Wybierz swój język

MANILA ZA 9 ZŁOTYCH...

albo Nino Jezus w Manili

W dzień kanonizacji Matki Teresy z Kalkuty, chciałem dokonać jakiegoś wyczynu, który by mi na długo pozostał w pamięci. Z rana odwiedziłem kilka kościołów i seminarium księży Augustianów.

Po południu natomiast marzyłem, by dotrzeć do centrum Manili, nie korzystając z miejskich środków transportu. Miałem już w nogach jakieś 15 km i byłem gotów wykonać kolejne 15, jeśli sił wystarczy. W kieszeni miałem sto peso, czyli 7 złotych na czarną godzinę i dodatkowe 30 na plastykowej karcie metro. Razem 9 złotych, by podbić Manilę...

1. Cubao Cathedral

Rosaries against abortion - Na podwórcu katedry jest piramidka z marmuru zwieńczona krzyżem. Podstawy jej umocowane na czterech kulach z metalu. Mam nadzieję, że nie jest to symbolika masońska, tym bardziej, że napis na pomniku był jednoznaczny: "Odmawiajmy różaniec w proteście przeciw aborcji".

Chór maluchów z fletem - Wewnątrz katedry świetne witraże z życia Maryi, portret Balaguera, katedra biskupia z herbem. Herb podpisany: Caritas Melior (miłość najważniejsza).

Tytuł katedry "Niepokalane Poczęcie". Dostrzegłem, że kolor żółtej wieży jest bardziej świeży niż pozostałe fragmenty ścian i pomyślałem, że albo to dopiero początek remontów, albo wieża została dobudowana później np. w 2007-m, po erygowaniu diecezji i zmianie statusu kościoła parafialnego, który stał się matką wszystkich kościołów w diecezji.

Siostry Notre Dame - Siostry Notre Dame były zaskoczone, że znów je odwiedzam niezapowiedziany, ale się tym nie zmartwiły, miały bowiem wiele powodów do radości tego dnia.

Urodzinowy tort - Siostry świętowały właśnie urodziny jednej z nich. Dostałem kawałek tortu. Siostry chciały bym został na obiad, bo czekały z posiłkiem na przełożoną i jeszcze nie jadły. Wszystko było gotowe, ale ja nie byłem pewien, jak mam się zachować. Siedziałem przy wentylatorze i moje ciuchy przeschły co nieco. Dzięki kawie stałem się rześki. Zjadłem też sporo owoców z Mindanao, jakimi już w przeddzień napełniłem brzuch...

Przełożona wróciła - Przełożona rodem z Wietnamu była tydzień czasu w innej prowincji i właśnie się zjawiła prosto z lotniska. Było wiele powodów, by usiąść z nimi razem i pogawędzić. Ja jednak się bałem, że mi to zburzy plan odwiedzenia Manili, pożegnałem się grzecznie i wędrowałem dalej, by otrzymać nagrodę od Boga, jakiej bym się nie domyślił...

2. Santuarium Matki Bożej Szkaplerznej

Kazanie tagalog - Malutkim cudem było dla mnie, że nie pytając nikogo o drogę, odszukałem w nieznanym mi mieście, narodowe sanktuarium Matki Bożej Szkaplerznej... Wszedłem do środka remontowanego budynku i choć trwała Msza św., przy pięknej dużych rozmiarów figurze odzianej w ślubne szaty, były miejsca wolne w ławce. Przysiadłem się więc...

Słuchałem kazania, przy którym Proboszcz miał wyraz twarzy zadowolonego z siebie człowieka, ale uśmiech jego nie był zaraźliwy. Ludzie starsi patrzyli tępo w ziemię, a młodzież gawędziła po cichu w ławkach.

Babcie na kółkach - W dużej bliskości cudownej figury siedziały dwie babcie w wózkach inwalidzkich i były tym bardzo podekscytowane. One też coś gawędziły między sobą w trakcie kazania.

Cmentarz - W Filipinach jest wiele cmentarzy w podziemiach i na ścianie wysokich parkanów. Nazywają to colombarium.

