Wybierz swój język

ASPERSJA SŁODKA JAK CUKIERKI


Ja jestem na Filipinach, ale jeszcze ich dobrze nie obejrzałem, bo wielkie ulewy i dużo wykładów...spędzam tu urlop bardzo aktywnie, prawie jak jakiś kleryk...chodzę na wykłady i dużo notuję.

Moje pierwsze spostrzeżenia są takie mianowicie, że:

FILIPINY SĄ PIĘKNE

ale mało je jeszcze poznałem,

STARÓWKA ENTRA MUROS

Wiem, że 333 lata była hiszpańska kolonia i dzięki temu Filipińczycy chociaż mają buzie jak Chińczycy, to z zachowania są bardziej podobni do Latynosów...

Manila ma ładną starówkę o nazwie Entra Muros...

Rzeczywiście, to jak w Europie średniowieczne miasto z murami, fosami i siedmioma bramami. Mury zrobił pierwszy hiszpański gubernator 444 lata temu z wulkanicznego pumeksu, ale trzyma się to kupy do dziś, mimo wojen.

Jest przytulna kaplica Matki Bożej Guadelupskiej, bo zanim tu powstała diecezja, Filipiny należały do diecezji meksykańskiej...

JÓZEF RIZAL

ENTRA MUROS POSIADA MUZEUM JOSE RIZALA, TO TUTEJSZY KOŚCIUSZKO, OJCIEC NARODU, A PRZY OKAZJI LEKARZ, POETA I ARTYSTA MALARZ. Jego malutki pomniczek napotkałem dwa lata temu w USA w miasteczku Jersey, zdawało mi się z odczytanego napisu na pomniku, że to jakiś wybitny lekarz, bo go wszyscy tytułują doktor. W Manili się przekonałem, że ten młodziutki jak Chrystus człowiek był wszechstronnie uzdolnionym patriotą, który nie dokonał za życia żadnego przewrotu, ale sąd nad nim i egzekucja spowodowały rewoltę. Stały się sygnałem do wypędzenia Hiszpanów w 1896-m roku. Przed śmiercią napisał piękny, pożegnalny poemat oraz wzruszające wyznanie, które też jest wyznaniem wiary: umieram w wierze katolickiej, którą kocham - tak napisał w testamencie. Ostatni podarunek z dedykacją dla żony to "Naśladowanie Chrystusa" Tomasza a Kempis. To wiele o nim mówi, ale to też mówi wiele o narodzie, który się Rizalem niesamowicie fascynuje. Ja, jako amator malarz i poeta, odszukałem w tym muzeum bratnią duszę - zaiste, tak to odczułem. Wzruszyło mnie ogromne powiększenie zdjęcia egzekucji z komentarzem, że strzelali żołnierze filipińscy, ale za plecami ich stali Hiszpanie gotowi do strzału, gdyby Filipińczycy spudłowali "niechcący". Tę metodę potem wcielił w życie w Stalingradzie śp. Chruszczow i oddziały tzw. Smiersz czyli kgb mające zagrzewać do walki żołnierzy, którzy nie mieli amunicji, ale mieli ilością zastraszyć Niemców...satrapowie potrafią wygrywać wojny podstępem!

AUGUSTYNI

Dowiedziałem się również, że misje na Filipinach prowadziły w różnych regionach różne zakony, ale na początku były tylko cztery: Augustyni, Franciszkanie, Dominikanie i Jezuici.

Najstarszy kościół w mieście ma 444 lata i jest to świątynia Augustynów właśnie. Muzea są tu drogie, więc nie wszyscy weszli do środka augustiańskiego kościoła. Czekając na bogaczy, droczyliśmy się ze sprzedawcami odpustowych ptaszków i różańców... sprzedawcy zaiste natrętni. Niektóre różańce naparstkowe 250 peso, natomiast latający ptaszek z plastiku i celafoniku zaledwie jeden peso. Postanowiłem, że jak będę wracał, to dla moich małych Papuasów kupię ze sto...naprawdę, to lata jak dron...

