Wybierz swój język

Najświętsze Serce Jezusa w Manili

albo

OBUDZONY NA NOWENNĘ

Im dłużej mieszkam w Manili, tym bardziej się przekonuję, że poznawanie kraju to nie zwiedzanie "ciekawych miejsc", ale właśnie "nieciekawych", a wręcz odrażających. Chwilami zbliżam się albo balansuję po tej kruchej granicy piękna i brzydoty, które do spółki dają prawdziwy obraz kraju i ludzi, którzy ten kraj tworzą.

Wspinając się dzisiaj na most-wiadukt nad trasą szybkiego ruchu w prestiżowej dzielnicy "studenckiej", spostrzegłem, co wcześniej nie rzucało mi się w oczy, że na każdym stopniu tych schodów leży kilka śmieci plastikowych od wielu tygodni lub miesięcy nie sprzątane... obejrzałem sobie dzisiaj na trzeźwo, bez emocji, teren UP czyli Państwowego Uniwersytetu Filipin...niezbyt ciekawy obrazek. Trawa porasta po pas nie koszona również od miesięcy, dla porównania w sąsiedzkim Uniwersytecie Jezuitów Ateneo koszą co miesiąc, ale...o zgrozo w niedzielę!

Któregoś dnia podszedłem do kamieniarzy, którzy reperowali zniszczony kawałek asfaltu w dzień Pański i choć to nie moja sprawa, skomentowałem: "nie mam nic do was chłopaki, ale powiedzcie szefowi, że pójdzie do piekła za to, że zmusza was do pracy w niedzielę"...

1. CYTAT wieszcza RIZALA NA PŁOCIE

Mam od pewnego czasu postanowienie, że rozpocznę naukę miejscowego języka , który się nazywa TAGALOG i dziś dostałem sporo impulsów, by to zrobić. Oto na dobry początek na jednej z taksówek "dzipni" dojrzałem fajny napis: "Dios nasapatin - "szczęść Boże" - domyśliłem się znaczenia napisu na taksówce.

CZY JAKIŚ POLSKI TAKSÓWKARZ DOMYŚLI SIĘ, ŻEBY NA DRZWIACH TAKSÓWKI NAPISAĆ "SZCZĘŚĆ BOŻE"???

NO NIE, za Chiny ludowe, nie domyśli się...Mieszkałem w Polsce na stałe 28 lat i nigdy takiego napisu na żadnej taksówce nie spotkałem!!!

Idąc dalej, na płocie UP jakiś chuligan napisał rzecz, jakiej polscy chuligani nigdy nie napiszą, bo akurat znajomość polskiego jest powszechna, ale na Filipinach sfery wykształcone wstydzą się swej mowy i w języku Tagalog mówi biedota i chuligani właśnie… oto ich napis wyrwany z wieszcza narodowego Rizala:

ANG DI MAGMAHAL SA - kto swego języka nie zna

SARILING WIKA AY HIGIT - nie jest podobny do człowieka

PASA HAYOP AT MALANG - do ryby raczej

SANG IPSA - i to cuchnącej...

Tak miło zobaczyć, że chuligani cytują wieszcza...czy ktoś widział w Polsce na płocie cytaty z Norwida albo z Mickiewicza??? Proszę ze świecą szukać… choć podobno "kibole" potrafią być patriotycznie nakręceni, jeśli tak, to zwracam honor!

2. CHCĘ JEDEN DZIEŃ WIĘCEJ

I WISH ONE MORE DAY BETWEEN SATURDAY AND SUNDAY...

Nie ma co ukrywać, przyznaję się bez bicia, że z uwagą obserwowałem modne studentki, a zwłaszcza ich koszulki ze śmiesznymi napisami na brzuchu. Jedna kupiła sobie ładną białą koszulkę z napisem:

CHCĘ, ŻEBY MIĘDZY SOBOTĄ I NIEDZIELĄ BYŁ JESZCZE JEDEN DZIEŃ,

Genialny pomysł...akurat w ten dzień mogliby studenci przynieść swoje kosiarki i wyciąć chaszcze, pośród których poznają piękno swojego języka i różnych innych dziedzin. Przypomina mi się cytat ze Stasia Bursy, krakowskiego poety epoki Stalina, który nie dał się zagnać jak Szymborska do socrealizmu i napisał między innymi:

"Przegadaliśmy noc całą o pięknie zachodów i wschodów słońca,

o gwiazdach i kosmosie, lecz w pewnej chwili mówię do poety:

wynieś kubeł proszę, bo strasznie pachnie moczem!" (parafraza)

I takie są właśnie Filipiny: "pełno poezji i smrodu w tym samym miejscu"...

