lament, że to pomyłka „oddajcie mojego syna”.


CZĘŚĆ SZÓSTA

OKOLICE OBÓR

KARMELICKIE TRASY


1.Lubianki

Nie szukaj ich na mapie, Lubianek zapewne tam nie ma
Stalmierz, Chojno, Obory, tam Lewandowskich gniazdo
Legendy opowieści straszne sprzeczki, Obrazy, wojna,
Chatka na kurzej łapce dach słomiany... dom z drewna

Dziadek urodził się pod tą strzechą: w tysiąc dziewięćset trzecim
Dziś takich domów już nie ma jak myślę w całej okolicy
Z Lubianek pamiętam liście buraków, lśniące i mięciutkie
Zapach kiszonki za szopą i mocny odór gnojówki.

Maszynka co mieli ziarno na tak zwaną śrutę
Wałek kamienny w wodzie na nim sie noże ostrzy.
Dwa sąsieki pamiętam jeden na narzędzia drugi na węgiel,
Liczne z żelaza zrobione rdzawe rolnicze instrumenty...

Wspominam przed burza pospiech, by zebrać żniwo z pola
A także młóckę i ludzi, co snopy podaja do góry
Młocarnia wielka jak szopa, motorek jak mały parowóz
Taśma szeroka na walcu, drży i napędza młocarnię

2. Ostrowite św. Stanisław Kostka – Antoni z Ugoszcza

Wielka cukrownia i kościółek nowy,
Studzianki cudowne po sąsiedzku
Domki pod górkę i skrzyżowanie
Na Lipno i Golub-Dobrzyń, Kowalewo

Kaplica wzniesiona na pamiątkę
Żołnierza, który tu zginął
Z reki najeźdźcy Bolszewika
Pochodził z Ugoszcza Nieszczęsny

3. Obory – MB. Bolesnej – 1605 Łukasz i Anna Rudzowscy

Wół co kilkakroć klękał na miejscu
Gdzie miała powstać kaplica
Cudowna figurka co zawsze znikała
Gdy ją chcieli zabrać... rekolekcjonista.

Klasztor fundowali Rudzowscy
Pan Łukasz i Anna
Początek wieku siedemnastego
W Polsce dynastia Wazów

Troszeczkę wcześniej w Golubiu
Batory dla Anny Wazówny
Przerobił piękny Zamek na Pałac
By sie w Krakowie nie nudzić.

W Oborach koncertował mały Chopin
Jest o tym tablica na chorze
W sąsiedniej Szafarni „Kuriera” wydawał
Odsyłał go do rodziców.

4. Stalmierz

Szkoła tysiąclecia, niegdyś pełna dzieci,
Teraz świeci pustką niepotrzebna nikomu
Jak wiele w okolicy, taka demografia,
Tutaj chodzili moi wujkowie, ciocia.

Tutaj figurka stoi z czerwonej
Cegły dziadkowej na rozdrożu
Tej którą Niemcy rekwirowali
Gdy miał juz wszystko gotowe.

By nowy dom i przestronny,
Nareszcie pobudować,
Na pewno ciułał na to latami
Gdy stracił popadł w zgryzotę.

Tak całe polskie pokolenie
Traciło swój dobytek
Jednym faszyści odebrali
Innym komuniści.

5. Chrostkowo – św. Barbara – 1409

Kościółek w Chrostkowie starożytny
Zawsze był tutaj drewniany
Kilkakroć płonął, wznoszony od nowa
Wielokroć przebudowany

Malutki się zdawał i bardzo ciasny
Nic nie widziałem w środku
Teraz jest większy, wygląda solidnie
Żywy i piękny jak skansen.

Tutaj raz brata ze sobą zabrałem
Odwiedziliśmy proboszcza
Trochę intencji od niego dostałem
Abym odwiedzał prosił.

Zapoznał mnie nawet ze Zglińskimi
Z sąsiedniej wioski Nowe
To jacyś krewni mojej babci
Nie wziąłem adresu, szkoda.

Cmentarz na górze malowniczej
Duże wrażenie robi,
Ulica długa kreta na górkę
Tutaj są bliskich groby...

Kaplica, drzew wiele, nastrój szekspirowski
Tu czuje rozterki Hamleta
Memento Mori napis na bramie
Każdego tu wita człowieka.

Jak każdy cmentarz ten również latami
Gromadzi tajemnice
I zbiera ból kapitał niezwykły
Dla wielu pokoleń na przyszłość.

Leży tu w grobie ciocia Adela
Najstarsza mej mamy siostra
Na tydzień przed ślubem z wycieńczenia
Od robot przymusowych.

Poszedłem niegdyś wzdłuż rzeczki
Co się pnie aż do Głęboczka
Niby malutka i wąska
To jednak chłodna i rwąca.

Młyn stary za Chrostkowem
Zdaje sie koło Nowego
Ta rzeczka napędzała
W tym czasie całkiem się zepsuł

Był w okolicy też wiatrak
Smutny oberwany
Podobny do straszaka
Co wróble w polu rozgania.

6. Kobrzyniec

Z Chojna droga kreta
Kończy się w Kobrzyńcu
Dalej Sitnica, jezioro,
Nadróż nareszcie Rypin

Janiszewo w kierunku ma Lipno
Na południe droga do Rogowa.
Krzyżówki, lasek gesty,
Mchy na piaszczystej ziemi...

7. Rogowo – św. Bartłomiej - 1453

Niewielki kościół Rogowski z kamienia i z cegły
Styl neoromantyczny, wioskę bardzo upiększa
W tym samym stylu zrobiony przykościelny parkan
Miało szczęście Rogowo do poczciwych kapłanów.

Odwiedzałem to miejsce z naszym księdzem Strusiem
Gdy woził swych ministrantów pokazując okolice
Czcigodny nas witał wtedy kanonik Ptaśkiewicz...
To on był też w Radominie i znał stygmatyczkę Jadwigę

Z czasem trafił do Skrwilna, skierował mnie do seminarium
Cierpliwie zniósł kleryckie kaprysy, wspierał groszami poradą
Umiał być cierpki surowy, lubił czasami pokrzyczeć,
Nie dało się jednak ukryć jak bardzo był świątobliwy.

8. Radomin – św. Mikołaj – konfederaci 1769 – pożar

Kościół romański jeden z najstarszych
Wspomniana stygmatyczka Bartel
Parafia Radomin spłonęła w pożarze
Z rak Moskali w czasie Powstania

Konfederaci bronili kraju lecz słabo
Nie mieli dość siły, by się sprzeciwić
Najemnikom, którzy polubili Polskę
Jako karczmę wielka i przejezdny dwór

9. Ruże – Piotr i Paweł 1402 – kanonik Świętosław

Historia świątyni dobrze znana
Życie dal jej kanonik Świętosław
Ten kościół tez płonął i powstawał
Lubili nasi przodkowie te grę Feniksa.

Gra szła o życie z żywiołem
Z najeźdźcą i z chorobą
To teraz dopiero pięknoduchy
Umiemy bez powodu szlochać.

10. Chojno – św. Stanisław Męczennik

Jeden z ostatnich na świecie wozów z drewnianymi kolami
Na kolach szprychy tez z drewna kola ale metalem obite
Przejażdżka do Chojna do mleczarni, kogut budzący z rana
Kany w nich mleka litrów pięćdziesiąt ładne ocynkowane

Pozwolił mi dziadek tylko potrzymać lejce i bata
Niezapomniane wrażenia z podróży pierwszy-ostatni raz.
Gdy czytam w biblii historie Eliasza w ognistym zaprzęgu
To sobie wspominam tamta przedziwna do Chojna podróż.

Któregoś razu w parowie wycieli wujkowie olszynę
Rżnąc drewno na krótkie pale, klęli na komunistów
Kiedy juz dziadka nie było, i ślad po wujku ostygł
Chodziłem robić zakupy, dla babci znowu do Chojna.

Smutne mi się zdawały, te wędrówki i głupie
Przeważnie po chleb i po masło, pół kilo cukru
Na tej drodze do Chojna, latały nisko jaskółki
Zwłaszcza gdy się chmurzyło, małe deszczu zwiastunki.

O gdybym wiedział wtedy że w Chojnie, gdzieś w okolicy
Obok pamiętnej mleczarni albo nudnego sklepu
Stal kościółek gotycki... Stanislawa Biskupa
Byłbym sie może mniej nudził, starego zabytku szukał.



Część siodma

BRODNICA – STRASBURG 1262


Jak widać w tytule starożytne
Jest miasto Strasburg czyli Brodnica
Dzieło rąk mieszczan holenderskich
Herb miasta, prawa dłoń ucięta.

Tutaj się właśnie zaczyna moja
Przedwczesna samodzielność
Mama wybrała dla mnie ogólniak
I pewna drogę w dorosłość

1. Droga do szkoły

Sama zawiozła do szkoły papiery
Ja tylko miałem jechać po książki
Autobus sie zepsuł w pół drogi
Tylne z hukiem odleciało kolo.

Przygoda była lecz dojechałem
I tak wciąż cztery lata bez przerwy
Każdy weekend jako włóczęga
W autobusach lub chodząc pieszo

Ogólniak w jednym końcu miasta
Dworzec kolejowy na drugim
Autobusowy troszeczkę bliżej
Uczyłem sie chodzić na skróty

To była jakaś droga przez mękę
Bujałem między niebem i ziemią
Meldunek miałem w Brodnicy
Święta spędzałem w Skrwilnie

Gdzieś pomiędzy realnym światem
I tym zmyślonym, dalekim od Boga
Mogłem odwiedzać piękną Farę,
Klasztor i Kościółek szkolny

Chodziłem, troszkę, bo dostrzegłem
Internackie dzieci wędrujące tłumnie
Raz jeden nawet czytałem czytanie
W po-luterańskim kościele „szkolnym”.

Tutaj kolejny ryneczek trójkątny
Ratusz przykryty kamienicami
Dwie bramy obronne na starówkę
Obok północnej porządne muzeum


2. Profesorowie

Wychowawcy byli jak wyrocznie
Bardzo ich lubiłem z początku
Dyrektor Bilski biały jak gołąb
Niski na buzi czerwioniutki.

W tym czasie wyszła broszurka
Stuletnia była szkoła Filomatów
Mieliśmy tez  własną gazetę
Zwala sie „Ze szkolnej lawy”.

Raz w kwartał wychodziła
Były tam jakieś wierszyki
Raporty ważnych zdarzeń
Wygląd bardzo ascetyczny.

Tym niemniej na tamte czasy
To było bardzo niezwykle
Mówiło sie, że ten ogólniak
Tłumy wysyła na studia.

Duch konkurencji i wielkiej dumy
Że szkoła jest nasza taka niezwykła
Każdy się starał tak jak potrafił
Wychowawczynią była Gęsicka

Uczyła nas ostro języka polskiego
Lubiła chodzić w dżinsach
Umiała być dobra ale czasami
Mogła być ostra jak pila.

Rosyjski wykładał pan Janusz Szyszko
Miły, lubiany kresowiak.
To dzięki niemu ja polubiłem
Ten nielubiany przedmiot.

Historię miała Łukaszewska
Dla dziewcząt nieznośna była
Ja miałem dobrze i inni chłopacy
Ich najwyraźniej lubiła

Łacina Kubacka starsza pani
Wśród uczniów zwana „Kumbadżerą”
Ponoć w młodości mocno wkuwała
Nie oszczędzając siebie

Stad jej kalectwo i panieństwo
Glowa w nerwowym tiku
Drgała i była pochylona
Ta również mnie lubiła.

Z lekkością wkuwałem słówka
Uczyłem żabie przysłowia:
„Quamquam sunt sub aqua
Sub aqua, maledicere temptant...”

Po roku wziął nas trudny Psuty
Który nam zmarł niestety
Cala się szkoła spotkała w klasztorze
Na jego „hucznym” pogrzebie.

Bonżurek niski, miał Francuski,
To też był „p-sor” wymagający
Przez rok nawet wykładał angielski
To był po lekcjach fakultet.

Zaczęło się nieźle 40 osób
Chodziło na wykłady
Do końca semestru tylko pięciu
Ja byłem ten uparty...

Humanistyczne głównie przedmioty
Bo je lubiłem i tak mama chciała
Matematyczka Ajsza Szehidewicz
Prawdziwa z Podlasia Tatarka

Fizykę miał z nami powolny Lewalski
„Psutka” - dynamit, chemie miała
Kiedy cos nagle w klasie wybuchło
Jak dziecko z nami sie z tego śmiała.

Geografię wykładał nam pan Cyglicki
Milowe kroki stawiał codziennie
Na lekcjach i w drodze powrotnej
Do domu chodził dużą odległość.

Dom nad jeziorem a to znaczy
Sporo dalej niż oba dworce
Lubił wykładać, pokazywał mapy
Wskazówki nie wypuszczał z dłoni

Biologię miała pani z koczkiem
Szumska w wielkich okularach
Jej wygląd intrygował wszystkich
Ona tez sporo wymagała.

Panią od śpiewu dobrze pamiętam
Nazwisko chyba Barszczewska
Ona też miała z nami wykłady
Przygotowanie do życia rodzinnego

Pan od PO przedziwny Smoliński
Podobno miał być klerykiem
Też nie pozwalał nam lekceważyć
Swojego dziwnego przedmiotu.

Nie miał wykładów pan z Biblioteki
Nazwisko Żurek, „końska” ksywka
Z oddaniem ratował stare książki
Sam sklejał, szklana fajkę pykał

Mrówczyński miał z nami zajęcia techniczne
Też nie dał sobie w kaszę dmuchać
Siedział oddzielnie miał salę w podziemiach
I ciągle coś nowego strugał.

Harcerstwo miała pani Tuptyńska
Z nią były obozy w Zbicznie
Jezioro Strażym, niewielkie mile
Wieczory przy ognisku.

Na tym jedynym, które pamiętam
Grałem role Tutenchamona
Łatwe to było, bo prześcieradła
Grupa nasza odziała jak togi...

Lektykę zrobiono z kilku desek
Malutki byłem wiec nieśli leciutko
Chłopiec i trzy silne dziewczyny
Tuba na głowie, Papirus w dłoniach.

Wuef miał Sucheński olimpijczyk
W mej klasie uczyła się jego córka.
Każdy człowiek na mojej drodze
To największy w życiu skarb

3. Rozrywki

Coś z tamtych lekcji zostało w głowie
Coś wywietrzało, jak trzeba powróci
Były w tej szkole kabarety klasowe
Odwiedzała filharmonia Toruńska

Grali nam Haendla, Czajkowskiego
Każdy repertuar po troszeczku
Salka teatralna na samej górze
Na drugim ogólniaka piętrze.

Kabaret ośmieszał profesorów
I nas niektórych uczniów
Jeden raz i mnie dosięgnął
Miecz koleżeńskiej krytyki.

Byłem z początku nielubiany
Bo rwałem się pierwszy odpowiadać
Dziewczęta uznały że to egoizm
Miałem po lekcjach „samosąd”.

Kabaret wyśmiał moje zapędy
By uczyć sie wietnamskiego
I zaśpiewali dla mnie piosenkę
Że sie dowiodę do obłędu...

Melodii dzisiaj nie pamiętam
Ale pamiętam dobrze słowa
Że od zapędu do języków
„Można leciutko dostać kota”....

Było zdarzenie na pierwszym roku
Zmieniło ono nas wszystkich
Wybrali Polaka na Papieża
Dla wielu to był szok niezwykły.

Przeżyłem konklawe w internacie
Tam też patrzyłem na ingres
Wyszyński w objęciach Jana Pawła
Chlipała twarda Markowska...

Bywały do kina wędrówki również
Popiół i Diament tam oglądałem
„China Town” opowieść Polańskiego
Film dla dorosłych „Samotna kobieta”.

Internat był smutny jakiś dla mnie
Mało domowy, chłopcy cyniczni
Pierwsza zima mnie zadziwiła
Zwlekałem z wyjazdem na Rypin.

Śnieżyca ogromna sypała od rana
Kto sie pośpieszył do domu zdążył
Ja po południu poszedłem na trasę
Na wylotówce mocno zmarzłem

Zaspy juz były nieprzejezdne
Było dość jasne, że się nie przedrę
Kilka przemknęło ciężarówek
I nagle pustka pojazdów żadnych.

Czworo podobnych do mnie
Zostało na święta nieszczęśników
Zaspy przetrwały na Nowy Rok
Mieszkałem w ciepłym internacie

Czytałem w kółko Chłopów Rejmonta
Zupełnie przepadłem w tekstach
Nawet nie czułem żadnego żalu
Ze bez rodziny spędzam święta.

Od tej juz pory każda Wigilia
Coraz mniej łączyła z domem
Póki nie poszedłem się uczyć
W Seminarium Duchownym

Raz oderwawszy sie od rodziny
Coraz częściej do domu dzwoniłem
Że pozostanę na weekend
I nie przyjadę do domu.

Zmyślałem mamie różne powody
Że będę się dużo uczyć
A tak naprawdę jeździłem „w Polskę”
Żeby przygód doświadczyć.

Zwiedzałem zwykle sobie Toruń
Wpadałem do Nowego Miasta
Rzadziej do Działdowa, Ostródy
Olsztyna, Lubawy, Iławy, Malborka.

Wracając nocą prosiłem kolegów
Żeby ktoś okno otworzył
Właziłem do środka przez stołówkę
Dziwne, że nikt mnie nie nakrył.

4. Koledzy

Klasowych kolegów było troje
Sosnowski Zbyszek z Zasad
Mieszkał ze mną w jednym pokoju
Przedziwnie skromny miał wygląd

Sporo trądzików i płaski nosek
Czerwona karnacja twarzy
Zwłaszcza gdy nagle sie rozgniewał
Wygląd miał wtedy straszny

Uparty był więc go nieładnie
Nazwali Kunta Kinte
Taki był film o niewolnikach
Przywiezionych z Afryki

Chodził nasz Zbysio w garniturku
Żółtego koloru w kratkę
Plecy miał silne, pękała na nim
Zbyt mała marynarka.