Autokar z napisem - Jezu ufam Tobie -Gdy po kazaniu opuściłem sanktuarium, na jednym z autobusów dostrzegłem tekst Faustyny: Jezu ufam Tobie.

3. Kolejny zbór Jesu ni Christo

Stacja Pureza - Jedną z tajemnic mojego sukcesu, w podróżowaniu po nieznanym mi mieście, jest trzymanie się głównych arterii komunikacyjnych. Nawet, gdy zapuszczałem się w gąszcz małych uliczek, starałem się zapamiętać lub dedukować miejsce, gdzie przebiega jakaś ważna ulica i jaki jest jej kierunek w sensie azymutu. Tego uczono nas w harcerstwie, żeby wiedzieć zawsze, gdzie jest północ, a gdzie południe, wschód-zachód.

Myślę, że wielu podróżników postępuje podobnie w nieznanym terenie. Zasada jest niezawodna...

Mimo, że szedłem bez kompasu, próbowałem się nie zgubić, trzymając się głównego celu, który istniał w sposób mniej lub bardziej konkretny na południowy wschód od miejsca zakwaterowania.

Drugi wskaźnik, nie mniej ważny, to 3 linie metra, których ogólny wygląd zapamiętałem dzień wcześniej i nazajutrz już byłem w stanie rozpoznać wizualnie, czy idę w pobliżu żółtej, niebieskiej czy czarnej linii. Tak więc zacząłem dzień, odnalazłszy końcówkę żółtej linii i niebieskiej w okolicach stacji North, szedłem po niebieskiej w okolice Cubao i zakończyłem dzień, idąc do centrum wzdłuż czarnej linii na wysokości stacji Pureza, gdzie zdecydowałem się na samodzielny ruch wewnątrz Starówki... Tam właśnie, w okolicach Purezy, napotkałem stare nieużywane tory kolejowe oblepione slamsami, a wewnątrz osiedla mój wzrok nie odszukał żadnej katolickiej świątyni, jedynie zbór Iglesia ni Christo. To wywołało, podobnie jak w porannej wędrówce, moje rozdrażnienie. Zadałem sobie pytanie "Co złego zrobili katolicy na Filipinach?", że ludzie dali szansę takiej niespodzianej i bezsensownej sekcie, która nie jakąś ideologią, ale brudną mamoną zmienia geografię i krajobraz miasta, budując gdzie się da, swe disnejowskie z formy i treści przyczółki - fortece.

4. Nowy ogromny kościół koloru błękitu, czerwony stary z kopułami i nowoczesny z Ostrobramską na wieży

Gdy tak psioczyłem "na naszych", jakby na pocieszenie w krajobrazie uliczek, ukazały mi się po południowej stronie głównej trasy, trzy katolickie kościoły o dość miłym wyglądzie.

Niedostępna twierdza - Jeden wielki kościół w dużej odległości obok benedyktynów - miałem ochotę do niego pójść, ale trafiłem na wrota monitorowanej przez służby porządkowe części miasta. Jak na razie staram się unikać takich elitarnych osiedli, bo mam uraz do burżuazji. Jakoś mnie to mocno drażni, że w Manili jest taka wyzywająca wręcz krzycząca nierówność społeczna i że bogatsi tak się od biednych odgradzają wizualnie, poprzez bramy i wysokie płoty nie tylko swych domów, ale całych dzielnic. Czyżby w kraju było aż tak niebezpiecznie?

Ten styl znam z Chin i Uzbekistanu. W Uzbekistanie jest to system gmin, w których nic nie może się zdarzyć bez wiedzy lokalnego komitetu i jego szefa. Jest to sprawne narzędzie w rękach komunistów i ich następców, muzułmańskich kacyków Uzbekistanu. W katolickim jednak kraju to razi, tego typu mentalność. Bije wręcz po oczach. Jestem ponad miesiąc na Filipinach i nie mogę tego pojąć. Owszem, już do mnie doszło, że zarówno w kwestii polityki jak i religii, dużą rolę gra to, do jakiej rodziny czy klanu ktoś należy i sprawa wodzostwa, wyborów, rozgrywa się w tych klimatach właśnie.

Dwa małe kościoły. Ogólnie dostępne kościółki bez barier i wysokich płotów.