3. RÓWNE PRAWA: BIAŁORUŚ JAK USA

Czemu tak uważnie się dziś przyglądałem PU? A temu właśnie, że od 3 tygodni mam przygotowane do wysyłki listy na Białoruś 299 sztuk...Ciągle były jakieś przeszkody, a dziś uparłem się, że pójdę i że pozdrowię moich braci kapłanów z tego bratniego kraju. Wyszukałem w internecie 400 adresów do parafii katolickich...nie ma więcej. Po prostu w 4 białoruskich diecezjach jest tak mało kościołów. Były tysiące, ale car na spółkę z Leninem i Stalinem zadbali, żeby było mało. To są dopiero misje, nadrabiać zaległości z czasów rozbiorów i największego kataklizmu świata, jaki w dziejach się nam przytrafił, czyli komunizmu!!!

Kto jeszcze, jaki inny ksiądz w Polsce się domyśli, że tym księżykom z Białorusi jest czasami tak ciężko, jak misjonarzom w Afryce??? No kto, kto. Ja się domyśliłem i nie pożałowałem czasu, żeby ich adresy w internecie znaleźć. Każdy dostanie ode mnie pozdrowienia, jak dobrze pójdzie na "Tydzień Misyjny". Gdy sam pracowałem "na Wschodzie" to często czułem się napiętnowany, nawet ze strony krewnych. Komentarz: "po coś ty do tych ruskich pojechał?" a no po to, żeby oni do nas nie musieli "na czołgach wracać"... odszczekiwałem niegrzecznie, a trzeba było spokojnie wytłumaczyć, że to, co my dziś nazywamy "ruskimi" włącznie ze Smoleńskiem, 400 lat temu było polskie i nigdy nie wiadomo, jak się kompas historii przekręci, to wszystko może do nas powrócić i jak nam będzie wtedy wstyd, żeśmy wcześniej nie zadbali o te "włości królów polskich"... Hiszpania i Portugalia nie zapomniały o Latynosach na całym świecie i podtrzymują więzi, wysyłają misjonarzy, a my wybrzydzamy "do ruskich-co tam robić u ruskich"...to co zawsze: PORZĄDEK, bo bajzel gorszy niż w Manili...bez Boga w sercu porządku nie będzie nigdzie.

Tak więc, pośród takich myśli i rozterek dotarłem do Urzędu Pocztowego w samym środku korpusów UP w porze obiadowej. Oddałem listy w okienku, pani się spytała życzliwie:

"Do USA?"

"Nie, na Białoruś." – odparłem,

"A gdzie to jest?" - zapytała listonoszka

"Koło Rosji" – odparłem,

"Aha," - odrzekła rozczarowana,

"będzie 55 peso - jak do USA!"

Wyobrażacie sobie, jaka sprawiedliwość!

Choć w jakiejś dziedzinie Białoruś dorównała Ameryce.

Znaczki tyle samo kosztują, żadnych zniżek dla Bac'ki Łukaszenki!!!

4. STUDENCKI BAR

Radość z dobrze spełnionego obowiązku uskrzydliła mnie. Postanowiłem wrócić do akademika na Ateneo, gdzie mieszkam, okrężną drogą i proszę sobie wyobrazić, że zamiast 20 minut zajęło mi to aż 5 godzin.

Obejrzałem sobie najpierw studenckie stołówki.

To wyglądało jak na obozie harcerskim: pod chmurką, pełno baraków wszelakich i jedzonko jakie ten naród lubi, słodkie ziemniaki prażone, kurczaki i ich wnętrzności, ryby i boby, jednym słowem dokładnie tak, jak zapamiętałem przed 35 laty w stanie wojennym

- JAK NA KRAKOWSKICH BŁONIACH - gdzie mnie oprowadzał mój rówieśnik i dobry znajomy Marcin Świetlicki - dziś znany poeta, który już mnie znać nie chce i na maile nie odpowiada, bo co to za kumpel - ksiądz???

Wtedy jednak byliśmy sobie równi tak jak USA i Białoruś i jedliśmy sobie fasolkę po bretońsku za 6 złotych. Kurs peso obecnie jest podobny jak wtedy złotówki, 46 za dolara.