Spodnie zielone nie do koloru
Jakiś czerwony golfik
Nie ważne teraz jak sie ubierał
Bo uczył się dość dobrze.

Mirek Lewicki jeszcze pilniejszy
Niezmiennie z długą grzywką
Oczy miał chytre, krył pod włosami
Nigdy nie mówił co myśli.

To że się zbiera iść do zakonu
Mało się kto mógł domyślać
To, że ciekawił się tylko kościołem
Owszem to było widać...

Na drugim roku dołączył do nas
Kóż Janek gdzieś z Południa
Uczył się w Małym Seminarium
Lecz mało o tym mówił

Był od nas starszy i rozwinięty
Do dziewczyn sie kleił strasznie
Lubił muzykę, kolekcjonował
Magnetofonowe taśmy

Mieszkał na końcu za jeziorem
Sporo kilometrów
Dom jego - budka kolejowa
Skromniutka z żółtej cegły.

Gdy chodzi o mnie to nie potrafię
Sam siebie z boku ocenić
Tylko mi jedna koleżanka
Pytanie zadała szczere

To była mała Gośka Kostempska
Ja byłem podobnego wzrostu
Więc mnie spytała otwarcie
„Czemu mam biedny ubiór?”

Ja na to nie zwracałem uwagi
Co miałem to ubierałem
Musiałem być śmieszny tak jak Zbysio
Tyle że tego nie wiedziałem...

5. Dziewczęta

Z dziewcząt niewiele dzisiaj pamiętam
Bo było ich aż czterdzieści
Któraś z nich była z Lidzbarka Welskiego
Nazwisko chyba Milewska

Potem się od nas przeniosła
Pamiętam tylko tyle
Że była wysoka i rezolutna
Nosiła kurtkę i dżinsy

Dwanaście dziewcząt było z Brodnicy
Czternaście dojeżdżało
Pięć dziewczyn które dobrze pamiętam
Mieszkały w internacie

6. Brodniczanki

Zacznę od kilku brodniczanek
Potem te inne opisze
Co do nas zewsząd dojeżdżały:
Z Radoszek, Cieląt z Osieku.

Kasia Leszczyna z białym warkoczem
Wysokie górne zęby
Nie domykała ust z tej przyczyny
Więc troszkę była śmieszna

Kiedy mówiła to rumieniec
Na twarz jej występował
Drżała wyraźnie jak osika
Było mi jej przez to bardzo żal.

Tez nie wiem czemu dziewczęta sie śmiały
Ze nazbyt jest pobożna
W ławce siedziała z inną nieśmiałą
Dziewczyna Mirką Steinborn

Nazwisko niezwykle i wygląd smutny
Tak jakby pękł jej kręgosłup
Ważyła może kilo czterdzieści
Tak jakby żyła w obozie

Podobno zmarła bardzo młodo
Nie znam szczegółów żadnych
Podobnie sie stało z Teresa Przeczewską
Gdzieś na Lubuskiej Ziemi

Teresa była sympatyczna
Twarz miała bardzo śniadą
Ja sie uważnie jej przyglądałem
Ona sie z tego śmiała

Miała odwagę, nie skrywała
Pytała sie mnie po prostu
Czy ja się może zakochałem
Lecz to nie było to.

Chodziła w sztruksach brązowych
Gustowny jakiś golfik
Na równoległym roku rodzona
Uczyła się jej siostra

Magalska Mariola z Teresą siedziała
Miała kudłate włosy
Ząbki szczerbate, chytry uśmiech
I bardzo mądre oczy

Blondynka Dorotka Wątrobińska
Miała krewniaków w Skrwilnie
Wiec ja troszeczkę ją lubiłem
Jako „daleka kuzynkę”

Iwona Czyż bardzo powabna
Z króciutką zabawna fryzura
Sucheńska Gabi najwyższa w klasie
Blada na twarzy drobne piegi

Węglarska Małgosia ruda kudłata
W ogromnej oprawie okulary
Bardzo ją lubił pan Janusz Szyszko
Wołał ją często do odpowiedzi.

Jowita Bąkowska cicha myszka
Włosy splecione w skromniutka kitkę
Wyrwała sie uczyć do Poznania
Na filologie - romanistykę

Dorota Kwas mieszkała na trasie
Tej co na Toruń leci
Była naszego Mirka sąsiadką
Miała włosy ciemne

Kunicka Jola największa artystka
Umiała robić portrety
Na trzecim roku sie zakochała
Jej chłopiec był w szkole największy.

Rok po maturze sie stała wdową
Jej chłopiec uderzył w przyczepę
Jechał dość szybko na motocyklu
I młodo pożegnał się z życiem

Na naszym osiedlu jeszcze mieszkały
Całkiem bliziutko do szkoły
Dwie blondyneczki przyjaciółki
Papużki nierozłączki

Jedna Leśniewska sie nazywała
Druga chyba Sobótka
Rok po maturze je nagle spotkałem
Na święta wielkanocne.

Wracałem z Krakowa na autostopie
I byłem bardzo głodny
Pasażerowie zamiast kanapki
Wsunęli mi sporo wódki

Ledwie trzymając się na nogach
Dotarłem do Rypina
Nie było żadnych do domu połączeń
Zaniosło do Brodnicy

To tyle wspomnień mam o miejscowych
Naszych brodnickich dziewczynach
Teraz spróbuję dojeżdżające
W kilku słowach opisać.

7. Podróżniczki

Bogusia Wrobel chudziutka jak patyk
Na lekcje się często spóźniała
Jeździła z jakiejś wioski z północy
Jeździła chyba pociągiem

Gdy ja wzywano do odpowiedzi
To się wspierała rękoma
Ławkę trzymając sie dygotała
Do tylu to do przodu.

Jola Cichocka z tych samych okolic
Miała te same problemy
Postać wysoka troszkę otyła
Natura bardzo szczera

Ostrowska Jola, trochę rumiana
Szare-blond miała włosy
Przybysz Alina bardzo figlarna
Z przedziwnym długim warkoczem

Majka – Radoszki czyli Bartniczka
Wioska o nazwie podwójnej
Skromna, cichutka, sympatyczna
Lubiłem się z nią kłócić.

Po jednej takiej głupiej sprzeczce
Odwiedziłem ją w domu
By ją przeprosić chciałem koniecznie
Tego samego wieczoru.

Jeszcze Paczkowską Dorotę próbuję
Sobie z Bartniczki przypomnieć
Pamiętam tylko, że pismo
Miała niezwykle ładne kaligraficzne.

Danka Giziewska z tych samych okolic
Podobno mocno chorowała
Nareszcie Dorota Piotrowska
Tej trojki kolejna sąsiadka

Mała lecz energiczna
Bez przerwy z czegoś się śmiała
Kolejna w klasie blondynka
Króciutkie włosy miała

Hanka Szulwic jeździła ze Zbiczna
Z tych pięknych leśnych okolic
Lubiła nosek trochę zadzierać
Lecz raczej była dobra.

Rafalska Teresa z Tadajewa
Kolejny klasowy rudzielec
Ela Miłańska ta również kudłata
Obie gdzieś spod Osieka

Były też jeszcze dwie dziewczyny
zdaje sie spod Świedziebni
Gosia Bartnicka z miłym głosem
Oraz blondynka z ładną grzywka.

To były nasze najcierpliwsze
Dojeżdżające dziewczyny
Do dzisiaj bardzo je podziwiam
Że codzień się włóczyły

8. Internat

Naszym dziewczynom z internatu
Było po stokroć wygodniej
Później wstawały, posiłki gotowe
Szkoła pięć kroków dosłownie.

Internat jak szkoła w tym samym stylu
Dwa bunkry szarego smutnego koloru
Nieduży skwerek, boisko, klomby
A na zapleczu Michałowo

Kwiatkowska Basia z Ostrowitego
Postać niezwykle zagadkowa
Kolegowała się ze starszymi
Chłopców za nią korowód.

Stefańska Basia z Radzik Małych
Wysoka z dyżurnym uśmiechem
Odważna była jakby chłopak.
Pod nosem ciemny meszek

Kostempska Małgosia z Kowalewa
Jej mała przyjaciółka
Siedziałem za nimi w ostatniej ławce
Ciągnąłem je za włosy.

Sylwia na trzecim roku doszła
Z Liceum lipnowskiego
Prymuską była w naszej klasie
Ciechanowska Wiesia...

Choc się najlepiej ze wszystkich uczyła
To zawsze zalękniona
Do dzisiaj nie wiem co powiedzieć
Szachowy „czarny konik”.

Wiesia mieszkała we wsi Płonne
Widziałem tam ładny kościółek
Potem ją jeszcze widywałem
Na Częstochowskich pielgrzymkach

9. Reszta znajomych

Z innych klas pamiętam kilka osób
Zwłaszcza kabarecik:
Decówna, ciekawa rypinianka
Adamski Darek ze Świedziebni

Biernacka Jola z Lidzbarka
Ewa Szczepańska z Kowalewa
Leszek Rupiński, kujonek mały
Krzysiek Michalski wielkolud.

Przeczewski wysoki miał partnera
We dwójkę szydzili z reszty
Na lekcjach czytali świeże gazety
I mieli sie za lepszych.

Lubiani byli, bo nie głupi
U dziewcząt mieli powodzenie
Któregoś z nich ojciec był adwokatem
Ktoś z nich sie młodo powiesił.

Stogowska Ulka spod Świedziebni
Króciutko ostrzyżona
Pyskata bardzo, wygląd jak kurczak
Jak z bajki dziecięcej Balbina

Giżycki z Sadłowa, piegowaty
Złamane miał całe życie
Bo całkiem niechcący oko wybił
Jakiemuś szkolnemu koledze.

Na twarzy miał zawsze szczery
Uśmiech od ucha do ucha
Wieczorem jednak odmawiał różaniec
Przez co mnie bardzo wzruszał.

Jeżewski Krzysiek białowłosy
Chronicznie przeziębiony
Gawędzić lubił, fantazjować
Maturę robił w Rypinie

Słabkowski Wojtek albo Wiesio
Jeden z najwyższych w szkole
Też lubił sobie pożartować
Z kolegów od siebie młodszych

Pająkiem zwany Leszek Rupiński
Ze Strzyg co pod Rypinem
Ten również wkuwał jak jego imiennik
Lecz z gorszym chyba skutkiem

On również prysnął do Rypina
Lotnisko zapasowe
Tato był krawiec, byłem u nich
Mama uczyła w szkole.

Przypadkiem całkiem wyszło na jaw,
Ze sie z ma mama znały
Ze razem chodziły do ogólniaka
Bardzo ciekawy przypadek.

Zbyniek z Osieka w okularach
Przedziwne stawiał kroki
Uczył sie również w seminarium
On był z rocznika mojej siostry

Dąbrowski z Czarni matematyk
Z kręconą jak murzyn fryzurą
Józwicki, z biologicznej klasy
Karboszczak z zawodówki.

Był tez Frankowski z domu dziecka
Jakiś czas z nim mieszkałem
Był wunderkindem matematyki
Jeden raz sie z nim bilem.

Już nie pamiętam o co poszło
On starszy był silniejszy
Lecz nagle upadł od mego ciosu
W ataku epilepsji.

Tak unikałem całe życie
Jakiejkolwiek walki
Tym razem dostałem nauczkę
Na długie, długie lata.

Mieszkało z nami w internacie
Sporo dziewcząt z medyka
Jedna Osińska dobrze pamiętam
I na tym chyba kropka.

10. Wychowawcy

Wspomniana Markowska stara panna
Krzykata, bezpardonowa
Zrywała nas z łóżek na gimnastykę
Internat to był obóz...

Podobna była pani Małgosia
Nazwisko Gołębiewska
Włosy przedwcześnie posiwiałe
Niesamowicie wścibska.

Kierownik Sobieszczyk bardzo młody
Ze stylowym wąsikiem
Mówił cichutko i przez nos
Lubił grac z nami w piłkę.

Na drugim roku od łaciny
Doszła nowiutka pani
Po śmierci Psutego i była ostra
Miała dyżury w internacie.

11.Wycieczki

Jak w rzucił szkole były wycieczki
Lecz u nas bardzo rzadko
Zabrałem się tylko na przyczepkę
Z klasą o rok starsza

Bieszczady, Kraków, Zakopane
Szczegółów mało pamiętam
Autobus był bardzo rozśpiewany
Noclegi w schroniskach biednych

Na jednym noclegu pan Bonżurek
Sprawdzał czy wszyscy śpimy
Ale wywąchał bez problemu
Zapach butelki z winem

I nie owijał wcale w bawełnę
Prosił o poczęstunek
Wprawił nas wszystkich w osłupienie
Taki był belfer „równy”

Dziś nie wiem czemu tak postąpił
Ja byłem w drugiej klasie
Reszta ode mnie trochę starsza
Humaniści - trzeciaki

Lecz najważniejsze w tym wyjeździe
Odbyło się w Zakopanem
Gdy szykowano się do noclegu
Ja się po mieście szwendałem

Miałem ze sobą setki ulotek
Z jednym napisem „Katyń”
Wystukiwałem je na maszynie
U mojej mamy w pracy.

Akurat rocznica była czterdziesta
Kwiecień rok osiemdziesiąty
Jakże zdziwiony byłem znalazłszy
Podobne ulotki na dworcu.

Te były dużo lepiej zrobione
Na jakiejś dobrej drukarce
Tam były oprócz nazw i daty
Dokładne informacje.

12.Zabytki

Z zabytków wyliczę oprócz kościołów
Jedynie zamek z więżą wysoką
I pałac staruszki Anny Wazówny
Bardzo nieszczęsnej królowej.

W piwnicach zamkowych kawiarenka
W Pałacu był Dom Kultury
I miejska duża biblioteka
Przesiadywałem w niej długo.

Na Drwęcy mi się podobała
Brama gotycka południowa
Fragmenty murów wzdłuż rzeki
I kamieniczki na tych murach

Dwa mosty na Drwęcy były
Jeden przy bramie południowej
Drugi przy kościółku szkolnym
Ponadto dwie kładki małe

Jedna stylowa na Michalowie
Powstała na moich oczach
Przez nią chodziło się do centrum
Dosłownie kilka kroków

Druga przy Zamku też ciekawa
Ale chyba z betonu
Kretę te rzekę ujarzmiły
Dając radość przechodniom

Takim sposobem się Brodnica
Upodobniła do Wenecji
Dość dużo mostów na małym odcinku
I ładne domki nad rzeką.

To porównanie choć przesadzone
Mam jednak na to prawo
Los rzucił mnie kiedyś do Wenecji
Gdy była „aqua alta”.

Północna Brama wiodąca na dworzec
W niej stylowe muzeum
W piwnicach pracownia archeologów
Bywałem tam podczas „obozu”.

13. Trasy

Na wylotówce sad i cmentarz
Domki malutkie jak na dłoni
Wznoszą się na wzgórze Tivolskie
Do drogi na Grudziądz i Toruń

Tam kiedyś z wielkiej ciekawości
Odwiedziłem wioskę węgierską
Która się ładnie Szabda nazywa
Taka niespodziana egzotyka

Ma nasze miasto holenderskie
Nie wiedzieć czemu Tivoli włoskie
Oprócz licznych „pamiątek pruskich”
Jeszcze przedmieścia „węgierskie” .


A za torami trasa na Olsztyn
Wysoka skarpa porośnięta lasem
Wzdłuż trasy tory kolejowe
Całkiem bliziutko Nowe Miasto

Droga na Rypin i na Świedziebnię
Wiedzie od strony południowej
Tam kiedyś robiono żelatynę
Straszna sie niosła won

Tam gdzie Ogólniak droga na Lidzbark
I dalej na krzyżackie Działdowo
Owszem uliczki bardzo kręte
Na Bartniczkę - Radoszki.

Tą drogą jeździć sie uczyłem
Bardzo chciałem mieć prawo jazdy,
Tutaj na jednej z pierwszych lekcji
„Achillesową” stłukłem piętę.

Oprócz jazdy za kierownicą
Dużego polskiego Fiata
Uczono nas jeździć na motocyklu
I przytrafiła mi się kraksa.

O tym że cale dwa tygodnie
Leżałem w szpitalu to tajemnica
Nie chciałem aby się dowiedziała
Aby się moja mama martwiła.

14. Zmartwienia

Zmartwienia przyszły troszkę później
Gdy się w ojczyźnie zagotowało
Gdy się koledzy w internacie
Na wychowawców rozgniewali.

Cały kraj pogrążony w strajkach
Sąsiedni Grudziądz dał nam natchnienie,
Postanowili w naszym internacie
Podobny strajk zrobić starsi koledzy.

Był w sprawę również zamieszany
Kolega Zbyszek, bardzo mocno
Mieliśmy listę postulatów
Chcieliśmy szybko je ogłosić.

Coś przeszkodziło naszym planom
Ktoś zakablował albo stchórzył
Zbyszek się dużo najadł prochów
I do kieszeni testament włożył.

Zabrali chłopaka do szpitala
Prosto ze szkoły, ja byłem w karetce
Dyrektor Bilski potem mnie wołał
Bym coś wyjaśnił, był bardzo wściekły.

To wszystko było do zniesienia.
Zbyszkowi dokładnie płukali żołądek
Nam przebaczono, zapomniano
A ja nie mogłem nic zapomnieć.

Na profesorów i na siebie
Gniewałem się w sercu nic nie mówiąc
Latem cichutko zabrałem papiery
Nasz pan dyrektor się nie sprzeciwiał

Włocławek mnie kusił już od dawna
Mama się chętnie na to zgodziła
Bym robił maturę w dużym mieście
I przez to lepszy miał start na studia.



Część ósma

WŁOCŁAWEK – WNIEBOWZIĘCIA NMP


A do Włocławka się jedzie z Gorki
Najlepiej gdy wpadniesz od strony Lipna
Ma się wrażenie, ze serpentyna
Jak w Zakopanem na Krzeptówkach.

Nie ma z tej strony na Szpetalu
Pięknych zabytków czy kościołów
Jest tylko pomnik Bohaterów
Co kraj bronili od Bolszewików.

Stad piękna panorama zimą
Gdy liście spadną z gęstego lasu
Cały Włocławek jak na dłoni
Zielony mostek, biskupi pałac.