Jeden na oko 100-letni z czerwonej cegły, stoi na wyciągnięcie ręki obok głównej szosy. Chciałem bardzo doń wejść na drodze powrotnej, ale ponieważ zrobiło się ciemno, po odwiedzinach starówki skorzystałem z jeepney i wizyta w tym kościele nie doszła do skutku.

Drugi, wydał mi się zbyt mały i odległy od trasy, bym go był w stanie zlokalizować w gmatwaninie ulic. Na pomoc tubylców, jak dostrzegłem już kilkakroć, nie ma co liczyć. Część wstydzi się mówić po angielsku, inni mają kompleksy wobec białego człowieka, jeszcze inni są po prostu złośliwi i ignorują twe pytanie lub zachęcają, byś sobie znalazł taxi. Tym nie mniej, miałem wrażenie, że witraż na wieży reprezentuje Maryję w takim stylu jak to jest w Ostrej Bramie, by wszyscy przechodnie z daleka widzieli obraz Matki Bożej.

5. Uniwersytet Escuela 1907

Obecność starówki w obojętnie jakim kraju, jest wyczuwalna fizycznie. Zawsze mi w takich miejscach mocniej bije serce. Domy są bardziej zadbane choć filigranowe, życie bardziej intensywne. Więcej gwaru, stoisk ze sprzedażą różnych głupstw i mnóstwo młodzieży.

Ten zapach starówki wyczułem obok starego Uniwersytetu Escuela, który ma teraz 109 lat.

Nie próbowałem wchodzić do środka. Zbyt późna pora. Byłem zmuszony do szybkich ruchów i tym nie mniej, coś w środku mnie hamowało, by się delektować tą końcówką wędrówki, gdzie miało się rozstrzygnąć, jaki znak otrzymam i jaki sens odkryję w moim dzisiejszym wędrowaniu.

6. Maria z Monserrat

Pogawędka z kapłanem - We świątyni Benedyktynów poczułem rozmach ich fundacji. Dwa skrzydła klasztorne i dwa dziedzińce, jakie kątem oka dostrzegłem po bokach obu naw, pozwoliły mi oszacować, że ta wspólnota może spokojnie pomieścić 100 zakonników. Ilu jest w rzeczy samej, nie śmiałem zapytać...

Nino w ołtarzu - Zapytałem natomiast, czy główną postacią na ołtarzu jest Ninio (Dzieciątko) Jesus. Kapłan potwierdził. Zapytałem o tytuł kościoła i otrzymałem odpowiedź: "Matka Boża z Monserrat". Hiszpanie nazywają ją "Czarną Madonną". Odebrałem to jako oznakę troski Maryi o moje papuaskie dzieci, bo na jej kolanach siedzi sobie malutki, również czarnoskóry Jezus.

Czasowo należało kończyć pielgrzymkę, lecz w sercu był niedosyt. Ten piękny konwent dał mi przeżycie humanistyczne i nostalgiczne, ale nie poruszył mojego ja, tak jak tego chciałem...

Augustyn i Monika – Owszem, wielkie figury Benedykta i Scholastyki po bokach ołtarza potrząsnęły mną jeszcze mocniej niż Dzieciątko, bo to archetyp moich relacji z mamą, zanim poszedłem do Seminarium. Gdy już tam byłem, też miała powody do łez, więc w półmroku tej świątyni było o czym pomyśleć, ale nienasycona dusza się rwała do kolejnej przygody.

Gablota z Nino - Na pożegnanie ze świątynią podszedłem do gabloty w narożniku koło drzwi wyjściowych i pokoiku ochrony. Policjant patrzył na mnie zdziwionym wzrokiem, a ja po prostu oczami się pożegnałem z figurką, którą teraz mogłem dokładnie obejrzeć i wyszedłem na zewnątrz.