- albo jak U PANI STASI - podobną fasolkę można było zjeść na starówce krakowskiej u Pani Stasi. To były czasy...po mięso się stało pół dnia w kolejce, a po poezje Stachury w MPiKu cały dzień. Dobrze, że było o czym gadać...na przykład o Grochowiaku czy o Wojaczku albo o Bursie...

5. NA SKRÓTY PRZEZ POLE

WIOSKOWY UNIWEREK - obejrzawszy sobie studenckie bary, poszedłem na zaplecze, szukając innej drogi do domu. Owszem, znalazłem, wielkie grząskie pole, na którym mógłby stać stadion i korty tenisowe jak na Ateneo u Jezuitów, ale państwowy uniwerek na Filipinach to gorsza kategoria niż katolickie szkoły...zapytam znowu, czy w Polsce katolickie uczelnie mają się lepiej od państwowych, a jeśli nie, to pytam dlaczego? Jeśli jest coś dobrego do naśladowania na Filipinach to właśnie ten spryt jezuitów, czy dominikanów, bo w jednej Manili są aż dwa ogromne katolickie uniwersytety... a propos, gdy byłem w podstawówce to liczba ludności na Filipinach była podobna jak w Polsce, około 40 milionów. Po 40 latach proszę zgadnąć, ilu jest Filipińczyków, a ilu nas???

Nas tyle co było, a nawet mniej, bo młodzież ucieka na potęgę. Na Filipinach jest 100 milionów mieszkańców...wkrótce przegonią Japonię i Rosję!!!

To jest droga do zwycięstwa, to jest dowód na to, czy jakiś kraj jest prawdziwie katolicki, a jaki tylko deklaruje, że jest, a w rzeczy samej był i SIĘ ZBYŁ, bo w takim tempie demografii za jakiś czas nas nie będzie, a Filipiny się ostaną.

OBUDŹMY SIĘ!

6. CYTAT O POŚCIE

Opuściłem PU tylnym wejściem. Na oko, teren Uniwerku to okrąg o średnicy ok. 2 km, żeby to obejść w kółko, trzeba zrobić 6 z groszami i teraz jasne, dlaczego tak długo wracałem do domu...Warto było, bo u bramy wejściowej od strony wschodniej były budynki studenckiego ośrodka zdrowia z dużym napisem:

LENTHEN MESSAGE FROM UP - Post to nie dieta, ale poświęcenie luksusów na rzecz głębszej relacji z Bogiem - de Los Santos Medical Center...

W jakim polskim uniwerze ktoś napisze parę słów o poście i to z takim szacunkiem. Mam wrażenie, że o poście już cała Europa zapomniała i żeby sobie przypomnieć, Polacy muszą jeździć na pielgrzymki do ...Bośni, albo do ks. Natanka...suspendowanego za niechęć do biskupa (co owszem, nie wypada) i za dobre chęci, na przykład za... patriotyzm właśnie...

7. ŚMIERTELNE NIEBEZPIECZEŃSTWO

"bawal tumawid" - ten niepobożny napis spotykam tak często na autostradzie, że zaczepiłem chłopca studenta i zapytałem:

"co to znaczy?" "bawal tumawid"

- to znaczy NIEBEZPIECZEŃSTWO ŚMIERCI - odrzekł chłopiec.

Podziękowałem i poszedłem dalej, kontemplując, jak łatwo stracić życie na drodze w filipińskiej stolicy...

Znaki o tym informują w "ojczystym jezyku". Wszystko inne po angielsku - sprytni Filipusi, swoich ostrzegli, a cudzoziemiec nie musi wiedzieć!

8. ANDRES BONIFACIO - FILIPIŃSKI KMICIC

"kataastaasan, kagalang galang - katipunan ng mga - anak ng bayan"

ten ostatni cytat w języku filipińskim znalazłem na pomniku koło urzędu miejskiego Quezon City. Quezon City, w którym mieszkam, administracyjnie należy do METRO MANILA, co nie oznacza linii metra, ale METROPOLIĘ, aglomerację do której wchodzi kilka dużych miast sąsiadujących ze sobą, jak 13 miast na Górnym Śląsku, idziesz i nie wiesz, czy to jeszcze Chorzów czy już Bytom, a może Gliwice...tak właśnie jest w Metro Manila. Obejrzałem sobie dwa pomniki. Jeden wysoki z postacią Manuela Quezona, drugiego prezydenta Filipin w latach 1935-44 i pierwszego, Andresa Bonifacio - malutki pomniczek, bo ten nieszczęśnik rządził tylko rok w trakcie powstania 1897, które zostało zmiażdżone najpierw przez Hiszpanów, a potem przez USA.