Katedra czerwona, wysokie wieże
Coś magicznego ma w sobie starówka
Choć tu mieszkają od dawna Cyganie
I niebezpieczne miejskie lumpy.

Widać spichlerze i mój ogólniak
Kiedyś sterczały od Celulozy
Kominy wielkie, nie wiem jak teraz
Bo ją zamknięto i zburzono.

To też miasteczko kopernikowskie
Zegar słoneczny na katedrze
Tej w której Wyszyński przyjął świecenia
Tutaj seminarium ukończył z sukcesem.

Tutaj ogromne było biskupstwo
Od Częstochowy sięgało do Gdańska
Lecz się zmniejszyło w czasach zaborów
I w tych najnowszych naszych czasach

Z tego terenu jest pelplińska diecezja
Gdańskie biskupstwo i Kalisz pradawny
Tym niemniej Licheń dalej pozostał
I Sieradz nie mniej w kościele ważny.

W tej się diecezji zrodziła Faustyna
Malutka Helenka Kowalska
Świnice Łódzkie jej rodzinna
Stara kujawska parafia

Kujawskie też były Pabianice
Kiedy tu mieszkał Mundek Kolbe
Wydała ta ziemia wielu świętych
Męczennik tu mieszkał Michał Kozal

Koło i Turek też pozostały
Wielki kawałek historii
Kujawski, biskupi Włocławek
Nie zawsze był taki czerwony

Tutaj uczyłem się ja również
Obok stylowej „samochodówki”
Przepiękna budowla, ja nie wiedziałem
Że to też było seminarium

Tu sie uczyło z mojej wioski
Sporo chłopaków na kierowców
Teraz ponownie tutaj się mieści
Zespół Szkół Katolickich.

1. Spacery po mieście

Plac Wolności jak rynek jakiś
Na nim car kazał postawić cerkiew
Przed wojną naród ją jednak zburzył
Zabory wspominał zbyt gniewnie.

Pozostał skwerek na tym placu
Przy nim klasztorek reformatów
Kino a dalej na Kilińskiego
Klub Międzynarodowej prasy.

Droga na dworzec Hotel Kujawiak
Galeria sztuki współczesnej
Szeroka trasa do Torunia, Łodzi
W samym środku miasta – dworzec.

Tutaj siedzibę miała Solidarność
Dużo spędzałem czasu w siedzibie
Segregowałem w czytelni gazety
I drukowałem na cykrostylu.

Na Brzeskiej urząd paszportowy
W pobliżu Kircha i seminarium
W głębi kolejne kino, ulica Orla
Siostr Wspólnej pracy dom generalny.

Ogólniak drugi Kopernika
Katedra i mała rzeka Zgłowiączka
Tak niespodzianie wpada do Wisły
Obok ogromny Pałac Biskupi.

Dalej wzdłuż Wisły chyba elektryk
Dziś Wyższa Szkoła Zawodowa
Fabryka Lalek na wybrzeżu
Dalej już były tylko Azoty.

Matury zdawać nie byłem gotów
Tak mi w głowie bardzo przewrócił
Niespodziewany Stan Wojenny
I nieporządek w środku duszy.

Mętlik w mej głowie uspokoiła
Przedwczesna wiosna, którą spędziłem
Wędrując bez celu po przedmieściach
Wąchając ostre powietrze przedwiośnia.

Tutaj się wokół toczyły rozmowy
Że pewnie pójdę do seminarium
I może bym wcale źle nie zrobił
Gdybym co mówią słuchał uważnie .

Tak wiele godzin wtedy spędzałem
W kleryckiej miłej bibliotece
Jak mało który z tutejszych kleryków
To się musiało rzucać w oczy.

Tym nie mniej jest czas na wszystko
Czas siać i zbierać, płakać i śmiać się
Czas obejmować i nie ściskać
To wszystko jeszcze miało być.

Włocławek też zwany stolicą Kujaw
Krótko tam byłem, ale bez niego
Nie byłbym taki jaki jestem,
Bogu niech za to będą dzięki.

Dziękuję za uliczki, za ludzi
Przepiękny deptak 3 maja
Żabia i Łęgska, smutne bulwary
Kościółek nad Wisłą Św. Jana?

Tam stał też pomnik Marchlewskiego
Rodaka, który się wsławił w Rosji
Nie był lubiany w swojej ojczyźnie
Więc raczej nie ma go, tak sądzę.

Na Placu Wolności duże kino
Kilka spektakli tam oglądałem
Jeden raz zaszedłem od tylu
Od strony sceny na film Omen.

W mieście był boom budowlany
Bo było wtedy wojewódzkie
Wszystkie ulice rozkopane
Niedokończone liczne budowle

Był to też boom i dla kościoła
Na każdym kroku jakieś kaplice
Ogromne wtedy powstały kościoły
I wielkie hale fabryki Ursus

Lubiłem jeździć z końca do końca
I pieszo chodzić po zakamarkach
Jak kot co własne ma drogi
Nie wiedząc czemu tak się błąkam

Wszystko mi było tutaj miłe
Choć w wielkim stopniu nieznajome
Przesiadywałem u Franciszkanów
Obwąchiwałem kaplice w katedrze.

Świętego Józefa jak łuk rakiety
Lubiłem sylwetkę smakować z daleka
I na osiedlu Południowym
Kościół rotunda czyli beczka.

Jak bazylika zdawał się kościół
Z kopulą wielką za torami
Na Jagiellońskiej mała kapliczka
Żadnych kościołów na Szpetalu.

2. Przedmieścia

Raz jeden dotarłem do Bobrownik
Kościółek z czasów króla Stasia
Zrobił wrażenie na mnie duże
Podobnie wieże kościoła w Fabiankach

I jeszcze bardziej potężne w Chełmicy
Tak niedzisiejsze na takim odludziu
Mieli przodkowie nasi fantazję
Aby , jak Noe Arki budować.

Widziałem też klasztor karmelitek
Przedmieścia Włocławka w Michelinie
Byłem też parę razy z daleka
Obejrzeć więzienie w Mielęcinie

Tutaj w tym czasie jak się nie mylę
Mój tato krótki wyrok odbywał
Za to, że kiedyś po pijanemu
Nożem naszej mamie wygrażał

Wieniec mi znany z opowiadań
Tam też leczyli się znajomi
Mamę przed śmiercią też podobno
Trzymali tutaj bez skutku czas jakiś.

Ciągnęło popatrzeć również Lubraniec
Tu tato uczył się w Technikum
W tej samej szkole była chrzestna
To była szkoła Technikum Rolnicze

Połowce również odwiedzałem
Gdzie się Łokietek mocno popisał
W dawnej kujawskiej stolicy bywałem
Malutki zrobił się Brześć dzisiaj.

Ciągnął mnie bardzo Aleksandrów
Miasteczko cara przygraniczne
W pobliżu dworca cerkiew znalazłem
Stachura  tu spędził kawał życia

Do Ciechocinka też mnie ciągnęło
Mocno w solance zabrudziłem spodnie
Tu koleżanka była z Brodnicy
Więc odwiedziłem ją z radością.

Nieszawa miła, przeprawa przez Wisłę
Rynek spadzisty długi jak kiszka
Sierzchowo obok, tu mój kolega
Parę lat później w szkole zamieszkał.

Do Duninowa mnie zanosiło
Gostynin również zwiedziłem dokładnie
Koło i Turek obwąchiwałem
W czasie matury zwiedziłem Kalisz.

3. Internat

Internat był troszkę jak akademik
Wychowawcy podobni do Stróży
W nic nie wtrącali się i tylko
Wieczorem na klucz zamykali drzwi.

Jeden z nich brodę miał jak Cypisek
I lubił bardzo w drewnie strugać
Z pnia zwalonego w podwórcu drzewa
On chyba pomnik wyrzeźbił Rumcajsa

Inny miał buzię zakłopotaną
Chodził nieśmiało jak duszek
Nigdy nie krzyczał a tylko prosił
W sprawach organizacyjnych

Jedzenie podłe było w tych czasach
Cebula i smalec wieczorem
To samo z rana na śniadanie
Farsz z ziemniakami na obiad.

W moim pokoju na pierwszym piętrze
Cztery się prycze mieściły
Dwaj maturzyści, Robert klasa druga
I Przemek, pierwszak z Lubrańca.

Nazwiska pamiętam Maciek Szutenbach,
On był z pobliskich Osięcin
Robert Sikorski, mówiłem, z Lubrańca
On na Strażackiej mieszkał

Miał siostrę Betinę też maturzystkę
Oboje bardzo mili,
Ona mieszkała przy celulozie
Internat nad sama Wisłą

Ulica Łęgska przebiegała
Obok samochodówki
Tędy jeździły autobusy
Wzdłuż Wisły na południe.

4. Profesura

Lepiej wspominam jednak ludzi
Szczególnie moją świetną klasę
Dwadzieścia pięć dziewczyn, ja rodzynek
Przyjęły mnie jak swego brata.

Tak różny Włocławek od Brodnicy
Że nie wiem jak i z czym porównać
Ludzie się zdali nazbyt beztroscy
Nie pamiętam brodnickich rygorów.

Podobnie nasi wykładowcy
Nie przenikali nas dogłębnie
Chcesz to się uczysz, jak nie
Twoja sprawa, dwója będzie.

Wisłę przez okno każdy dzień
Widzieć to jakaś była bajka
Chodzić po bulwarze pięknym
Na barki w zamyśleniu patrzeć

W tym czasie pogłębiali rzekę
Ciągle się coś tam działo
Lubiłem siadać na autobus
Wędrować sobie po „babci tamie”.

Pan Lewandowski był dyrektorem
Jego poprzednik nieznany mi wcale
Zmarł w pierwszych dniach września
Szkoła spotkała się na cmentarzu

Myszkowska uczyła nas wuefu
Lecz ja z tego byłem zwolniony
By nie krępować naszych dziewcząt
Do biblioteki chodziłem sobie .

Tam dziwna siedziała mała pani
Krótko strzyżona też z fajeczką
Ja u niej brałem Gwagninusa
I wirtualne robiłem wycieczki

W tym woluminie 17-to wiecznym
Znalazłem opis Moskiewskich rzezi
Jak to się znęcał Iwan Groźny
Nad mieszczanami w Nowogrodzie.

Znalazłem tam również o Żółkiewskim
Szczegóły jego pochodów
Literki gotyckie, troszkę trudno
Czytałem pobożnie jak ze Mszału.

Pan Naraziński z pikantnym wąsikiem
Jak mały rycerz szlachetny zadziorny
Zbierał na kółku młodych patriotów
I mocno przez to tajniakom podpadł

Flora to był skrót od nazwiska
Nadzwyczaj mila profesorka
Wstyd było czegoś na lekcji nie umieć
Ale bywało ze mną i tak

Rogowska rzucała w studentów kredą
Gdy ktoś nie słuchał lub nie rozumiał
Ten temperament ujmował i straszył
Lecz czasem dawał dobry efekt

PO nas uczył pan Sztubecki
Postać dość smutna i przewrotna
Zdawało sie, że pewne rzeczy
Mówił by kogoś sprowokować.

Pani Pawłowska w okularach
Miała surowe do nas podejście
Dziewice mówiła Orleańskie
Znów dziś niczego nie umiecie

Na chemii strach był niesamowity
A może ja mylę z fizyką
Jakiś ten przedmiot zupełnie olałem
Miałem powtarzać klasę maturalną.

Ktoś za mną wstawił się w ostatniej chwili
Choć nie starałem się ni centa
Że dopuszczono mnie do matury
Jedyne tylko co pamiętam

Eks-kleryk z nami miał łacinę
Kiedy sie nudził głupstwa gadał
Plótł o klerykach i swej szkole
Niedobre rzeczy to pamiętam.

5. Kumpele

Mila sąsiadka z ostatniej ławki
Blondynka trochę postrzelona
Mirela ciemne miała loki
I z charakteru do Mili podobna

Wanda siedziała w ławce z Violetą
Choć tego imienia nie jestem pewien
Obie poważne, lecz dla mnie życzliwe
Ich uśmiech szczery mnie uskrzydlił

Dorota siedziała w prawym rzędzie
Na ławce ostatniej ze Śliwińską
Iwona była gdzieś na początku
Z Grażynką Hołodok uśmiechniętą

Ela Rubel, bardzo nieśmiała
Chudziutka blondynka jak patyczek
Hołda to była nasza skrzypaczka
Małgośka, którą słabo pamiętam

Ulka najlepsza była z polskiego
Ewa Siedlecka co źle widziała
Aby zapisać jakieś notatki
Twarz swą na zeszyt miękko kładła

Połowę klasy zapomniałem
Choć miga chwilami przed oczyma
Twarz pewnej naszej koleżanki
Z długą fryzurą, bardzo piękna

Pamiętam też z Chodcza dojeżdżała
Inna blondynka w niebieskim mundurku
Musiałbym mocno szperać w pamięci
Żeby przypomnieć sobie wszystkie

Pamiętam jednak bardzo dobrze
Jak mnie lubiły te dziewczyny
Jak sie martwiły, ze na studniówkę
Może nie pójdę... Bo nie mam z kim.

6. Studniówka

Poszedłem owszem i poloneza
Tańczyłem z musu bez radości
A potem zamoczyłem nosa
W butelce tak jak wielu chłopców.

I nie tańczyła moja para
Zapewne była zawiedziona
Ja jednak nic nie obiecałem
Nie znalem wcale tego podlotka

Dziewczynka była z pierwszej klasy
Ubrała się zapewne ślicznie
Ja pożyczony miałem garnitur
I się tam czułem jako intruz

W ogromnej Sali gimnastycznej
Wojskowa siatka rozwieszona
Lampki migały jak na choince
Na dworze szalał Stan Wojenny.

7. Matura

Maturę zdałem z przygodami
Francuski, rosyjski i historia
Polski pisemny zdałem z poprawką
Resztę bez trudu ale w nerwach.

Potem latami tu nie bywałem
Był czas tak wiele zapomnieć
Papiery jednak do seminarium
Trzeba było brać właśnie stąd.

8. Wycieczki

Raz jeden była z klasą wycieczka
Wyjazd był dziwny do Poznania
Kórnik podmiejski, krzyże, teatr
I szklany ogród – chyba „Palmiarnia”

Prócz tego w soboty lubiłem chodzić
Kapać się do Delfinka
Skakałem z dużej wysokości
Z radością dotykając dna.

Coś w mojej głowie sie zrobiło
W uszach był jazgot i ból nieznośny
Siedziałem chyba w wodzie zbyt długo
Wylądowałem na pogotowiu.

Lekarz wysłuchał i wypisał
Lek przeciwbólowy bardzo mocny
Aptekarz przepuścił mnie bez kolejki
Szklankę mi z wodą grzecznie podał.

Lubiłem spacery na Zazamczu
Las piękny jak nigdzie indziej
Osiedla włocławskie tak sie wdzierały
W te mchy, szyszki, igliwie

Inne wycieczki do seminarium
To była tez wielka przygoda
Lubiłem stare woluminy
Potrzymać przez chwilkę w dłoniach

Czytałem Kniaźnina, Karpińskiego
Tomiki solidne przedpotopowe
Czytałem sobie Nietsche Zaratustrę
W niemieckim języku bez przekładu.
 
9. Powroty

Tu miałem jedyne spotkanie
Z Biskupem Andrzejewskim
Nie znał mnie wcale ale wsparł trochę
Bo słabość miał do księży z Rosji.

Buzia w trądziku oto ksiądz Miszczyk,
Mój katecheta w świętym Józefie
Zaczerwieniony nos, szpakowaty
Zachęcał mnie bym podjął studia.

Zdawało mu się, że mam depresje
Gdy odwiedziłem go jako kapłan
Poniekąd miał chłopisko rację
Ale ja słuchać nie byłem gotów.

Najczęściej tutaj przyjeżdżałem
By nowy dokument odebrać w urzędzie
Paszporty niszczyłem, bo je w Rosji
Musiałem nosić w kieszeni codziennie.


10. Tama

Niosła mnie jakaś intuicja
Oglądać Tamę po kilkakroć
Jechałem do końca autobusem
Potem szwendałem się bez sensu

W stanie wojennym wysadzano
Lód, by w Radziwiu zmniejszyć potop
Co jakiś czas straszą mieszkańców
Że tama pęknie i co potem?

Tymczasem miejsce powierzono
Opiece Cudnej Panienki z Fatimy
Istnieje tam jakiś czas parafia
I wkrótce tez ma być Sanktuarium

Dziś stoi piękny krzyż z metalu
Na nim zielony błyszczy kamień
W dole się pienią kłęby wody
W tym miejscu gdzie utonął Jerzy

Byłem ja w Pradze całkiem niedawno
Wełtawa jest mniejsza, okolice piękne
Na moście Karola stoją figury
Ja myślę, że tutaj podobnie będzie…

Bo zło się zwycięża przez dobro
Śladem za dobrem idzie piękno
Śladem za pięknem idzie zbawienie
Tak głosił niegdyś Dostojewski.



Część dziewiąta

OPOLE - 1254


Wpuść wieśniaka do biura, to atrament wypije
Tak myślę o sobie, gdy zbyt wiele piszę
Tym niemniej znowu myślami lecę
Popatrzeć na Opole, Górnego Śląska stolicę.

Śląsk rozdzielony, rozdarty, pozbawiony serca
Wielki dół w centrum, zapylona fabryka cementu
Odnowiona starówka, piękne kamienice nad Odrą
Wieża Piastowska i stary amfiteatr Opolski

Ta sama co w Piekarach ikona w Katedrze
Wydawnictwo Jackowe, stara plebania wielka
To wszystko zobaczyłem po jakimś czasie
Zacząłem zwiedzanie miasta apasowym wejściem.

1. Zawkrze Opolskie

Dzieciństwo moje na Zawkrzu, okolice Płocka
Bym nie pomyślał, że jest Zawkrze Opolskie
Gdy oblałem egzamin na studia w Krakowie
Próbowałem od nowa tylko bez pewności.