7. Arka pokoju

Dziadek z krzyżem na kolanach - Tę część miasta od Kiapo oddzielała niewielka rzeka i most. Po drugiej stronie stał przykuwający uwagę rzeźbiony obraz starca z krzyżem w dłoni na kolanach. Nie zapamiętałem jego nazwiska. Komentarz do jego dziejów był w języku tagalog, więc nie zrozumiałem, kto to taki. Na betonowych wrotach nad mostem można było przeczytać:

Arka pokoju

Your University koło Kiapo - Idąc dalej w kierunku centrum, dostrzegłem dwie wysokie wieże i przypuszczając, że idę do "czarnego nazareńczyka” (popularne w mieście sanktuarium) i że tam zakończę pielgrzymkę, niemal biegłem w tym kierunku. W plątaninie zaułków pojąłem, że to nie ta świątynia, ale nie miałem już wyboru. Szedłem w to miejsce, które przygotował mi Pan Bóg jako finał i puentę dnia.

Po drodze zwróciłem uwagę na duży napis, tak samo zagadkowy jak New Era University. Niedługo jednak rozmyślałem, co to by mogło znaczyć, bo oto stanąłem przed frontonem potężnej świątyni Augustianów o nazwie:

8. Św. Sebastian

Kazanie o wierze i o Teresie z Kalkuty - Trafiłem na początek Mszy świętej i usadowiłem się wygodnie w trzeciej ławce koło ołtarza. Wszystko, co tam zastałem, było takie piękne i podniosłe, że mój pośpiech zniknął. Uspokoiłem się i po prostu delektowałem się liturgią, otoczony tysiącem młodzieży i wyłącznie młodzieży, jaka przyszła na tę Mszę. Wszystko było w tagalog. Młody ksiądz opowiadał w kazaniu o jakimś imperatorze, który przekazał swoją władzę jakiemuś młodemu człowiekowi, który okazał się "sprytny". Mało znam słów w tagalog, ale z kilku hiszpańskich i angielskich wtrąceń wydedukowałem, co kaznodzieja mówi. Pomocne były też żywe reakcje młodzieży. Po angielsku też ksiądz skomentował życie i dokonania Matki Teresy. Padło zdanie, że wiara jako rezultat daje cudowne zdarzenia.

To było kluczowe słowo, na jakie czekałem i polowałem cały dzień.

Potrzebą mojej duszy było w tym momencie zapewnienie i eksperymentalne potwierdzenie, że "bez wiary ani rusz". To ona daje radość życia i sens. To był podarunek od świeżo kanonizowanej Teresy z Kalkuty na ten dzień...

Dla mnie takim cudownym owocem wiary była moja pielgrzymka rozpoczęta o 9 rano i zakończona o 19.00. Gdy tylko odmówiliśmy CREDO podniosłem się i bez pośpiechu opuściłem świątynię św. Sebastiana. Wokół kościoła było spokojnie i podniośle. 100 metrów dalej tętniło życie takim rytmem, jakiego godzinę temu bym się nie domyślił.

Podróż na jeepney - Zrozumiałem nareszcie, że ta wieczorna pora to nowe przebudzenie miasta. Dostosowałem się do rytmu i wskoczyłem do jeepney, by skrócić powrotną wędrówkę do domu o 3 kilometry. Tyle jest wedle znaku z Kiapo do Cubao... Wydałem na autobus część swoich mizernych peso.

9. Metodyści

Jeden uśmiech aprobaty - Od Cubao do EAPI jest kolejne 3, może 4 kilometry, ale tu już poruszam się jak ryba w sieci, więc kontynuowałem swoją podróż bez lęku. Wszedłem do środka świątyni metodystów pod wezwaniem św. Jana. Nie byłem pewien, czy mam wejść. Minąłem świątynię, zerknąłem do środka kątem oka. Zrozumiałem, że nabożeństwo się zakończyło i ludzie po prostu plotkują, zanim zakrystianin postawi wszystko na miejsce i pozamyka drzwi. Jakieś dziecko bawiło się, podskakując w ołtarzowej części, gdzie oczywiście żadnego ołtarza, a tylko siedzenia dla chóru.

Wróciłem, wszedłem do środka, objąłem wszystkich wzrokiem. Żadnych pytań, żadnych zaczepek, jedynie wzrokowy kontakt z pewną kobietą, która przekazała mi oczami swoją aprobatę...