Nazwałem go biedaczkiem, bo został zamordowany przez sąd wojskowy swoich własnych powstańców za rzekomą zdradę. Rozstrzelał go generał Aguillares, który 40 lat później kolaborował z Japończykami i dostał za to tylko 8 miesięcy więzienia zamiast stryczka, którego koledze nie pożałował...

Skąd my to znamy, te "czyściutkie ręce polityków"... to wartość uniwersalna i nieprzemijająca. Kmicicowi się bardziej powiodło, bo odpokutował za życia i dostał pannę Oleńkę w nagrodę. Andres tymczasem przeżył 33 lata zaledwie i udało mu się nawet owdowieć przed śmiercią, bo pierwsza małżonka zmarła na trąd...

9. TOMAS MORATO - 24 BOY SCOUT'S

Zataczałem coraz większy okręg wokół UP. To, czego się dowiedziałem dzisiaj o bohaterach tego azjatyckiego narodu natchnęło mnie, by podróż przedłużyć...Dotarłem do dzielnicy kawiarenek, w której jakiś czas temu doszło do tragedii. Doszło do pożaru na jakiejś dyskotece, a uciekający tratowali się wzajemnie na śmierć.

Na głównym placu tej dzielnicy pod adresem Aleje Tomasa Morato stoi piękny pomnik na cześć pewnego Hiszpana, który Filipin po wojnie 1898-go roku nie opuścił. Był przyjacielem Quezona i ten, jako prezydent kraju swego kumpla zrobił burmistrzem nowo powstałego miasta Quezon City. Pod pomnikiem burmistrza 24 harcerzy. Pomyślałem, że zginęli w jakimś powstaniu. Wróciłem do akademika i szybko wyguglowałem całą prawdę o dzieciach. Zginęli w katastrofie samolotowej w drodze na 11 światowy zjazd skautów.

Proszę wybaczyć, ale nie mogę się powstrzymać, by nie zapytać. A ile pomników w Polsce mają harcerze, na przykład ci z Powstania Warszawskiego, no mają, ale ile trzeba było czekać. W mojej rodzinnej wiosce zamordowano harcerzy z Grudziądza. Komuniści im postawili pomnik, Solidarność krzyże, ale w takim miejscu w lesie, że nikt tego nie widzi i nie wie...

Ale co tam harcerze...ile było wrzasku, by nie wznosić pomnika prezydentowi, który zginął w Smoleńsku. W Manili prezydenci mają po kilka pomników, nawet burmistrzowie...

10. DZIELNICA KAWIARENEK

Ulica Matki Ignacji - w dzielnicy kawiarenek jedna z ulic ma nazwę Aleje Matki Ignacji...czy któraś Polska zakonnica doczeka się, by jej imieniem nazwano Aleje, albo jakiś zaułek przynajmniej. We wiosce Preczki koło Rypina, gdzie się urodziłem, urodziła się również Matka Szczęsna, założycielka Sercanek, tych samych, co przez 26 lat pracowały na kuchni na Watykanie. No, ciekaw jestem, czy ma w Rypinie ulicę o swym imieniu, a to przecie Błogosławiona. Rok temu co prawda, niedawno była beatyfikacja. Mało kto wiedział o niej i o Preczkach. Teraz jednak już wiadomo i warto te imię uwiecznić w nazwach ulic, tak jak to bez skrępowania czynią katolicy na Filipinach.

Warto podróżować, bo podróże uczą...

11. OGŁOSZENIE - NAWAL

Brnąłem w coraz mniej znane okolice. Jak deski ratunkowej złapałem się dużego ogłoszenia, że w parafii Matki Bożej będzie wkrótce odpust. Czy w Warszawie wieszają wielkie 5 metrowej wielkości stendy informujące o odpuście w jakiejś parafii? Może warto zacząć wieszać. Nie każdy wie. Ja na przykład nie wiedziałem . Październik za pasem a 7-go ma być MB Różańcowej. To właśnie dzięki temu ogłoszeniu zacząłem dryfować w stronę nieznanego mi kościoła. Okazało się, że kościół MB jest dość daleko, pytałem i przechodnie kierowali mnie do kościoła Najśw. Serca Jezusa...Maryja Prowadzi do Jezusa. To fakt. Wylądowałem we świątyni, która odpust i koncert będzie mieć 1-go października i na wrotach kolejne, 5 metrowej wielkości ogłoszenie. Ci ludzie naprawdę potrafią świętować. Dowiedziałem się z ogłoszenia, że święto przygotowują Rycerze Kolumba. To chyba tajemnica sukcesu. Z tego co wiem, to najbogatsza na świecie katolicka organizacja, która w USA finansuje katolicką telewizję i sponsorowała koncerty w Krakowie...