Czekałem na poradę ze strony przyjaciół
Zawiodłem sie w miłości i umarłem w środku
Z kompletem papierów, nieużytecznych
Myśląc o śmierci wsiadłem do pociągu.

Na Zawkrzu w hotelu robotniczym
Mój kolega z dzieciństwa na imię Mietek
Wcale mnie nie czekał ale się ucieszył
Na zabawę zaciągnął do wsi sąsiedniej

Spędziłem tam noc całą i dałem się upić
Następnego dnia wędrując po mieście
Potykaliśmy się o swe własne nogi
Tak bardzo, że sprawdził nas milicjant

Kiedy się pytał po co przyjechałem
Zgodnie z prawdą: „na studia” odrzekłem
Papiery gotowe do złożenia w Krakowie
Tak dla żartu chyba w Opolu złożyłem

2. Krajobraz z Mrowiska

Potem czekałem terminu egzaminów
Przyjechałem owszem nieprzygotowany
„Raz kozie śmierć”, zdawałem na rosyjski
Najprostszy kierunek z możliwych.

Ważne, że mnie nie wezmą w kamasze
I czas jakiś odroczę „zaszczytną służbę”
Trwał stan wojenny i było w kraju smutno
Nikt w wojsku nie chciał służyć w tym czasie.

W Mrowisku mieszkałem na trzecim piętrze
Przez okno widziałem cmentarz sowiecki
Tory, Studium medyczne, obwodnica
Dalej „czubkowo” „opolski spodek”, WuEsI

Wieś Groszowice na przedmieściach
Tam po święceniach miałem cichutką
Msze dziękczynną za ten rok spędzony
Na Śląsku i za te studenckie wygłupy

Miasteczko Gorzów Śląski, Dobrodzień
Wielun, Sieradz, Warta, Poddębice
Takimi drogami jeździłem do domu
I studiowałem polską prowincję.

Dostałem przydział, pokój trzysta dziewięć
W nim dwu kolegów przypadkowych
Każdy z nich dobry na swój sposób
Lecz ja sie z nimi czułem nieswojo.

Pokój sto pięćdziesiąt jeden na piętrze
W nim mieszkali rodacy z Małej Wsi
Grześ Frątczak spod Kluczborka
Ci chcieli chętnie ze mnie przyjęli

3. Wycieczka na Mazowsze

Zabrali mnie kiedyś do siebie do wsi
Potem do akademików warszawskich
Jeden z ich kolegów studiował historię
I razem w pokoju mieszkał z Muńkiem

Ten był z kolei częstochowiak
Nazwisko Staszczyk, żywa legenda
Śpiewał w T-Love a tego wieczoru
Jeździł po nocy po jakichś koncertach

Jego łóżko wolne więc mnie położyli
Spaliśmy tam noc jedną na waleta
Ja z Muńka półki ściągnąłem Ulissesa
I pierwszy raz w życiu zacząłem go czytać.

Nad ranem bohater przyszedł markotny
Trochę przy sobie, krępy nie wysoki
Czupryna rozwiana, tak jak na koncertach
Trochę markotny z powodu gości.

Tym nie mniej rękę podał i nawet po latach
Na mego maila króciutko odpisał
Dziękując spytałem czy aby na pewno
Kojarzy mnie z tych studenckich czasów.

4. Głód

W opolskich czasach syndrom głodu
Stypendium długo nie dostawałem
Ci moi rodacy brali mnie na obiad
Ktoś zupę jadł, ktoś kompot, drugie danie

Kisiel wciąż piłem, malowałem freski
Z cudzego ogrodu, fasolę przyniosłem
Gotowałem długo sól przedozowałem
Gołębie nie zjadły, leżało to na oknie.

Gabryśka na starszym roku, na historii
Karmiła mnie czasami, brała na spacery
Z nią odwiedziłem pewien cmentarz
Cementem zamazano na nim litery,

5. Dusza Ślązaka

To zrobili komuniści polonizując na siłę
Dusze Ślązaków z niemiecką ortografią
Idąc na Wrocław doszliśmy do Piotrkowa
Tam chłopi piwo pili grając w karty

Dialekt przemieszany znak tożsamości
Wśród polskich słów sporo niemieckich
Miło było słuchać, tak szukałem przygód
Rzadko taki folklor słychać było w mieście

Być Ślązakiem niemożliwe jest bez piwa
Tak postępowała większość studentów
Gdy tylko piątek nastąpił w południe
Na schodach słychać jak butelki brzęczą

Tak więc patriotyzm możliwy jedynie
Pod chórem w kościele, na studiach i w knajpie
Stroskany Ślązak, że jednego zna Polaka
Krzyczał na poczcie w kolejce po znaczki


„Jednego, tylko porządnego„, krzyczał
I tym porządnym miał być Papież
Ja drugim być chciałbym kalkulując w sercu
Że się Ślązakom należy wolność

Bo przecież choć mówią po niemiecku
Niemcami nie są Austriacy przecież
Więc jeśli Polakami być nie chcą
Po polsku mówiący Ślązacy, niechaj…

To po co ich zmuszać do emigracji
Nie jest dziś żadną tajemnicą
Tak wielu ze Śląska emigrowało
Że są Niemcami pisząc w ankietach.

A skutek widziałem na futbolu
Fakt zniemczenia takich piłkarzy
Podolski czy Mirek Klose, Ślązacy,
Serce się ściska tak wielu na polu…


Będą wyjeżdżać niestety tak długo
Aż ludzie poczują się wolni w domu
Podoba mi się ta Śląska natura, mowa
I ta odrębność śląskich autochtonów.

To nie jest normalne, że ich tak wielu
Całkiem niepotrzebnie wyemigrowało
Zgadzam sie również, że nie trzeba było
Zniemczonych zniechęcać Ślązaków.

Są tacy w Opolu, nie brak w Orawie
W Czeskim Cieszynie i na Morawach
Podobna historia z naszymi Łemkami
I z Rusinami we wschodniej Słowacji

U pewnej dziewczyny w domu wśród fotek
Ujrzałem faszystę w mundurze, kto taki?
To mój dziadek z dumą w głosie wyrzekła
Poczułem sie jakbym za granice trafił.

6. Studenckie życie

Miałem na roku kumpelkę ze Skierniewic
Z Głogówka z Brzegu i  z Namysłowa,
Miałem najdalej do domu, nie tęskniłem
Do domu nie ciągnęło, tak miło na Śląsku.

Ciekawe te koncerty, studenckie radio
Poeta Wołyński, hippis Yeti,
Jedyna w góry na Śnieżkę wycieczka
Na której brakło mi tchu do wędrówki

Raz nas odwiedził agitator Kriszny
Dał mantrę, którą jakiś czas mruczałem
W Opolu raz jedyny całkiem niespodzianie
W łapy groźnej sekty na chwileczkę wpadłem.

Jeszcze troszkę trzeba się było pomęczyć
By pojąć, że są w życiu rzeczy poważne
I te mało ważne, ceniłem bardzo przyjaźń
Choć się kolejny raz mocno zawiodłem

Chodziłem więc znowu jak w Ogólniaku
Intuicyjnie włóczyłem się po kościołach:
Jezuici-studencki, święta Anna na górce
Gotycka katedra Piotr i Paweł z betonu,

Intrygowała mnie również wystawa w muzeum
To były jakieś „polskie ikony”
Intrygowało mnie też Prawosławie
”Evdokimov, biblioteki, i książki:

7. Wycieczka w Bieszczady

W tym czasie trafiłem też do Przemyśla
Na spotkania hippisów z księdzem Andrzejem
Miał z nami ognisko na jakimś wzgórzu
Niewiele mówił, było mu dość ciężko.

Potem nam pokazał w kościele slajdy
Młodzież się dość kiepsko zachowywała
Niespodzianie jak wojsko wpadło kilku księży
I sie rozsiedli po konfesjonałach.

Noc spędziłem u Stasi, jakiejś dobrej kobiety
Miałem wrażenie, że to zakonnica
W kilku pokojach pokotem leżeli
Panki, hippisi, dzieci kwiaty i ja.

Pokazywali mi swoje drobniutkie korale
Różne kolory to barwa narkotyków
Nie pamiętam już jaki miał co określać
Słuchałem i patrzyłem, chciałem się nauczyć.

Nad ranem nas karmiły siostry w klasztorze
Wyniosły nam cały garnek z jajkami
Nigdy tak pysznie jak tego poranka
Zwykłe jedzenie tak nie smakowało.

Zlot się kończył ponadto, zaczęło być nudno
Więc pozostawiłem swoich znajomych
Wracałem samotnie przez Dynów, Brzozową
Wieczorne odwiedziny u klarysek w Starym Sączu...

Po tym powrocie poczułem we włosach
Że mi biegają kąśliwe insekty
Poprosiłem kolegę by mi włosy zgolił
I tylko zostawił warkoczyk maleńki

8. Mój rocznik

To był polonista Darek Kownacki
Lubił malować ja mu pomagałem
Podobnie jak w domu na ścianach freski
Niezbyt pobożne pomalowałem.

Tym razem pokój trzysta dziewiąty
W którym oficjalnie miałem zamieszkać
Inny kolega z roku Andrzej Janik
Zbyt wiele sympatii do mnie chyba nie miał.

Opiekunem roku był Pan Hurul
Więcej już żadnych nazwisk nie pamiętam
Grał na gitarze, zabierał nas w góry
Na ten pochód na Śnieżkę...

Mi jednak w głowie co innego było
Nie znajdowałem z nikim wspólnego języka
Inny kolega z roku Olszewski
Był chyba poetą, pochodził z Brzegu.

Zabrał mnie na prywatkę ze swą dziewczyną
Poznajomić z jakąś inną maturzystką
Papieroski, muzyka i zapewne piwko
Kompletne fiasko, dziewczyna brzydka

Nie byłem gotowy na nową znajomość
Więc pół nocy gadałem o wszystkim i niczym
Nad ranem wyszedł z drugiego pokoju
Szczęśliwy kolega i bardzo sie dziwił

Dziwił się, że ja żadnych nie miałem sukcesów
Że przesiedziałem całą noc „na pusto”
Na ścianie pokoju rysowałem dłonie,
By pozostała wizyty pamiątka.

Z innych dziwnych spotkań pamiętam Zosię
To była przyjaciółka kudłatego Krzysia
On ją w Medycznym Studium zapoznał
I ją zaprosił do sto pięćdziesiąt jeden

Opowiadała jak miała kolegów
I nawet romans z czarnym studentem
Tak wiele powiedziała i nawet nam album
Pokazywała z tego chłopca zdjęciem.

Potem się przyznała, że nie ma rodziców
Że jest wychowanką Domu Dziecka
Że ma jakieś lęki i kompleksy
Że mi się jej szczerze zrobiło żal.

Miał również Grzesio Frątczak jakąś miłość
Raz jeden jedyny u nas nocowała
To była bardzo głupia, nieszczęśliwa sprawa
Bo ta dziewczyna była mężatką.

Grzesio Szymański praktycznie się wyniósł
I mieszkał u dziewcząt ku memu zdumieniu
Dwie pozostałe z tym sie pogodziły
Więc mieszkał tak jakby w haremie.

Że to była miłość ja to zrozumiałem
Gdy Grzesio próbował porzucić Bożenkę
Ona kilka nocy niczego nie jadła
I miała  wymioty okropne bez przerwy.

W tym jednym wypadku wszystko się skończyło
Jak Bóg przykazał stali się rodziną.
To właśnie Bożenki krewnych odwiedzałem
Gdyśmy jeździli do Andrzeja w Przemyślu.

Jakimiś drogami spotkałem ich znowu
Grzesiek na granicy pracował jako celnik
Dzieciątek w tym momencie mieli chyba czworo
I ich miłości nic nie mogło zmienić.

Tak więc napatrzyłem się ludzkich ja losów
Romansów studenckich, lecz sam tego nie miałem
Bo mi Iwona siedziała w pamięci
Że do niej wrócę wciąż nadzieje miałem.

9. Powrót do Krakowa

Straciwszy włosy na wiosnę w Przemyślu
Z  jedyną kitką na samym czubku
Wróciłem do krakowskiego DS Nawojka
I odszukałem ją tam bez trudu.

Nie chciała wcale ze mną rozmawiać
Siedziałem w korytarzu kilka bitych godzin
Przekazała mi przez koleżankę z pokoju
Bym sobie odjechał i nie tracił czasu.

Ostrów to inne miasto pod Opolem
Czarnowąsy, Lubliniec, Częstochowa
Tułałem się znowu, szukając oczami
Budowle, przedmioty, kamienie mówiące.

To właśnie wtedy zrywałem klepsydry
Nekrologi, z rozpaczy, nie dla profanacji,
Myśląc, że jest w tych ludziach zmarłych
Potrzebna mi siła i mądrość... magia.    

10. Inne wycieczki

Do Kościana mnie zawiózł Krzysiek kudłaty
Ten sam z pokoju sto pięćdziesiąt jeden
Bo się tam uczył w studium pielęgniarskim
Dla opiekunów w zakładach psychiatrycznych

Potem we dwójkę oglądaliśmy Wrocław
On sobie szukał nową uczelnię
Bardzo bał się, że nie dotrwa do końca
Bo się nie czuł najlepiej w Opolu na chemii

Te same obawy wręcz pewność ja miałem
Że rosyjski to nie jest moja specjalność
Więc papiery z uczelni w kwietniu zabrałem
I pojechałem składać gdzie indziej.

Taka mi malutka Polska sie zdała.
Myślałem nie tyle co studiować
Lecz w jakim mieście, by miłość swoja zranioną
Zagłuszyć i by znowu moc przygód przeżyć.

Byłem jeszcze w tym czasie
U Jowity w Poznaniu, tam sie zaraziłem
Pragnieniem by zdawać na romanistykę
I potwierdzić, że jeszcze w życiu coś potrafię.

Klęska jednak czekała mnie niesamowita
Nie czytając książek, nie wertując skryptów
Nie byłem gotowy zapełniać ankiety
Zdawałem w Sosnowcu, przepadłem z kretesem.

Jedyny skutek ta podróż miała dla mnie
Że się ostatecznie z Iwoną rozstałem
Widziałem ją ukradkiem i przypadkowo
W jakimś kinie w Gliwicach, obok jej domu.

Sama do mnie podeszła, była chyba z babcią
Mi od zaskoczenia odebrało mowę
Ona mnie nazwala maniakiem, zboczeńcem
Prosiła bym za nią więcej nie chodził.




Część dziesiąta

OSTROŁĘKA


Miasteczko powstańcze nad Narwią
Kilka kościołów, rynek, ratusz
Ma swe kuranty Ostrołęka
Dwa mosty ma, kolej, dworzec niewielki.

Ogólniak Bema, szkoła pedagogiczna,
Na końcu miasta pallotyni, celuloza
W centrum, był ośrodek Monaru
Nad rzeka wielki szpital...

Lasy wokoło, rzeźby kurpiowskie
Klimaty pogranicza kultur,
Jadąc tu po raz pierwszy
Spotkałem na drodze tłum

1. Ikona z Przasnysza

Ktoś widział Matkę Bożą
Ktoś się z zebranych  śmiał
Oczami wyobraźni
Dostrzegłem również i ja

Tak jak sie widzi w kałuży
Rysunki tęczowych kolorów,
Ja też w odblasku słońca
Ujrzałem dwie persony…

Teraz po latach myślę, że
W kapturze brodacz obejmował
Madonnę świętą w welonie
Czy może na odwrót.

Jest taki obraz współczesny
Papież w objęciach z Fatimską
To bardzo podobne do tego
Co było ze mną w Przasnyszu.

Potem na pierwszych wykładach
To rysowałem bezwiednie,
Następnie przeniosłem na ścianę
Mojego pokoju w internacie.

Widać się spodobało,
Bo przychodziły wycieczki
Ja za to otrzymałem
Ksywkę „jezuita„ , „brodaty”

2. Jolka

W pokojach na piętrze dziewcząt
Dokąd wciąż przenikałem
Podobne rysunki ołówkiem
Na szafach wykonywałem

Miałem na roku kumpelki
Co mnie ciągnęły do złego
Skusiły, by list czytać cudzy
I długo śmiać sie z niego.

Za jakiś czas do mnie również
Nadeszła dziwna pocztówka
Od szyderców z Opola
Żądali abym przyjechał

O liście opowiedziałem
Mej małej powierniczce
Zgodziła sie ze mną pojechać
Lecz się zmęczyła w Lublinie.

Tam mi zaczęła płakać
Ja tego nie rozumiałem
Wróciliśmy z powrotem
Jak zakochana para

3. Rypiński ślub

Krótko potem w Rypinie
Ślub miał mieć mój kolega
Miałem być na nim świadkiem
Jolkę zabrałem ze sobą.

Gdy byliśmy bardzo blisko
Na trasie koło Sierpca.
Jolka wyjęła mirenin
I wyrzuciła tabletki

Tłumacząc gest ten dziwny
Nieznanym mi dotąd słowem
„Byłam toksykomanką -
Lecz dziś zaczynam od nowa”.

Mamie się moja Jolka
Bardzo spodobała
Jej się spodobał Rypin
I przykościelna figura.

Po tym ślubie niezwykłym
Co myśli do głowy napędził
Odwiedziliśmy siostrę
Na WSP w Bydgoszczy

U Jolki oko spuchło
W najgorszej dla tego chwili
Nie wiem jak wróciliśmy
Lecz romans się nie rozwinął.

4. Połowinki

Ja byłem na połowinkach
Z całkiem inną dziewczyną
Wypiłem cudzej wódki
I wszystkich zaczepiałem

Po tych zdarzeniach nas kilku
Z tego samego pokoju
Zastali rano z kontrolą
Butelki stały na stole.

Moi dwaj sprytni koledzy
Mieli gdzieś znajomości
Zmienili decyzje dyrekcji
I dalej mieszkali w pokoju.

Ja nie broniłem się wcale
Przyznałem swoją winę,
Nie poszło o pijatykę
Lecz o nieszczęsną ikonę.

Oburzony w sercu
Plan już gotowy miałem
Podobne Studium w Łomży
I w Olecku istniało.