ŚW. TOMASZ

Najsłynniejszy Uniwersytet w mieście św. Tomasza ma około 400 lat. Żaden inny w Azji nie może się mu równać i tutaj byli kształceni liczni misjonarze do Chin, Japonii i Korei, między innymi mój ulubiony Andrzej Kim de Gon czczony 21 września każdego roku. Miałem do niego nabożeństwo jeszcze w seminarium i oto proszę, jestem w mieście, w którym on studiował 10 lat, tutaj dostąpił święceń i zmarł w Korei jako neoprezbiter... władał płynnie łacińskim językiem i francuskim, musiał też znać hiszpański. Widziałem w Seulu facsimile jego listów...

KATEDRA

Katedra jest ogromna i ślicznie odrestaurowana dzięki sponsorom z USA i Hiszpanii. Natrafiłem tu w sobotę w samo południe i mimo, że nie było żadnego święta, w katedrze były tłumy, również dużo młodzieży,.. tutaj msze są niemal co godzinę i to nie tylko w kościołach, ale również w supermarketach, to filipiński wynalazek...każdy supermarket ma kaplicę. Zajrzałem do jednej z takich kaplic i byłem zdumiony rozmachem...to było wielkie jak parafialny kościół i cieknie złotem i ozdobami. Jak przystało na Latynosów ozdabiają Matkę Bożą w prawdziwe parciane sukienki, lubują się w figurach wielkich rozmiarów.

ŚWIĘTY JÓZEF ŚPIĄCY

W jednym z kościołów nieopodal Uniwersytetu w miasteczku Kubao znalazłem w niedzielę sanktuarium św. Józefa Śpiącego z cytatem wypowiedzi papieża Franciszka, który powiada, że ma taką figurkę w domu i że kiedy ma jakąś ważną sprawę, to przed snem zapisuje na karteczce i kładzie małemu Józefowi pod poduszkę... by to przemodlił. Podobno się nie zawiódł. Tak więc w tym sanktuarium byłem aż na dwu Mszach, bo tak mi się tam podobało...

Na jednej mszy fascynowałem się wielką liczbą szafarzy nadzwyczajnych, na drugiej mszy podziwiałem młodzież z chóru...

Zanim się msza rozpoczęła, wyszli przed ołtarz i wykonali taniec młodzieżowy w stylu pantomimy, bez zapowiedzi...głośniki trochę szwankowały, ale parafianom się to tak podobało, że w chwili pauzy głośników głośno klaskali i nucili motyw, żeby pomóc chórzystom dokończyć taniec...

Gdy Msza się zakończyła, tłum podszedł w okolice ołtarza, a ja nie wiedziałem po co ...okazało się, że po błogosławieństwie była dodatkowa aspersja i ludzie wyciągali dłonie jak małe dzieci po cukierki.

MOJE STUDIA

Niewiele wychodzę na miasto, bo mamy porę deszczową i wielkie ulewy...

Póki co, notuję wykłady z psychologii.

Mam takie specjalne zajęcia rehabilitacyjne dla starych misjonarzy z całej Azji. Jest tu nas około stu w dwu grupach na Katolickim Uniwersytecie Ateneo w Manili , jedna tzw. sabbatical, a druga pasterski renewal...ja się nadaję do sabbaticalu, ale Biskup wolał mnie wysłać na renewal, bo jest tu nas 7 z Papui i ten kurs chyba był tańszy...

Ciekawy kraj Papua, ale z powodu wykładów jeszcze go dobrze nie obejrzałem...z twarzy jak pozostali Azjaci, ale z zachowania bardziej Latynosów przypominają, bo Hiszpanie tu byli 333 lata i jeszcze 50 lat Amerykanie, bardzo zeuropeizowany naród pomimo skośnookich twarzy...