Warto, by kolumbowie zakotwiczyli się w Polsce. Kardynał Glemp komentując brak katolickiej Telewizji w Polsce powiedział 20 lat temu: "to hańba, że brak pieniędzy paraliżuje pobożne inicjatywy". Sądząc z tego, co się w Polsce stało, ks. Rydzyk z tą hańbą jakoś sobie poradził. Mamy, jak widać pewne sukcesy, ale jak wiem, nie wszystkich to cieszy... Zamartwiają się Rydzykiem, zamiast "iść i czynić podobnie albo lepiej może".

12. KUBEK WODY PROSTO Z SERCA

RYCERZE KOLUMBA PLANUJĄ KONCERT... zapytałem jednego z rycerzy czy w parafii jest kran, bo chcę się wody napić. Wziął mnie za rękę i na ulicy kupił mi całą butelkę chłodnej wody.

"Nie mam peso" - protestowałem.

"To nie twój problem" - odrzekł.

"Ja ureguluję" - powiedział człowiek, którego spotkałem pierwszy raz w życiu. Wynagrodził mnie za Jana Pawła II, gdy dowiedział się, że jestem z Polski...

13. KILKA ULIC UNIWERSYTECKICH

Cubao to jedna z dzielnic miasta Quezon. W Metro Manila jest 6 diecezji. W metropolii warszawskiej zdaje się trzy i trzy w metropolii katowickiej. Ufam, że będzie więcej. Zauważyłem, że w okolicach Kościoła św. Józefa ulice mają nazwy amerykańskich miast uniwersyteckich i ni stąd ni zowąd Poczdamu... Yale - Cambridge - Oxford - Harward - Potsdam. Nigdzie nie spotkałem ulicy KUL, albo UKSW albo UJP II. Poczułem żal do Filipińczyków, że znają Jana Pawła Wielkiego, ale nie wiedzą, że w Lublinie jest uniwerek, na którym wykładał, a w rodzinnym mieście Krakowie jest uniwerek jego imienia. Mam żal, że nie czczą tutaj naszego Prymasa Tysiąclecia. A może my się mało staramy w "poszukiwaniu głów". Gdyby ktoś miał pomysł na ściągnięcie studentów z bogatszych rodzin z Filipin na studia w Polsce, to byłoby obopólnie korzystne i nie byłoby walki podjazdowej o każdego studenta w Polsce, gdybyśmy rzucili sieci "na świat". Chcę ten pomysł sprzedać KUL-owi i UKSW. Filipińczycy naprawdę dużo wiedzą o Polsce dzięki Janowi Pawłowi i szanują nas zaocznie, ale trzeba te plusy przerobić na biznes. Właśnie dlatego mówię, że potrzebni nam Rycerze Kolumba i pomysłowi jezuici, by polskie katolickie uczelnie nie były biedne, ale łapały studentów z całego świata...

Pomarzyć nie wolno???

14. GŁĘBOKI SEN W TRAKCIE NOWENNY

Byłem już blisko Ateneo, ale gdy usłyszałem, że u św. Józefa ludzie odmawiają różaniec, postanowiłem do nich dołączyć. Odmówiłem kilka zdrowasiek i...pogrążyłem się w drzemkę. Gdy się obudziłem, było już po różańcu. Ludzie odmawiali nowennę przed uroczystością filipińskiego świętego katechety i męczennika o nazwisku: Św. Wawrzyniec(Lorenco ) Ruiz. Podniosłem się z siedzenia. Nogi miałem ciężkie jak stopy słonia. Poczłapałem przygnieciony marzeniami "o potędze".

"Wysławiam cię i wywyższam ojczyzno moja, bo nad inne wysoko zostałaś postawiona w chwale i w świętości".

To słowa Faustyny, które przytoczył na pielgrzymce do Łagiewnik Jan Paweł II 18 sierpnia 2002...

Coś w tym musi być - nieprawdaż!

Quezon City

Metro Manila 25 września 2016