Po Wszystkich Świętych przyjęto
Młodego rozbójniczka
W szkole pomaturalnej
W odległym mazurskim Olecku.

5. Monar

Jolka była w Monarze
Nie była łatwym pacjentem
Nawymyślała historii
Po których było mi przykro.

Byłem w ośrodku raz jeden
Leczyła sie tam również
Koleżanka z mego roku
Jej siostra była wychowawcą.

Kontrolowano mnie dokładnie
Jakbym to ja był ćpunem,
Patrzyli mi w oczy święcąc
Jakimś specjalnym przyborem.

Przyczynę tej kontroli
Zrozumiałem dopiero potem
Wedle słów malej Jolki
Ja też byłem uzależniony.

Myślało podobnie wielu
Ze względu na moją fryzurę
Długie zaniedbane włosy
Lewą dłoń pomazaną tuszem

Wiązałem też na nodze
Szarfy różnego koloru
Chciałem sie troszkę odróżniać
Od zwyczajnego tłumu.

Swetry nosiłem długie
Wedle własnego wzoru
Zmięte, kombinowane spodnie
Zamiast plecaka, worek…

Zszywałem od rożnych par
Nogawki spodni ciąłem w połowie
Montowałem kawałkami sztruksu
Zapełniając nim środek.

Nie potrzebowałem do tego
Żadnej maszyny do szycia
Wszystko robiłem ręcznie
Musiało to nieźle wyglądać.

6. Pożegnanie w Łomży

Dla Jolki też strój zrobiłem
Długi wełniany na drutach
Żeby go pod choinkę
Na święta podarować.

Leczyła się znów pod Wyszkowem
W centrum we wsi Rybienko
Chciałem tam do niej jechać
Lecz Monar mej wizyty nie chciał.

Widzieliśmy się w kwietniu
Odwiedziłem ją w Łomży u cioci
Że jadę wkrótce do wojska
To chciałem jej zakomunikować.

Była milcząca, wesoła
Zupełnie inna niż przedtem,
Nie wyszła żadna rozmowa
Toteż na zawsze odszedłem

To temu właśnie dziecku
Zawdzięczam swe nawrócenie
Czy ono się nawróciło
Doprawdy do dzisiaj nie wiem.

7. Kurpiowskie wspomnienia

Widziałem w tym internacie
Raz jeden dziwną tragedie
Mieszkało tam dzieci kilkoro
Ze szkoły jakiejś Specjalnej

Nad ranem dziecko chłodne
W pokoju znaleziono,
Zaplątała sie w pościel
I udusiła niechcący.

Pewnie też chorowała
Do niej przybyła babcia,
Kilkoro nas wtedy było
I jeden sanitariusz…

Przyniósł cynkowa rynienkę
Sam nie mógł sobie poradzić
Poprosił publikę o pomoc
Chwyciłem za prześcieradło.

Na długie lata wspomnienia
Zostały mi z Ostrołęki:
Ikona, Jolka, spowiedź
Dziecko zmarłe niestety.


Część jedenasta

OLECKO – PODWYŻSZENIA KRZYŻA


Olecko podobno było Hrabiowskie
Stad jego nazwa Margrabowa
Ogromny rynek w zachodniej części
Zamiast zabytków „sowiecka plomba”

Rynek spadzisty przeogromny
Troszkę skojarzył sie z Sandomierzem
W północnej części wsławiony kosciol
Do niego po kładce przez rzeczkę sie idzie

Gdy zejdziesz w dół na południe rynku
I skręcisz na Zachód, to cmentarz niemiecki
Porzucony, zhańbiony, rozdeptany wtedy
Nie wiem jaki wygląd ma to wzgórze dzisiaj

1. Akademiki nad jeziorem

Pamięć mam słabą lecz mi sie zdaje,
Ze w części północnej jedzie sie na Gołdap
Jest droga kreta, typowe topole
Po prawej dłoni dolina, jezioro

Nad tym jeziorem akademiki
Powstały w tych latach gdy studiowałem
Widocznie w nich zamieszkują dzisiaj
Studenci sławnej Wszechnicy Mazurskiej

2. Szkoła na wylotówce

Wykłady były na wylotówce
Nieduża Szkoła Nauczycielska
Tam byla trasa chyba na Raczki
A dalej Suwałki czterdzieści z kawałkiem

Do internatu droga na Ełk
W kierunku dworca kolejowego
Przez kilka tygodni odwiedzałem krewnych
W podróży spędzałem resztę weekendów.

Dla chłopców tam mieli tylko dwa pokoje
Moj był jedynka ale przechodni
Na górze sporej wielkości salon
Tam odbywały sie widowiska

Oddzielne wejście miały dziewczyny
Pokoje cztery, internat niewielki
Pamiętam jedna dziewczynę z Kurianek
To wioska pod Lipskiem, Basia jej imię

Inna pamiętam, nazwisko Cipko
Ta byla chyba z Augustowa
Na moim roku był trzydzieści
Lecz ich nazwiska wyszły mi z głowy.

Ja wytrzymałem tam tylko semestr
Zajęcia różne wyszukując sobie
Robiłem uparcie na drutach sweter
Co mnie zrobiło popularnym.

Jeszcze wsławiłem sie wyczynem
Obok internatu był sierociniec
Dyrektor pozwolił bym uczył rysunków
Starczyło dwu lekcji, gości miałem w kolko...

Pamiętne tez dla mnie były praktyki
W przedszkolu patrzyliśmy na wzorcowe lekcje
Pod koniec maluch zapytal sie śmiało
Czy sie podobało, czy było jak w cyrku?


3. Złodziej z Olsztyna

Z przygód w tych czasach jedna dosc głupia
Wracając przez Olsztyn łapałem okazje
Nikt nie chciał mi stanąć, było chłodno
Nareszcie podjechał mikrobus niemrawo

Rwał jakby pierwszy raz trzymał kolko
Az mi sie chciało siąść zamiast niego
Pijany był wyraźnie, opuszczał powieki
Ze trzeba było z trasy zjechać na chwilkę

Odwiedził jakichś znajomych we wsi
Tam upił sie podwójnie i mnie poczęstował
Pojąłem, ze dzisiaj juz nigdzie nie jedzie
Wiec tylko marzyłem, jak sie chłopu wyrwać.

Musiałem być jednak trochę podpity
Bo zapomniałem o swoim bagażu
Za tydzień wyzwala do siebie milicja
Ze mam zabrać książki i złożyć zeznania.

Tam sie okazało, ze to był złodziej
Ze samochodem sie rozbił tej nocy
Ze jakiś domek na działce zdemolował
I ze niedawno z wiezienia uciekł.

Jedyny pożytek z tej całej afery
Kolejna wycieczka do miasta Olsztyna
I nagła decyzja by zabrać papiery
I nie studiować juz więcej w Olecku.

4. Pantomimy

Ostatnia iskierka to szkoła pantomimy
Chodziłem do klubu uczyć sie aktorstwa
Nic z tego niestety dobrego nie wyszło
Poznałem małżonkę Marka Gałązki.

Za jakiś czas spotkałem tez Marka
Jak śpiewał Stachurę w klubie w Łomży
Zamieniłem z nim ledwie slow kilka
I dalej jechałem na święta do domu.

Na chwilkę znów wpadłem do Ostrołęki
Tam miałem z Jolka niezwykle spotkanie
Zaraz po ktorym podjęła leczenie
W pobliskim ośrodku w Monarze.

To jej zawdzięczam ze sie spowiadałem
Tam w Ostrołęce i potem w Olecku
To małe dziecię po czterech latach
Popchnęło mnie w stronę konfesjonału.

5. Nawrocenie

W tych czasach radości z powrotu
Jak syn marnotrawny miałem tak wiele
Ze ciągle marzyłem o kolejnym spotkaniu
Z Jezusem mym starym przyjacielem

Objąłem tez Krzyż znany w całym kraju
Ten który krwawił, ładnie ogrodzony
Szukałem instynktem miejsc do nawrócenia
Takim tez było dla mnie Olecko


Część dwunasta

TRÓJMIASTO


Wstęp –Lębork

Pozew do wojska przyniósł listonosz
Przypadkiem byłem w domu
To tak jakby przyszła milicja
Znowu mnie aresztować.

Wiedziałem z opowieści
Ze można było nie przyjąć
Nie podpisywać papieru
Na długi czas wyjechać

Niektórzy w tamtych czasach
Łamali sobie dłonie
By choćby na pół roku
Zarobić sobie odroczkę.

Ja byłem zmordowany
Ciągłym oczekiwaniem,
Że cud jakiś sie zdarzy
Ze życie ciekawsze sie stanie.

Przygód miałem w nadmiarze
Czas było odpocząć
Lecz w głowie snułem plany
Skoro wiezieniem jest wojsko

Skoro tam giną ludzie
Przez starszych zamęczeni
To może tego uniknę
Gdy trafie do aresztu?

Nie miałem żadnych planów
Zwykle intuicje
Spokój doskonały
W sercu kipiała wiosna.

Wziąłem od mamy pieniędzy
By wszystkich pożegnać
Tato leżał u babci
Palców miał kilka uciętych.

Był wczesnym emerytą
Też bardzo zmęczył się życiem
Brat mój wymyślił teorię
Ze palce specjalnie przyciął.

Nie pada jabłko daleko
Tato nie chciał pracować
Ja w wojsku być nie chciałem
Pożegnaliśmy się krótko.

Pojechałem do Lipna
Fryzurę pomalować
Z dziką satysfakcja
Robiłem z siebie głupka

Opole widziałem krótko
Fryzura zrobiła wrażenie
Starzy koledzy z roku
Bardzo serdecznie przyjęli.

Tak odwiedziłem Wrocław
Dzień cały chyba tam byłem
Pamiętam wizytę w Łomży
Jolkę tam zobaczyłem.

Ostatni etap Olecko
Włosy ostrzygłem w Piszu
Na bramie jednostki w Lęborku
Zjawiłem się całkiem łysy.

Nie byłem jeden taki
Opowiadałem chłopakom,
Ze żaden ze mnie żołnierz
Ze kicham na armie taką.

Opowiadałem, że strzelać
Nie mam żadnego zamiaru.
Bo może rozkażą do braci
Jak niegdyś w Stoczni palić!

Te moje puste rozmowy
Zrobiły na kimś wrażenie
Minął nie cały tydzień
I już byłem w areszcie.

Jedzenie było dobre
Jeszcze lepsza muzyka
Spałem ja bez pościeli
Tak jak w pociągu na pryczy.

Podobnej do kozetki
W dzień mi ją zamykali
Czepiając na kłódkę
Nietynkowanej ściany.

Areszt był jak piwnica
Dość duże pomieszczenie
Pamiętam widziałem przez okno
Chodzące buty żołnierskie.

Te neogotyckie koszary
Z czasów pruskich zapewne
Przyjęły jak rodzonego
Dobrzyńskiego włóczęgę.

Jedzenie mi przynoszono
Na tacy w menażce przez otwór
Miałem dobry apetyt
Wiec szybko zjadałem do dna.

U politycznego dziadka
Co moje intencje badał
Byłem chyba wszystkiego
Maksimum dwa razy.

Nie agitował zbytnio
Ani nawet nie straszył
Zawołał kilku żołnierzy
Z nimi urządził teatrzyk

Bym przyjął broń rozkazał
Przy świadkach odmówiłem
Potem do reki dal papier
Bym pisał oświadczenie.

Lubiłem pisać wiersze
I inne opowieści
Toteż bez trudu stwierdziłem
Ze broni przyjąć nie chcę.

Dodałem też od siebie,
Ze w związku ze Stanem Wojennym
Rozkazów nie chcę wykonać
I nie chcę składać przysięgi.

Tego juz było dosyć,
By sprawę skierować do sądu
Trzymałem sie dotąd dzielnie
Musiałem głupio wyglądać.

Gdy pod eskortą szedłem
Ostatni raz na stołówkę
Sięgnąłem po aspirynę
Którą dostałem wcześniej.

Ktoś sobie pewnie pomyślał
Ze mam ze sobą truciznę
Bo mi eskorta wyrwała
Z mych rak lekarstwo zwykle.

Dwaj zwykli sierżanci
Patrzyli na mnie smutnie
Na rekach miałem kajdanki
Przynieśli na obiad rybę.

Moje jedzenie najlepsze
Spytałem czy mogę powtórzyć
Jakbym jadł po raz ostatni
Dostałem cztery dokładki.

1. Gdynia

Tutaj pogoda przepiękna i wiatr od morza znajomy
Czytałem co ze mną będzie jakby z niezwyklej książki
Malutki jeep wojskowy zawiózł mnie migiem do Gdyni
Tam wysoki oficer spokojnie mnie wypytywał.

Co wiem o Dmowskim, Piłsudskim i  o KaPeeNie
Czy byłem w Młodej Polsce, i czy zeznań nie zmienię.
Od tego całego gadanie, gdzie wyszło bardzo sceptycznie,
Że nie wiem nic o podziemiu i słaby ze mnie dysydent.

Tymczasem zjawiła sie czkawka, trywialna taka z obżarstwa
Przeprosiłem tych panów, ze musze szybko do kibla
Pierwszy raz w życiu tak szczerze stojąc na kolanach
Od przeżyć, ze strachu, zmęczenia z ulgą zwymiotowałem.

W Gdyni szerokie ulice, tutaj był areszt wojskowy
Przeżyłem w tym mieście pod kluczem, przepiękne dwa tygodnie
Rok był osiemdziesiąty czwarty, nie chciałem być posłuszny
Moi wojskowi przełożeni, wysłali mnie bym „ostygł”

Zjadłem w tym „anclu” kilka gazet, lepiłem sobie kostki
I grałem w warcaby na podłodze niby sam ze sobą
Strażnik był ostry, krzykliwy, nazywał mnie wciąż głupkiem
Na koniec przestał, bo milczałem, pieśni w radio słuchając.

2. Sopot - Gdańsk Przymorze

Prócz politycznych przesłuchań, były też medyczne
Doktor, który mnie badał, był nad wyraz życzliwy
Dziwne nazwisko Magiera, do dzisiaj dobrze pamiętam
Chwalił charakter pisma, zdolności jakieś dostrzegał.

Pośród tych komplementów, nabrałem zaufania
Miałem tutaj powrócić, na obserwacje za miesiąc.
Wróciłem owszem jak do kurortu po pobycie w Gdańsku
Chodziłem nareszcie bez kajdanek i bez eskorty.

Byłem raz na spowiedzi u księdza kapelana
Raz pokazywano kino, to był niezwykły film „Taxi”
Tam również był telewizor, pamiętny mecz w Holandii
Zarwały sie trybuny czterdzieści osób zmarło...

W moim pokoju czwórka prawdziwych symulantów
Jeden chory prawdziwie, co stracił siły w nogach
Inny chłopaczek z Włocławka, którego z pętli zdjęto
Był kiedyś Krisznaitą, więc głupiutkie teksty śpiewał.

Lekarstwa psychotropowe dawano nam wszystkim
Nikt jednak ich nie zjadał a ja zbierałem w kieszenie
Zjadał je Krisznaita i miałem wielka nauczkę
Bo puchnął mocno i ślinił się, skręcało mu ręce i szyje.

Tak jak w jaskółczym gnieździe sie nagle dziwnie poczułem
Że stawka jest bardzo wysoka, ze chodzi również o życie
Widziałem podoficera, który chciał odejść z armii
Jak twierdził, że nic nie pamięta, na wszystkich obchodach.

Ja książki swoje czytałem, co tato przywiózł z domu
Wszystkie w języku rosyjskim, wiele w zeszycie pisałem
Jeden z żołnierzy mi mówił, że ksiądz Jankowski pomoże
Patrzyłem na wszystkich „życzliwych”, trochę podejrzliwie.

Była tez u mnie w szpitalu siostra z pobliskiej Bydgoszczy
Mówiła, że wszyscy koledzy, trzymają za mnie kciuki
Ja miałem dobry humor, ani na chwile nie znikał
Scenariusz tej mojej przygody żaden człowiek nie pisał.

Cala armia aniołów łatała nad moja głową
Ja to czułem bardzo wyraźnie, w duszy panował spokój
Jednego razu nawet dotarłem na oddział chorych Rosjan
Żołnierzyk mi opowiedział, ze ufa Pierestrojce.

Powiedział, ze jest z Leningradu, i ze mu sie podoba
Ze nowy pierwszy sekretarz, zabronił w kraju pić wódkę.
Pośród tych ciągłych przygód, uważnych obserwacji
Dostrzegłem, że czas płynie, że trzeba o wolność walczyć.

Zebrane szczętnie tabletki, wieczorem przełknąłem ze strachem
Jak ze mną postąpić gdy umrę, dokładnie napisałem
Wiedząc, że na cmentarzu nie chowa sie samobójców
Prosiłem, by mnie położyli, na malowniczej górce...

Tym nie mniej miałem nadzieje, ze mnie odratują.
Oddałem sie w ręce Pana i obudziłem z rana
Popędzała mnie siostra, taka ładna milutka
Wziąłem posłusznie talerzyk i personalne sztućce.

Dotarłem w półmroku do drzwi i otwierając upadłem
Słyszałem jak siostra wrzeszczy moje nazwisko ze strachem
Czułem też, że mnie bija z całych sił po twarzy
Lecz to mnie nie bolało, we śnie się pogrążałem...

Zbudziłem po całej dobie, poczułem ból w oczach
To mi Magiera dociskał, stymulując puls krwi
Tak radził, bym sam robił i z lekka mi robił wyrzuty
„Obiecałem ci pomoc więc więcej nie rób już głupstw.”

Te słowa przyszły jak z nieba, to chyba nie on to mówił
To były słowa anioła, wiec wrócił do mnie spokój.
Wdzięczny za obudzenie, kochałem Boga jak nigdy
Odczułem całym jestestwem, że będę księdzem w przyszłości

Taki zawarłem układ i taką obietnicę
Powtarzałem po stokroć:
„Pomóż Panie, gdy wyjdę
Będę cały twój”...