Podziękowałem również oczami i wyszedłem. Wieczór był upalny na tyle, że moje mokre rzeczy wyschły ostatecznie. Dłonie natomiast świerzbiły poparzone nadmiarem wody. Odruchowo zdrapywałem odmoczoną skórę z wnętrza dłoni i palców.

10. Św. Józef Śpiący

Adoracja o 20-tej - Ostatnia tego dnia odwiedzona świątynia to diecezjalne sanktuarium św. Józefa, w którym już bywałem. Zaszedłem tym razem do klimatyzowanej kaplicy na dole, podziękować przed Najświętszym Sakramentem za ten dzień. Mam wrażenie, że adoracja w tej kaplicy jest całodobowa. Mimo późnej pory w kaplicy nie było wolnych miejsc.

Ostatnia msza święta - Nienasycony poszedłem na piętro i tam również był tłum ludzi oczekujący na ostatnią Mszę św., jaka miała się zacząć o 20.00. Takie są Filipiny właśnie. Co by nie powiedzieć, niedziela jest niedzielą i księża pracują do późna w nocy...

Pachnące wianuszki - Na pożegnanie ze świątynią ogarnąłem wzrokiem sprzedawców białych pachnących wianuszków kwiatów.

11. Obrazy Jezusa

Gdy pisałem ten artykuł i robiłem jakieś konkluzje, doszło do mnie nagle, że tego dnia wielokroć widziałem Jezusa w kilku różnych pozach, postaciach czy jak się to ładnie mówi, hipostazjach.

Leżący Nicky - Człowiek podobny do Nicky Vujcicia, napotkany z rana na chodniku z bezwładnymi kończynami. Nie podszedłem, ale widziałem jego błagalne oczy.

Padre - padre - Słyszałem w ślad za sobą wołanie na jednym ze skrzyżowań. To jakiś żebrak prosił o wsparcie, ale ja go nie udzieliłem. Nie chciałem niczego stracić z moich 9 złotych przeznaczonych na podróż.

Pranie na chodniku - Widziałem Jezusa w dzieciach i ich mamie, która na przystanku autobusowym zbudowała z kamieni konstrukcję pojemnika, dno wyłożyła celafonem i w tak pomysłowym pojemniku robiła pranie ubranek dla dzieci...Wszyscy bezdomni, żadnej prywatności, ich życie ogląda sobie całe miasto i wszyscy się od nich odcięli, ja również, bo szukałem przygód duchowych, a one były na wyciągnięcie ręki.

Czarna buzia i ciasteczka - Widziałem Jezusa niedaleko Narodowego Sanktuarium Szkaplerznej. Był bardzo źle ubrany i wychudzony. Miał umorusaną brudną jak kominiarz twarz. W pośpiechu zjadał ciasteczka, które mu podarował jakiś przechodzień, ale to nie byłem ja.

Śpiący chłopiec w kąciku - W okolicach Cubao widziałem chłopca bezdomnego, który przytulił się do szyby witryny i mocno spał. To był Nino Jezus, dużo piękniejszy niż ten w kościele Benedyktynów, ale ja go zignorowałem jak w kilku poprzednich sytuacjach.

Koperta w dłoni żebraczki - Na alei ESDA cała rodzina żebrała. Chłopiec wziął moją rękę do swojej i prosił. Rodzice obserwowali moje zachowanie. Matka miała w dłoni kopertę. Pokazywała gestem, bym coś do środka włożył. Ja szedłem do przodu bez reakcji...

Pomyślałem sobie tylko coś brzydkiego o nich, że to "zawodowi żebracy" i nie muszę o nich dbać, bo mam w dostatku swoich w Papui. Usprawiedliwiłem się również małą objętością mojego portfela i tylko w domu sobie przypomniałem, jaki byłem 25 lat temu. Jak nie miałem grosika, to dawałem dzieciom obrazki Jezusa. Dziś nawet tego nie miałem, żeby się usprawiedliwić z mojej obojętności w dzień kanonizacji Matki Teresy. To ona jest autorką słów: "Nie ma dziś ani jutro, nie ma nawet wczoraj. Jeśli masz coś dobrego do zrobienia, to nie odkładaj na potem, zrób to teraz"!