Cieszę się z tego kursu BO BYŁ MI BARDZO PORZEBNY

KOŚCIÓŁ DZEZU

TAKĄ WŁOSKĄ NAZWĘ NADALI ŚWIĄTYNI NA KAMPUSIE KATOLICKIEGO UNIWERSYTETU ATENEO. W sposób odległy ta świątynia przypomina piramidalne sanktuarium Św. Andrzeja Boboli w Warszawie na Rakowieckiej. W pierwszą niedzielę tam właśnie spędziłem niedzielną Mszę świętą. Byłem zauroczony profesjonalizmem chórzystów. Koncertowali niemalże tak jak w Waszyngtonie. Myślę, że to świadome podobieństwo. Filipiny były przez 50 lat kolonią amerykańską po wypędzeniu Hiszpanów i po dziś dzień czuje się te kompleksy wobec dwu kultur. Amerykańską kulturę Filipińczycy promują bardziej, ale hiszpańską mają we krwi i w nazwiskach. Z USA przejęli język, bo 50 procent nabożeństw w Manili odbywa się po angielsku, pozostałe msze są w języku Tagalog, który jest tutejszym dialektem ze sporymi naleciałościami z hiszpańskiego. Uczy się go w szkołach, ma więc status języka państwowego.

NOWE DZIELNICE

Na Mszę świętą w okolicach Uniwersytetu gdy odprawiał tu Jan Paweł II Wielki w 1994-m roku przybyło 4 miliony ludzi. Gdy niedawno przyjechał papież Franciszek rekord został pobity, bo przyszło 7 milionów. Nie znam dokładnej cyfry mieszkańców Manili, ale ogółem na Filipinach mieszka ponad sto milionów, a więc ten katolicki naród zbliża się ilością ludności do wskaźników japońskich. Wiem skądinąd, że około miliona gastarbeiterów z Filipin mieszka w Arabii Saudyjskiej i w Japonii. Łatwo się domyśleć, jak wielki to może mieć wpływ na te dwa niechrześcijańskie narody. Warto się w tej sprawie pomodlić. Filipińczycy nie odpuszczają i mimo ryzyka wszędzie, gdzie są, chcą mieć Msze...

Co do wyglądu nowszych dzielnic Manili to w jakimś sensie jest to mieszanka wspomnień z Tokio i Pekinu. Straszny ruch na ulicach, korki, duszno, ludzie chodzą w maskach od smogu, ale o dziwo nie ma tu wielu rowerów, są natomiast riksze...najwięcej riksz przerobionych z motocykli tzw. trycicle i jazda na nim kosztuje 30 peso czyli 70 groszy.

Może na nim usiąść dwoje do wózka i jeden na siodełko, czyli czworo ustawowo, ale ja już widywałem po 7 osób, czyli tak jak w Indiach...Największą jednak ciekawostką tutejszych ulic, wręcz królową, są tak zwane dzipni podobne do przedwojennych fordów z wydłużonym tyłkiem. Trochę to przypomina samochód pogrzebowy...Ludzie siadają w dwa rzędy, naprzeciw siebie, po 10 osób z każdej strony i taka taksówka kosztuje jedynie 20 groszy.

Hindusi i Filipińczycy są mistrzami wynalazków tego rodzaju. Robią wszystko, żeby z niewielkiego pojazdu uczynić autobus.

Prysznic, jedzonko i spanko

Zarówno posiłki jak i kąpiel wielu Filipińczyków przyjmuje na chodniku...

Jest wiele fastfoodów przewożonych na rowerze.

Można spotkać wiele stoisk ulicznych sprzedających "japońską kukurydzę" wielkich rozmiarów, kierowcom co utknęli w korku i z nudów wcinają za kierownicą.

Co do potraw to jeszcze niewiele wiem, bo w akademiku jemy głównie europejskie dania, ale już dostrzegłem kopie hiszpańskiej słodkiej tortilli i ciasto z ryżu białego koloru, na ulicach widać mnóstwo stoisk z pieczonymi kurczakami, rybą i nieznanego mi pochodzenia mięsiwami...jest też sporo jajek fioletowego koloru, najwyraźniej je malują tak jak my na Wielkanoc, ale robią to okrągły rok i jeszcze się nie dowiedziałem dlaczego...

Na ulicach śpi sporo bezdomnych, a na chodnikach dostrzegłem dużą ilość tekturowych slamsów i to jest kolejne podobieństwo z Indiami...

Jeden kg ryżu kosztuje 45 peso czyli 3 złote, innych cen nie znam, bo nie robiłem jeszcze zakupów. Metro 25 peso. Bilet do muzem 500.

Jak lepiej poznam kraj, to napiszę więcej.

Ks. Jarosław