3. Gdańsk

Cztery miesiące na Kurkowej
W jednym wierszu nie zmieścisz
Pamiętam chłopca jak nieśli w kocu
Głodował i przestał żyć – szkielecik

Inny pokazał mi o sobie
Wycinki z gazet, jak trafiał do szpitali
Jak go tam operowano a on uciekał
Pomimo, narkozy.

Staruszka pamiętam, co w Norylsku
Przeżył swe dzieciństwo
Trafił pod areszt jako księgowy
Za jakieś nadużycia.

Każdego po troszku żałowałem
Sam byłem jakby na wakacjach
Patrzyłem na wszystko oczami widza
Jakby ten teatr grał tylko dla mnie

Nie wiem ilu spośród więźniów
Byli prawdziwymi złodziejami
A kto był kapusiem,
By mnie dobrze sprawdzić

Czytałem znów książki jak w Brodnicy
Malowałem kościoły w zeszycie
Tęskniłem za wolnością
Miałem sny o bracie Albercie.

Gdy mnie zwolniono do św. Brygidy
Skierowałem swe kroki i do Jankowskiego
Prałat mi pomógł znaleźć adwokata
Więc mu poszedłem podziękować.

Tego wieczoru na dworcu
Ponieważ byłem w mundurze
Lecz czapkę miałem w kieszeni
Czepiali sie znowu do mnie.

Udowodniłem, że tylko
Areszt opuściłem
I ze nie mam żadnego pojęcia
W wojskowej dyscyplinie...

Na kilka minut przed odjazdem
Odszukałem na dworcu rodziców
Jechaliśmy razem do Puszczy
Nad ranem byliśmy w Skrwilnie

To był początek sierpnia
Na dzień następny pielgrzymka
Poszedłem w kamaszach wojskowych
Prosto na Jasna Gore...

Epilog

Byłem w Opolu u siostry
Przez jeden dzień na koloniach
Ona tam wychowawczynią
Była z grupą maluchów.

Poszliśmy razem na basen
Skoczyłem do dołu z wysoka
Tak mocno uderzyłem
Ze rozbolało mnie oko.

Wracałem przez Kolo, Konin
Kąpałem sie znowu w rzece
Z wysokiego pułapu
Chciałem skakać ze szczęścia.

Przyszło się jednak
Odwiedzić znowu Lębork
By tam oddać mundur
Otrzymać wpis odroczenia.

Żołnierze mieli kursy
Jakieś z polityki
Gdy wszedłem to burzę oklasków
Dostałem w nagrodę za wyczyn.

Panika jakaś chwilowa
W jednostce nastąpiła
Szukała mnie już milicja
Kiedy szedłem w pielgrzymce.

Bo czegoś nie dopełniłem
Trzeba było od razu
Prosto z Sali sądowej
Pojechać i oddać mundur.

Ja tych procedur nie znalem
Gdy byłem w swojej jednostce
Młody podoficer opuścił sale
I poszedł

Ja tymczasem wśród śmiechu
Kolegom opisałem
Moje przygody w areszcie
Na Jasna Gore pielgrzymkę.

Oficer kontrwywiadu
Wycinał kartki na mięso
Cynicznie mi sie odgrażał
Ze znów wrócę do aresztu.

Zrobiło mi się niedobrze
Mama czekała na zewnątrz
Dobrze, że była ze mną
Bo może bym sobie coś zrobił.

Myślałem, że to juz koniec
Tymczasem wszystko od nowa
Bogu dzięki sadysta
Po prostu ze mnie żartował.



Część trzynasta

BIAŁYSTOK

„Wycieczek kilka”


Trzydzieści kościołów, czternaście cerkwi
Bije rekordy podlaska stolica
Nie byłoby tylu świętych tutaj
Gdyby nie „zdrowa konkurencja”.

Mają Gabriela Prawosławni
I czczą go w swojej katedrze
My mamy Matkę Bolesławę
Błogosławionego księdza Sopoćkę...

Pochodzą z Podlasia też męczennicy
Ksiądz Jurek właśnie ogłoszony
Gdy piszę wiersz to sprawa jest jasna
Że to nasz nowy błogosławiony.

Dwu męczenników mają Dojlidy
Jeden Unita ofiara sowietów
Inny ksiądz Stasio Suchowolec
Że to męczennik dziś nikt nie wątpi.

Nie mieszkał tutaj ksiądz Semenenko
On Dolistowski parafianin
Jakiś czas uczył się w Tykocinie
W krypnowskim bywał sanktuarium.

Więc otarł sie troszkę o Białystok
I może bywał w latach dziecięcych
Więc i dla niego ten wiersz po części
Chcę dedykować o wsparcie prosząc

Proszę też naszych kilku wojennych
Kapłanów z listy męczenników
Były na liście 108-miu z Kozalem
Kresowe trzy ważne nazwiska.

Pamiętam Pyrtka, Bohatkiewicza
Trzeci był chyba ksiądz Hlebowicz
Był w Wilnie kapelanem studentów
Pędziwiatr rodem z okolic Trok.

Stoją na placu seminaryjnym
Ich trzy z kości słoniowej figury
Aby umniejszyć proporcje rzeźby
Ktoś im poskracał nogi...

Wypraszam ich teraz wstawiennictwa
W moich spacerach nostalgicznych
Aby nieznany geniusz Podlasia
Odnaleźć, opisać w tym wierszu.
.


I. RÓŻNI LUDZIE I MIEJSCA

1. Zadziwienie

Do Białegostoku trafiłem wieczorem
Nocą jechałem dalej do Ełku
Zmęczony przysiadłem sobie na dworcu
Z daleka widniał bialutki Roch święty

Historia tego włóczęgi z Francji
Nie była wtedy mi jeszcze znana
Żałuję trochę, bo niewątpliwie
Do moich przygód by pasowała

Nie miałem takich pobudek wysokich
Nie usługiwałem wtedy chorym
Sam nie cierpiałem na cholerę
Żaden pies za mną jeszcze nie chodził

Tym nie mniej widzę z odległości
Jaka była tego miasta rola
Dla takich jak ja życiowych rozbitków
Z dzikiego wschodu i z zachodu...

Ujrzawszy z daleka biały obelisk
Potężne wały, bryłę jak beczka
Nieświadom historii tak bardzo żywej
Intuicyjnie coś jednak spostrzegłem

To coś ode mnie do dzisiaj skrywa
To „Białe miasto świętego Rocha”
Ojczyzna sławnych Żydów Cytronów
Wielkiego lingwisty Zamenhoffa.

Posiadłość Branickich ze swoim niezwykłym
Podlaskim „Medycznym Wersalem”
Kilka pomniejszych reliktów baroku
Przecudne Bojary drewniane.

Czy prawda, że świątyń sylwetki
Mogą tak chłopca zainspirować?
Był taki czas, że podświadomie
Pragnąłem je wciąż malować.

I powiedziałem sobie: „głupstwo
To wszystko co widziałem przedtem
Najprzedziwniejsze jest miasto Białystok”
Dziś chyba opinii nie zmienię

2. Biskup

Biskup Ozorowski najmłodszy w tym czasie
Wśród wszystkich polskich biskupów
Nie miał zbyt wiele pracy pasterskiej
Pisał więc książki kształcił studentów

Jeździł wykładać w stolicy codziennie
Historię teologii miał na Bielanach
Również w kleryckiej kaplicy na zmianę
„Łacińską Mszę” w czwartki odprawiał.

Miał dobry humor i był życzliwy
Gdy mnie przyjmował do Alma Mater
W fotelu wiercił się z uśmiechem
Gdy mi pytania zadawał…

Mama tam była, prosiła, by przyjął
„To dobry chłopak” mówiła bez przerwy
Która o synu, gdyby był łotrem
Powie inaczej gdy będzie mu ciężko?

Jak Zebedeuszy Jana, Jakuba
Wstawiała się mama szczerze za mną
Biskup tymczasem się mocno dziwił
Że ja sam o sobie głupstwa gadam

Dziwił się jednak zaakceptował
Z klauzurą „ad experimentum”
Prosił mnie tylko język za zębami
Trzymać i zbędnie nic więcej nie pleść.

3. Mądre pejsy

Jak u niewiasty miękki i puszysty
Był glos i wzrok wicerektora
Twardy miał jednak chłop charakter
Dał nam to wszystkim odczuć

Dręczył nas strasznie na łacinie
Zwłaszcza na zaliczeniach
Gdyśmy musieli „zdawać psalmy”
Tłumacząc z pamięci w pokoju u niego

Prefekt był bardzo sympatyczny
Choć trochę może postrzelony
Właśnie przyjechał z baśniowych Niemiec
Człowiek niezwykle uczony.

Ojciec duchowny trochę narwany
Dobry chwilami choleryczny
Okrągłe wielkie błękitne oczy
Nos lśniący, wyrazisty

Kiedy się złościł opuszczał wargę
Stad brzydki pseudonim „łypka”
Tym niemniej bardzo fachowo
Wykładał klerykom liturgikę.

Najwięcej mnie intrygowało
Gdy słuszne głosząc nam rzeczy
Drapał sobie zranioną łysinkę
Pokrytą gęstym łupieżem.

Nocą słyszeliśmy stukot maszyny
Zajmował się twórczością
Doktorat miał dawno więc chyba poprawiał
Dyplomy swoich studentów

Rektor emeryt Stanisław Piotrowski
Podobny tik miał i grzywkę
Zarzucał sobie z pejsów fryzurę
Na lśniącą okrągłą łysinkę

Tak samo czesał swe siwe włosy
Nasz  „brat” ksiądz Kułakowski
Mieszkał on z nami na piętrze z balkonem
Na którym trzymał dyni kolekcje.

Często wychodził na spacery
Po naszym kleryckim balkonie
Wertując brewiarz stary łaciński
Podstępnie spod oka na nas spoglądał.

Ja pod balkonem nieświadom tego
Sypałem gołębiom ziarna
By nasz podwórzec jak sukiennice
Szlachetny ten ptak „zaludniał”.

Ptaki wciąż „bratu” przeszkadzały
I jak na każdym pomniku
Również na głowę naszego „P-sora”
Cieplutkie „bomby” spuściły.

Paprocki Tadeusz nazwany Rabbim
Profesor z dobrym humorem
Wykładał nam pilnie Nowy Testament
I sympatycznie na lekcjach się jąkał.

Miał też w opiece on bibliotekę
Rozdawał nam wszystkie dublety
Nie chomikował żadnych zbędnych
Niepotrzebnych mu rzeczy.

Kolejny z taką dziwną czupryną
Był Prałat profesor Lewicki
Który wykładał nam głosem spiskowca
Staro-cerkiewny język.

Ostatni jakiego pamiętam w „kolekcji”
Uczonych z pejsami na łysinie
Był bardzo przystojny profesor Murawski
Naszego chóru dyrygent.

Przepastne jego ręce i dłonie
Jakby w objęcia nas brały
Gdyśmy na wielkich uroczystościach
W katedrze z serca śpiewali.

Czuprynę gęstą miał Lucjan Namiot
Który logikę wykładał
Lubił pikantne słowa z humorem
W uczone teksty wstawiać.

Ładne miał włosy ksiądz Jan Pankiewicz
Niziutkie i krępe ciało
Ciągnął za sobą skórzaną teczkę
Pełną starych foliałów.

Ksiądz Krahel, Gładczuk i Strzelecki
Z różanostockiej parafii
Siwe, wręcz białe nosili fryzury,
Lecz żaden z nich nie miał pejsów

To były różne głowy z profilu
Różne „en face” i z góry
Lubiłem rysować na pierwszym roku
Ich wszystkich karykatury.

I choć opowieść wyda sie śmieszna
Ktoś może pomyśli szydercza
Gdyby nie byli przez nas lubiani
Nie byłoby tego wiersza.

Ponieważ jednak to była dynastia
Warta zapamiętania
Jak Stwosz powiesił głowy wawelskie
I ja te twarze uwieczniam.

Wynoszę do samego sufitu
Niech wszyscy zadzierają głowy
By stwierdzić, że nasze Seminarium
Miało ludzi mądrych i dobrych.

4. Klerycy

Kleryków również wybitnych Białystok
Miał w czasach tamtych bez liku
Grupa wybitnych „duchaczy” z oazy
Wśród nich był także mój wigil

Byli i wzrostem wielcy i duchem
Jak Leszek Struk, Karabowicz
Byli też niscy jak Rysio z Kundzina
Senior środkowej kolonii

Byli w tych czasach klerycy sportowcy
Byli też również palacze
Trafiali się orły w nauce, w modlitwie
I tacy jak ja lewacy…

Pamiętam sporo pobożnych chłopców
Co ęw kaplicy szwendali
Rano, wieczór i w nocy ciemnej
Leżeli w kaplicy plackiem.

Teatrzyk to mila sprawa dla wszystkich
Wciąż były jakieś spektakle
Zwłaszcza w miesiącu grudniu w adwencie
Mikołaj, Poczęcie Niepokalanej.

Trzeci rocznik i czwarty robiły
Te dwa trudne spektakle
Piaty wystawiał w wigilie jasełki
Przed samym na święta wyjazdem.

Gdy rocznik mój piąty występował
Spektakl był eksperymentem
Król na rowerze wjechał na salę...
Diabeł prawdziwą kosą kręcił

Był także spektakl o Powstaniu
O mężnych warszawiakach
Na cześć Prałata Paszkiewicza
Jednego z kapelanów

Była również opowieść o Wicie
Pierwszym biskupie litewskim
Co w czasach pierwszego króla Mendoga
Do Wilna na misje miał jechać.

5. Siostry

Siostry skrytki Służki z Mariówki
Mieszkały na samym poddaszu
Cichutko siedziały jak myszki pod miotłą
Dbały o kuchnie naszą.

Siostra Halinka z puszystą głową
Do Dolistowa potem przeszła
Malutka Zosia przełożona
Niezmiennie uśmiechnięta.

6. Krawczenko

Niezwykły był prałat Krawczenko Tadeusz
Przygryzał język przy pracy
Wędrował z kielnią w czystej sutannie
I wciąż papieroski palił.

A pelerynka z wiśniowym podbiciem
Na wietrze się niosła jak flaga
Bez tej świetlanej upartej postaci
Czym byłoby dziś nasze miasto?

Inne byłoby seminarium
Inna kaplica cmentarna
 „Replika z Berezwecza”... na trasie warszawskiej
Nigdy by nie powstała.



7. Cerkiew na Lipowej

Na pierwszy spacer wziąłem pozwolenie
By cerkiew odwiedzić i w środku pobyć
Dziwił się prefekt i stukał po głowie
Tak samo nie jeden kleryk zrobił.

Tymczasem dla mnie, to nie byle gratka
Z pierwszego razu spotkałem ich szefa
Stojąc na końcu w wąziutkiej kruchcie
Złowiłem wzrok przenikliwy, ciężki.

Nie był to wcale dobroduszny,
Czy mądry wzrok „dusz pasterza”
Lecz kopia tych scen z Eisensteina
Pamiętny film z dzieciństwa.

Widziałem to kino w podstawówce
W skrwileńskim szerokim korytarzu
Terkotał projektor, okna zasłonięte
Skupione dziecięce twarze.

Na filmie tym śmiały żydowski reżyser
Uchwycił fenomen rosyjskiej władzy
Iwana Groźnego jakby Stalina
Świadomie w nim śmiało pokazał .

I tak po dzień dzisiejszy niosę
Ten „prawosławny archetyp”
Jedynie w filmie o don Camillo
Widziałem dobrego ruskiego popa

Scena była jak film cały
Bardzo dobroduszna
Camillo próbował babcię spowiadać
Ale dokończył „batiuszka”.

On przypominał oberwańca
Który sie chowa w cerkwi
Jako stróż czy bezdomny śmieć
Świątyni przerobionej na spichlerz.

Wzruszyła mnie ta scena
Tak wiarygodna i bardzo serdeczna
Mają ci Włosi dziwny sentyment
Do komunizmu i do Rosjan.

Nie ruszył mnie jednak biskup Sawa
Generalskie okulary ciemne
Owszem gdy nas po latach odwiedził
Zrobił wrażenie ciut lepsze

Dyskusje z Biskupem podgrzewali belfrzy
Wiec Sawa się mądrze domyślił
Że warto kleryków do tej rozmowy
Włączyć umiejętnie...

Ja to wyczułem więc drżąc jak osika
Rękę do góry podniosłem
Czytałem właśnie w języku rosyjskim
Sporo „bizantyjskich” książek...

Zadałem pytanie klasyczne o świętych
Józefa Wołogdy, Serafima z Sarowa
„Kto z nich najbardziej oddaje duch cerkwi?”
Nie odpowiedział mi biskup Sawa.

8. Filharmonia

Do Filharmonii chodziliśmy często
Dwa razy w roku jak minimum
Żeby „odchamić” się i przewietrzyć
I by ogłady nabrać światowców.

Nie sposób wciąż siedzieć w czterech ścianach
Chodziliśmy więc bardzo chętnie.
Chodziły też znane w mieście persony
„Kto jest kto” w przerwach szeptali starsi.

9. Kino

Kino przeważnie byle jakie,
Raz jeden był wyjątek
To była hollywoodzka „Misja”
Film o redukcjach paragwajskich

Historia zdrady i zemsty krwawej
Łowcy Indian Guarani
Który zabiwszy swego brata,
Nawrócił się w wiezieniu.

Na misje poszedł bez kompromisu
Inaczej niż żył dotąd
Pokuta miała przemienić wszystko,
Film bardzo przejmujący.

Gdy go ujrzałem sam w głębi duszy
Również zapragnąłem
Przyjąć pokute, bezkompromisowo
Misjom swe życie oddać.

10. Muzeum

W muzeum były wystawy różne,
Przeważnie sztuka współczesna
Jednego razu jednak wisiały w Pałacu,
Ogromne akty kobiece.

Nic wcale nie podejrzewając,
Trafiłem na te ostatnia wystawę
I wcale nie miałem ochoty uciekać,
Uważnie patrzyłem dalej.

To było dla mnie spore ryzyko,
Mógł donieść ktoś na kleryka
Ja byłem na tyle w tych czasach naiwny,
Że nawet sie z tym nie kryłem.

I poszło mym śladem kilku braci,
Szeptały coś miedzy sobą panie
Kleryckie twarze znały zaocznie...
Oni, poznali kobiece akty.

Miałem poczucie i takie alibi
Że przecież w sykstyńskiej kaplicy
W podobnych pozach widują wierni
Ogromną ilość postaci kobiecych

Chyba nie zgorszę tutaj nikogo,
Nie chciałbym doprawdy uwierzcie
Mężczyzną zdrowym zdolnym do pokus,
Powinien być każdy kleryk.

Ja byłem również taki nie z gumy
Pełen animuszu,
I nie opuszczał mnie dobry humor
Zwłaszcza na pierwszym kursie...

Prócz tej pokusy problem z paleniem
Miałem na pierwszym roku
Rzucałem kilkakroć i znowu paliłem
Gdy mnie ktoś starszy częstował.

Problem był zwłaszcza na wakacjach
Nie chciałem zrażać kolegów
Wiedzieli że palę więc częstowali
Choć nie powinni, bom kleryk.

Pytałem proboszcza jak się zachować,
Bo może powstać złudzenie,
Że ja się wywyższam albo pogardzam
Zwyczajem dawnych kolegów...

Zjechał mnie za to proboszcz niegłupi
„Słabi to są ci koledzy
Co nie szanują twojego wyboru”
Powiedział mi w wielkim sekrecie...

Bywały przypadki, że nasi klerycy
Poszli gdzieś bez pozwolenia
Na jakieś „kominki” i ktoś ich nakrywał,
Musieli za to wycierpieć...

Tak jak się chodzi na lewo w wojsku
Zdarzało się w seminarium
Za to groził nam „urlop dziekański”,
To były zwyczajne wpadki.

11. Akademia

Był u nas również profesor Szafraniec,
Pan bardzo szanowany
Wykładał medycynę pastoralną,
Na operacje prowadzał.

Zabierał nas na Akademię Medyczną
Byśmy patrzyli z górnego piętra,
Na przebieg operacji w dole
W tym samym bloku oddział krwiodawstwa.

Przelewać krew na wojnie za bliskich
To jedna ważna sprawa,
Przelać ją jednak w czasach pokoju
To całkiem inny wypadek.

Gdy ja oddawałem krew w seminarium
To miałem powodów kilka
Mogłem odpocząć od wykładów
Ratując przy tym komuś życie...

12. Teatr Węgierki

Byliśmy kilkakroć na spektaklach
Lecz były nadmiernie filozoficzne
Ani jednego motywu nie mogę
Z tamtych spektakli odnaleźć w pamięci.

13. Lalkarze

Lalkarze tymczasem jedyny spektakl
Na którym byłem oparli o motyw
Jakiegoś pisarza latynoskiego
Który opisał „pieski pogrzeb”

Że właścicielka zdechłej suczki
Była tak bardzo nieucieszona
Że była gotowa zawołać księdza
Wielkie pieniądze mu ofiarować.

Choć motyw głupi, niewyszukany
To zapadł mi w głowie na lata długie
Nigdy bym w życiu na to nie przystał
Żeby na taki pogrzeb się udać.

II. BIAŁOSTOCKIE ŚWIĄTYNIE

1. Berezwecz

Wjeżdżając do miasta z południa
Napotkasz na pierwszym pagórku
Jedyny w swym rodzaju
Kościół - rekonstrukcję

Ma tytuł Zmartwychwstania
Być może, bo cmentarz blisko
Lecz również dlatego bo powstał
Z popiołu jak perski Feniks

Zniszczyli kościół sowieci
Walczyli z wszystkim co piękne
Ksiądz prałat Tadeusz Krawczenko
Odrodził go w innym miejscu

Teraz tam nasz profesor
I ojciec duchowny Stanisław
Buduje dom parafialny
I wkrótce zapewne zamieszka.

2. Święty Roch

Biały kościół jak świeca
Wysoki i strzelisty
Góruje nad naszym miastem
Pamiątka „cudu nad Wisłą”.

Jeden raz tutaj były święcenia,
Bo czworo tutejszych kleryków
Wytrwało do końca i to był powód
Żeby ich tutaj wyświęcić.

Na wałach z południowej strony
Był półokrągły podwórzec
I sympatyczne niewielkie sale
Dla lekcji z katechezy.

Ogromny pomnik Dobrego Pasterza
Góruje nad stromym zboczem
Poniżej sklep, dewocjonalia
Dalej splot ulic i rondo.

Poniżej w stronę kolei kino
Trzy malownicze spodki
Jak grzybki u podnóża świątyni
Galeria sztuki współczesnej.

3. Św. Kazimierz

Na osiedlu Antoniuk kolejne wzgórze
Jest dziwna świątynia jak Arka
O harmonicznych i opływowych
Aerodynamicznych kształtach.

Przez długie lata w dolnym kościele
Zbierały się wielkie tłumy
Tutaj bywały konkursy muzyczne
Dla parafialnych chórów.

Naprzeciw kościoła kolejny sklepik
Robiłem w nim kiedyś zakupy
Do Rosji stamtąd zawiozłem niedrogą
Niepokalanej figurkę.

Jest po sąsiedzku też cerkiew ogromna
Obok wielka dzwonnica
Nie pozwalają się w tej konkurencji
Przegonić nam  „wschodni bracia”.

4. Starosielce

Jest kościoł w Starosielcach
Parafia niezwykła dlatego
Że ją w czasach pierwszej wojny
Odwiedził Jerzy Matulewicz

Błogosławiony Biskup
Litwin lecz wielkie serce
On również niegdyś erygował
Na Dojlidach nową parafię.

Patron parafii na Starosielcach
Święty Andrzej Bobola
Z wielu on względów do tego miasta
Jako współpatron pasował...

Nikt nie ogłaszał oficjalnie
Lecz to sie jednak czuje
Kolejne wzgórze na skraju miasta
Tutaj Bobola króluje.

W parafii tej ksiądz Girstun Stefan
Dobroć na nogach chodząca
Spędził kilka dziesięcioleci
Plejadę kleryków wychował.

Znaleźli o nim dziennikarze
Kompromitujące teksty
Piętnaście lat ponoć donosił
Jakoś nie mogę uwierzyć.

Prawda rzecz trudna
Lepsza ta straszna co łzę wyciska
Niż optymistyczne lecz zakłamane
Starej epoki wymysły.

Byli wśród Księzy Judasze niestety
Byli też zdrajcy poeci
Zdradził Polaków w stanie wojennym
„Porządny pisarz” pan Dobraczyński…

Łamała komuna sumienia wielu
Przeorów, kościelnych i organistów
KILKASET KSIĘŻY ZAGNAŁA DO PAX-U
Orała sumienia wielu kleryków.

Obok plebanii w starym budynku
Mieszkał nie wadząc nikomu
Cichutki ksiądz Stasio ze swoja mamą
Cichutko też ze świata odszedł.

Napadli nocą jacyś zbrodniarze,
Którym on wiele pomagał
Wędrowni handlarze również ze wschodu
Powiedzmy umownie „kozacy”

Zakatrupili bez miłosierdzia
Może on tego pragnął
Po śmierci mamy był osowiały
Wyglądał bardzo marnie.

Tak czy inaczej zginął niewinnie
Za nadmiar swojej dobroci
Nie miał szczególnych charyzmatów
Lecz poszedł śladami Boboli.

5. Św. Duch

Mają nareszcie swe sanktuarium
Biedni Sybiracy anonimowi
Nie zwraca im honoru matka Rosja
Robimy to sami w Polsce

Kości „nieznanego Sybiraka”
Przywiozła pani Klara
Gadałem z nią kiedyś o tym
Jadąc z nią do Pieniężna.

Mówiła, że choć było pozwolenie
Zabrania kości niewielkiej
Miejscowy Sanepid pozwolił
Zabrać jej ciało w komplecie.

Pomnik się składa z metalu
Złożone w formę krzyży
Tory co przypominają
Kolej transsyberyjską

I jeden mały wagonik
Na nim ta kompozycja
A wokół tablice pamiątkowe
I setki płonących świec.

W piwnicach wielkiego kościoła
Muzeum Sybiraka
Obraz Matki Kozielskiej
Podobno poświęcił papież.

Wspomnę proboszcza tej świątyni
Budowniczego i fundatora
Ksiądz Prałat Andrukiewicz
Zginął w wypadku samochodowym.

Wspomnę drugiego proboszcza Józefa
Rubaszny jak Mości Zagłoba
Dobry jak chleb, twarz uśmiechnięta,
Rodem z mojego Dolistowa

6. Najświętsze Serce

Kościół garnizonowy
Za obwodnicą i za torami
Tutaj swojego czasu
Niektórzy klerycy mieszkali

Wykłady były na Orzeszkowej
Albo przy świętym Wojciechu
Wędrówki tłumu księżyków po mieście
To zapomniany dziś spektakl.

Proboszczem ksiądz Kieżel jest obecnie
Człowiek co wspiera misje
Sam przeżył sporo lat w Argentynie
I kilka również w Brazylii.

7. Jadwiga

Króluje na wzgórzach Zielonych
Pani z Krakowa i z Węgier
Ta co tak bardzo kochała
Nieznany jej żywioł litewski

Ma dzisiaj w niebie satysfakcje
Że na rubieżach litewskich
Stoją tak liczne, piękne kościoły
I że są zawsze pełne

Pamiętam przepastne okopy
Baraki na skarpie wysokiej
To w czasach moich kleryckich
Przypominało wojnę

Kościół zdobywał przyczółki
Po latach strasznego bojkotu
Nie wolno było budować
Praktycznie żadnych kościołów.

Te czasy Solidarności
Dały choć jeden skutek
Że wiele wydano pozwoleń
Na okres bardzo smutny.

Lata osiemdziesiąte ten plus miały
Że księża w wielkim pospiechu
Kolosy w mieście budowali
Gdy w kraju trwał „stan wojenny„.

Ktoś dzisiaj mocno się martwi
Że trudno je będzie utrzymać
Ktoś inny sensownie tłumaczy
Że to był ludzki entuzjazm...

Taka odpowiedź narodu
Za lata pogardy, przymusu
By milczeć i nie buntować
By siedzieć z kneblem w ustach.

Teraz to piękno co nerwy i zdrowie
Zabrało licznym kapłanom
Błyszczy jak perła – pamiątka
Łez przelewanych latami.

Ksiądz Wojno proboszcz długoletni
Rozstał się z życiem przedwcześnie
To była cena za piękny kościół
Który tak oczy cieszy.

8. Miłosierdzie

Grób księdza Michała promienie
Rozsyła po wielkim kościele
Na cały Białostoczek laserem
Z wieży iskrzące śle promienie.

Wieża troszeczkę jakby Mariacka
Co wedle legendy jest krótsza,
Bo niby zazdrosny był brat rodzony
Inny przypadek mamy tutaj

Prałat się spieszył, bo czuł, że choroba
Może zatrzymać serce
Zazdrosny był diabeł i siostra śmierć
Całkiem nie w porę przyszła…

Poniżej kościoła wały papieskie
Pamiątka z naszego lotniska,
Z którego wzniosły się pod niebo
Słowa Wojtyły o „Mieście Miłosierdzia”

Zlecieli sie tutaj jak ptaki
Zewsząd ciekawi ludzie
Zobaczyć kolejny na Podlasiu
Obrzęd Beatyfikacji

Był „arcypapa” z Mińska Tadeusz
Przemawiał bardzo głośno,
Skąd pochodził ksiądz Michał
Wszystkim dobitnie przypomniał.

Przemawiał tez kardynał Baczkis
Na prawach gospodarza,
Bo przecież z Wilna nad Białkę
Błogosławiony przyjechał.

Byli tam również dwaj prezydenci
Kaczyński Lech ten z emigracji
Nasz Kaczorowski Bialostoczanin
Obu ich zabrał nam Katyń.

9. Kaplica na Poleskiej

Wzruszyłem się też niemało
Gdy około godziny trzeciej
Ujrzałem tłum zwykłych Litwinów
Okupujących kaplicę na Poleskiej...

Świątynia co niegdyś była
Przystanią ostatnią kapłana
I długie lata była
Klasztorem sióstr misjonarek...

Teraz jest tutaj muzeum
Kolebka sióstr myśliborskich
Które się w skrócie nazywa
„Siostry Faustynki” po prostu.

10. Ogrodowa

Gdy powędrujesz dalej
W kierunku na południe
Kilkaset metrów zygzakiem
Natrafisz na inny kościół.

Jeden z tych erygowanych
Przez świątobliwego Kisiela
Tuż obok onkologii
Kościół Świętej Rodziny.

Miałem tu niegdyś rekolekcje
Rok dziewięćdziesiąty ósmy
Jeden z „księży bliźniaków”
Życzliwie mnie zaprosił

Prócz ofiar dostałem sutannę
Chodziłem w niej dość długo
Tutaj puchowa kurtkę
Dał mi ksiądz Darek Mateuszuk...

Wróciłem po pięciu latach
Głosiłem kazania młodzieży
Tym razem proboszczem był Tomek
Ksiądz rodem z Dobrzyniewa.

W trakcie moich katechez
Brzmiała współczesna muzyka
Głośno przez wszystkie głośniki
Dudniało Tangerine Dream...

Niemiecka elektroniczna
Muzyka z rosyjskim tekstem
Pamiętam, bo byli w Opolu
Z koncertem w mych czasach studenckich.

Gitarę dał mi ksiądz Piotrek
Ładne sztruksowe spodnie
Wróciłem obdarowany
Na swoja placówkę na wschodzie...

11. Klocki Św. Wojciecha

Przy św. Wojciechu niegdyś
Modlili sie Luteranie
Potem jednak klerycy
Bezdomni tam zamieszkali

Szkołę niemiecką zmieniono
Na dom dla profesorów
Budynek starej plebanii
Służył dla alkoholików

Tam była wytrzeźwiałka
Którą potem zburzono
Gdy miał przyjechać Papież
Ładny tam powstał klomb

Potem tam mój kolega
Ekonom ksiądz Boguś Zieziula
Wywalczył prawo by archiwum
Oraz muzeum zbudować.

Nie jest to Corbusier
Ani nawet Sosnowski
Taki z czerwonej cegły
Jak kuria prościutki klocek.

12. Orzeszkowa

Duży dom Pasterzanek
Kościółek św. Józefa
W nim sobie pasterzuje
Mój kursowy kolega

Miewaliśmy tam próbne kazania
I próbne katechezy
Latami się tam uczyły
Starsze roczniki księży

Ojciec duchowny Szlegier
Legendarna osoba
Głos jego w uszach mi dźwięczy
Pamiętam wydatne oczy.

13. o. Pio

Ma w mieście Białymstoku
o. Pio swoich wiernych czcicieli
Niewielka stoi kaplica
Kiedy na Lublin jedziesz

Cichutko tam błogosławi wszystkim
Podróżnym pielgrzymom
Co na Dojlidy jadą
I dalej do Drohiczyna

Jest w Drohiczynie kapucyn
Co prawda bez stygmatów
Tym nie mniej świątobliwy
Antoni Dydycz Biskup.

14.  Chrystusa Króla

Są w naszej diecezji kapłani
Zakochani w sztuce
Ksiądz Wiatr miał wielkie kolekcje
Współczesnych autorów płótna

Chrystusa Króla parafia
To jego przyczółek ostatni
Pamiętam go jeszcze z poprzedniej
Michałowskiej parafii

Nad bramą kościoła korona
Jak tiara dawnych papieży
Symbol cichego zwycięstwa
Pamiątka przelanej krwi.

To tutaj ksiądz proboszcz Czerniawski
Tak chyba zwał się męczennik,
Któremu sowieci wybili oczy
Wyrwali kapłański język.

To był jeden z ostatnich
Unitów w naszym mieście
Szkoda, że ta tradycja
Nie doczekała następców.

Nie ma dziś obrzędów greckich
W żadnej z tak licznych parafii
Nie trafił też do Rzymu
Żaden męczeństwa opis.

Świadkowie umierają
I pewnie za czas jakiś
Moje kleryckie wspomnienia
Ktoś wykpi może po chamsku.

Że było tak jak pisze
Wiem bo kopałem fundament
Na praktykach kleryckich
Przez te pamiętne wakacje.

Był rok osiemdziesiąt szósty
Miałem tam dziwną sprzeczkę
Za niesolidną pracę
Wygnał mnie „ksiądz prokurator”

Szedłem w ubraniu roboczym
Po długiej obwodnicy
Płakałem, bo mi było bardzo,
Po ludzku, bardzo przykro.

Starałem się jak mogłem
Lecz to nie mój charyzmat
Budowanie kościołów
Męczyło mnie solidnie.

Może to sprawił męczennik
Którego wtedy wspomniałem,
Że mi wybaczył Krawczenko
I nigdy już nie wyganiał.

Dnia następnego jak wcześniej
Znowu tam pracowałem
I tak do końca praktyki
Przez dwa tygodnie całe.

15. Dojlidy

Są na Dojlidach historie
Do dziś niewyjaśnione
Wspomniany kapłan unita
Zabity ksiądz Suchowolec

Jeden w trzydziestym dziewiątym
Drugi lat później pięćdziesiąt
Oboje z tej samej ręki
Bo z inspiracji Sowietów

Zapewniał Pan Jezus
Że nic tajnego nie ma na tym świecie
O czym się mówi po kątach
Na dachu krzyczeć się będzie.

16. Dojlidy Górne

Jest sympatyczny kościółek
Świętego Jana Chrzciciela
W najdalszym zakątku miasta
Budował go proboszcz Wiesław.

Poznałem nieźle to miejsce
Miałem tam rekolekcje
W Dojlidach jest piwo dobre
Oraz parafie „cieple”.

Nie trzeba wielkiego rozumu
Wystarczy posiedzieć chwilkę
Boga kochają nade wszystko
Te proste kresowe ludziska...


17.Karol Boromeusz

W głębi Nowego Miasta
Czczony jest święty Karol
Patron polskiego Papieża
Wielki reformator

Jakich reform nam trzeba
W dwudziestym pierwszym wieku
W kościele Białostockim
O tę zagadkę tu spytaj

Ksiądz Niebrzydowski z humorem
Zapewne ci odpowie
Jeśli nie znajdzie czasu
Pomódl się, sam sobie odpowiedz.

18. Pogodna

Jest na Pogodnej świątynia
Co ściąga licznych studentów
Bo wielka politechnika
Stoi w zasięgu wzroku

Miałem tu sekundycje
Proboszcza dobrodzieja
Który swym dźwięcznym głosem
Bardzo mnie onieśmielał.

Msza była w kaplicy
W tej samej chwili Papież
Żegnał się z rodakami
W ojczyźnie Msza święta ostatnia

Warszawski Ursynów gdzieś blisko
Warszawskie Łazienki
Krzyż wielki pośród stawów
Na cześć księdza Popiełuszki

Była tam beatyfikacja
Jedenastego czerwca
Rok dziewięćdziesiąt pierwszy
Brat Rafał Chyliński Konwentualny

Wedle słów moich przyjaciół
W czasie tej dziwnej liturgii
Wedle jakiejś nieznanej
Wizjonerki Dembskiej

Miał się „Duch Rozlać”
Duch wolności i wiary
Na Polskę, naszą ojczyznę
I nawet na świat cały

Po latach osiemnastu
Miałem szanse to sprawdzić
Niezwykły duch panuje
Lecz sie rozlewa nieśmiało.

Wraca do mnie jak echo
Bumerang, lub jako fala
Wszystko co tutaj przeżyłem
Co mi Białystok dał.

19. Św. Stanisław

Przy Stanisławie wojsko
Stało i nadal stoi
Od czasów niepamiętnych
Sąsiedzi bardzo dobrzy

Tu ponoć był proboszczem
Poczciwy ksiądz Łuszcz z Wojciecha
Tutaj był też wikariuszem
Moj wychowanek ksiądz Łukuć.

Z tej parafii pochodził
Ksiądz Dariusz Kamiński kursowy
Co teraz gdzieś w Ameryce
Słowo Boże głosi.

Tutaj też po sąsiedzku
Na ulicy Nowej
Mieszkał mój wychowawca
Profesor Grygotowicz

Gdzieś tutaj Jagiellonia
Swój wielki stadion miała
Tutaj też Akademia Muzyczna
Nasze talenty kształciła.

20. Kleosin

W Kleosinie Werbiści
Kaplica Ostrobramska
Parafia św. Tereski
To misjonarzy patronka

Tutaj nierzadko gościem
Bywał ksiądz Biskup Mazur
W tych czasach gdy z Syberii
Niegrzecznie go wygnano.

21. Księżyno

Czy nazwa sie bierze od księstwa
A może jednak od księży,
Którzy tu od niedawna
Pracują na przedmieściach.

Tutaj był dobry ksiądz Wojno
Dobrze zbudowany
Brat proboszcza z Jadwigi
Przedwcześnie mu się zmarło...

Bywałem tu jako kleryk
Bo tutaj była placówka
Dla kleryków co brali
Słynny „dziekański urlop”

Intrygowało mnie życie
Pewnego dobrego kolegi
Który choć miał wątpliwości
Swe powołanie utwierdził...

III. KLERYCKIE SPACERY

Łaziłem potem w tych okolicach
Po całym Białymstoku
Jak po mieście rodzonym
Stałem się jego patriotą.

Nie podejrzewając, że będzie taki
Rozległy i taki zadbany
Wokół malutkiej kaplicy na wzgórzu
Tej co unici stracili przez zabór

1. Kaplica na wzgórzu

Święta Maria Magdalena
Tak teraz się chyba nazywa
Ta odebrana unitom
Dziś prawosławna świątynia...

Teatr Lalkowy obok,
Naprzeciw Uniwersytet
A z drugiej strony Stołeczna
Kaplica sióstr Misjonarek

2. Stołeczna

Ściąga do środka jak magnes
Czcicieli niełatwej sprawy
Ekumeniczny temat
Tak bardzo aktualny...

U stop świętego Rocha
I Marii Magdaleny
Czczą swoją założycielkę
Misjonarki Świętej Rodziny

Szczęśliwe siostry bo przecież
Tak niedługo czekały
Czterdzieści pięć lat zaledwie
Na beatyfikację.

Mówiła często Matka
Że dzieła Boże nie znają,
Nie znają żadnej klęski
Potrzeba tylko czasu.

Cierpliwie na Stołecznej
Sześć lat siostrom dyktowała
W głębokim paraliżu
Wspomnienia i swoje zachęty.

Autorka krótkich powieści
Scenicznych przedstawień
Ma dziś krąg wielbicieli
I małe sanktuarium…

3. Błogosławiona Bolesława

Jedyny kościół romański
Ukryty pośród osiedli
Wcale się w oczy nie rzuca
Tak jak patronka parafii

Życie ukryte i żmudne
Przepełnione pracą
To również sekret sukcesu
Księdza Tomkiela Jacka

Filigranowe organy
Z bardzo subtelnym dźwiękiem
I coś co bardzo wzrusza
W kościele podłogi ciepłe...

Nie warto robić wymówek
Żadnemu z innych proboszczów
Że takie ascetyczne
Bywają kościoły i chłodne .

Kościół u księdza Jacka
Jest podwójnie ciepły
Poprzez niezwykłą patronkę
I pomysłowy „piecyk”...

4. Królowa Rodzin

Domki z cegły żółtej
Jedno lub dwa piętra
Był w czasach carskich
Białystok miastem potężnym...

Powstała kolej do Petersburga
Więc napłynęły inwestycje
Jako Łódź rozwinięty
Przywilej miast pogranicznych.

Produkowano ogromne ilości
W rosyjskich czasach sukna z bawełny
Upadły dziś te wielkie fabryki
Biednieje miasto niestety.

Ściągały tu masy więc budowano
Naprędce dzielnice mieszkalne
Największa fabryka włókiennicza
To Fasty białostockie

Za Antoniukiem i Białostoczkiem
Pod Dobrzyniewo jadąc do Ełku
Mogłeś napotkać Królowe Rodzin
Wędrowną świątynię z drewna

Nie wiem czy dalej jest używana
Pamiętam ją we wsi Zwierzyniec
Potem czas jakiś na Piasta stała
Więc ma juz trzeci adres...

Ksiądz Jan Hołodok miał wznosić nową
Jak myślę potężną świątynię
Bardzom dziś ciekaw czy sobie poradził
Czy mu to dobrze wyszło


5. Fasty

Są Fasty wioska podmiejska
Tutaj kolejny unicki
Stoi sobie kościółek
Przy samej trasie ełckiej.

Tak jak Supraśl i inne
Sporne świątynie „greckie”
Zabrali przy PRL-u
Prawosławni w swe ręce...

Ktoś powie mi bym sie zamknął
Nie pisał o sprawach trudnych
Ale czy zapomnienie
Czemuś dobremu służy?

Bracia Prawosławni
Nigdy się nie krępują
Wypominając nam grzechy
Do pokuty wzywając.

Unię prozelityzmem
Nazwano chyba bez sensu
To przecież również historii
Jedna z kart najpiękniejszych.

 
IV. KRĄŻENIE GŁOWY

Mieliśmy w mieście tez hutę
Gdzie szkło produkowano
Gdy tylko kryzys się zaczął
Fabryka podobno upadla

Dla robotników domki rosły
Drewniane, krzywe, przeróżne
I tak do samego rynku na Bema
Od wspomnień w głowie mi krąży.


1. Bema

Rynek ten stał sie sławny w Europie
Podobno jeden z największych
Z dawnego Związku Sowieckiego
Ściągały tu całe transporty.

Tutaj jest również parafia
Naprzeciw wielkiego bazaru
Podobno kaplica w przedszkolu
Patronka święta Anna

2. Fatimska

Jesienne klimaty na Bojarach
Tutaj parafia Fatimska
Od lat w niej pełni służbę
Sidrzanin ksiądz Grecki

Są dwie parafie północne
W drodze na Wasilków
Wędrując aż za tory
Do cmentarza Farnego

3. Maksymilian

Tam napotkasz ogromny
Kościół Maksymiliana
W nim pełni dyżur latami
Ks. Alojzy Chojnowski

Tam jest ogromna plebania
Tutaj był dom biskupi
W czasach gdy metropolita
Był arcybiskup Szymecki.

4. Kaplica cmentarna

Na cmentarzu zadziwia
Dużych rozmiarów kaplica
Która latami kościołem
Parafialnym była

Na cmentarzu tym leżał
Błogosławiony Sopoćko
Niedaleko od niego
Malarz Kazimierowski

Los tego malarza podobno
Był bardzo tragiczny
Czy tęsknił do Wilna, czy może,
Diabeł się na nim zemścił.

Artysta się rozpił trywialnie
Umierał w zapomnieniu
Zostawił genialny obraz
Rozpaczy się poddał nieszczęsny.

Piękny i pierwszy obraz
Z objawień siostry Faustyny
Widnieje w malutkiej kopii
Na tej tragicznej mogile.

Są tam też groby naszych
Kilku profesorów:
Leży tam Janek Pankiewicz
I dobroduszny Paprocki.

Jeszcze nie wiemy dlaczego
Choć łatwo się domyśleć
Dlaczego właśnie „ksiądz Rabbi”
Leży w mogile Sopoćki.

5. Cmentarz żydowski

Niezwykły sektor żydowski
Okalał cmentarz katolicki
To dla mnie było muzeum
Żywa historii lekcja

Owszem to lekcja również
Jakiegoś wandalizmu
I braku szacunku dla sztuki
Tak piękne niszczeją pomniki.

Nie mówie o holokauście
To jakby oddzielny temat
Żydzi to dusza miasteczka
W czasach przedwojennych...

Tego sie nie da zapomnieć
Ni buldożerem rozdeptać
Nie wiem jak dzisiaj wygląda
Ufam, że troszkę lepiej.

6. Baptyści

Nowowarszawska, Baptyści
Zbór ze szkła i z betonu...
Widziałem latami go z zewnątrz
Nigdy nie byłem w środku

7. Grabówka

Grabówka ksiądz Jan Filewicz
Mój kolega poeta
Pamiętam go dobrze „z Jadwigi”
Kiedy w baraku mieszkał.

Pamiętam też jak zachorował
Jak się przełamał nagle
Gdy wylew krwi do mózgu
Na jakiś czas go z nóg zwalił.

Odnalazł siebie w pielgrzymkach,
Co do dziś chodzą do Wilna
Pokazał, jak walczyć z chorobą
Dla wielu słabych, kalekich.

Mało bywam w tej świątyni
Choć mam tam dobrego kolegę
Ksiądz Andrzej wysoki jak Brzoza
Przyjazna dusza i serce.

Nie bywam, lecz się wybieram
Za rok na rekolekcje
Ciągnie mnie tamta ikona
Podobna do Matki Kozielskiej.

Piętnaście tysięcy ponoć
Tak jak w Katyniu w Miednoje
Leży sowieckich ofiar
W Grabówce jak w Ostaszkowie

V. TERRA INCOGNITA

Gdy naszą diecezją zarządzał
Ksiądz arcybiskup Ziemba
Ja byłem na Sachalinie
Putin mnie stamtąd wygnał

Dużo się wtedy zmieniło
Parafie się rozdrobniły
Kościołów dwa razy więcej
Nagle się porobiło

Nie wszystkie znam lecz kapłani
Wszyscy mi dobrze znani
Dla nich poświęcam życzenia
By Pan im pobłogosławił

Bo się podjęli dzieła
Czasami ponad siły
By nasze skromne miasteczko
Zamienić w „kościelne imperium„.

1. Nieustająca Pomoc

Gdzieś za cmentarzem Farnym
Pośród prywatnych domków
Widziałem tylko podziemia
Zdaje się forma rotundy

Wezwanie jeśli pamiętam
Nieustającej Pomocy
Budowa była zamrożona
Z braku potrzebnych środków.

2. Święty Franciszek

W Fastach jakby nie było
Nie ma świątyni unickiej
Budować się ma kościółek
Patron święty Franciszek...

W tej okolicy dalekiej
Od wielkomiejskiego zgiełku
Gdzie przemysł kwitnął niegdyś
Ma być duchowe centrum.

Franciszek nie stracił przez wieki
Wciąż ciągnie jak magnez do siebie
Więc może powtórzy swe cuda
Na tych północnych rubieżach.

Starał się ksiądz Ostrowski
Teraz się Mańczuk postara
Obu pamiętam z młodości
Z czasów seminarium.


3. Wszystkich Świętych - Antoniuk

Na Antoniuku przy cmentarzu
Mieszkali księża latami
Kaplice tam mieli i kościół potężny
Po sąsiedzku budowali

Tymczasem cmentarna kaplica
Z woli prałata Krawczenki
Stała się miejscem kultu
Ostrobramskiej Panienki

Nikt tego się nie spodziewał
Nawet w kurii był zamęt
Dlaczego w jednym mieście
Maja być dwie Ostre Bramy.

Podobno jednak miłości
Nigdy nie może być dosyć
Pokochał Maryje Tadeusz
Zostawił nam tego dowód.

4. M.B. Różańcowa - Antoniuk - x. Zubrycki,

Na Antoniuku niemało
Wyrosło jak widać kościołów
Ksiądz Tomek Zubrycki ma również
Kolejną parafię stworzyć.

Miał pewne doświadczenie
Budował na Ogrodowej
Myślę, że sobie poradzi
A może już to zrobił.

5. Św. Rafał Kalinowski - x. Wojnach-Starosielce

Pamiętam maturzystę
Z katedralnego kościoła
W naszym seminarium
Na rekolekcjach zimowych

Rzucał się łatwo w oczy
Ruchliwy ,dynamiczny
Najmłodszym stał się proboszczem
W czasach Biskupa Ziemby

Mowa o księdzu Wojnachu
Buduje parafie Rafała
Patron niezwykle potrzebny
Dla naszych Sybiraków.

6. Przemienienia Pańskiego ul. Klepacka – Starosielce

Pod Niewodnicę jadąc
Napotkasz dzielnice Klepacze
Jeszcze niedawno tam wioska
Była lecz dziś to już miasto

Początki tej parafii
Położył ksiądz Stefan Girstun
Jak mało który był płodny
Na takie misyjne pomysły.

Dziś jak wspomniałem
Oskarża się go o zdradę
Niektórych ludzi zdradzają
Owoce ich wiernej pracy…

Nie jestem wrogiem lustracji
Na odwrót, bardzo się cieszę
Że nie jesteśmy jak strusie,
Że nie boimy się trudnych tematów

Że owszem mamy papieża
Który jest nieomylny
A pozostali księża
Zawsze są w czymś ułomni.

Daruj ducha Przemiany
Panie coś na niebiosach
Niech imię Twoje się chwali
Niech będzie twoja wola.

7. Matka Boża Gwadelupska

Cieplutkie panczo na plecy
Kwiaty w dłoniach, zachęta
By znowu piąć się w górę
By na małym nie poprzestać

Dziękuje ci Janie Diego
Za twoje misje wśród Indian
Prowadź Podlaski Kościół
Na te wyżyny Meksyku...

8. Św. Florian – Bacieczki

Tutaj mi w gardle zaschło
Zdaje się, że tam byłem
Że to gdzieś pod Wasilków
Kościół w otwartym polu

Tu chyba zaczynał budowę
Nasz prokurator Michalec
Dokończył ksiądz Kulmaczewski
Tak mówi informator.

9. Św. Faustyna – x. Marek Wiśniewski

Jest taki kościół w mieście
Gdzie czczone jest Miłosierdzie
Sopoćko bez siostry Faustyny
Byłby samotny w tym niezmiernie…

10. św. Józef- x. Paniczko,

Ksiądz Antoni Paniczko
Kolega z seminarium
Pracował ze mną przez miedzę
Raz jeden na Białoruś jeździł.

Teraz już proboszczuje
Na pięknym osiedlu Piasta
Tym wierszem z Uzbekistanu
Go na odległość pozdrawiam

11. Św. Krzysztof-x. Rafało ,

Proboszcz Rafało kolejny
Znany mi młodszy kolega
Porządny, wysoki, nieśmiały
Też zajął sie budową...

12. Św. Jerzego – x. Rećko

Kościółek św. Jerzego
Gdzie stoi się tylko domyślam
Proboszcza również pamiętam
Jako świetnego kleryka.

Rok w jednym pokoju byliśmy
Pomógł mi sztukę wystawić
Zrobił do niej muzykę
I piękne biskupie mitry.

Raz jeden w Warszawie mnie przyjął
I po królewsku ugościł
Byl wtedy sekretarzem
Biskupa Sławoja Głodzia.

Nadal jest kapelanem
Tak jak w czasach kleryckich
Kieruje się patriotyzmem
We wszystkich swoich uczynkach.

KONIEC WĘDRÓWKI

Wiekowy, drewniany Białystok
Kamienice na Lipowej
Fabryczne dzielnice na Fastach
No i troszeczkę baroku

Współczesna dzielnica studencka
Piękne akademiki
Przepastne niskie korpusy
Tutejszej politechniki.

Świerkowa, miejscowe radio
Niewielkie lecz krwawe Zoo
Dużo by jeszcze pisać
Aby Białystok pojąć.

Tymczasem przystanek w Katedrze
Zakończmy wędrówkę w kaplicy
Tej ostrobramskiej cudownej
I tej sąsiedniej, z Jezusem.

Popatrzmy na pomnik Jerzego
U stóp jego trzy drzewa
Jak trzej mordercy, ktoś mówił
Ja się z opinią tą zgadzam

Malutki kościółek Baroko
Dziś krypta naszych biskupów
Tak jak królewskie groby
Na krakowskim Wawelu.

Tutaj święcenia kapłańskie
Setki z nas otrzymało
Nad dachem tej świątyni
Unosi sie dziwna aura

Tutaj duch Litwy szlachetnej
Z dalekiej Ostrej Bramy
Przeniósł wraz z profesurą
Nasz pasterz Jałbrzykowski

Tego samego ducha
Wielkiego Wilna - Faustyny
Ma w sobie mała kaplica
Na ulicy Poleskiej...